North Carolina pewnie pokonali Syracuse i w poniedziałek w finałowym meczu o mistrzostwo NCAA spotkają się z Villanovą, którzy rozjechali Oklahomę. Oba mecze skończyły się łączną różnicą aż 61 punktów.
Tymczasem w United Center oglądaliśmy bardzo wyrównany pojedynek, w którym żadna z drużyn nie miała przewagi większej niż siedem punktów, jaką (41-36) Detroit Pistons uzyskali po rzutach wolnych Marucsa Morrisa na 43.3 sekund przed końcem. Ale kiedy wydawało się, że goście już na dobre odskoczyli, (38-38) Chicago Bulls w niespełna pięć sekund zdobyli pięć punktów. Ciągnący przez całe spotkanie swoją drużynę Jimmy Butler trafił za trzy, po czym Reggie Jackson popełnił faul odpychając Mike’a Dunleavy’ego i gospodarze odzyskali piłkę, a za chwilę Butler został sfaulowany i wykorzystał oba wolne. Bulls jeszcze mieli szansę, ale pudłowali zza łuku, a Jackson nie pomylił się przy żadnym z czterech rzutów z linii i Pistons dowieźli to niezwykle ważne zwycięstwo do końca. 94:90.
Na 20.4 sekund przed końcem sędziowie odgwizdali kontrowersyjny faul Butlera próbującego wymusić szarżę na penetrującym Jacksonie. Ale Bulls mogą winić tylko samych siebie za wcześniejsze błędy, które pozwoliły Pistons uciec na samym finiszu. Najpierw Butler próbował wymusić faul przy rzucie za trzy, co skończyło się airballem, a ratujący piłkę Dunleavy podał prosto w ręce Morrisa i goście pobiegli do kontry, w której Tobias Harris dobił niecelnego layupa Jacksona. Natomiast w kolejnej akcji Butler spudłował kontestowany przez Morrisa rzut pod koszem, po czym faulował go przy zbiórce i w ten sposób Pistons uzyskali te siedem punktów przewagi.
Przed rozpoczęciem spotkania Stan Van Gundy mówił, że to najważniejszy mecz roku i prawdopodobnie ta wygrana przesądza o ich awansie do playoffów. Na pewno bardzo się do tego przybliżyli, powiększając przewagę nad Bulls do 2.5 meczu i zapewniając sobie tie-breaker.
Jackson zdobył 22 punkty (ale tylko 4 asysty i 6 strat), o jeden mniej miał dobrze wykorzystujący mismatche Harris i cała pierwsza piątka gości była w double-figures. Hackowany Andre Drummond zanotował 1/10 z linii i ostatnie minuty oglądał z ławki. Bulls ograniczyli go do 11-11, wygrali walkę na tablicach i zdobyli więcej punktów w paint, ale mieli duże problemy z wykończeniem swoich akcji, zwłaszcza w czwartej kwarcie, kiedy stracili skuteczność na dystansie (2/10 za trzy, wcześniej 7/15).
Bulls nie pomógł nawet świetny występ Butlera, który robił co mógł, żeby zapewnić im wygraną. Już w połowie trzeciej kwarty miał na swoim koncie pierwsze w karierze triple-double, pełniąc rolę playmakera pod nieobecność Derricka Rose’a i próbując zastąpić nieobecnego Taja Gibsona w walce na tablicach. Natomiast w czwartej kwarcie był właściwie jedynym dostarczającym punkty gospodarzom, zdobywając ich wtedy 14. Ostatecznie zanotował 28, najwięcej w karierze 17 zbiórek i 12 asyst, a do tego miał jeszcze 2 bloki i 3 przechwyty. Brakowało mu tylko skuteczności, oddał 25 rzutów z gry i był ledwie 1/8 zza łuku.
Dobre spisywał się również Pau Gasol, który zaliczył 16 punktów (tylko 7/19 z gry, ale też dwie trójki), 14 zbiórek, 3 asysty i 4 bloki. Niestety nie mieli wsparcia i poza nimi jeszcze tylko Aaron Brooks miał dwucyfrowy dorobek punktów (14). Nikola Mirotic po ostatnich świetnych występach teraz zanotował tylko 6 punktów z 7 rzutów, a Dunleavy po raz kolejny był zupełnie niewidoczny i nie oddał nawet rzutu za trzy, dobrze pilnowany przez Kentaviousa Caldwell-Pope’a.
Cristiano Felicio!
Po tej porażce szanse Bulls na dogonienie playoffów spadły do minimum. Już właściwie nie są w stanie wyprzedzić Pistons, ale mogą jeszcze mieć nadzieję, że Pacers (tracą do nich 2 mecze) dalej będą grać tak słabo jak w ostatnich dniach i jakimś cudem oddadzą im to ósme miejcie.
(40-37) Indiana Pacers mieli łatwe zadanie ponieważ odwiedzili Filadelfię i prowadzili już +18 na początku drugiej połowy, ale… W trzeciej kwarcie zdobyli tylko 13 punktów i to (9-68) Philadelphia 76ers wyszli na prowadzenie przed ostatnim fragmentem gry, a potem jeszcze na 4 minuty przed końcem był remis. Na szczęście dla Pacers, to tylko Sixers, którzy bardzo się starają żeby już nic w tym sezonie nie wygrać. Isaiah Canaan zgubił piłkę, Robert Covington źle podał, a Ish Smith popełnił błąd kroków i te trzy kolejne straty pomogły Pacers rozpocząć run 14-1, którym zapewnili sobie zwycięstwo 115:102.
W czwartej kwarcie goście zdobyli 41 punktów, z czego 15 po stratach rywali. Paul George, który przez cały mecz miał kłopoty ze skutecznością, na finiszu trafił dwie kolejne trójki i zakończył spotkanie z dorobkiem 20 punktów, 8 zbiórek i 7 asyst. CJ Miles dołożył 5 trójek i 25 punktów w swoim najlepszym występie od blisko dwóch miesięcy. Rodney Stuckey miał 17 punktów przy 6/7 z gry, a przesunięty na ławkę Myles Turner zanotował 8 punktów i 10 zbiórek.
Dla Sixers 24 punkty zdobył Canaan, 20 i 9 zbiórek miał Jerami Grant, a Elton Brand grał minuty w crunch time. To już ich 12 porażka z rzędu i coraz bardziej zastanawiam się czy nie powinniśmy rozpocząć drugiego cyklu odliczającego do 73, bo Sixers co prawda nie mają już szans na nowy rekord, ale cały czas mogą wyrównać najgorszy wynik historii ligi z 73 porażkami, który zresztą Sixers ustanowili w sezonie 1972/73. Są już naprawdę blisko, wystarczy tylko przegrać pięć ostatnich meczów.
(64-12) San Antonio Spurs ustanowili nowy rekord w historii swojego klubu wygrywając 64. mecz w tym sezonie i już tylko dwóch zwycięstw brakuje im do zakończenia rozgrywek bez porażki na własnym parkiecie.
Ale mimo że grający w back-to-back (51-25) Toronto Raptors dali odpocząć Kyle’owi Lowry’emu i DeMarowi DeRozanowi, do samego końca trzymali się w grze. Kolejne akcje dostającego się w pomalowane Cory’ego Josepha sprawiły, że na dwie minuty przed końcem przegrywali tylko 4 punktami. Dopiero Kawhi Leonard i jego dwa celne pull-up jumpery odłożyły mecz do zamrażarki. Spurs wygrali 102:95.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
Cristiano Felicio jest super. Średnio mnie interesuje koszykówka reprezentacyjna, ale mocno czekam na to, co pokaże Brazylia na IO. Huertas, Neto, Barbosa, Caboclo, Bebe + dziady Splitter, Varejao i Nene, na papierze to ma całkiem fajny potencjał
Butler w oczach sędziów nadal nie jest gwiazdą ligi-próbuje wymuszać faule, za które np. LeBron dostałby gwizdek od sędziów, a w przypadku lidera Bulls gwizdek milczy,
Pacers grają okropnie w ostatnich spotkaniach, nie wiem co gorsze – Pacers czy Bulls w PO…
Lepiej że Byków nie będzie bo tylko kontuzje by się pogłębiły u graczy i lepszy pik będą mieć w drafcie
i