Oklahoma City Thunder zbierają dziś całkiem zasłużone propsy, wszyscy, nawet Billy Donovan za to, że po wielkiej serii Enesa Kantera z San Antonio Spurs ograniczył jego minuty w finałach Zachodu.
Tyle rzeczy, które robi Donovan w tych playoffach stoi w kontraście do tego co robił kiedyś Scotty Brooks. Brooks nie był złym trenerem. Był złym play-offowym trenerem. Że tylko szybko przypomnę: zdolność do reagowania na to co się dzieje w trakcie spotkań, nietrzymanie się kurczowo swojego podstawowego lineupu, skracanie rotacji i przede wszystkim właśnie ta wspomniana w pierwszym zdaniu wyżej umiejętność nieeksploatowania i nietrzymania się rzeczy, które jeszcze chwilę temu wyglądały jak jego wielkie odkrycie. Wiesz, to ostatnie to coś co zdarza się wielu ludziom, trenerom, writerom i raz jeszcze ludziom. Nie jest to więc szczególnie łatwe, aby tego uniknąć. Donovan robi to jednak wszystko pod presją tego, że mogą – a dziś już chyba raczej jest pewne, że “mogłyby” – być to ostatnie playoffy Thunder z Kevinem Durantem w składzie. Widziałem dziś tweet jednego z kibiców Florida Gators, który napisał, że nie jest zdziwiony, bo “NCAA Tournament Billy >>>>> Regular Season Billy”. Że playoffy to jego czas.
Ale chciałem na chwilę obrócić stół i dać kredyt komuś kto dziś na niego zasługuje w składzie Warriors. Bo być może tych kilka minut wspominanych będzie wtedy, gdy mistrzom galaktyki uda się obrócić serię z Monstars.
Na początku drugiej kwarty po jego trzecim faulu kamery pokazały Klaya Thompsona, wkur… Klaya Thompsona, który usiadł na krzesełku i pełen ekspresji rzucił ręcznik na parkiet – gość, który zwykle nie okazuje żadnych emocji. Mogłoby służyć to za niezły gif obrazujący porażkę Warriors, gdyby nie to, że Thompson wrócił na trzecią kwartę jak opętany.
W czasie, gdy Kevin Durant i Russell Westbrook pudłowali razem 12 z 14 rzutów, Klay niemal sam obrócił mecz i mało brakowało, aby obrócił też serię, chcąc piłki, trafiając rzuty i nawet atletyczny reverse-layup. Rzucił w mgnieniu oka 19 punktów z 9 rzutów w 8 minut, był cztery razy na linii i był jedynym graczem w składzie Warriors, który ostatniej nocy pokazał jaja.
Zapamiętam ten występ, bo było to być może jego najlepsze osiem minut w życiu, obok tych kilku cudownych komputer-Klay kwart, gdy trafiał rzut za rzutem.
Nie ze współczucia, nie dla pocieszenia – Thompson jest po prostu od lat jednym z moich ulubionych graczy w lidze, moim zdaniem jest w Top-3 graczy two-way przed Jimmym Butlerem za Kawhi’em Leonardem i Paulem Georgem, ulubionym graczem Warriors i był nim długo zanim stał się jednym z jej 15 najlepszych zawodników NBA. Możemy w meczu nr 5 zobaczyć go więcej na Russellu Westbrooku, bo ktoś tu ostatniej nocy wymiąkł. W dodatku rzuca średnio 25,4 punktów w tych playoffach, Wymiąkł tylko 24,5.
Btw, z góry uprzedzam, że w przypadku porażki Warriors nie zostaną potraktowani “San An-done-io” (i że po “Hit Em High” na youtubie wchodzi “Gravel Pit”). Nie ma takiej potrzeby, by dojechać do bandy, by sprawdzić co tam jest. Widzę, że świat nie śpi. Nawet mama Briana Windhorsta hejtuje. W przypadku porażki Spurs natomiast znów w amerykańskich mediach skończyło się na próbie bicia kogoś poduszką, poza kilkoma wyjątkami (np podcast True Hoop i …to chyba wszystko). Ludzie wciąż boją się Popa. I oczywiście, że łatwiej jest jechać kogoś zza oceanu. Ale to też nasza przewaga. Choć nie tak, że jestem z tego powodu dumny. Jest jak jest i oczywiście będzie co będzie.
Za wczorajszy Ekspres tylko jeden punkt, a w zasadzie pół. Dla Olka za obrócenie stołu w taki sposób, gdy pisał o braku zawieszenia dla Draymonda Greena: “Cieszę się natomiast, że przynajmniej osoby, które narzekały na to, że liga jest soft w końcu mogą odetchnąć. Najpierw uderzenie sędziego, teraz kop w jaja… zawieszenia nie ma. Powrót do końcówki lat 80 i początku 90? Brawo NBA ;)”
Pół punktu odejmuję za emotikon na końcu:))) Byłoby lepsze w wersji bardziej ‘mean’. W każdym razie, bardzo lubię.
Jako, że nie wysyłacie ostatnio za dużo pytań (mail [email protected]), pełna klasyfikacja odpowiadających:
1. Bartek Bielecki (7,0 pkt)
2. Olek Żerelik (5,5)
2. Przemek Kujawiński (5,5)
2. Sebastian Hetman (5,5)
5. Ola (3)
5. Michał Tomaszewski (3)
5. Paweł Kapuściński (3)
5. Michał Górny (3)
9. Piotr Sitarz (2)
9. Bartek Tomczak (2)
9. Przemek Napierzyński (2)
12. Dawid Ciepliński (1,5)
13. Adam Szczepański (1)
13. Maciek Staszewski (1)
Gramy:
1. Czy Golden State Warriors wygrają 3 z 3 ostatnich meczów z Oklahomą City Thunder?
Sebastian Hetman: Nie. Skończmy z tym. Powinni urwać teraz jeden mecz u siebie. Ta seria obróciła się za bardzo, Thunder są rewelacyjni wszędzie, Donovan gra w szachy, dissuje na zwrotkach Draymonda Greena. Jaki rap? Jaka NBA? Jaka Polska? Thunderworld…
Przemek Napierzyński: Nie. Oczywiście jak typowałem serię, to miałem na myśli OKC w 5, tylko mi się źle wpisało, kto by tam typował zwycięstwo jakiś (tfu!) Warriors… A tak na serio to chyba czas spuścić szalupy i opuścić tonący okręt, udając się na połów ryb w zatoce San Francisco. W ostatnich dwóch meczach GSW dostali tak straszne lanie, że nie bardzo widzę, jak mieliby się z tego wygrzebać. Wprowadzić ustawienie 3-5-2? Zastosować obronę sycylijską? Ustawić Dominica Haska na bramce? Ściągnąć MJa na 10-dniowy kontrakt? Z drugiej strony w tych playoffach wydarzyło się tyle rzeczy, które nie miały prawa się wydarzyć, że nie mogę całkowicie odebrać im szans na 3 kolejne zwycięstwa.
Bartek Bielecki: Nie. Przyszedł czas, by pogrzebać nadzieje na tytuł dla Warriors. Thunder wreszcie zepchnęli mnie z krawędzi. Mam wątpliwości, czy Warriors wygrają najbliższy mecz, a nawet jeśli, to nie pokonają trzy razy z rzędu drużyny, która jest od nich obecnie o wiele lepsza. Zresztą nie wiem nawet czy chcę cokolwiek obstawiać, bo idzie mi to w tych Playoffs bardzo słabo. 73-9 DOESN’T MEAN A THING WITHOUT A RING.
Maciek Staszewski: Thunder w tych Playoffs są jak Inni z Gry o Tron. Szokująco łatwo przechodzą się po kolejnych przeciwnikach, a zabici fani innych drużyn dołączają do ich armii trupów. Dlatego nie spodziewam się tu zbyt wielu odpowiedzi na tak, prawdopodobnie jestem już otoczony przez zombie. Warriors za to znaleźli się w tym momencie w sytuacji Nocnej Straży – niegdyś potężni i szanowani, teraz otoczeni przez wrogów, pozbawieni ludzi i broni i całkiem w dupie. Jednak nawet oni mają jeszcze szanse, bo nie podejrzewam, że Martin planuje zakończyć sagę Nocnym Królem siadającym na Żelaznym Tronie. Dlatego Strażnicy muszą dać Innym teraz potężnego dzwona na swoim Murze, pozbawić ich momentum, a potem wygrać też tę najtrudniejszą bitwę, rozbić ich w polu, na ich terenie, mając przeciwko sobie wszystkich pełnych nienawiści zombie. Dopiero wtedy będą bezpieczni i niedobitki wrogiej armii rozbiją się, jak zawsze, na Murze. Uważam, że wciąż mogą to zrobić, jeśli Azorem Ahai jest człowiek, który do tej pory był znany jako ich Lord Dowódca. Problem tylko w tym, że stawiam, że Martin planuje epicką scenę, w której Mur upada i wtedy jedyną nadzieją ludzkości będzie tylko drugi z domniemanych Azorów Ahai, ten z jakiegoś zadupia, jadący na trzygłowym smoku i nadciągający ze Wschodu.
[nie czytałem tej odpowiedzi, bo dopiero zaczynam oglądać Grę o Tron, Maciek. Wierzę, że była dobra, masz pół punktu w nagrodę]
Piotr Sitarz: Nie. Wszyscy wiedzieliśmy, że Thunder wygrają tę serię. Warriors nie są zespołem, który może wrócić z 1-3. Nie są Houston Rockets.
Michał Tomaszewski: Nie. Obstawiam, że w Game-5 zawodnicy GSW będą chcieli wygrać tak bardzo, że po prostu zgwałcą Oklahomę. Jednak w kolejnym meczu w Oklahomie to już zwycięstwo gospodarzy przypieczętuje wygranie Konferencji Zachodniej. Ofensywa , defensywa, trafiający Dion Waiters, Adams gra jak profesor – to za dużo na Golden State na ten moment. Może to takie odczucie po dzisiejszym meczu, ale miałem wrażenie, że brakuje pewności siebie u graczy Warriors, takiej jaką mieli w sezonie regularnym.
Olek Żerelik: Tak. Napiszę jak prawdziwy kibic – serce wierzy, rozum mniej (pozdrowienia dla Kaca). Myślę, że kibice Warriors do Oracle Arena powinni przyjść z hasłem „We Believe!”, które obowiązywało kilka lat temu podczas konfrontacji z Dallas (nr 1). Wtedy się udało, choć sytuacja nie była tak zła. Rok temu ze stanu 1-3 udało się wyjść Houston. Ale umówmy się… OKC to nie LAC. Durant i Westbrook to inne charaktery niż CP3 i Blake. Inna też fizyczność i kontuzjo-podatność… Tutaj szanse na wygranie meczu numer 5 są wyrównane (przewaga psychologiczna po stronie OKC), szanse na wygranie 6 meczu w Oklahomie to jakieś 10%, a przy siódmym znów bym szacował po 50% (przewaga psychologiczna po stronie GSW). Tak więc wygranie kolejnych trzech meczów przez GSW można ocenić na jakieś 2,5%… znacząco upraszczając analizy…
Dawid Ciepliński: Jeśli jest jakiś zespół w lidze, który jest w stanie wyjść z 1-3, to są to Warriors. Ale po tym jak NBA nie zawiesiła Greena, co w moim przekonaniu jest po prostu żartem, pomyślałem sobie – Pieprzyć to. Pieprzyć NBA. Pieprzyć Silvera. Pieprzyć Greena. Pieprzyć Golden State. Niech Thunder wygrają ten mecz i całą serię. Nie będzie rewanżu za poprzedni rok. Go OKC! Go Durant! Go Westbrook! Go Adamas! Go Roberson! Go Waiters! Go Donovan! Chcę Thunder w finale. Za to ze pokazali charakter i pazur, jakiego nigdy u nich nie widziałem. I ten wczorajszy mecz tylko utwierdził mnie w tym przekonaniu, dlatego nie. Warriors nie wygrają 3 z 3 ostatnich meczów z OKC.
Przemek Kujawiński: Nie. Zostałem pobity. Thunder przekonali mnie do tego, że – tańczą czy nie – są for real i jakkolwiek zakończy się dla nich ten sezon już teraz są największą jego historią. Warriors wyglądają na pobitych, ale wciąż nie mam zamiaru ich skreślać. Po prostu trudno mi sobie wyobrazić, żeby znaleźli odpowiedź, jeśli nie zrobili tego w meczach numer 3 i 4. Najwięcej co mogą zrobić, to walczyć w każdym z pozostałych spotkań i dać nam wreszcie zacięte końcówki. Na trzy próby jednak Thunder powinni wygrać przynajmniej jedną z nich.
Ola: Pompony w górę:) Jungle is massive!
Bartek Tomczak: Nie. Gdzieś między pierwszą, a drugą kwartą popatrzyłem na Warriors i pomyślałem, że wyglądają jak zespół przybity, bez iskry, któremu zupełnie nie zależy (poza Klayem Thompsonem). Wygrają jeszcze u siebie i seria skończy się w Oklahomie.
2. Kto na tę chwilę jest MVP play-offów?
Sebastian: Billy Donovan. To w jaki sposób zmienił Thunder po obu stronach boiska… Przepraszam Billy, myślałem, że zadławisz się sławą NBA, że znikniesz, że Floryda się posypie, że Joakim Noah już nie pali trawy. Nie pamiętam, żeby coach debiutant w Playoffs wrzucił do rotacji tak wiele usprawnień. To są naprawdę małe rzeczy, o których wrzuca u nas Piotras, ale hej – czasami małe rzeczy wygrywają ligę.
Przemek Napierzyński: Kevin Durant. Stawiam go przed Westbrookiem tylko dlatego, że jednak to KD jest samcem alfa w zespole OKC. Ich wpływ na grę zespołu jest równie olbrzymi i powiedzenie z pełnym przekonaniem, że jeden jest w tych PO lepszy od drugiego, jest chyba niemożliwe. Natomiast w pozostałej trójce finalistów nie widzę zawodników, którzy swoją postawą przez całą fazę posezonową zasłużyliby na ten tytuł.
Bartek Bielecki: CO-MVP dla Westbrooka i Duranta. LeBron, Curry są dość sporo dalej w moim rankingu. Thunder sprawili sensację eliminując Spurs, teraz robią coś, czego nie da się opisać. Pewnie, zadaniowcy OKC weszli na wysoki poziom, ale ta dwójka bardziej dominuje grę swojego zespołu, niż robią to Curry z Thompsonem, LeBron z Kyrie i Lovem, czy Lowry z DeRozanem. Russ i KD rozwalają te Playoffy i wszystkie typowania. W finale będą faworytem, wygrają mistrzostwo i KD zostanie w Oklahomie. Pieprzyć ten sezon.
Maciek Staszewski: Billy Donovan. Wyśmiałem go strasznie w pierwszym meczu serii ze Spurs, a przeszedł się już po Ricku Carlisle i Gregu Popovichu. Teraz za to jedzie z jedną z najlepszych drużyn w historii, po drodze praktycznie nie robiąc błędów. Genialnie dobiera lineupy i taktykę meczową i nagle okazuje się że to Thunder mają więcej ludzi do gry od swoich przeciwników. Dałbym mu też turbo-MIP. Bo cali Thunder są w tym momencie turbo.
Sitarz: Kevin Durant. Przed Russellem Westbrookiem, Stevenem Adamsem i Billym Donovanem, ponieważ gra bardzo dobrą serię w obronie – może nawet lepszą niż w ataku. Na Currym, na Greenie, na Thompsonie, z którym gra właściwie tylko po stosunkowo rzadkich switchach. Bloki z pomocy, zbiórki, długie ręce i przechwyty. W idealnym świecie podzieliłbym tę nagrodę na całą organizację Thunder, za to jak zmienili się po pierwszym meczu z San Antonio Spurs, ale póki może dostać ją tylko jeden gracz, to niech będzie nim Kevin Durant.
Michał Tomaszewski: Kevin Durant. Zastanawiałem się długo między Durantem a Westbrookiem. Cały czas się waham ale stawiam na Duranta, w którym widzę łatwość zdobywania punktów w tych playoffs. Pokonał Spurs, grając całą serię przeciwko Leonardowi i był świetny po obu stronach parkietu. Z Warriors ma też świetną serię i jest blisko wygrania Konferencji Zachodniej, gdzie nikt nie dawał mu szans. 3 punkty dla Duranta, 2 punkty dla Westbrooka 1 pkt idzie do LeBrona.
Olek Żerelik: Durant i Westbrook. Rozłożyli na łopatki GSW, że aż czasami żal patrzeć. Choć mam nadzieję rano napisać, że Lowry albo DeRozan.
Dawid Ciepliński: Kevin Durant. Najlepszy zawodnik najlepszej (jak na razie) drużyny tych play offów. Prosty wybór, choć Russell Westbrook jest bardzo blisko.
Przemek Kujawiński: Russell Westbrook. To jest bardzo dobre pytanie. Pośród pozostałych na placu gry zawodników Westbrook ma najwyższy PER, jest drugim strzelcem, najlepszym asystującym i najlepszym przechwytującym. Asystuje przy 54% trafień swoich kolegów, gdy jest na parkiecie i ma najwyższy usage. Jego – jego!? – Thunder prowadzą 3-1 z Warriors.
Ola: Oklahoma:) Graja jak jeden super gracz.
Bartek Tomczak: Nie mam MVP. Wybierałbym pewnie kogoś z dwójki Kevin Durant – Russell Westbrook, ale do tej pory nie mam nikogo w tym wyścigu na zdecydowanej pierwszej pozycji. Dużo bardziej jaram się zespołami jako całością. Najlepszy basket jaki widziałem w tych play-offach grało Cleveland, no i teraz Oklahoma.
3. Curry czy LeBron?
Sebastian: LeBron. Zostaję przy Łysym, delikatnie, ale zostaję. Tłumaczyłem już w jednym z pierwszych ekspresów dlaczego. Obaj Panowie miewają na ostatnich dniach słabsze występy, ale mimo wszystko LeBron robi więcej dobrych rzeczy dla Cavs. To pytanie zawsze będzie z dupy, to inne pozycje, inne rzeczy, inne teamy, inne żony…
Przemek Napierzyński: LeBron. Chyba że dzisiaj Toronto wywiezie zwycięstwo z Cleveland. Wtedy będziemy musieli się zastanawiać, który z nich spadł z większego konia i któremu będzie ciężej z powrotem na niego się wdrapać.
Bartek Bielecki: Curry. Czy tego pytania nie mieliśmy jakoś niedawno? Zostaję przy swoim. W tym sezonie Curry jest najlepszym koszykarzem w lidze, a LeBron jest numerem dwa. Jeśli patrzeć na mniejszy wycinek sezonu, czyli chwilę obecną, ten tydzień, to ligą rządzi para Westbrook-Durant.
Maciek Staszewski: Wciąż Curry. Ale tylko dlatego, że w tej mniej medialnej serii, Bronek też ma swoje kłopociki z nieporównywalnie słabszą drużyną.
Sitarz: LeBron. Choke Stephena Curry’ego w dwóch ostatnich meczach nie ma tutaj znaczenia.
Michał Tomaszewski: LeBron. Doceniam to co robi Curry, to jaki miał poprzedni sezon i to jaki cały czas ma wspaniały ten sezon ale James to gracz którego cel jest jeden i w playoffs jest jak Pendolino pędzący do kolejnej stacji (serii). Uwielbiam Stefana trafiającego trójkę za trójką, ale trzeba docenić to jak gra James, to jak potrafi wykreować kolegów i wziąć na siebie ciężar drużyny.
Olek Żerelik: /Przekopiowana z 5.05/ Curry. Mimo, że LeBron więcej osiągnął. Curry jest najlepszym graczem mojej ulubionej drużyny. Sprostał presji ojca i zdobył dwukrotnie nagrodę MVP. Jest pozytywną postacią na parkiecie i poza nim. Miał też więcej szczęścia niż LeBron, gdyż trafił do organizacji, która ułatwiła mu wejście na szczyt. Trzymam kciuki, żeby przebił LeBrona w mistrzostwach J. Poza tymi kwestiami, jak grałem w koszykówkę zawsze denerwowały mnie wejścia pod kosz typu „czołg”. Zdecydowanie wolałem rzucać trójki (skuteczność <10%). PS. Z cyklu ciekawy stat: Curry i LeBron mają taką samą średnią asyst podczas kariery w NBA – 6,9 na mecz.
Dawid Ciepliński: Kobe Bryant ;-) (napisałbym coś więcej, ale zaraz będę wchodził na pokład samolotu, także wybaczcie :-D)
Przemek Kujawiński: Curry. Uwielbiam to, jak jeden-dwa mecze potrafią zmienić postrzeganie kibiców NBA. Dlatego staram się nie być kibicem. Nie – Stephen Curry nie jest lepszym Brandonem Jenningsem. Nadal jest kimś, kto zmienił tę grę i nadal jest najbardziej zabójczą bronią ofensywną na tej planecie. Że nie był nią w ostatnich 2 meczach? Taki jest już urok tej gry. Porażka z Thunder również niewiele tu zmieni.
Ola: Maciek, ile mozna:) no dobra, Lebron.
Bartek Tomczak: Curry. Już to chyba pisałem, że jest na górze mojej listy ulubionych koszykarzy. Zawszę wolę tych lekkich zawodników z obwodu, którzy rzucają z dystansu, niż graczy którzy idą na kosz. Idę właśnie porzucać trójki z ósmego metra.
MVP jest Ola. Proste.
;)
to ja dałam lajka::D
Chyba nie spoiluję Maciek. I nie oglądaj serialu. Książki są lepsze. Przeczytaj książki -> obejrzyj serial. Czytanie jest niedoreklamowane.
najnowszy sezon to i tak w większości czysty wymysł scenarzysty a nie odwzorowanie książek. A Martin zwleka z pisaniem bo niby gdzie ma mu się spieszyć
Bez sensu, życie jest zbyt krótkie, żeby je tracić na słabą literaturę.
Poszedłem tą drogą i żałuję – książki są lepsze więc lepiej obejrzeć serial a później przeczytać książki, które są pełniejsze i barwniejsze. Jeżeli zacznie się od czytania to serial niestety dużo traci na jakości.
True. Ksiazki sa zdecydowanie lepsze od serialu, ale nawet w swoje klasie to nie jest jakaś mega literatura. Martin to solidny rzemieślnik jesli ma się czas to warto jesli nie lepiej spożytkować na coś lepszego.
Nie Przemku to nie dwa mecze tu chodzi o drugie PO z rzędu gdzie Steph z poziomu kosmity mega gwiazdy w regularnym staje się tylko gwiazdą.Nie jestem złośliwy tak po prostu jest Curry w pewnych aspektach nigdy nie był i nie będzie LeBronem,Bryantem i td Pozdro
Ach no tak, przecież ta dogrywka z Portland to była codzienność dla gwiazd NBA:)
no wymieniaj dalej
tutaj trochę sami sobie strzelacie w kolano bo skoro wrócił i wtedy tak zagrał to skąd nagle ta narracja ze jednak gra na 70 czy 60 % może po prostu ssie i OKC go masakrują
Czy na pewno chcesz argumentować, że Curry nie był supergwiazdą w zeszłorocznej serii z Pelicans, potem w serii z Rockets, potem w trzech ostatnich meczach z Cleveland?
Przypomnij sobie zeszłoroczne playoffy, w których Curry wygrał mistrzostwo i był najlepszym graczem Warriors w Finałach.
W tych playoffach nie grał z Houston, był supergwiazdą z Portland, kiedy był na parkiecie i teraz zderzył się ze ścianą z Thunder.
Wciąż jest to jego pierwsza taka seria w ciągu dwóch ostatnich playoffów. W czasie, w którym – zgodnie z Twoją opinią – w playoffach supergwiazdą nie był. Nie strzelasz sobie w kolano przypadkiem? No bo jeśli Curry do serii z Thunder nie był supergwiazdą, to kto nią był???:)
A może jest tak, że korzystasz z jednej serii – trzech porażek – żeby wyciągać wnioski na temat wielkości gracza, który od dwóch lat dominuje i w sezonie regularnym i w playoffach??
Ale czemu się tak unosisz,obaj nie jesteśmy obiektywni wy na szóstym ssiecie pałke Stephowi ja go nie lubię, przyjmuję twoje argumenty rozumiem to ze jest świetnym graczem ale jeśli piszesz ze On DOMINUJE błagam Przemku Kujawiński błagam niech Cię tak nie ponosi.Jedna cześć będzie go bronić tak jak ty jedna powie ze (w playoffs) nie jest taki super okej i tak powinno być nie może być pełnej zgody,dla mnie ten zespół to system a Curry jest najważniejszym co prawda ale jednak elementem a supergwiazda powinna być systemem,dokonczy tą serię jako dominator oddam mu honor bo nie jestem taki nie lubię ale Szanuję.Pozdrawiam Ciebie
Trudno się rozmawia z kimś, kto imputuje, że ktoś inny się unosi. To jak mówić komuś zupełnie spokojnemu “nie denerwuj się”;) Taka uwaga na meta poziomie.
A co do Curry’ego. Wracam do mojego pytania. Kto był lepszym graczem w playoffach od Curry’ego, jeśli weźmiemy pod uwagę ostatnie dwa lata. Możemy rozmawiać o LeBronie Jamesie. Ktoś jeszcze? Jeśli tak, to wymień. Jeśli nie, to Twoja teoria o tym, że nie był w tym czasie “supergwiazdą” chyba trochę się wali. No chyba, że wychodzisz z podobnego założenia jak T-Mac i Barkley, że w tej chwili liga jest wypłukana z talentu. Lub James jest jedyną supergwiazdą… z tym, że ma w tym czasie jeden tytuł mniej niż Curry, więc…
Ale żeby doprecyzować to nie tak że czepiam się na siłę,cieszę się ze są tacy gracze bo kocham ten sport i to się ogląda chodzi mi tylko i wyłącznie o to że Dla Mnie i Moim Zdaniem w końcówce sezonu drugi rok z rzędu nie jest już na takim poziomie,a jeszcze co do kontuzji to część tego sportu i unikanie ich jest sztuką m in dlatego tak uwielbiam Brona
Po prostu ewidentnie można wyczuć emocje,że tak do tego podchodzisz i już gdzieś z góry się wkurzasz że podważam jego wielkość stąd to nie unos się
No to nie jesteś zbyt dobry w wyczuwaniu emocji:)
Nie jestem jakimś wielkim fanem Curry’ego. Jeśli już, to pewnie można by mnie nazwać większym fanem Jamesa. Po prostu grzebanie Stefki po 2-3 meczach wydaje mi się zabawne, a twierdzenie, że nie grał jak supergwiazda w playoffach kompletnie nieuzasadnione. Dlatego próbuję wyciągnąć z Ciebie jakieś bardziej logiczne uzasadnienie Twojej opinii o tym, że Curry nie był supergwiazdą w playoffach w ciągu ostatnich dwóch lat.
Stąd moje pytanie o to, kto był w tym czasie od niego lepszy. Pytanie, które wciąż pozostaje bez odpowiedzi… :)
Nie jestem złośliwy tak po prostu jest Lebron w pewnych aspektach nigdy nie był i nie będzie Currym
O tak bo przecież James gdy zaczynały się playoffs to wchodził zawsze na tak kosmiczny poziom że tylko teleskop Hubble’a był go w stanie dostrzec.
Zawsze dominował nad innymi, górował nad przeciwnikiem niezależnie od przebiegu rywalizacji, sam w pojedynkę rozstrzygał losy spotkań.Nie wiadomo tylko dlaczego latami nie potrafił przebić się przez Celtics zaliczając przeciętne, żeby nie powiedzieć kiepskie serie w tych pojedynkach.W Finałach z Mavs potrafił zaliczyć legendarną zwiechę i do dziś widnieje w annałach jako gracz, który zaliczył największy spadek zdobyczy punktowej w porównaniu z sezonem zasadniczym.To latami wokół jego nazwiska krążył termin “LeChoke”, raczej średnio przystający do tego który ponoć zawsze dawał rady gdy przychodziła godzina próby.
O przegranych i kiepskich seriach Bryanta nawet nie ma co się rozpisywać, wystarczy nadmienić że facet był jednym z głównych powodów dla którego Lakers polegli w Finałach z Pistons a i Finały z Celtics raczej chwały mu nie przyniosą.
Przyznaje 100% racji. I niestety w tej dyskusji Przemek jest ze swoimi argumentami tak przekonujący jak curry względem westbrooka w przedwczorajszym meczu ? czyli jak 19 pkt i 6strat do TD na poziomie 36 11 11. I sorry ale argument ze byl najlepszy w zeszłorocznych finalach …hm nawet przychylni mu wlodarze NBA na MVP wybrali … No przyponijcie sobie… Czy byl to curry…
No dobra ja też się złamię. OKC jest fo real.
Olek Żerelik I see you ;) Ja Warriors nie skreślam, bo zbyt wiele dokonali żeby ich tak po prostu pogrzebać.
ja chcialem napisac ze james jak choke’uje to wciaz morduje w obronie i lCHYBA lepiej kreuje. curry w obronie jest zabijany + oddaje te zle 8metrowce, ktore przeciez nie sa zadnym rozwiazaniem.
Warriors nawet jeśli nie zdobędą mistrzostwa to zostaje im rekord. Rekord znaczy dużo. Mistrzostwo ktoś zdobywa co roku. Rekordu zapewne nikt nie ruszy przez najbliższe 20 lat.
Im to powiedz:)
Drużyna z rekordem zwycięstw bez mistrzostwa? Nie brzmi to dosyć dobrze. Wydaje mi się, że podstawowym celem jaki wyznacza sobie każda drużna jest zdobycie mistrzostwa, a pobicie jakiegokolwiek rekordu jest tzw. “wisienką na torcie”. Bez pierścienia, nie ważne jaki byłby to rekord, nie smakuje już tak samo. Podejrzewam, że w przypadku braku mistrzostwa dla zawodników GSW to osiągnięcie pozostanie bez znaczenia.
Spurs go ruszą w ciągu 2 lat.
Pierwsze pytanie powinno brzmieć “Czy OKC przegrają 3 kolejne mecze z Warriors?”, bo ja widzę jedynie taką możliwość po tym co zobaczyliśmy w tej serii.
Aż dziw bierze, że w każdym klubie nie zatrudniają rookie na stanowisku trenera. W zeszłym roku dwóch takich w finale prowadziło drużyny, w tym roku będzie to dwóch kolejnych :)
Jeden sezon w nba i wypad dla trenerow ktorzy nie wygraja misia ;-) za niedlugo swoje szanse dostaliby nawet polscy coachowie ;-)
I wszyscy się złamali, a ja, odwieczny psychofan OKC, zostaję z wątpliwościami? Seria się nie skończyła, a to ciągle są ci cholerni Warriors. Jak to ujął mr Wolf w “Pulp Fiction” – “jeszcze za wcześnie, żeby lizać się po fiutach”..
Dokladnie ?. Trzymam kciuki za OCT ale mam w glowie taki scenariusz ze jutro worriors u siebie odpowiedza zdecydowanie potem czeka nas wyrównany pojedynek w cheseapeack arena i tam wojownicy doprowadzają do remisu a przy remisie to wiadomo ze chłopaki z thunder wyjdą z trzesacymi się lydkami (każdy by się podlamal wygrywając 3-1 i tu nagle konieczna game 7). Mam nadzieje ze w 6 meczu u siebie KD i RW zakoncza sprawę ?