Flesz: NBA is Doin Work? 71 zwycięstwo Warriors. Kontrowersyjne gwizdki w Memphis, Chicago i Portland. Gamewinner Townsa

20
fot. NBA League Pass
fot. NBA League Pass

To mogła być najlepsza noc w regular-season. 6 meczów, 4 na jedno posiadanie różnicy, ostatni mecz w ARCO Arena, świetny mecz Atlanty z Bostonem, ale przede wszystkim trzy kontrowersyjne gwizdki w crunchtime, z których dwa trzy! bardzo. Taka noc w play-offach i świat waliłby się na głowę.

Karl-Anthony Towns game-winnerem zamknął mecz w Portland i tylko przybił sobie miejsce w jednym z moich All-NBA Teams (dziś publikujemy). Atlanta Hawks wygrali wielki mecz u siebie z Bostonem o 3 miejsce w Konferencji Wschodniej i uniknięcie Cleveland w drugiej rundzie.

Ale to co najgorętsze działo się gdzie indziej… Stephen Curry nie trafił 11 trójek, ale Golden State Warriors w sześć ostatnich minut odrobili 10 punktów straty i wygrali 71 mecz w tym sezonie.

Problem? Poza dzisiejszym back-2-backiem w San Antonio, to być może brak gwizdka na Klayu Thompsonie Stephenie Currym przy rzucie Lance’a Stephensona na 2 sek. przed końcem.

Za to w Chicago Bill Spooner i jego trupa nie gwizdnęli oczywistego faulu Justina Holidaya przy trójce JR’a Smitha w ostatniej sekundzie i Bulls wygrali z Cleveland. Inny kontrowersyjny gwizdek to faul Ricky’ego Rubio na jakieś 0,5 sekundy przed rzutem Damiana Lillarda na 3,5 sek. przed końcem – zaliczony jako akcja 3+1.

Były jeszcze dwa faule przy zbiórkach w crunchtime w Memphis/Warriors.

NBA?

To była akcja, gdy Lance Stephenson trafił w bok tablicy przy +1 dla Warriors na 1-2 sek. przed końcem. Obejrzałem powtórkę cztery razy, wciąż nie jestem pewien czy był faul Thompsona czy nie. PIĘĆ RAZY: Nie Thompson, ale Curry faulował Stephensona:

 

(71-9) Golden State Warriors wrócili z 84-93 na pięć minut przed końcem i brocząc w swoim mentalnym i fizycznym zmęczeniu pokonali w FedEx Forum (42-38) Memphis Grizzlies 100:99. To 71 zwycięstw przed dzisiejszym supermeczem w San Antonio. Plus, że Andrew Bogut dostał wolne. Minus – to pączkomasaż w ich wykonaniu. Pączkomasaż = grit & grind.

Gracze spędzili blisko trzy kwarty, grając na jednej dużej klepce, która odstawała powyżej parkietu w okolicach połowy boiska. Warriors byli sloppy do przerwy, Grizz walczyli. Po przerwie Splash Bros pudłowali trójki – łącznie 19 w meczu – ale mimo tego runem 8-0 na sercu Draymonda Greena wrócili do gry.

Na 1.40 min. przed końcem Harrison Barnes trafił za trzy na 98-97. Kilka sekund wcześniej Jason Phillips i jego crew nie zauważyli jak Green ciągnął Vince’a Cartera za koszulkę przy zbiórce.

 

Ale zaraz Matt Barnes z kolei odepchnął Iggy’ego przy swojej zbiórce.

Efektywne 23 punkty, 11 zbiórek i świetna obrona Greena na 46 sek. przed końcem przy post-upie Zacha Randolpha. Tylko 2/10 za trzy, ale 20 punktów, 5 zbiórek i 3 asysty Thompsona. Ledwie 3/14 za trzy – w tym dwa czyste pudła w ostatniej minucie – i wymęczone 17 punktów, 9 zbiórek i 8 asyst Stephena Curry’ego, który od kilku spotkań gra zupełnie bez błysku. Odpowiednio – 35, 36 i 34 minuty przed szybkim przelotem do San Antonio, gdzie Spurs będą dziś bez Borisa Diawa. Najlepszy mecz po powrocie Festusa Ezeliego – 9/4 w 18 minut. Nic od ławki.

Dla Grizzlies – 39% z gry – 24 punkty Matta Barnesa, ale tylko 6/19 Randolpha. Kluczowa ławka i niezłe minuty PJ’a Hairstona i JaMychala Greena.

Wielka szkoda, bo Drab Felicio grał mecz życia i (40-40) Chicago Bulls po runie 18-2 prowadzili już 97-84 w połowie czwartej kwarty, ale po wielkim comebacku (56-24) Cleveland Cavaliers, w ostatniej sekundzie Justin Holiday trafił JR’a Smitha w nadgarstek:

 

To przykryło jedną z najlepszych/najbardziej bloopers akcji sezonu. Gdy przy 102-104 JR Smith specjalnie i mistrzowsko spudłował drugi rzut wolny, zbierając piłkę i po dwóch podaniach żyletach Matthew Dellavedova na 3 sek. przed końcem rzucał czystą trójkę… Airball. Przypominało to trochę ten airball Jeremy’ego Lina sprzed kilku lat. 105:102 dla Chicago.

 

Ławka Bulls + Bill Spooner utrzymali ten sezon Chicago przy życiu. Bulls muszą wygrać wszystko do końca, Pacers przegrać. To będzie trudne, ale Fred Hoiberg na rzutówce wplótł w scouting-report memowe “So youre saying there’s a chance?” z Głupi i Głupszy. Nie wiem kto był w sobotę głupszym.

Wiem kto był zajebisty. Widziałem pierwsze minuty w NBA Cristiano “Draba” Felicio, widziałem w ostatnim tygodniu i świat różnicy – w sobotę był fantastyczny walcząc i rolując do kosza na career-high 16 punktów, 5 zbiórek i 2 bloki w 23 minuty gry, 7/7 z gry. Bulls spędzili dwa sezony szukając odpowiedzi na wysokich Cavaliers i proszę.

33 punkty – 13/17 z gry, 4/5 za trzy – 7 zbiórek i 3 asysty MVP i najlepszego gracza NBA od trzech tygodni. To LeBron James od 9 meczów w play-off mode (27/8/10 i skut. 58/39 w ośmiu poprzednich). Kevin Love 13 ze swoich 20 punktów rzucił w pierwszej kwarcie – czwarty z rzędu mecz w double-figures w pierwszej kwarcie – miał też 13 zbiórek. 7/14 za trzy i 24 punkty JR’a Smitha, ale kompletne nic od ławki, która została rozjechana przez Aarona Brooksa, Felicio, Bobby’ego Portisa i Justina Holidaya.

Spokojnie – będą. Na samym dole.

(48-32) Atlanta Hawks i (47-33) Boston Celtics złożyli się na aż 138 punktów do przerwy (67-71), ale w drugiej połowie C’s trafili tylko jedną trójkę, a Paul Millsap grał dalej swój najlepszy mecz sezonu.

Na 3.28 min. przed końcem ten underrated obrońca Jeff Teague okradł Isaiaha Thomasa na linii połowy i reverse-layupem z faulem dał Atlancie 110-103. To był przełomowy moment tego zaciętego, bardzo dobrego, a czasem świetnego meczu. 118:107 dla Hawks w Atlancie.

5/7 za 3, 31 punktów, 16 zbiórek, 5 bloków, 3 asysty i 2 steale Millsapa na smallballu Bostonu. 21/5/3/3/2 Kenta Bazemore’a, 12/8/6 Ala Horforda i świetny mecz Teague – 24 punkty, 7 asyst i 5 zbiórek w 28 minut. Do tego 15 punktów i 7 asyst z ławki w 20 minut Dennisa Schrodera. Małe statement Atlanty u siebie po kilku nierównych meczach.

Isiah Thomas nie dobił do 20 punktów – trafił tylko 6 z 19 rzutów na 16 punktów. Najwięcej miał Marcus Smart – 19, który swoje wszystkie cztery trójki trafił do przerwy.

Mega crunchtime w Moda Center.

(43-38) Portland Trail Blazers przegrali u siebie z (28-52) Minnesotą Timberwolves 105:106, a katem był KAT (to za proste):

 

Ed Davis krył go w tej akcji. Być może Terry Stotts lepiej by zrobił dając tam kogoś wyższego, ale nie to że Mason Plumlee ma ramiona jak topole.

Ale dlaczego Ricky Rubio był zły na grupę Capers/Richardson/Zielinski?

Za to, że gwizdnęli kontynuację przy trójce Damiana Lillarda na 3,5 sek. przed końcem:

 

27 punktów i 9 zbiórek Townsa, 23 punkty Andrew Wigginsa, świetny z ławki Niania Bjelica na 11 punktów (2/3 za 3) z 6 rzutów, 10 zbiórek (3 w ataku) i 5 asyst. Mam nadzieję, że od października będzie stretch-4 w pierwszej piątce Minnesoty. 12 punktów Shabazza Muhammada.

Dla Portland klasycznie – 31 punktów i 7 asyst Lillarda, 21 punktów i 7 asyst CJ’a McColluma, 15 Plumlee, dwie trójki Al-Farouqa Aminu powoli jak “klasycznie”, ale wyjątkowo marny mecz rezerwowych.

Billy Donovan grał 40 minut Kevinem Durantem w nic nie znaczącym meczu i (54-26) Oklahoma City Thunder przegrali na wyjeździe z (32-48) Sacramento Kings 112:114. Był to ostatni mecz Kings w ARCO/Sleep Train Arena. Od przyszłego sezonu przenoszą się na księżyc.

Na 34.3 sek. przed końcem Darren Collisonem pullupem w twarz dał Kings 108-103 i Kings wygrali mecz koszykówki bez DeMarcusa Cousinsa. Collison od nas głosów nie dostał, ale może dostanie w plebiscycie na 6th Man of the Year – 27 punktów i 8 asyst z OKC. 24/8/3/4/2 Rudy’ego Gaya i 6/10 za trzy i 20 punktów z ławki Kreta Curry’ego.

Dla Thunder 31 punktów z 29 rzutów i 8 asyst Duranta, 24 punkty i 10 asyst Russella Westbrooka, ale aż 21 strat Oklahomy.

I w ostatnim meczu, naj-meeeh, grający 3w4 (30-50) New Orleans Pelicans przegrali u siebie z (22-58) Phoenix Suns 100:121. I w ten sposób Brooklyn Nets są sami na 3 miejscu od końca, czyli Boston Celtics mają 3. miejsce przed Loterią. Piszę ‘mają’, bo Brooklyn już meczu w tym sezonie nie wygra.

Dziękuję za przeczytanie.

Miały być, to są:

20 KOMENTARZE

  1. Koledzy redaktorzy serdecznie proszę o nie olewanie rubryki “alert meczowy” :). Przy ograniczonej ilości czasu na oglądanie alert naprawdę ułatwia życie a widzę, że im bliżej sezonu regularnego tym większe luki w tej rubryczce. Pozdrawiam :)

    0
  2. Green nie tylko ciągnął Cartera za koszulkę, prawie wbił go w parkiet i zero gwizdka. Rzadko oglądam GSW, ale ich mecz to w zasadzie pewność wyczynów Greena, ostatnio widziałem mecz z Bostonem i zasłona po której Smart fruwal w powietrzu.

    0
    • Nie wiem czy tylko ja tak mam, ale ten Green mnie strasznie irytuje (przy całym szacunku dla jego gry) – te sprytne, ale chamskie zagrania, po których zaraz podnosi ręce “ja nic nie zrobiłem”, słynne zasłony też, chociaż w kontekście tego, że cała liga tak robi mniej, jego wyraz twarzy i uśmiech, no po prostu jest to jeden z takich zawodników, którzy potrafią denerwować.

      Z drugiej strony skoro mnie 10 tysięcy kilometrów dalej tak wnerwia, to szacunek dla niego, bo co muszą czuć ci, którzy z nim grają na parkiecie – taki Reggie Miller v2.

      0