Bawi mnie to, kiedy Russell Westbrook i Cameron Payne odstawiają swoje tańce przed meczem. I jakbym grał z nimi, to też odstawiałbym te tańce. Bo dlaczego nie? Każdy sposób, by nakręcić się przed meczem jest dobry. Oczywiście za czasów Reggiego Millera byłoby to nie do pomyślenia. Reggie, żeby nastroić się przed meczem szedł do Davida Bennera i 10 centymetrów od jego twarzy wyrzucał mu od najgorszych. Z tym że te czasy już minęły, nawet jeśli Westbrook desperacko próbuje przywołać je strojami, które nosi.
Nie mam więc problemu z tymi tańcami.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
Tak się zastanawiam, dlaczego oni będą mogli to wszystko robić, ale TYLKO jeśli będą wygrywać. Dla mnie ta logika jest dziwna. Są bucami lub też nie, niezależnie czy będą mistrzami czy nie. To nie ma związku.
Wydaje mi się ze autor ściemnia, pisząc że nie ma z tym wszystkim problemu. Ma z tym problem, dlatego napisał ten tekst.
MJ też jest bucem. Czy ktoś o tym pamięta?
Czy może o 6 mistrzostwach i najlepszym graczu wszechczasów?
O to chodzi autorowi.
Ja pamiętam :)
No widzisz właśnie to nie działa. Nie ma czegoś takiego jak “są” lub “nie”. Ten świat nie jest 0-1. Te same zachowania w różnych sytuacjach mogą być interpretowane zupełnie inaczej.
Pomyśl sobie, w jaki sposób wspominalibyśmy Bad Boys, gdyby nigdy nie wygrali mistrzostwa.
Wygrywanie zmienia wszystko, jeśli chodzi o percepcję.
No oczywiście że jest coś takiego jak “są” lub “nie”. Możemy o tym zapomnieć albo chcieć nie krytykować ze względu np na sympatię ale to jest.
Na Garnetta patrzymy inaczej dlatego że już tak nie robi, ma siwą brodę no i w głębi siebie tęsknimi za takimi ludzmi a nie bo wygrał jedno mistrzostwo.
W sumie podoba mi się twój tok rozumowania. Wygrywanie nie sprawia, że ktoś przestaje być bucem. Ale często na starość taki buc pokornieje. Patrz Kobe.
Ale może jest tak, że jeśli wygrywasz, to w opinii innych masz większe prawo do tego, aby zachowywać się jak buc? jakkolwiek źle by to nie brzmiało
Tańce, pokazy mody… :))) Parkiet pokazuje prawdziwych mężczyzn :)))
Westbrook to przereklamowany gracz.
Ja wiem mega atletyzm,zadziorność i momentami efektowna gra,ale to gość na All Star Weakend a nie mistrzostwa.
Przez 3kwarty jeszcze jakoś idzie,ale im dalej w mecz i większa presja,tym bardziej w westbrookowej głowie się gotuje i zamiast efektownych dunkow i zbiórek wydartych na wysokości trzeciego piętra są złe decyzje,przypałowe wjazdy i ciężkie cegły.
Dla mnie RW razem z Irwingiem i Rondo to nabijacze “pustych” statlines.
Inna sprawa,że Durant w playoffs też nie wrzuca nigdy drugiego biegu.
Kto wg Ciebie wrzuca. Pytam z ciekawości.
Obecnie to chyba tylko James.
Wcześniej Nowitzki,Wade,Pierce,Duncan,O’Neal.
Jeszcze wcześniej MJ,Magic,Bird.
Aaa…i Zach Randolph jeszcze;)
Chodzi mi o to,że najwybitniejsi gracze wchodzili w playoffach na jeszcze wyższy poziom,przelamywali serie,dawali impuls całej drużynie,te mecze legitymizowały ich wielkość.
Durant takie mecze gra w regular season.
Chyba Ci się coś gościu pomyliło. W kwestii Duranta zachęcam do obejrzenia od początku do końca serii ze Spurs oraz finału z Heat.
Piszesz rozumiem o tych przegranych 1-4 finałach,tak?
Pamiętam również Iversona z Lakers a nawet jednego z największych “przegrywaczy” ligi Barkleya z Bulls.
Czy to coś zmienia?
Seria z SAS – bardziej pamiętam Hardena.
2ga runda i San Antonio szybko zakończą te playoffy dla kadetów z Oklahomy. Cudu nie będzie. I przeczuwam, że to są ostatnie wspólne playoffy duetu R.W. & K.D.
O tak, zawsze uwielbiam to mówienie “przyjdą Spurs i im pokażą, Spurs ich zesweepują, Spurs ich zmiażdżą”. A potem San Antonio przypomina sobie dlaczego Thunder to dla nich chyba najtrudniejsza ekipa w NBA od kilkunastu lat, gdzie OKC wyciągali z 2-0 na 4-2 albo gdy wszystko utrudniła im kontuzja Ibaki, a i tak zmusili “tamtych” Spurs którzy wygrali tytuł w imponującym stylu do ciężkiej pracy.
Przyjdą Spurs i im pokażą, Spurs ich zesweepują, Spurs ich zmiażdżą.
Jeszcze bym dodał, ze w identycznym stylu jak zrobili to rok temu z Clippers ;-)
Jest różnica pomiędzy tańczeniem na środku parkietu, a tańczeniem przy swojej ławce. Zresztą w opisywanej sytuacji Westbroży przepycha także Jamesa Andersona. Natomiast co do wypowiedzi na konferncji, to były okej, przynajmniej dla mnie. Oni chyba zaczynają powoli czuć, że stoją w miejscu. Mieli Brooksa, który był świetny jako trener do rozwoju graczy, ale nie do wygrywania mistrzostwa. Donovan sprawił, że zaczęli sporo podawać, rozciągali grę – w sezonie regularnym, ale to wszystko na co go stać. Jest takim Davidem Blattem z Oklahomy. Z niewielkim wpływem na to jak grają jego gwiazdy. Poza tym Presti od jakiegoś dłuższego czasu robi dziwne rzeczy – zatrudnienie debiutanta z NCAA na pierwszego coacha, Kanter jako trzeci najlepiej opłacany gracz zespołu czy Dion Waiters jako pierwsza opcja z ławki. To się nie może udać. Żal mi tylko fantastycznego Stevena Adamsa.
Btw. Jestem ciekaw, czy Mark Cuban będzie latem namawiał Duranta na przenosiny do Dallas. W końcu miałby genialnego coacha.
genialny coach to czeka w Bostonie :) Rick, podobnie jak Pop nie potrafią sobie poradzić z “trudnymi” graczami.
A ilu trudnych graczy miał Stevens, że robimy już z niego mentora który potrafi dotrzeć do każdego?Odnoszę wrażenie, że w ostatnim czasie powstał straszny hype na Stevensa a facet póki co ma cieplarniane warunki na wdrażanie swojej wizji.Czy będzie tak samo dobry pod presją wygrywania?Gdy zamiast zadaniowych graczy pojawią się gwiazdy z trudnymi charakterami?Tego nie wiemy a tymczasem pojawiają się opinie że w czymś będzie lepszy od Popa czy Ricka, gości którzy na NBA zjedli zęby.Poczekajmy z 10 lat i zobaczymy czy będzie mógł się pochwalić co najmniej takimi osiągnięciami jak ww.
@grasshooper
Rick zjadł na NBA zęby jak piszesz a nie poradził sobie z Rondo? A nowicjusz Brad ułożył sobie Rajon’a jak chciał (ach Ci młodzi trenerzy;)
O tak, ułożył Rondo jak chciał bo to przecież taki trener z takim charakterem że od pierwszego dnia Rondo truchlał na samą myśl co może mu zrobić Stevens.A teraz układał go George Karl tylko biedny Rick nie mógł sobie z nim poradzić.Fakt jest natomiast taki, że tamci Celtics o nic nie walczyli w przeciwieństwie do Dallas toteż ani po stronie Stevensa ani Rondo nie było presji na wygrywanie.W Dallas natomiast po transferze Rajona wiele sobie obiecywano, drużyna wysoko mierzyła i sporo ich ten transfer kosztował toteż Carlisle nie mógł pozwolić Rondo na samowolkę czy to w konstruowaniu ataku czy “olewatorstwo” w obronie co rodziło konflikty.Facet doprowadził do Finałów Konferencji Indianę w składzie z Jermainem i Artestem i nie potrafi radzić sobie z trudnymi graczami?Absurd.
@grasshooper
Rick nie dał rady z Rondo, pogódź się z tym, dla przykładu Doc Rivers potrafił. Albo trenerzy potrafią wykorzystać “samowolkę” gracza i zespół wygrywa albo są naiwni myśląc nie wiadomo co.
btw. Artest czy Jermaine nie są/byli trudnymi graczami dla Ricka, może dlatego ze nie byli rozgrywającymi i robili to co trener od nich wymagał?
btw2 – nikt nie zarzucał Rondo olewania w obronie, chyba pomyliłeś Dallas z Sacramento
A czy ja twierdzę, że dał rady z Rondo?Tylko pisanie na podstawie sytuacji jednego gracza ,że nie potrafi w ogóle radzić sobie z trudnymi osobowościami jest absurdalne bo to tak jakbym na podstawie dorobku Stevensa w playoffs napisał, że ten facet nic nigdy nie wygra bo póki co przegrał wszystkie mecze a inni je wygrywali nawet ze słabszymi składami.Głupota.Poza tym podaje Ci przykłady gości, których potrafił okiełznać a którzy sprawiali liczne problemy w ciągu swojej kariery to Ty wyskakujesz z tym, że to dlatego że nie byli rozgrywającymi.Czyli co, teraz będziemy sobie trudne charaktery wybierać w zależności od pozycji?To z jakim to niby rozgrywającym nie potrafił sobie poradzić Popovich skoro wymieniłeś ich obu jako tych co nie mają podejścia do zawodników?
A propos bucowania to mi się KG przypomniał.
Pajacował, cwaniakował, siłował się z mniejszymi od siebie, ale misia zdobył i teraz wszyscy go szanują.
Coś chyba jednak w tym jest.
To jest świetny przykład. Nagle KG jest szanowanym weteranem i zachwycamy się nad jego wpływem w szatni na młodszych graczy.
Tylko ze chyba KG zdobyl misia w 13 sezonie gry po zmianie klubu. Nie brzmi to dobrze dla tego duetu. Czas pokaze.
Jeszcze lepszym przykładem jest Denis Rodman :) Przy Robaku wyżej wspomniany KG jest jak baranek :)
Nie ta liga, Rodman miał większe jaja i skakał nawet do reporterów i fotografów :)
Myślę, że pozytywne postrzeganie minionych historii nie wynika z ilości zdobytych tytułów, lecz z nostalgicznego spoglądania na to, czego już nie ma. Z tej samej przyczyny wciąż mnóstwo głosów, że ci, a nawet tamci z lat dziewięćdziesiątych pokonaliby tych i tych też, a nawet ich wszystkich razem z XXI wieku.
A czego już nie ma? Z nostalgią wspominamy emocje ponieważ to one wryły się w pamięć. A emocje były są i będą przy rekordach, mistrzostwach, to one definiują czy kogoś nazywamy pajacem/klaunem/waflem czy Supermanem czy GOAT.
Pierścienie mistrzowskie nie zmieniają faktu, że aktualne wypowiedzi Pippena postrzegam jako bucowate.
A dlaczego aktualne wypowiedzi Pippena są dla Ciebie bucowate? Bo twierdzi że tamci Bulls pokonali by teraźniejszych GSW?
Dokładnie, bo wątpię, aby ukrytym celem jego wypowiedzi była chęć zmotywowania GSW.
Ale tamci Bulls pokonali by teraźniejszych GSW :) to też czyni mnie bucem w Twoich oczach? :D
Daj spokój. Tomasz, ty jesteś równy gość.
Uważam, że takie porównania nie mają sensu, a Scottie z większym dystansem i pokorą powinien odnosić się do takich kwestii ze względu na dużą świadomość zmian (powinien przynajmniej ją mieć), które zaszły w koszykówce.
Także stawiam na Bulls, ale właśnie ze względu na sentyment do tamtej koszykówki, a nie z powodu racjonalnych przesłanek.
Kobe Bryant wygrał 5 tytułów mistrzowskich, a i tak większość ludzi na czele z redaktorem Kujawińskim wciąż ocenia go tylko i wyłącznie przez pryzmat pudłowania rzutów i nie podawania piłki.
Jeśli Thunder muszą wygrać, to dajmy im czas. Nie oceniajmy już karier 28 letnich koszykarzy, jakby byli emerytami. Mają jeszcze spokojnie z 5 lat prime (chociaż Westbrook obawiam się że mniej), więc dajmy im grać. Może faktycznie za kilak lat będzie mogli sobie mówić “ha, a pamiętasz tych dwóch z Oklahomy? tak cwaniakowali, a nawet drugi raz do Finału nie weszli!”, ale do tego jeszcze jeszcze daleka droga. Ja osobiście nie dam sobie uciąć głowy, że Durant&Westbrook nigdy nie zdobędą mistrzostwa w Thunder.
Pamiętamy pamietamy, a wiecie, że mimo to osiągnęli więcej niż Chris Paul? ;)
Ja przegrałem półfinał konferencji a My przegraliśmy finał NBA! jesteśmy lepsi niż Ty, Chris! ;)
To będzie wyjątkowo trudne żeby Russ i KD zdobyli mistrzostwo dla OKC. Rok temu była szansa na ściągnięcie trenera z nazwiskiem w NBA to GM/właściciele postawili na żółtodzioba. Chyba że w Thunder wiedzą że KD odchodzi, Russ prawdopodobnie za rok też więc wzięli trenera bez doświadzenia, jak się nie uda to będzie wina trenera który nie ogarnął tematu.
Od jakichś 2 lat powtarzam, że z tym rdzeniem ten zespół nigdy nic nie wygra.
O matko z córką! Klękajcie narody!
Trzeba dać znać Oklahomie – oni chyba jeszcze nie wiedzą!?
;)