Houston Rockets tym razem wykorzystali nieobecność Stephena Curry’ego i od początku kontrolowali mecz, już w pierwszej kwarcie uzyskując dwucyfrowe prowadzenie. Potem urosło ono do +17, ale czy to nie było zbyt oczywiste, że Rockets nie zrobią z tego blowoutu i prędzej czy później pozwolą Golden State Warriors wrócić do gry? Jeszcze na niespełna 5 minut przed końcem ich przewaga wynosiła 8 punktów, ale goście zanotowali wtedy run 11-2 i wyszli na prowadzenie. Na bohatera spotkania wyrastał głęboki rezerwowy Ian Clark, który w pierwszych dwóch meczach łącznie spędził na boisku tylko 7 minut, a teraz odgrywał kluczową rolę w crunch time trafiając ważne rzuty.
Na 14.4 sekund przed końcem Rockets mieli punkt przewagi i piłkę, wyprowadzając ją zza linii końcowej na atakowanej połowie. Pierwsza próba wznowienie gry im się nie udała i musieli poprosić o swój ostatni timeout. Za chwilę jednak znowu Trevor Ariza nie znalazł wolnego kolegi i podał prosto w ręce Shauna Livingstona, który od razu ruszył do ataku, a kontrę zakończył nie kto inny jak Clark. Ale na zegarze zostało jeszcze 10.6 sekund i to było wystarczająco dużo czasu dla Jamesa Hardena. Nie pozwolił, żeby to Clark miał game-winnera i uratował gospodarzy przed oddaniem tego zwycięstwa. Ruszył w stronę kosza, zrobił sobie miejsce odpychając Andre Iguodalę i trafił step-back jumpera.
Dwight i Corey byli naprawdę podekscytowani, wielkim rzutem swojego kolegi i faktem, że będą musieli rozegrać jeszcze przynajmniej jeden mecz więcej w tym sezonie. Atmosfera w zespole z Houston jest niesamowita.
Warriors mieli jeszcze 2.7 sekundy na odpowiedź, ale Draymond Green od razu gdy złapał piłkę, wkozłował ją sobie w stopę i było po meczu. Akcja była rozrysowana na gorącego Marreese’a Speightsa, który był najlepszym strzelcem gości z 22 punktami.
Rockets wygrali 97:96, przedłużając serię (2-1 dla Warriors). Harden zakończył spotkanie z dorobkiem 35 punktów, 9 asyst i 8 zbiórek. Clark 9 ze swoich 11 punktów zdobył w czwartej kwarcie. Green popełnił aż 7 strat.
Draymond Green: "I was awful the whole game. … I cost us that game."
— Marcus Thompson (@ThompsonScribe) April 22, 2016
James Harden:"The playoffs are about winning, no matter how it gets done."
— Jonathan Feigen (@Jonathan_Feigen) April 22, 2016
Eh a Dwight po mczu numer 4 już miał bilet na Bahamy i będzie trzeba przebukować
No rzeczywiście zajebista atmosfera na ławce :) Jak to oglądałem na żywo to turlałem się ze śmiechu, co za radość z wygranej w playoffach :)
Kobe miał nauczyć Dwighta wygrywać więc ten się wystraszył i spierd…. do Houston. A tu Harden mu robi psikusa i obcina wakacje…