Flesz: Golden State Warriors uratowali swój sezon w meczu nr 5, ale Monstars byli w nim do końca

36
fot. AP Photo
fot. AP Photo

Stephen Curry niezupełnie odpowiedział – tak, na koniec meczu miał kilka drive’ów, tylko że to nie ten sam Złoty Chłopiec – ale zrobili to jego koledzy Andrew Bogut, Draymond Green, Marreese Speights i Shaun Livingston.

Golden State Warriors uratowali swój sezon, zostawiając serce na parkiecie i bardzo aktywne dłonie ponad nim, w drodze do podkręconego przez crunchtime zwycięstwa nad Oklahomą City Thunder 120:111 (2-3). Po 43,5 minutach było jeszcze 103-98 i lepsza obrona Warriors zmieniała losy kolejnej odsłony tej zaskakującej rywalizacji.

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.
Poprzedni artykułDniówka: Warriors walczą o życie. Czy mogą jeszcze odwrócić tę serię?
Następny artykułMiędzy Rondem a Palmą (377): Blake Ahearn

36 KOMENTARZE

  1. Najważniejszym przed meczem było nie oberwać blowoutem, żeby środek ciężkości tej serii nagle nie uciekł Thunder. A tak mieliśmy po prostu mecz jakich wiele, który wygrywasz bo grasz we własnej hali i ten hałas twoich kibiców wpycha ci parę rzutów więcej

    W sobotę test męskości i Duranta i Curry’ego. Aż sam nie wiem który z nich straci więcej, jak da ciała

    0
  2. Ten mecz pokazał serce i wolę walki Warriors ale pokazał też że nie są w stanie wygrać tej serii.Oklahoma była w grze do samego końca i nawet gdy na minutę przed końcem GSW prowadzili 7-8 punktami wynik wydawał się być ciągle otwarty.Nie ma już tych spektakularnych blowoutów, runów 10-0 które w półtora minuty obracają mecz, nie ma Curry’ego rzucającego z 9 metra nonszalanckie trójki i wprawiającego w osłupienie cały świat, nie ma zabawy koszykówką, wrażenia że wszystko tej drużynie przychodzi za łatwo.Nawet Kerr wydaje się być bez pomysłu wobec talentu OKC.
    Była za to determinacja, która gdy w następnym meczu Warriors nie będzie chwilami szło może się przerodzić w desperację i pogrążyć team Kerra.
    Ten mecz mógł tak naprawdę iść w obie strony, zadecydowały niuanse, pojedyncze zagrania w których piłka mogła a wręcz powinna wylądować w rękach Oklahomy ale Warriors znaleźli sposób żeby znalazła miejsce w koszu.Tyle, że to nie jest ich gra, nie są w stanie grać z nożem na gardle przez 2 następne mecze i z tak nisko ustawionym progiem błędu, zwłaszcza że teraz kilkanaście tysięcy gardeł będzie przeciwko nim.

    0
    • Ja mam wrażenie, że Oklahoma wygląda trochę jak Miami w dwóch pierwszych meczach z Hornets. Nawet ten rozpaczliwiec Morrowa w końcówce, który przedłużył chrunch o dwa posiadania, wpadł. Andre Roberson trafia, Westbrook trafia z ręką na twarzy troje po koźle, Durant rzucił dwie-trzy bomby w ostatnich sekundach akcji, które nie wpadają mu raczej.

      Golden State moim zdaniem powinno grać wolniej, wiecej przez boguta, tak jak dziś. Oklahoma nie zostawia im trójek, broni daleko od kosza. Tęsknię za Jarretem Jackiem i gra splash brothers po zaslonach.

      0
      • Evan Turner miał jeszcze gorszy gdy wymienili go do Indiany (kto dziś w ogóle pamięta że Turner grał w Indianie?).Doszło do tego, że Vogel praktycznie porzucił granie nim w playoffs ale podpisał krótki kontrakt i nieco się zrehabilitował tymi dwoma sezonami w Celtics.To nadal nie jest gra której oczekujesz od drugiego wyboru w drafcie ale Turner chyba znalazł swoje miejsce w lidze i widać, że rola zmiennika bardziej mu służy niż pchanie się na afisz.Widocznie nie każdemu pisana jest rola gwiazdy i go tu guya.
        Po Barnesie jednak, sporo osób ciągle sobie wiele obiecuje, podobnie jak obiecywano sobie wiele od Jeffa Greena i czuję że tak jak on nie sprosta wymaganiom.Nawet stylem gry jeden nieco przypomina drugiego z tym niepewnym rzutem za 3 punkty, z tym przeciętnym kozłem i trudnością w kreowaniu sobie rzutu.Obaj też mają/mieli potencjał na bycie świetnymi obrońcami ale i w tym aspekcie nigdy nie dołączyli do elity.
        Podsumowując, myślę że podobnie jak w przypadku Turnera i Greena nikt nie zaoferuje Barnesowi oszałamiającego kontraktu, nawet mimo rosnącego salary.Zawodzi w playoffs, nie jest materiałem na drugą opcję w ataku, w niczym nie jest wybitny a progres który do tej pory poczynił jest zbyt powolny.Jeśli nie zaliczy w ciągu 1-2 sezonów jakiegoś breakout year albo nie wyspecjalizuje się w czymś co uczyniłoby z niego świetnego role playera to skończy tułając się po lidze.Dziś nie zaoferowałbym mu dużo więcej niż Aminu ale tamten też w dniu kontraktu wydawał się być przepłacony.W Portland jednak zaczął być wart tych pieniędzy a nawet sprawił, że ten kontrakt wygląda jak steal.Myślę więc, że z uwagi na rosnące salary jak i ciągle niezbadany potencjał dostanie około 12mln$ za sezon.

        0
  3. Ok, najważniejsze, że pierwszy krok wykonany. Wciąż jeszcze nie było MVP meczu Stepha ani też złego Russela. Teraz najważniejsze, to wygrać kolejny na wyjeździe i doprowadzić do G7. Póki co, zapas jest więc jest też z mojej strony wiara w to, że back2back jest do zrobienia:) Let’s go Warriors!

    0
  4. Fajnie się czyta jak każdemu marzyło sie NBA lat 90 twarda gra, faule, przepychanki, uderzenia, brudne zagrania i po czym nagle te wylewane pomyje na Greena. Teraz każdy chce zawieszeń, techników, czystej gry itd. Zdecydujcie się w końcu :D

    0