Flesz: (Meeh) Obrona Cavaliers spróbuje w play-offach pokonać 15 lat historii

28
fot. AP Photo
fot. AP Photo

Wszystkie ręce na pokład w (34-37) Denver Nuggets. Nikola Jokić w trzech ostatnich meczach Nuggets pokazał więcej emocji, niż przez cały sezon. Świetnie to widzieć, bo to pokazuje, że Jokić zaczyna się poczuwać do tego kim jest dla Denver. A jest słońcem, z planetami wokół.

Nuggets tracą w tym sezonie aż 110.6 punktów na posiadań i gorzej od nich bronią tylko rewelacyjnie tankujący Los Angeles Lakers (serio – to jedna z najlepszych prac tankujących i to w wykonaniu organizacji, która na czole pisze sobie codziennie markerem WINS RING$$$ …don’t get fooled!). Jokić jest genialny jako paśnik ofensywny, stacjonujący w high-post. Ale w pewnym sensie dla tych oczu Nuggets są uosobieniem tego co najbardziej nie podoba mi się w tym sezonie NBA. Brakuje defensywnego atletyzmu, z kolei w ataku są na 9. miejscu w rzutach oddawanych między 6-tą a 9-tą sekundą akcji (nr 5 w trójkach). Często są po prostu “lazy” w tym w jaki sposób szukają rzutów, nie szukając lepszych, niż te, które znajdują.

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.
Poprzedni artykułWake-Up: Kolejny rekord Westbrooka. 35 punktów Goberta. -30 LeBrona w Denver
Następny artykułDniówka: Podsumowanie sezonu Magic

28 KOMENTARZE

    • Absolutne ignorowanie danych empirycznych nie świadczy dobrze o osobie prognozującej przyszłość

      Liczba meczów w finałach to jednak mała próbka w stosunku do całych playoffow nie mówiąc o sezonie regularnym .

      I nie sama defensywa ma znaczenie , Pelton albo inny Arnovitz wspominali o uśrednieniu efektywności off i def do jednego rankingu top (top 1 off i top 19 def daje top10 offdef) i używaniu tego jako całkiem dobrego wskaźnika szans na tytuł . Wszystko oczywiście a propos Rockets, o których obronę każdy się obawiał , a nikt nie ma już teraz watpliwości, że są wstanie rzucić więcej punktów od każdego

      0
    • Jednakże powrót w finałach ze stanu 3-1 czy wygranie meczu nr 7 finałów na wyjeździe to są po prostu zdarzenia o niskim prawdopodobieństwie, które przy odpowiedniej ilości prób prędzej czy później musiały się wydarzyć. Tymczasem to, o czym pisze Maciek, to jednak trochę inna historia – tutaj zdarzenia przeszłe mają bezpośredni wpływ na zdarzenia przyszłe. I pytanie, jak duży ten wpływ jest – być może jest na tyle silny, że bez spełnienia odpowiednich warunków (tj. grania obrony na odpowiednio wysokim poziomie w RS) nie można osiągnąć celu, jakim jest zdobycie mistrzostwa.

      Wydaje mi się jednak, że w przypadku Cleveland ta korelacja może być niższa, niż w przypadku innych zespołów w poprzednich latach. Przez to, że to drużyna doświadczona i zgrana, dowodzona przez najlepszego gracza ligi, może sobie pozwolić na “odpuszczenie” fazy zasadniczej, a wrzucony przez nich w play-offach wyższy bieg może zrobić taką różnicę, że robienie jakichkolwiek prognoz na podstawie danych z sezonu regularnego będzie się mijać z celem.

      0
  1. Podobno było tylko 17 drużyn w historii, w których 5ty najlepszy gracz rzucając 11 punktów w meczu, rozpoczął run 18-2 na początku 3ciej kwarty, który doprowadził do dogrywki za pomocą game-winnera… Amerykanie i ich miłość do statystyk… A tymczasem gra toczy się dalej, czego Wam i sobie życzę:)

    0
  2. Historyczne statystyki nie mają tu większego znaczenia. NBA w tym sezonie to inny sport niż w poprzednich. Jeszcze do niedawna o mistrzostwach decydowała defensywa. Dziś mam wątpliwość, czy w dobie wszechobecnych trójek, zwyczajnie nie jest istotniejsze, kto nastrzela z wyższą efektywnością zza łuku. Dlatego nie deprecjonowałbym Cavs i upatrywał czarnego konia na Zachodzie w postaci Rockets.

    0
    • Pozwolę sobie się nie zgodzić w kwestii defensywy. :)
      Uważam, że defensywa wygrywająca mistrzostwa to nieśmiertelna zasada w praktycznie każdym sporcie zespołowym. Nie ważne czy mówimy o koszykówce, futbolu, siatkówce, szczypiorniaku, podrabianym futbolu (czytaj futbolu amerykańskim :)), czy o czym tam jeszcze. Defensywa to zawsze game changer. Defensywą rozbijasz rywala, okradasz go z pewności siebie, zmuszasz do wysiłku i wreszcie ułatwiasz sobie gre w ofensywie. Lata mijają, a absolutnie nic się w tej kwestii nie zmienia.

      Natomiast zgadzam się, że NBA ewoluowała. Tylko upatrywałbym tutaj korzyści dla Cavs w tym, że może się okazać, że w dzisiejszej NBA sezon regularny w duzo mniejszym stopniu definiuje to jak drużyny będą wygladały w PO. Wpływają na to np. wszystkie te rzeczy z rekordową liczbą DNP rest o którzych chłopaki piszą tutaj na 6tym. Dlatego nie zdziwi mnie wcale, jeśli nagle okaże się, że 22 defensywa Cavs z sezonu regularnego nagle zmieni się w jedną z najlepszych defensyw ligi w PO. To jest moim zdaniem główny powód, dla którego historyczne statystyki moga nie mieć znaczenia.
      Bo defensywa sama w sobie, jak wygrywała mistrzostwa, tak będzię je wygrywać jeszcze dłuuuuugo, jesli nie zawsze.

      0
      • Ja myślę, że wszystko to działa w dwie strony. Trochę Cię parafrazując, ofensywą rozbijasz rywala, okradasz go z pewności siebie, zmuszasz do wysiłku i wreszcie ułatwiasz sobie grę w obronie.

        Jeśli miałbym decydować co do wagi tych dwóch czynników, pewnie przyznał bym minimalną przewagę obronie, ale na tyle małą, że w poszczególnych seriach może to przechylac się w drugą stronę.

        Generalnie myślę, że ranking defensywny z sezonu może nie mieć znaczenia dla Cleveland, bo tak po prawdzie to jedyna drużyna, którą muszą umieć bronić, to Golden State (może San Antonio). Cały wschód są w stanie pokonać samym talentem jaki posiadają.

        0
      • Zatrzymajmy się na chwilę przy piłce nożnej i wyobraźmy sobie, że defensywa w tym pięknym sporcie któregoś pięknego dnia ewoluuje w jedną wielką strzelnicę z dystansu. Załóżmy, że każda topowa drużyna ma w składzie 6-7 zawodników, którzy mają potężne kopyta z 30-40 metrów od bramki i celowniki optyczne w korkach. I przychodzi taki moment, że defensywa staje się bezradna, bo gra kombinacyjna schodzi na drugi plan, bo centry z narożników stają się archaizmem, a stałe fragmenty rozgrywa się tak, żeby któryś ze snajperów przylutował z kilkudziesięciu metrów. Defensywa schodzi na drugi plan, choć oczywiście nadal ma olbrzymie znaczenie: szuka rozwiązań, oddala linie obrony od pola karnego, zacieśnia krycie w środkowej strefie, etc. Ale – w dużym uproszczeniu – pojawia się krótki czasookres w tej dyscyplinie, gdy bramkarze jeszcze nie są na tyle sprawni i skoordynowani (nie są robotami), żeby wyciągać precyzyjne bomby oddawane hen, hen daleko spoza szesnastki, a defensorzy – ilekroć koncentrują się na strzelcach – dostają prostopadłą piłkę za plecy i biegną wyciągać ją z siatki. Tracą więcej bramek, na poziomie taktyki nie potrafią zaadaptować się do nowych standardów. Ale… po drugiej stronie te teamy też mają swoich strzelców. I zaczyna się obustronna kanonada. Traci się więcej, ale i strzela się więcej, a podstawowym narzędziem są strzały z dystansu, które stanowią klucz do gry ofensywnej na najwyższym poziomie rozgrywkowym w Europie. I taki sztab szkoleniowy Barcelony głowi się, jak tu zatrzymać Roberto Carlosa w wersji 2.0, po drodze przegrywając z… Realem Sociedad.

        Tu, w tym punkcie osi czasu jest współczesna koszykówka. :)

        Nie twierdzę, że defensywa odchodzi do lamusa. Twierdzę, że ma mniejsze znaczenie niż w ubiegłych latach, jest in progress, przez co historycznych statystyk nie powinno brać się za pewnik, bowiem punkt odniesienia się przesunął. Niemniej, w kontekście Finałów Cavs-Warriors i tak liczą się matchupy, lineupy, ketchupy. Dzisiejsza NBA w playoffach jest o tym, jak dalece elastyczną drużyną jesteś, jak umiesz adaptować się do standardów narzucanych przez przeciwnika w konkretnej serii, nie pojedynczym meczu (choć to w mniejszym stopniu oczywiście też). Jak słusznie zauważyłeś, możesz grać padlinę w RS, ale znaleźć złote środki w 2-3 kłopotliwych seriach w PO i wygrać mistrzostwo. Jasne, że trudniej wrzucić szósty bieg w defensywie, gdy na poziomie komunikacji pewne schematy nie zostały wypracowane w RS, ale specyfika RS jest taka, że jednego dnia grasz z drużyną X, drugiego z drużyną Y, a dwa dni później z drużyną Z i będąc realnym kandydatem do mistrzostwa niekoniecznie musisz aspirować do tego, by każdorazowo rozpracowywać schematy ofensywne rywali, skoro 7 na 10 meczów o pietruszkę wygrywasz samą sumą talentów. W kontekście Cavs warto też zauważyć, że ich centrem jest Tristan Thompson, który w karierze zalicza średnio 0.8 blk per game – przy mniejszej intensywności w obronie (czyt. odpuszczaniu / braku motywacji) fakt, że masz za plecami centra, który nie blokuje, z marszu deprecjonuje Twoje statystyki po bronionej stronie parkietu.

        Reasumując: Cavs obudowali się na SERIĘ z Warriors. Mogą namiętnie przegrywać z Heat czy Nuggets w RS, bo ci obnażają ich braki, ale na koniec dnia i tak wszystko sprowadzi się do trzecich Finałów w wiadomym składzie, gdzie o końcowym sukcesie w jeszcze większym stopniu decydować będzie dyspozycja zza łuku. Według mnie w równym stopniu, co defensywa.

        Pzdr.

        0
        • Tylko że w pewnym sensie to nie ma znaczenia ile punktów jest rzucane, jeśli jest to obustronne zjawisko. 5 lat temu dobra obroną, to była taka, która zatrzymywala przeciwnika na 85 punktach. Teraz powiedzmy na 105. Jej wartość nie spadła, po prostu jest liczona inaczej. I ciągle może mieć podobny wpływ na zwycięstwo.

          0
        • Odnosnie twojej wizji futbolu to chyba wiem co masz na myśli :D
          https://www.youtube.com/watch?v=AhKhp8l6EFM

          Wracając do rzeczy… rozumiem twoje argumenty, ale na pewno jedno nas będzie dalej różnić:
          ty uważasz (o ile dobrze rozumiem), że jak dojdzie do meczu Cavs – GSW albo dwóch teamów z Shaolin Socccer to wygraja ci, którzy będą lepiej trafiać z dystansu;
          ja twierdze, że wygrają ci którzy sprawią że rywale nie będą trafiać z dystansu tak jakby chcieli.

          Dlatego jeśli teraz mam typować kto wygrałby finały GSW-Cavs to stawiam na GSW, bo ich obrona daje w tym momencie większe gwarancje ‘popsucia’ ofensywy rywala.
          Natomiast tak jak pisałem wcześniej. Nie zdziwie się wcale, jeśli w PO LeBrony będą nagle grały TOP-5 obronę ligi.

          PS. zgadzam się też BARDZO z tym co pisze powyżej “xyz”

          0
        • Trochę popłynąłeś dr Ćma. Nie mam niestety możliwości rozpisać się w tej chwili bardziej, ale biorąc na warsztat opisywany Ciebie przypadek rosnącej nadludzkiej precyzji piłkarzy nadal kilkukrotnie łatwiej i przez to częściej będzie zdobywać się bramki z bliska niż z daleka – w opisywanym przez Ciebie wypadku, to w obrębie 16-tki już chyba by nigdy nie spudłowali, a waląc z daleka bramka ma nadal tylko 7m, a w środku stoi ok. 2m bramkarz i tu się chyba nie trzeba rozpisywać i filozofować. Ci strzelcy nowej generacji będą chyba walić bombami z 40m pędzącymi z szybkością 300km/h mijającymi wszystkich obrońców jak sterowana radiem, skoro będą nie do obrony, a obrońcy i bramkarze nie ewoluują – bo tak.. Poza tym – gwóźdź programu o który tak naprawdę mi chodzi – w piłce strzał z daleka jest nadal liczony za 1.
          Problemem – o ile można to w ogóle tak nazwać – obecnego basketu jest to, że “bomby” z dystansu są za 3, nie za 2, łatwiej nauczyć się trafiać z daleka, bo używasz precyzyjnego sprzętu, czyli rąk, a nie nóg i przede wszystkim poza momentem rzutu nic już nie stoi na drodze do kosza, co właśnie zaczynają exploitować gracze i drużyny świetnie rzucające za trzy (i nie chodzi o same “trójki”, ale też o miejsce i możliwości gry, które dają jako duże zagrożenie konieczne pilnowania).
          Reasumując, nie wiem dokąd zmierzasz ze swoją wizją piłkarską i chyba lepiej było przedstawić ją tam gdzie jej miejsce, czyli na przykładzie koszykówki. ?

          Pzdr

          0
          • Zupełnie nie złapałeś. Fragment o piłce nożnej jest jedynie obrazową próbą przedstawienia specyfiki zagadnienia stricte koszykarskiego, a nie predykcją rzeczywistego rozwoju tej gry.

            0
          • A ja gdzieś piszę, że ty uważasz, że piłka tak będzie wyglądać? Jak to piszesz “zupełnie załapałem” dokąd zmierzasz, ale tłumaczyłeś to na tyle klarownie i obrazowo, że nie wiem czy warto w ogóle było ruszyć się z tematu koszykówki, zamiast wytłumaczyć po prostu na niej to raz, a dwa – przykład na piłce jest nie dość że całkowicie odrealniony i jednostronny, to nie oddaje do końca tej kwestii w koszykówce. A może zwyczajnie byłem na innym poziomie abstrakcji dzisiaj ?

            0