W czasach gdy zespoły NBA systematycznie obniżają skład Frank Vogel i Orlando Magic postanowili grać nie szybki, wszechstronny tall-ball, a wysokim składem, w którym niski skrzydłowy mierzy tyle samo co rezerwowy center. Aaron Gordon ma 206 centymetrów wzrostu i większy zasięg ramion niż średnia ligowa wśród graczy na pozycji numer trzy. W 2014 roku skauci ostrzegali, że jego największym kłopotem w NBA będzie brak określonej pozycji. W poprzednim sezonie zagrał 60% wszystkich minut na czwórce tworząc z Tobiasem Harrisem intrygujący duet skrzydłowych skrojonych pod obecne standardy, ale Harrisa podobnie jak trenera Scotta Skilesa nie ma już w Orlando, a Gordon spędził w nowych Magic tylko 10 z 332 rozegranych minut jako silny skrzydłowy.
Póki co plan wysokiej koszykówki nie zapowiada sukcesu. Magic przegrali 7 z 12 spotkań, nie zdobywają nawet 100 punktów na 100 posiadań, których i tak nie generują w 48 minutowym meczu – grają w tempie 96 posiadań – defensywnie są przeciętnym zespołem, którego słabość po tej stronie parkietu widać w niemal każdym ustawieniu – w pierwszym z Nikolą Vucevićem na środku, w kolejnych z duetami Augustin – Watson na pozycjach 1-2. Nie dominują na deskach (smallballowi Miami Heat zdobywają więcej punktów drugiej szansy), wszechstronna rotacja na pozycjach 4-5 (Vucević, Ibaka, Biyombo) trafia mniej niż 45% rzutów z gry, tylko jeden z nich rozszerza pole gry i w tym dość ciasnym, nieregularnym spacingu Elfrid Payton i Evan Fournier nie mają widoków na grę drive-and-kick i przeciskają się do obręczy w 15 nieefektywnych penetracjach w każdym meczu.
Trudno bezbłędnie przyswoić filozofię trenera w mniej niż 15-20 rozegranych spotkań, w mniej niż dwa miesiące wspólnej gry. Frank Vogel ma swoje pomysły, gra Orlando sugeruje, że wraca do dobrych czasów Indiany Pacers. Z drugiej strony ogranicza potencjalną gwiazdę zespołu i ustawia ją w rogach jako space-shootera z nieregularnym rzutem. Silnego gracza mogącego przepychać się pod koszem i przede wszystkim pod nim walczyć, wykorzystuje jako strzelca. Rzutowe braki nie dyskwalifikują jednak talentu. Gordon to atleta, skoczek, który pod atakowaną deską odbija się od parkietu szybciej i częściej w tym samym czasie co przeciętny niski/silny skrzydłowy, ale ustawiony daleko od obręczy, mając obok jeszcze dwóch big-manów, zbiera jedną piłkę w ataku na mecz i po elitarnym w tym aspekcie gry graczu z Arizony nie ma śladu. Nie jest shooterem. Skauci przestrzegali, że prawdopodobnie nigdy nie będzie, nie boi się jednak oddawać rzutów ze szczytu i zmienił mechanikę. Już w poprzednim sezonie poczynił progres w rzutach po koźle, ale dzisiaj do obręczy wpada tylko 25% z nich, często wymuszonych bo Gordon-trójka ma wokół siebie trzech nie trafiających za trzy graczy i pomoc kolejnego obrońcy na linii “on z piłką – obręcz”.
Jego energia zostaje poskromiona gdy stacjonuje w narożniku, od czasu do czasu wychodzi zip-cutem na górę, by tylko przekazać piłkę na drugą stronę. Nie gra na zasłonach, w 12 meczach ściął do obręczy 12 razy, za każdym razem przekonując się , że wolne przestrzenie generują strzelcy np. ustawieni na szczycie lub atakujący obręcz po pick-and-rollu, a rywale bez obaw wysyłają dodatkową pomoc. Gordon mógłby grać jako silny skrzydłowy w swobodnej ofensywie, gdzie decyzje kreują system. Mógłby grać jak Julius Randle – pozbawiony schematów i z piłką w dłoniach w transition w jednym z najszybszych zespołów w NBA; Eflrid Payton też nie miałby nic przeciwko ofensywie up-tempo. Ale gra u Franka Vogela, który lubi klasyczną koszykówką i chce mieć na pozycji numer trzy zawodnika pokonującego matchupy warunkami fizycznymi.
Widać to w akcjach gdy Gordon przechodzi do gry tyłem do obręczy. Nie trafia takich rzutów regularnie (cały czas uważam, że zawodnikom nie powinno się zabraniać rzutów, które lubią, które pomagają im wejść w mecz, podtrzymać lub wzmocnić pewność siebie), ale ćwiczy dwa ruchy – spin-move, w którym zdarza mu się zgubić rytm, lecz ratuje go atletyzm i utrzymuje na nogach:
I step-back z lewego półdystansu:
Ma większy zasięg ramion od Blake’a Griffina i oddaje rzuty z pułapu na który ciężko dostać się jego obrońcom, ale do tej pory trafił tylko 25 z 84 jumpshotów. Z drugiej strony jest już w zasadzie statystycznie elitarnym graczem w kończeniu rzutów pod obręczą. Na ponad 72% składają się w większości wsady w kontrze, alley-oopy, również rzuty po penetracjach ze szczytu, z którego mija closeout obrońcy – kwestią czasu jest dodanie pump-fake’a – a siła 100 kilogramowego gracza połączona z dynamiką pozwalają mu wykonać tzw strong-move z lekkim zawiśnięciem w powietrzu i oparciem ciała na skaczących pionowo do góry obrońcach. Równie dobrze te wszystkie rzeczy mógłby robić jako silny skrzydłowy, wznieść się na jeszcze wyższy poziom wykorzystanie warunków fizycznych, zwłaszcza, że liczbowo bardziej pasuje do rozwijającej się stretch-czwórki niż niskiego skrzydłowego, który w założeniu klasycznego ustawienia z dwójką wysokich bez trójki – Serge Ibaka oddaje dwa rzuty więcej z low-post niż w ostatnim sezonie w Oklahomie – ma być drugim najlepszym strzelcem swojego zespołu. Trafia 65% z linii i 31% za trzy punkty podobnie jak Jaylen Brown, Al-Farouq Aminu i Stanley Johnson, czyli grupa non-shooterów, ciągle pracująca nad rzutem z dystansu, ale też grająca jako silni skrzydłowi – tylko Johnson rozegrał na czwórce mniej minut od Gordona, można do tej grupy zaliczyć też Kyle’a Andersona z niższych ustawień Spurs.
Playmaking Gordona możemy zostawić w spokoju, póki szanse na playoffy są jeszcze realne, ale w porównaniu z ubiegłym sezonem częściej kontroluje piłkę. Nie ma jeszcze swoich ustawień, w których dzieli się obowiązkami kreacji i kozłowania z rozgrywającym, nie notuje asyst drugiego stopnia, nie wymusza zmiany krycia. Według Synergy rozegrał 24 posiadania jako ball-handler w pick-and-rollu, 20 z nich skończył rzutem, ale do kosza trafił zaledwie 4. W meczu z Oklahomą miał kilka posiadań ze stawiającym zasłonę Bismackiem Biyombo, generalnie jest w najlepszym wypadku dopiero czwartą opcją do gry z piłką w rękach. Po drugiej stronie akcji pick-and-roll jest gorzej. Frank Vogel prawie wcale nie używa go jako screenera, nie gra nim akcji pick-and-pop. Są to incydentalne posiadania, które występują w ostatnich sekundach akcji lub gdy wyjdzie po zasłonie – najczęściej klasyczny pin-down dla strzelca w rogu, stąd biorą się pull-upy z półdystansu – i kozłuje piłkę. Często przechodzi do akcji 1 na 1, rzadko wzywa zasłonę. Wynika to z braku ogrania, z zaledwie 37 takich posiadań jakie zaliczył w poprzednim sezonie. Być może ustawiając go pozycję wyżej Vogel zyskałby screenera w pick-and-rollu 1-4, który od czasu do czasu może odskoczyć na 6 metr, skontrować i dostać się pod obręcz, albo pracować jeden na jeden na mismtachu. Być może przed pozostałymi zawodnikami otworzyłaby się przestrzeń, być może Mario Hezonja i Evan Fournier mogliby grać wymiennie na pozycjach 2-3, ale lineupy w których gra i Hezonja, i Gordon, niestety obok Jeffa Greena będącego w takim wypadku silnym skrzydłowym (i nie byłoby nic złego w grze dwoma tweenerami gdyby tym drugim nie był Jeff Green), są w sumie -17 w łącznie 14 minut na przestrzeni zaledwie dwóch spotkań.
Na szczęście Magic znaleźli lekarstwo na braki w spacingu oraz “bez pozycyjność” na dwóch pozycjach, dodając do lineupów z Gordonem strzelca. Para Gordon – Damjan Rudez trafia ponad 46% rzutów za trzy punkty i jest +3.6 w prawie 50 minut, które rozegrała w 4 ostatnich meczach. Jeszcze nie współpracują ze sobą, Rudez punktuje głównie po podaniach dwóch guardów – Augustin, Watson – ale jest to bez dwóch zdań projekt na szerszą koszykówkę w limitowanym wymiarze, bo nie wydaje się aby ktoś z trójki Vucević, Ibaka, Biyombo stracił minuty będąc zdrowym.
W Indianie Frank Vogel przekonał się do niskiego grania dopiero pod naciskiem Larry’ego Birda. W Orlando wydaje się mieć pełną swobodę w podejmowaniu decyzji co do stylu zespołu. Gordon power-forward, jeden big-man i trzech niskich graczy, transition-game z obrony do ataku – to niestety nie jest koszykówka trenera Orlando Magic. W tym systemie na pewne rzeczy nie ma miejsca, na pewne jest, pewne nie są priorytetami w porównaniu z resztą, ale nigdy nie mów nigdy – np. po 9 porażkach Dave Joerger spróbuje uratować Kings smallballem. Bezpiecznie wygląda tylko jedna kwestia – Frank Vogel chce mieć na pozycji numer trzy gracza (oraz zespół) o defensywnej mentalności.
Zasięg Gordona pozwala kontestować rzuty mniejszych graczy – klip wyżej, szybkość wracać do obrony, skoczność blokować rzuty. Te trzy atrybuty razem sprawiają, że za jakiś czas możemy mówić o jednym z najlepszych multi-pozycyjnych obrońców ligi. W teorii ustawiony dalej od atakowanej obręczy ma bliżej na własną połowę. Może być pierwszym wracającym obrońcą gdy jego zespół popełnia jedną z zaledwie 12 strat w każdym meczu, ale jeden zawodnik nie decyduje o defensywnym obliczu zespołu. Magic mają kłopoty w paint, w powrotach do obrony, w pick-and-rollu, biorąc pod uwagę personel i styl pracy trenera są na dobrej drodze, żeby z 15. miejsca w efektywności defensywnej awansować do Top10, co wydaje się priorytetem, ale ciężki terminarz aż do końca roku równie dobrze może zatrzymać ich na około 10-12 zwycięstwach po 34 spotkaniach i zepchnąć na początek trzeciej dziesiątki. I w związku z tym Frank Vogel obawia się, że grający na pozycji numer cztery Gordon nie będzie przydatnym zespołowi obrońcą.
Zawodnicy na dwóch sąsiednich pozycjach, chociaż różnice intensywnie zacierają się, inaczej reagują w obronie indywidualnej i z pomocy. Grając jako drugi wysoki kontestowałby znacznie więcej rzutów pod obręczą niż robi to obecnie. Częściej chroniłby korytarz piłka-obręcz przed penetracjami pomagając ze stref bliżej obręczy, z low-post, tymczasem dzisiaj często udziela jej z rogów lub ze skrzydła:
Musiałby bronić akcje pick-and-roll jako wysoki gracz. I chociaż nasuwają się odpowiednie dla takiego skillsetu schematy – hedge, agresywny show, zmiany krycia, nawet wyższa obrona “in-the-zone/Ice” – to Magic i tak straciliby ekskluzywny oversizing na trójce, który ma swoje plusy – klip wyżej; doskok i mur chroniący paint skierował gracza z piłką do izolacji, również klip z blokiem na Jimmym Butlerze. Jeśli chodzi o zmiany krycia kłopotem okazałyby się mismatche na niższych graczach (np. Zach Randolph na Elfridzie Paytonie). Aaron Gordon nie ma problemów z małymi zawodnikami. Wie, że zachowanie na zasłonach, pin-downach, flare-screenach jest kluczowe. Łatwo zauważyć, że – nawet jeśli gubi takiego gracza tzn. zostaje za nim metr-dwa – obniża swoje ciało i nie generuje fauli sięgając ramieniem np. za bark lub agresywnie skracając zasłonę. Istotne, że w wieku 21 lat popełnia mniej niż 2 faule na mecz, per-36 minut tylko 2.4 – dla porównania: Kawhi Leonard 2 faule per-36 minut, Draymond Green 3.
Frank Vogel zapowiedział, że w pewnym momencie sezonu będzie switchował więcej niż kiedykolwiek w swojej karierze. To oznacza, że Gordon zagra przeciwko niższym graczom. W Orlando wiedzą, że niewielu zawodników o takich parametrach może pochwalić się potencjalnie bardzo dobrą pracą stóp w obronie np. na shooting-guardach. Sam Gordon ma ambicje zostać najlepszym obrońcą w lidze, ale dzisiaj jest projektem, który potrzebuje wykonywać określone zadania. Frank Vogel postępuje słusznie trzymając się autorskiego pomysłu na przekór opiniom, że Gordon powinien grać na czwórce i może to dobrze, że w ramach nauki na przyszłość gra teoretycznie tam gdzie nie powinien. Są ku temu podstawy, bo póki co jest najjaśniejszym punktem w obronie Orlando Magic i – jeśli ma komfort psychiczny, dobrze wejdzie w mecz – graczem trafiający więcej rzutów niż średnia zespołu. To ostatnie na wyrost, ale jak sam mówi:
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
Za często nie pisze ale jak już napisze to szacun ludzi ulicy!!
Ten team sp..lil Hennigan – jest straszny tlok na pozycjach 4-5, i nic tam do siebie nie pasuje.
Piotrek staje na kancie ch…, zeby obronic decyzje grania Gordonem gdzie indziej niz na 4-5(moze kiedys point-forward?), ale zycia nie oszukasz
Swietny wpis
Będąc właścicielem klubu NBA, jeżeli przychodzi do mnie GM i mówi, że planuje/ma pomysł podpisać Jeffa Greena to wypierdalam go na zbity pysk.