Gorący Ekspres: Kto ma rację w sporze kierowcy/maratończycy?

37
fot. newspix.pl
fot. newspix.pl

Gorący Ekspres to mój pomysł, więc możecie zwalić na mnie – Maciek pisze. Wczoraj ESPN ogłosił, że Skip Bayless opuszcza stację po zakończeniu tego sezonu. Jest mi strasznie przykro… Gorący Ekspress to hot-tejkowe 3-na-3, w którym będziemy odpowiadać krótko na często bezceremonialne i zazwyczaj(!) tendencyjne pytania.

Gdy podesłałem dzisiejsze pytania Pawłowi Kapuścińskiemu, odpowiedział: “O, wreszcie bzdury o których mogę pisać. Az sobie polskie znaki zainstaluje w macu..”

Macie też szansę uczestniczyć w tym bezpośrednio, podsyłając pytania na mój mail [email protected]. W każdej części jedno z pytań nie będzie tyczyć się NBA, więc zwłaszcza na propozycje tych pytań liczę! Ale i nie tylko. Możecie zadawać pytania o koszykówkę, o NBA, o wszystko. Ci, którzy podsyłać będą najlepsze pytania, z czasem – jeśli zechcą – zostaną dołączeni do grona odpowiadających.

Zaczynamy (wykrzyknik).

1. Czy Chris Paul jest ‘done’?

Paweł Kapuściński: Nie. Chris Paul nie potrzebuje być młody i atletyczny, żeby być efektywnym koszykarzem i sprawnym liderem. I odwrotnie. Niestety nie będzie już pierwszą opcją w contenderze ale to nie znaczy, że jest done. Carmelo jest done. Chyba, że zagra za rok z Chrisem Paulem w drużynie. I DeAndre Jordanem.

Przemek Kujawiński: Nie. Jego gra nie jest oparta w tak dużym stopniu na atletyźmie. Podobnie jak Steve Nash może być więc efektywny nawet długo po trzydziestce (ma dopiero 31 lat). Pytanie powinno brzmieć raczej, czy Los Angeles Clippers w takim kształcie są “done”. Doc Rivers nie sprawdza się w roli osoby GM-a. Kombinacja Paul-Redick-Griffin-Jordan jest fantastyczna w ataku, ale to nie wystarczy do zdobycia tytułu. Zastanawiałbym się więc raczej czy A) Rivers powinien zostać zwolniony B) Paul lub Griffin powinni zostać przehandlowani C) Ci Clippers mają prawo oczekiwać od swoich włodarzy zgody na jeszcze jeden ostatni taniec.

Adam Szczepański: Tak. Albo przynajmniej jest już bardzo blisko bycia ‘done’, w takim sensie, że raczej nie poprowadzi już drużyny do mistrzostwa. Kontuzje, słabe wsparcie, pech – to wszystko zepsuło najlepsze lata jego kariery, kiedy mógł jako lider osiągnąć coś w playoffach. Paul to mój rocznik – w NBA to już stary gracz, więc teraz pozostanie mu w najlepszym wypadku poszukanie okazji do bycia drugą czy trzecią opcją mistrzowskiego zespołu. Może jeszcze kolega LeBron mu pomoże.

Bartosz Bielecki: Tak. Oczywiście jeśli mamy na myśli jego grę w pozostałych spotkaniach Playoffs, a nie grę na wysokim poziomie w kolejnych latach. John Wall w poprzednich Playoffs wrócił na dwa mecze, mimo pięciokrotnego złamania dłoni, ale on poddał się operacji dopiero po rozgrywkach. CP3 przeszedł już operację i choć to walczak jakich mało, wątpię by wrócił na serię z Blazers, a jeśli nie zdąży na Blazers, to nie będzie już miał do czego wracać.

Michał Tomaszewski: Nie. Sezon regularny szczególnie pokazał pod nieobecność Griffina, że CP3 nie jest “done”. Patrząc na jego statystyki PER-36, zdobywał najwięcej w karierze punktów na mecz (21.5) oraz miał drugi wynik w karierze pod względem asyst (11.0). Moim zdaniem jest to jest najlepszy pod względem rozgrywania jak i czytania gry zawodnik w NBA.

Piotr Sitarz: Nie. To tylko złamana ręka 30 latka, który ma dostęp do opieki zdrowotnej na najwyższym poziomie. “Done” jest co najwyżej rozdział w Los Angeles, bo ta kontuzja to ostatnie ostrzeżenie Bogów Koszykówki i impuls do zmiany. Zmiany otoczenia. Na pierwszy plan wysuwa się Cleveland i wymiana za Kyriego Irvinga. Kilka lat gry z LeBronem, pierścienie, wspólne zakończenie kariery. Koszykówka NBA to biznes, ale zróbcie to, zróbcie z życia bajkę.

2. Czy Russell Westbrook to ‘Superstar’?

Kapuściński: Tak. Bo fajnie tańczy, a my dyskutujemy czy to dobre czy złe. Nikt nie mówi o tym, że Payne, Peyne, czy tam Pain tańczy. Mark Cuban myśli że jak zbudował mistrzowską drużynę wokół jednego z najbardziej unikatowych graczy w historii to wie wszystko o koszykówce. Mark Cuban powinien więcej mówić, żeby jeszcze mniej koszykarzy grało w Dallas.

Kujawiński: Tak. Mark Cuban też nie wierzy w to, co mówi. Jeśli Westbrook miałby być “tylko All-Starem”, to kim byłby Al Horford? Bo kto miałby być tą supergwiazdą w takim razie? James, Curry, Durant… i – wg Cubana – Dirk Nowitzki?

Szczepański: Tak. Mark Cuban rok temu przekonywał DeAndre Jordana, że może być franchise playerem, teraz mówi, że Westbrook nie jest superstar… KD powiedział to dosadnie, ale to trafny komentarz. Cuban definiuje superstar jako zawodnika, który wygrywa mecze niezależnie od tego z kim gra. Westbrook w zeszłym sezonie potwierdził, że potrafi ciągnąć drużynę i prawie doprowadził ją do playoffów (45 zwycięstw), mimo że Durant zagrał tylko w 27 meczach, w ostatnich 18 nie było Ibaki, a też sam Westbrook opuścił 14.

Bielecki: Tak. Mark Cuban to idiota. Wątpię, by właściciel Mavs naprawdę nie uważał Westbrooka za superstara. Według mnie chodziło mu tylko o wybicie Russa i OKC z rytmu, ale właśnie to czyni go idiotą. Karma jest sami wiecie kim, a takie próby zawsze kończą się źle…co nie, Toronto Sun?

Tomaszewski: Tak. Russell znajduje się w moim TOP-8 zawodników w NBA. Jego atletyzm jest niesamowity i dzięki niemu ma wielką przewagę nad zawodnikami go kryjącymi. “Superstar” w moim odczuciu to zawodnik, który potrafi zrobić różnicę w meczu, Westbrook to robi i liczę, że udowodni to podczas tegorocznych Playoffs.

Sitarz: Tak. Nie jestem do końca pewien dlaczego koszykarz jest superstarem a dlaczego nie? Z punktu widzenia koszykówki – tak, Westbrook jest superstarem. Z punkty widzenia wizerunku ligi – mam wątpliwości czy znalazłby się w dziesiątce graczy wyselekcjonowanych przez Adama Silvera na potrzeby tournée po świecie. Czy ta jego łatwość sprowadzania na siebie kontrowersji – tańce, konferencje, “Execution”, “Yall Trippin” – nie chowa go za plecami grzeczniejszych graczy, radzących sobie lepiej z mediami? Ostatecznie liczy się dla mnie to co gracz pokazuje na parkiecie więc tak, mogę zaliczyć Westbrooka do elitarnego grona NBA Superstars .

3. Kto ma rację w sporze kierowcy/maratończycy?

Kapuściński: Kierowcy. Znaczy hmm mieszkańcy. Sam biegam w tych biegach, ale wiem, że w lesie/parku bezpieczniej dla kolan. Niecały tydzień temu biegłem na 10km, sam skończyłem wcześnie, ale miasto było unieruchomione przez kilka godzin. Wystarczająco długo, bym mógł spóźnić się przez to na własny mecz. To że nie nie każdy w niedzielę pracuje, wcale nie znaczy, że nie ma spraw do załatwienia. A bieganie maratonów jest niezdrowe.

Kujawiński: Maratończycy. Muszę trzymać ze swoimi. Nie dramatyzujmy, że wyłączenie kilku ulic z ruchu na kilka godzin to koniec świata. A jeśli kierowca raz na kilka miesięcy przesiądzie się z auta na rower lub po prostu… pojedzie inną drogą, to też nic mu się nie stanie. Tymczasem biegi uliczne dają olbrzymiej grupie osób motywację do zdrowego trybu życia bla bla bla. To po prostu dobra zabawa i najwyraźniej sporo ludzi to lubi. Ja nie marudzę, kiedy grubi ludzie wsiadają w auto i korkują mi ulicę, żeby dojechać do Biedronki 300 metrów od ich bloku.

Szczepański: Kierowcy. Nie biegam, a koło mnie blokują ulice gdy są takie imprezy, więc bezpośrednio mnie to dotyka i wkurza. Nie rozumiem dlaczego trzeba blokować centrum miasta, zamiast zorganizować taką imprezę gdzieś na obrzeżach. Domyślam się, że głównie chodzi o to, że sponsorzy muszą się pokazać, ale nie podoba mi się, że przez to ja muszę jeździć objazdami.

Bielecki: Kierowcy. Tak, jestem kierowcą i nie biegam w maratonach, ale jest to strasznie denerwujące, kiedy nie mogę się dostać do konkretnej części miasta, bo akurat grupa zapaleńców postanowiła sobie pobiegać. Jeszcze na duże maratony jestem w stanie przymknąć oko, bo nie odbywają się tak często, ale nie tak dawno temu byłem świadkiem sytuacji, gdzie dosłownie garstka osób biegała sobie z flagą ulicami Krakowa, blokując komunikację miejską i co najgorsze, w pewnym momencie, blokując też jadącą na sygnale karetkę. Paranoja.

Tomaszewski: Maratończycy. Nie będę obiektywny tutaj. Sam biegam i imprezy biegowe ulicami miast to jest najlepsza rzecz na świecie i na tym zakończę :)

Sitarz: Nikt. Dobrze, że w tym kraju ludzie nie zajmują się gospodarką i ekonomią – pieniędzmi po prostu, dlaczego z roku na rok nie zarabiają więcej – a tym kto pobiegnie i kto poczeka w samochodzie oraz tym kto nie pobiegnie i kto przejedzie. Ford Focus nie pojedzie przez pole, człowiek kiedyś po nich biegał, więc dlaczego nie biegać przez pola i lasy? Z drugiej strony drogi są dla wszystkich. Nie wiem. Będą tłuc się do śmierci albo do momentu powstania specjalnych pasów dla pojazdów i biegaczy, skoro w 2016 roku kompromis w tak trywialnej sprawie paradoksalnie wyprzedza ich wszystkich.

Poprzedni artykułDniówka: Game 5 w Miami. Warriors i Blazers o krok od spotkania się w drugiej rundzie
Następny artykułCourtney Lee znowu miał kluczową zbiórkę w ataku i trafił rzut na zwycięstwo

37 KOMENTARZE

  1. Mark Cuban powinien więcej mówić, żeby jeszcze mniej koszykarzy grało w Dallas.

    Zaorane. Ogólnie mam wrażenie, że od czasu zdobycia mistrzostwa ten klub jest nieudolnie budowany, a raczej na szybko klecony na kolejne sezony i tylko Dirk i geniusz Ricka C. sprawiają, że nie mówimy o nich jako o drugich Sacramento Kings.

    0
  2. Co do pytania o maratończyków i kierowców sporu nie da się rozwiązać nie zmieniając całkowicie “prawa” ( a tak konkretnie to legislacji , bo różnice pomiędzy tymi dwoma rzeczami jest znaczące).

    Po pierwsze tak długo , jak istnieć będą tak zwane miejsca “publiczne”, które de facto są własnością rządzących nimi urzędników , a nie społeczeństwa jak nam się wmawia problem będzie nierozwiązany.

    Jedynym kompromisowym rozwiązaniem powinno być sprywatyzowanie wszystkich dróg. W takim przypadku gdy kilka sąsiadujących ze sobą ulic będzie należeć do X osób,które będą mogły wydawać wedle własnego uznania pozwolenia na przejście przez i posesję organizacja takich przedsięwzięć nie będzie wzbudzać takich protestów i konfliktów.

    0
    • Mam pytanko drogi publiczne zostały wybudowane za pieniądze podatników ewentualnie unijne, gdy Polska do niej wstąpiła. Jak chcesz sprywatyzowac drogi skoro to transakcja, której beneficjentem będą strony które do powstania tej drogi się de facto nie przyczyniły, ba traci na tym strona, które wylozyla na to pieniądze, bo nie dość ze płaciła podatki żeby ta droga powstała to jeszcze będzie musiała płacić za jej użytkowanie nowemu właścicielowi a pieniędzy za ta drogę nie zobaczy bo urzędnicy wydadzą ja na głupoty w tym swoje premie? Wytłumacz, to bardzo ciekawe.

      0
  3. Wszystko (cały “system społeczny”) musi opierać się na jasno zdefiniowanym prawie własności.

    Własność można nabyć przez zakup, spadek po kimś ,bądź tzw.” pierwotne zawłaszczenie”.

    Na temat praw własności odsyłam do prac Hansa Hermanna-Hoppego przede wszystkim “Ekonomia i etyka własności prywatnej” , a ciekawą genezę tych praw w jego “Krótkiej historii człowieka”

    0
    • Nie chce mi się wchodzić w szerszą polemikę, ale jakbyś nie zauwazył ekonomia to nauka społeczna, i nigdy nie ma tak, że to co dobre dla ciebie jest dobre dla wszystkich. Dla mnie pomysł prywatyzowania ulic brzmi jak majaczenie młodego korwinisty , ale rozumiem, że można miec taki pogląd. A jak już tak jedziesz tak ta ekonomią to znasz takie pojęcie jak koszty transakcyjne i umiesz sobie na ich podstawie wykoncypowac jak wzrosły by koszty transakacyjne gdyby każda ulica była prywatna ?

      0
  4. W teorii nie powinno być kłopotu, jak ktoś sobie raz na jakiś czas pojedzie inną drogą. Tylko, że u nas wygląda to tak, że jak sobie samemu nie sprawdzisz w necie, to służby często same nie wiedzą jaki jest grafik i mapa zamykanych ulic, gdzie ludzi kierować, więc często kierują błędnie i tak sobie człowiek w weekend jeździ od bramki do bramki. Do tego przynajmniej w WWA tych biegów, maratonów, mas krytycznych, demonstracji, itd, jest naprawdę trochę zbyt wiele.

    0
    • idąc twoim tokiem rozumowania zapytam , czy nie mamy za dużo aut, pakujących się do centrów miast. Jakby każdy chciał wjechać swoim SUV-em wprost do własnego biura lub domowego salonu. W coraz większej liczbie polskich miast świetnie działa komunikacja miejska, którą można dojechać wszędzie. Liczba aut w stosunku do liczby mieszkańców W-wie zbliza się do granic absurdu.

      0
  5. Najpierw, poprposzę o kasacje MAS Kretyńskich organizowanych raz w miesiącu w środku tygodnia, których beneficjenatmi są jedynie biorący w nich udział, zmieniacze zielonego świata. Później możemy rozamiawiać o zakazie prawdziwie sportowych,masowych imprez… służacych, nie zapominajmy, także miejscowym malkontentom do promocji miast, stymulacji turystyki, a gapiom do miło spędzonego czasu i broń boże krzty inspiracji, że na własnych śmieciach też się da! Pzdr dla zdrowych na umyśle ;)

    0
      • W Warszawie od wielu lat w ostatni piątek miesiąca tłumy rowerzystów jeżdżą i blokują ruch (przez ich masę własnie), w proteście przeciw lub w promocji za, zależy kto mówi.

        W inny dzień miesiąca to samo robią rolkarze.

        Same maratony co kilka miesięcy (jak pisze Przemek) to nie problem, ale tu co tydzień dwa są wielkie demonstracje/obchody/imprezy/cokolwiek i miasto jest zablokowane.

        Uroki stolicy, nie narzekam, ale osobiście akurat zminimalizowałbym imprezy w samym centrum do tych, które naprawdę są niezbędne do przeprowadzenia właśnie tam. A maratony mogą odbyć się w innych miejscach.

        0
        • Problem polega na tym… Komu dać prawo do protestowania/demonstrowania/zgromadzenia publicznemu? Bo jeśli zaczniemy mówić, że tacy rowerzyści czy rolkarze nie mają do tego prawa (z najgłupszych nawet powodów), to gdzie jest granica, kto może, a kto nie? Kto o tym zdecyduje?

          A jeśli zaczniemy tę granicę stawiać, to nie będzie trudno w końcu zabronić wszelkiego typu zgromadzeń czy demonstracji.

          Choć może to dziwnie zabrzmieć ci rolkarze to cena tego, że żyjemy wciąż w demokratycznym kraju.

          0
          • Przemek jak zwykle głos rozsądku w Twoim domu.
            Paweł jak już tak uważasz ich za takich pajacy, to nie zakołatała ci w głowie myśl, że kierowcy, którzy dziwnym trafem nie chcą dojechac do centrum tramwajem/metrem/rowerem, codziennie robią mase krytyczną w postaci zajebistych korków, dodatkowo produkując spaliny, które znakomicie pogarszaja i tak już syfne powietrze. Pajace z masy krytycznej robią to raz w miesiącu nie przyczyniając się w żaden sposób do smogu. Kierowcy ci rozsądni i mądrzy kierowcy, którzy wszędzie absolutnie wszędzie w mieście muszą dojechac swoją furą robią masę codziennie i jeszcze generują smog.

            0
          • Odnośnie wypowiedzi p. Chmury, to generalnie jestem w stanie się z tym zgodzić, jednakże jest jeden zasadniczy szczegół, o którym należy wspomnieć – kierowcy stojący w korkach mają obowiązek zatrzymywać się na czerwonym świetle tudzież przed przejściem dla pieszych, tak aby Ci mieli możliwość przejścia na drugą stronę ulicy. Niestety, w czasie masy krytycznej rowerzyści takiego obowiązku nie mają, co powoduje, że jeśli nie ma kładki lub przejścia podziemnego, trzeba czekać dobre kilkanaście lub i więcej minut, aby przejść przez ulicę. Tak samo muszą czekać kierowcy, którzy chcieliby przekroczyć zablokowane przez masę skrzyżowanie.

            Natomiast abstrahując już od tej konkretnej sytuacji, moim zdaniem nigdy nie będzie dobrze, dopóki użytkownicy dróg nie zaczną się wzajemnie szanować. Jak ktoś chce jeździć samochodem, to niech to robi, jak ktoś preferuje rower albo spacer to zapraszam, jeśli jednak wolisz komunikację publiczną to nie ma problemu. Nie zmuszajmy ludzi do jedynej słusznej opcji, bo każdy ma swoje potrzeby i preferencje. Nie wyzywajmy się od pajaców, nie mówmy o innych użytkownikach w sposób pełen ironii i pogardy. Tylko wzajemne zrozumienie i chęć ułatwienia sobie i innym codziennego życia spowoduje, że osoby preferujące różne środki lokomocji będą w stanie koegzystować. Tego nie załatwią żadne przepisy, ustawy czy patrole.

            0
  6. Barton
    27 kwietnia 2016 o 20:44

    Co do Twojego pytania popełniasz podstawowy błąd w personifikacji tzw. nowego beneficjenta drogi.

    Jeżeli jak juz mówiłem , jeżeli sprywatyzujemy WSZYSTKIE drogi w kraju, na kontynencie czy też w całym świecie to nie w sposób okupienia od rządu przez obywateli , tylko drogą “pierwotnego zawłaszczenia”. Czyli mówić ludzkim językiem jeśli mieszkasz np, przy ulicy “Pod wezwaniem Parpusiaków” z kikoma innymi sąsiadami to stajesz się właścicielem tej jej części ktora leży równolegle do Twojej posesji, bez płacenia komukolwiek za cokolwiek i tak samo dzieje sięz sąsiadami.

    Im więcej mieszkańców na ulicy tym większe bedzie prawdopodobieństwo , że droga bedzie miała pełne prawo przejścia dla każdego , bo logicznym jest , że ludzie nie będą chcieli być izolowani. Dlatego użytkowanie tych dróg będzie bezpłatne.

    Z kolei jeśli ktos będzie chciał za przejście przez swoją część drogi jakiejś olbrzymiej sumy pieniędzy , będzie musiał się liczyć z tym , że wszyscy inni ludzie zaczną go izolować. Taki ktos szybko popadnie w nędze i ubóstwo , chyba że z czasem się opamieta i otworzy drogę dla innych.

    Jednak tak jak już mówiłem , żeby zapoznać się z tym tematem polecam pracę Hansa Hermanna Hoppego „Ekonomia i etyka własności prywatnej” , a ciekawą genezę tych praw w jego „Krótkiej historii człowieka”. Od tych książek jeśli tylko się zainteresujesz trafisz do innych , które lepiej niż ja wyjaśnią Ci prawa włansości.

    0
    • W teorii sprywatyzować można wszystko. W polskiej praktyce jedynym beneficjentem dróg prywatnych byliby producenci szlabanów i blokad parkingowych. Pomijając zupełnie kwestię utrzymania drogi, jej remontów i przede wszystkim – zarządzania ruchem na tych drogach. I jeśli masz wątpliwości jakby to wyglądało to zajrzyj jakle u nas panują porządki w ogródkach lub na elewacjach budynków w prywatnych posesjach – raz ładnie, raz dramatycznie. Taki polski misz-masz. Chcieć tego na drogach to jakaś wysublimowana wersja masochizmu. Jeśli dalej masz wątpliwości to sprawdź ile kosztuje bieżące utrzymanie drogi. Nie remont, przebudowa czy budowa tylko samo bieżące utrzymanie. A potem sprawdź ile remont zgodnie z reżimem technologicznym.
      Ale najprościej spytaj sąsiadów czy wzięliby na utrzymanie drogi koło siebie, bo to jest pierwsze i najważniejsze zadanie “właściciela”. Znam dziesiątki przypadków, że ludzie prywatni chcą się pozbyć drogi (wewnętrznej) na rzecz samorządu (gminy, miasta). O odwrotnym przypadku nigdy nie słyszałem.
      Reasumując, teoria ciekawa ale zupełnie nierealna.

      0
  7. Biegacze niech biegają po lesie jeszcze trochę Nam tych lasów zostało, prawda? Np.w Poznaniu mamy “Maltę” wokół której spokojnie można przebiec 10km a i maraton da się zrobić nie blokując całego miasta ale “wicie, rozumicie” promocja miasta, sponsorów i innych idiotów więc zamykamy pół miasta “bo tak”.

    0
    • Kocham ten argument bo jest tak zgrany, że zawsze ktoś go podnieście.
      Po pierwsze – biega się po mieście bo asflat jest szybki,szybki czyli atrakcyjny, dlatego nie biega się po lesie, pardon biega się też po lesie i po górach
      Dwa – Dlaczego polska repra gra na stadionie narodowym ? mecz blokuje most poniatowskiego, sa korki, dlaczego polscy piłkarze nie moga grać w kampinosie ? Dlaczego wielkie koncerty nie moga odbywac się w lesie ? Nie każdy na nie chadza
      Trzy – Mieszkasz w mieście więc godzisz się z tym, że nie zawsze jest tak jak Tobie pasuje, mi nie pasuja górnicy palący opony, nie pasują mi kierowcy , którzy muszą się pchać swoimi suvami do centrów miast, nie pasuje mi dużo rzeczy w mieście, ale ustępuje się ze swojego stanowiska bo sa też inni ludzie.
      cztery – Odwracając Twoje, dlaczego kierowcy muszą korzystać w mieście z samochodu i smrodzić , dlaczego nie mogą jeździć komunikacją publiczną ?
      Pięć – kwitnie coś takiego jak turystyka biegowa, jak jedziesz na maraton w rzymie/paryzu/berlinie to trochę chcesz zobaczyć miasto nie las pod miastem.
      Sześć – ja też płace podatki na te cholerne drogi, korzystam z nich w mieście tyle co nic, więc pozwól sie nimi nacieszyć raz dwa razy w roku jak można po nich pobiegać bez samochodów i świateł

      0
      • @chmura
        jesteś idealnym przykładem kogoś kto nie czyta ze zrozumieniem, dla ułatwienia “…Np.w Poznaniu mamy „Maltę” wokół której spokojnie można przebiec 10km a i maraton da się zrobić nie blokując całego miasta “

        0
  8. @chmura trafił w punkt. dodam jeszcze, że sklonnośc Polaków do jezdzenia wielkimi brykami i pchania się nimi do środka miast to jeden z wielu przejawów tego , że jesteśmy społeczenśtwem postfolwarcznym. Tak jak kiedyś szlachta szpanowała w swych wypasionych kolaskach, tak dzisiaj jej potomkowie wsiadają do wielkich SUv-ow, które maja podkreślić ich status/ awans społeczny. W europejskich społeczeństwach( o przewadze mieszczan) samochód pełni funkcje czysto użytkowe, u nas tak jak przed wiekami ma świadczyć o “prestiżu”. Dojechanie np. do teatru tramwajem, nie tego nasza postwolwarczna mentalność nie zniesie, trzeba zaparkować wielkim krązownikiem najlepiej pięć metrów przed wejściem. A potem narzekać na masy krytyczne. A czmyzesz innym są stojace dzień w dzień w kilometrowych korkach auta? BTW,ciekawe jak wygladałby dyskusja na podobny temat w Danii, Niemczech czy Beneluksie

    0
    • Jeśli już miałbym się doszukiwać przyczyn kilometrowych korków w polskich miastach, to raczej zamiast wskazywać na to, że za dużo ludzi jeździ samochodami, skupiłbym się na tym, JAK to robią. Jak ktoś chce i lubi, to niech i przyjeżdża prywatnym autokarem do pracy, jego sprawa. Może niektórym wygodniej jest jeździć dużymi samochodami, bo mogą dzięki temu zawieźć dzieciaki do szkoły albo mają akurat taki samochód służbowy.

      Natomiast w mojej opinii korki w dużej części tworzą się dlatego, ponieważ kierowcy po prostu nie umieją jeździć i zamiast skupić się na sprawnym prowadzeniu samochodu, zajmują się masą innych rzeczy, która uniemożliwia reagowanie na bieżąco na zdarzenia na drodze. Sami zobaczcie, jak spod świateł rusza sznur samochodów, ile niektórym zajmuje czasu zebranie się z miejsca.

      0
      • Na światłach żelazna zasada zostawić wystarczający odstęp od auta przed nami żeby ruszyć razem z nim jak zapali się zielone. Teoretycznie wtedy może kilka aut ruszyć w jednym momencie. Ale polscy kierowcy to stan umysłu więc jej nie znają.
        Generalnie temat rzeka ale nie wypada nie wspomnieć o dwóch innych patologiach, w których rządzimy jako kierowcy:
        – wjeżdżanie na skrzyżowanie bez możliwości kontynuowania jazdy (w 90% przypadków kończy się zonkiem dla aut z boku),
        – (moje ulubione) wjeżdżanie na rondo i poruszanie się po nim wyłącznie po skrajnym zewnętrznym pasie. Rondo jest najlepszym panaceum na upłynnianie ruchu przy zachowaniu wysokiego BRD a kierowcy są najlepszym przykładem jak spieprzyć ten fajny mechanizm.

        0