NBA jest szczególnie brutalna dla guardów z Europy, m.in. dlatego Juan Carlos Navarro i Milos Teodosić tak naprawdę nigdy nie naciskali. Style różni przede wszystkim dynamika gry, zorientowanie na talent i z jednej strony potrzeba kreatywności, a z drugiej pragmatyczności. Sergio Rodriguez na początku swojej kariery chciał spróbować za wszelką cenę. Po czterech sezonach doszedł do wniosku, że NBA nie dała mu stosownej szansy. Wrócił do Hiszpanii, gdzie przez sześć kolejnych sezonów prowadził giganta z Madrytu będąc przy okazji postrzeganym jako jeden z najlepszych generałów.
Dlaczego zmienił zdanie i zdecydował się na powrót do Ameryki? Przede wszystkim dlatego, że przez kilka ostatnich lat dojrzewał do tej właśnie chwili. Jego gra znacząco się rozwinęła wchodząc na zupełnie nowy pułap. Otoczenie Rodrigueza nie było mimo wszystko przekonane, co do słuszności podjęcia drugiej próby. Nadal nie jest. W Madrycie był panem własnego losu, prawą ręką wymagającego Pablo Laso. Nic mu tam nie groziło. Zostawił jednak zespół w rekach Sergio Llulla i – tym razem ze swoją brodą – wrócił za ocean, do Filadelfii.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
Jaramy się Embiidem, oglądamy Philly a teraz jeszcze artykuł o jednym z moich europejskich ulubieńców #trustTheProcess