Są chyba jedną z najmniej coverowanych drużyn spośród dziesięciu najlepszych w lidze. Utah Jazz od lat koncentrują się na swojej małej lokalnej przestrzeni. Zdają sobie sprawę, że bez sukcesu i walki w czołówce nie będą w stanie zrobić pierwszych stron. Stworzyli świetny produkt poprzez podejmowanie odpowiednich decyzji zarówno sportowych, jak i biznesowych. Społeczność Salt Lake City lubi się z nimi identyfikować. Powtórzyli sukces San Antonio Spurs. De facto to dwie organizacje sportowe, które do perfekcji opanowały funkcjonowanie na małym rynku. Wbrew pozorom nie jest to bułka z masłem, zwłaszcza gdy do całej zabawy dochodzi rywalizacja z ekipami gigantów zachodniego wybrzeża.
Dla Dennisa Lindseya – generalnego menadżera oraz Quina Snydera – trenera Utah Jazz, cały proces rozpoczął się parę lat temu, ale off-season 2016 okazał się być dla ekipy przełomem, na który cierpliwie czekali. Lindsey wyciągnął z rynku kilka perełek i zbudował Snyderowi ławkę gwarantującą doświadczenie oraz jakość. Szkoleniowiec przeciągnął te dobre decyzji bezpośrednio na system gry i zbudował zwycięską drużynę.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
A mnie ciekawi to, czy Hayward postanowi zostać w Utah, czy może wybierze inny klub? Z pewnością będzie to zależało też od tego co osiągną Jazzmani w tym sezonie. Szczerze mówiąc ja wolałbym Haywarda w Bostonie, a nawet jestem ciekaw czy otrzyma drugi raz jakąś fajną ofertę od Charlotte Hornets, ale jeżeli dalej będzie się tak rozwijał jak w tym sezonie, to może lepiej dla niego byłoby wziąć maxa od Jazz i nie zmieniać swojego środowiska.
Z chęcią Ci odpowiem, jeśli Boston po niego sięgnie, Hayward pójdzie do Bostonu. Na miejscu Celtics bym tego nie robił. Na pewno nie za Maxa.
Michał, we wstępie użyłeś określenia “mały rynek”. Zawsze wiązałem ten termin z liczbą ludności. Jakie czynniki jeszcze bierzesz pod uwagę?
* w San Antonio mieszka więcej ludzi niż w Warszawie (siódme najliczniejsze miasto w Stanach), Salt Lake City można porównać do Kielc…
Wynika to bardziej z przyjętej narracji w NBA. Za duże rynki uchodzą: Nowy Jork, Los Angeles, Chicago, poniekąd Boston i Miami.
W dużej mierze chodzi o potencjał biznesowy – jak bardzo rozwinięte są firmy w danym okręgu, jak dużo mediów, ile telewizji etc.
Pytanie.. Co to jest flex-offense ?