Flesz: Warriors wrócili w czwartej kwarcie i prowadzą 2-0 z Portland. Kyle Lowry trafił rzut roku, ale znów ssał i Heat wygrali mecz nr 1 w Toronto

22
fot. AP Photo
fot. AP Photo

Półfinały konferencji jak dotychczas nie za-wo-dzą.

Kyle Lowry trafił rzut roku, ale Toronto Raptors w niesamowitych okolicznościach przegrali jeszcze jeden mecz nr 1 w playoffowej serii.  Siódmy z rzędu! Piąty u sieeeebie. Nieprawdopodobny czoł czoł czołg.

Miami Heat muszą za to poćwiczyć wznawianie piłki z autu, ale póki co przeszli się po Raptors w dogrywce i ukradli przewagę parkietu. Dwyane Wade ukradł piłkę DeRozanowi w ostatniej akcji.

W drugim meczu usprawnienie Steve’a Kerra w czwartej kwarcie obróciło losy drugiego pojedynku Warriors-Blazers. Sprawiło, że Mason Plumlee wyglądał jak Tiago Splitter w Finałach 2013 z Miami. Warriors są już 4-1 w meczach bez Stephena Curry’ego, który może wrócić na mecz nr 3.

Do gier!

 

To było awesome i @#$^@##@! Nie tylko sam rzut, ale to co stało się wcześniej. Porównywalne tylko z meczem nr 6 Finałów w 2013 roku. W ostatnich 28 sekundach czwartej kwarty Toronto Raptors rzucili airball, spudłowali jeden rzut wolny, a mimo tego odrobili 6 punktów straty i doprowadzili do dogrywki.

Kyle Lowry poszedł w Jerry’ego Westa i rzutem z połowy wrócił kibiców Raptors z powrotem do hali. Ale zrobił to tylko po to, by obejrzeli jak ich drużyna przegrywa po dogrywce 96:102 z Miami Heat w pierwszym meczu półfinału Konferencji Wschodniej.

Heat złamali scenariusz cudownego powrotu Raptors – Joe Johnson, Luol Deng i Dwyane Wade wykonali trzy izolacyjne akcje na początek dogrywki, Raptors grając nagle zupełnie bez energii nie mogli zdobyć punktów, ale jeszcze jeden błąd Luola Denga przy wznawianiu piłki zza linii końcowej dał Raptors ostatnią szansę. W ostatniej akcji Wade wyjął jednak z kozła piłkę DeMarowi DeRozanowi, pognał do przodu i akcją 2 plus 1 ustalił wynik na 1.8 sek. przed końcem meczu.

 

“That overtime was the most mental toughness we’ve shown. To be able to come back from that, the natural human condition obviously for Lowry to hit that bomb, you have to collect yourself” – Spo

Lowry trafił cudowny rzut i …może powinien rzucać z tej odległości. Jest póki co w swojej karierze najgorzej rzucającym graczem w historii playoffów, absolutnie fatalnym w tych (30,6%) i w meczu nr 1 został przez 47 minut przyćmiony przez kolejny kapitalny mecz Gorana Dragica.

Dragon po rzuceniu 25 punktów w meczu nr 7 z Charlotte (o których nie pisałem dużo fani Heat, przepraszam, bo płakałem krokodylimi i jeszcze wczoraj chodziłem smutny jakbym był jakimś kibicem jednej drużyny…), znajdował obręcz, znajdował tablicę w akcjach post-up, był w transition i trafiał też trójki na 26 punktów w 41 minut. Był najlepszym graczem na boisku. Lowry odpowiedział 3/13 z gry i tylko 7 punktami.

W tych playoffach Lowry nie miał jeszcze meczu, w którym trafiłby więcej niż 40% z gry. Jego kontuzjowany łokieć to widocznie problem przy rzutach za trzy – 1/7 – a przez to tym bardziej wychodzi fakt, że ma kłopoty w zrobieniu sobie separacji do rzutu w ataku pozycyjnym. Czekać aż Heat gremialnie zaczną mu przechodzić pod zasłoną…

“I have [been in a slump like this], but not at this time, so that’s what’s frustrating. In the playoffs, all eyes are on you. It sucks to be playing this bad with all eyes on me. I know I’m better than this, so I have to pick this s— up.” – Lowry

Heat popełnili aż 20 strat w tym meczu, ale ograniczyli Raptors do tylko 4 zbiórek w ataku. Te punkty na atakowanej desce były kluczowe dla Toronto w poprzedniej serii. W meczu nr 1 przyczyną był niższy lineup Raptors i gang-rebounding Miami.

Jonas Valanciunas przyćmił Hassana Whiteside’a – 24 punkty i 14 zbiórek – i rolował do obręczy, DeRozan grał więcej w pick-and-rollu niż w poprzedniej serii – 22 punkty z 22 rzutów – ale gracze Heat mogli odpoczywać w obronie, bo mnóstwo posiadań Raptors było posiadaniami one-action, bez ruchu piłki. Stoimy i patrzymy co zrobią jeden, dwóch graczy zaangażowanych w zagrywkę. Tu wychodzi ten playbook Dwane’a Caseya, który mimo zmian w składzie, nie zmienił się zbyt bardzo w stosunku do poprzedniego roku.

Heat też nie błyszczeli – 12 asyst – ale mieli więcej graczy zdolnych do znalezienia separacji na półdystansie. To gra Miami – zasłony bez piłki, szybkie ścięcia i wyjścia na midrange w okolicach łokci. Wykorzystanie sprytu, doświadczenia i siły fizycznej. Nie tylko akcje w post-up, co po prostu mały kołowrotek zasłon w promieniu 3-4 metrów od obręczy, który otwiera akcje pod/nad obręcz i czasem znajduje trójki – efektywne 8/11 we wtorek.

Dwane Casey zmienił lineup – Norman Powell zastąpił Patricka Pattersona – i otworzył mecz runem 14-6 w pierwsze 6 minut przeciwko chyba zaskoczonym tą zmianą Heat. To faktycznie zaskakujące, że Casey dokonał takiej zmiany tak szybko, ale nie jestem pewien czy w obliczu tak słabo grającego Lowry’ego – nie miał punktów do przerwy – Raptors nie potrzebują więcej kreatywności Cory’ego Josepha niż obrony Powella, jeżeli CoJo lub Lowry są w stanie kryć Wade’a. A to może być łatwiejsze, o czym zaraz. Już.

Pierwszy mecz i od razu trochę kontuzji – DeRozan przy przechwycie Wade’a uszkodził dłoń, a wcześniej Valanciunas skręcił kostkę. Poważniej wyglądało jednak podkręcenie kolana Whiteside’a już w pierwszej kwarcie i stłuczenie lewego kolana w drugiej połowie przez Wade’a. Heat zagrali ten mecz praktycznie w siedmiu – będą potrzebowali więcej od ławki dalej w tej serii i jak najmniej Geralda Greena.

26 punktów Dragica, 24 punkty Wade’a (obaj trafili po 10 rzutów), 16 punktów Johnsona, 15 zbiórek w obronie kulającego się trochę po parkiecie Whiteside’a i 2/2 za trzy i 11 punktów Josha Richardsona, któremu kłopoty z lewym barkiem nie zabrały nic z rzutowego rytmu.

24 punkty, 14 zbiórek i 3 bloki Valanciunasa, ale bez zbiórki w ataku. 22 punkty DeRozana, ale tylko 5/21 za trzy Raptors przeciwko dobrej, rotującej świetnie, zwłaszcza do przerwy, obronie Miami. 19 punktów z ławki wyjątkowo rewelacyjnego Terrence’a Rossa, którego trójka na 7 sek. przed końcem czwartej kwarty zmniejszyła straty Raps do trzech punktów. Ale tylko 1/9 za trzy Lowry’ego i Patricka Pattersona.

Mecz nr 1 był trochę takim feel-out game, który w końcówce obrócił się w szlagier. Mecz nr już 2 w czwartek. Raporty o zdrowiu tymczasem mogą być równie kluczowe co pierwsze usprawnienia.

Lowry został po meczu do późna w nocy i rzucał…


W Finałach 2013 Miami Heat swoimi pułapkami uczynili z Tiago Spllitera na początku finałów tego, który rolując do kosza podejmował decyzje w sytuacjach 4-na-3. Steve Kerr, przegrywając minus-11 po trzech kwartach meczu nr 2 półfinałów Zachodu, w czwartej zarządził trapowanie Damiana Lillarda i CJ’a McColluma, tym samym oddając pozostałym graczom Portland Trail Blazers odpowiedzialność za decyzje z piłką.

I obrócił mecz.

Plumlee/Harkless/Aminu/Henderson złożyli się na tylko 9 punktów z 1/7 z gry i popełnili trzy straty w czwartej kwarcie, w której Trail Blazers przegrali prawie wygrany mecz 97:110 z Golden State Warriors (0-2). To był blitz Warriors, który dał im chwilowy spokój. I wielka stracona szansa Blazers na wprawienie Dubs w nerwowość.

Terry Stotts od pierwszej minuty pokazał Klayowi Thompsonowi wyższych obrońców niż w meczu nr 1 . Moe Harkless łapał faule jak szalony, ale pomagał mu Gerald Henderson. Z kolei Thompson i Warriors pudłowali rzuty – niektóre dobre – zostawiany Al-Farouq Aminu trafiał swoje, a Blazers przede wszystkim, podobnie jak Oklahoma w poniedziałek, cisnęli tempo i szukali rzutów w pierwszych sekundach akcji.

Blazers pokonali Warriors w transition 19-8, a kiedy Damian Lillard w trzeciej kwarcie przejął mecz – 17 punktów w tej części – trafiając kilka rzutów po pick-and-rollu przeciwko zostającemu w paint i zmęczonemu Andrew Bogutowi. I kiedy trafił cudowną trójkę tuż przed syreną – wyglądało na to, że Warriors już nie wrócą.

Ale w czwartej kwarcie Lillard i McCollum widzieli już zawsze po pick-and-rollu drugiego obrońcę przed swoją twarzą. Próbowali (zwłaszcza Lillard) uciekać splitami, Stotts w połowie kwarty przesunął zasłony aż na 10 metr, ale Warriors czuli już krew. Blazers wyglądali nagle znów jak ten 20-letni team z meczu nr 1 z Clippers, który po prostu wykoleił się na pułapkach.

Thompson 20 ze swoich 27 punktów rzucił w drugiej połowie, trafiając razem pięć trójek, ale dostając się też na linię (8/8). Pan Green nie trafił żadnej trójki (Warriors 8/24), ale dyrygował atakiem pozycyjnym z post, rzucił 17 punktów, miał 14 zbiórek, 7 asyst i 4 bloki. Shaun Livingston rzucił 14 punktów i miał 4 asysty, na 2.16 min. przed końcem trafiając z post turnaround-jumper, który dał Warriors “tylko” 7 punktów przewagi, ale czuć było jakby to był dagger.

 

15 punktów, 5 zbiórek i 4 asysty z ławki Andre Iguodali, który wszedł do gry przy -10 w pierwszej kwarcie i od razu wszedł też w rolę kogoś kto nagle był zdolny sobie kreować ofensywę. To niesprawiedliwe, że Dubs mają go z ławki, bo w drugiej połowie genialnie bronił McColluma. Dobre wejścia mieli też Ian Clark i zaskakująco dobrze trapujący – i fajnie, że grający w drugiej połowie zamiast Andy’ego Varejao – Festus Ezeli, który w czwartej kwarcie trapował Rain Bros, rotował do kosza, był wszędzie w obronie.

“[Ezeli] changed the whole game with his pick-and-roll defense and his presence around the rim. The energy he gave us. He played 13 straight minutes. This is a guy who has been out most of the last part of the season and didn’t play much in the Houston series. So phenomenal effort from Fez to really change the game.” – Kerr

Sześć trójek i 25 punktów Lillarda, 22 punkty z 19 rzutów McColluma, ale aż 6 strat Plumlee’ego z 17 Blazers. Trafili 13 z 30 trójek i to był ten mecz, który Blazers mogli ukraść, prowadząc od 34-21, przez 59-51, 87-76, 91-82 aż do 43 minuty. Ale ten team Warriors bez Curry’ego to jedna z najlepiej broniących drużyn jakie w życiu widziałem.

Nie był to najlepszy mecz Warriors. Przez trzy kwarty grali nie najmądrzej, nie wykorzystując mismeczów wzrostowych, nie pracując wystarczająco na rzuty. Wyglądało to trochę na “Ok, ale przydałby się Curry”. I w 12 ostatnich minut obrócili narrację i wyszli w płomieniach wygraną 34-12 czwartą kwartą. W płomieniach. Mecz nr 3 dopiero w sobotę.

Dziękuję za przeczytanie.

22 KOMENTARZE

  1. Cieszy mnie 2:0 GSW. Nie wiem jakie jest wasze zdanie ale ja dałbym odpocząć całą tę rundę Curry’emu. Będzie tutaj może 4:1, maks 4:2 bez SC30 – jeśli szczęście będzie sprzyjać Trail Blazers. Tylko pytanie czy nie grając całą drugą rundę nie zardzewienie na finały konferencji. Ja jednak bym zaryzykował i odpuścił nim granie w tej rundzie. No chyba, że po spotkaniach w Portland będzie 2:2 ;)

    0
  2. Nie ma sprawy Maćku, grzechy odpuszczone :)
    Tylko pisz więcej o Heat, gdyż w tegorocznych playoffs super się ich mecze ogląda.
    Maja bardzo ciekawą i nieprzewidywalną drużynę.

    Nie chcę zapeszać, ale szanse na Finał Konferencji Cavs – Heat rosną!

    0
    • meczów żadnej drużyny w tym sezonie nie widziałem więcej niż meczów Heat, i/bo są jedną z najtrudniejszych do pisania-o-nich drużyn, od czasu gdy Spoelstra wywrócił ich w lutym do góry nogami.

      Masz rację – ciekawą i nieprzewidywalną. Trudno ich podciągnąć pod jakieś jeden styl – taki smallball, ale przez midrange. Wciąż nie przeczytałem jeszcze dużego tekstu o grze Miami. Trudno mi znaleźć jakiś historyczny przykład teamu, który grał jak to Miami. Dlatego chyba jestem tak ostrożny w typach i daję je przeciwko Heat. Z drugiej strony, typowałem przed sezonem że wygrają sezon regularny na Wschodzie. Ale chodziło mi nie o TEN team!

      0
      • I nadal mogli nie grać jeszcze swojego sufitu w tych playoffs.
        Sprawa z Boshem jest rozwojowa (wiem, że jest zardzewiały, ale z jego doświadczeniem, to nawet połowa Bosha to kolejne wzmocnienie). Kapitalny jest Deng (to zupełnie inny gracz, niż sezon wcześniej, gdzie zmagał się z kontuzjami). Niewiarygodny jest Josh Richardson – nagle wszedł do rotacji po kontuzjach Tylera Johnsona i Udriha i gra! Wade trafia trójki, ten przechwyt na DeRozanie tez był kluczowy. Graja do tego na niesamowitej skuteczności zza łuku A z drugiej strony dziś mieli problemy z wznowieniami z autu, czego u nich nigdy nie widziałem nawet w porównywalnym stopniu.

        0
        • Taaa dzisiaj momentami rzucali piłką jakby byli obsadą Space Jam…

          A wracając do meritum właśnie o to chodzi, że Spo ich wywrócił i na razie mamy to co mamy. Zaskakującą mieszankę, która w ciężkich bólach i dziwnymi sposobami, ale wciąż walczy o finał konferencji, zamiast siąść i płakać. Jak tu nie trzymać kciuków :) (oczywiście mówię za siebie)

          0
  3. Raptors wyglądają jak inny team Masaia Ujiriego. Tamci byli nawet w finałach konferencji. Tamci mieli talent Carmelo i jaja Billupsa.
    Dla mnie są kopią zespołu, który odpadł w pierwszej rundzie z Golden State w 2014. Świetni w sezonie regularnym i nic ponad to.

    Ezeli był przez 5 pierwszych minut q4 opcja ofensywna nr 1 Warriors ? czy to był rekord sezonu GSW w liczbie punktów zdobytych w paintball?

    0