Bielecki: Od piwa w szatni do randki przez Instagrama, czyli wyjazdowe życie NBA

5
fot. IG/James Harden
fot. IG/James Harden

Życie na wyjazdach w NBA zmieniło się z biegiem lat nie do poznania. Rozwój technologii i transportu pozwolił nie tylko na skrócenie czasu podróży, ale i na zmniejszenie przewagi własnego parkietu. Doba Social Media przyniosła jednak inne problemy, na które odpowiedzi nieustannie szukają i znajdują sztaby zespołów.

W latach ’50-tych czy ’60-tych niekiedy większym problemem niż pokonanie przeciwnika, było samo pojawienie się w jego hali. To nie były czasy prywatnych odrzutowców. Nawet przeloty komercyjne nie były na porządku dziennym. Między miastami położonymi na tym samym wybrzeżu, najczęściej podróżowało się autokarem lub pociągiem. Do większości miast nie dało się dotrzeć bez przesiadki. Odprawa przed wyjazdem, zamiast na podawaniu informacji o godzinie i miejscu zbiórki, polegała bardziej na rzuceniu – “każdy radzi sobie sam”. A jeśli już podróż samolotem, to daleka od dzisiejszych warunków.

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.

5 KOMENTARZE