Flesz: Kolejna porażka Indiana Pacers, Chicago Bulls nie poddają się – wygrali w Houston

6
fot. Chris Szagola / Newspix.pl
fot. Chris Szagola / Newspix.pl

Indiana Pacers nigdy nie byli w tym sezonie teamem, który znalazł tożsamość pasującą do składu. Small-ball skończył się wraz z pierwszym urazem łydki CJ’a Milesa, Paul George już od lipca nie chciał grać czwórki, a emerżęnsja Mylesa Turnera w styczniu pozwoliła Frankowi Vogelowi dalej grać wysoko. Czyli tak jak lubi – jak chciał. Jak chciał Paul George, ale jak nie chciał Larry Bird.

Wiec Indiana stała się drugim Memphis – albo pozostała po prostu Indianą… – nie była w stanie odkładać meczów do zamrażarki i praktycznie co mecz była w crunchtime. Atak był zbyt przewidywalny… Kiedy aż prosi się, by obniżyć skład – grać Monte Ellisem z trzema shooterami (czy Ellis i George rozegrali w tym sezonie jakikolwiek pick-and-pop?) – i wykorzystać w podobny sposób z ławki Ty’a Lawsona, skoro już się dodało go do składu.

Dlaczego piszę w czasie przeszłym? Bo ten team zawodzi i nie będzie już lepszy. Może grać lepiej w to co gra, ale to wszystko. A powinien być lepszy. I zawodzi w decydujących tygodniach, co niespodziewanie może w końcówce sezonu wypchnąć Indianę poza playoffy.

Chicago Bulls po wygranej w Indianapolis, wygrali też z Rockets w Houston, bo po prostu chcieli bardziej. Al-Farouq Aminu od tygodnia jest superhot za linią za trzy i w pojedynku dwóch kandydatów do Coach of the Year skończyło się 1-1.

Do gier. Dziś trochę później, bo obudził mnie wzrok wlepiony w płacz nieba za szybą i nie mogłem wstać przy +3 na termometrze. Kwiecień.

Tymczasem Warriors zrobili żart Festusowi Ezeliemu:

Wiem, że “Keep Portland Weird” to hasło itd itp, ale nie każdy musi rozumieć dlaczego przy kluczowej trójce – na minutę przed końcem – realizator telewizji z Portland pokazuje na zbliżeniu gościa zastawiającego pod koszem innego gościa…

Albo innym razem, gdy pokazuje trójkę z lewego rogu z kamery nad koszem. To już gimnastyka – umysłowa i kończynami. Tak jakby gość w realizatorce miał krabie rączki Shane’a Larkina i J.J’a Barei, a klawisze były na drugim końcu stołu.

Dopiero co przed snem obejrzałem niedawny mecz (40-36) Portland Trail Blazers z 76ers i takie rzeczy działy się też ostatniej nocy w wygranej z (43-32) Boston Celtics 116:109. Flesz męczą crunchtime’y w Portland – czasem dwa razy trzeba obejrzeć co dokładnie się stało, bo to co się stało jest pokazywane tak jak highlighty pojedynczych akcji na youtube NBA (‘A teraz wyobraź sobie, że leżysz za linią końcową i oglądasz mecz NBA uuuu’).

Al-Farouq Aminu był hot jak szedłem spać (3/8 z 76ers w sobotę) i był hot gdy wstałem – 6/11 za 3, 28 punktów, 9 zbiórek, 3 bloki. To właśnie jego trójki na starcie czwartej kwarty pomogły Blazers w eksplozji, która znienacka obróciła ten mecz. Blazers zrobili run 36-12 i z 66-77 zrobiło się 102-89. Wszystko to przeciwko tej niewygodnej, niesprzyjającej Rain Bros, być może najlepszej w NBA obronie obwodowej Bostonu – Avery Bradley, Marcus Smart i Jae Crowder, który ostatniej nocy wrócił.

Dobry mecz. Zdecydowanie najlepszy z tych rozegranych ostatniej nocy. Trail Blazers praktycznie już są w play-offach. Grają teraz o 5 miejsce i matchup z Los Angeles Clippers, którzy wraz z powrotem Blake’a Griffina próbowali będą się zreorientować.

14 trójek Portland, najlepszy Aminu, ale kluczowy w crunchtime CJ McCollum w swojej signature-akcji drive ze szczytu do baseline, obrót i pullup – 17 punktów i 8 asyst. Dobra ławka raz jeszcze – 15/5/5 Geralda Hendersona, 11 punktów Allena Crabbe i świetna obrona Eda Davisa.

Celtics zdobyli 23 punkty po 16 stratach Blazers, ale wymusili tylko sześć po przerwie. 22 punkty fantastycznego w końcówce Thomasa, 20 punktów Bradleya, 12 punktów i 9 zbiórek Amira Johnsona, ale niewiele od Smarta i Kelly’ego Olynyka.

(53-23) Oklahoma City Thunder wygrali piąty mecz z ostatnich sześciu, ale dopiero dzięki świetnej końcówce Russella Westbrooka – to nie prima aprillis (Westbrook trafia w tym sezonie tylko 38% rzutów w crunchtime).

Thunder odrobili pięć punktów straty w 4 ostatnie minuty. Westbrook trafił trójkę na remis 115-115 na 2.25 min. przed końcem, zaraz pull-up na 117-115, na 37 sek. przed końcem zabrał piłkę z rąk Wesa Johnsona po jego zbiórce w obronie i sam miał jeszcze ważną zbiórkę w obronie na sam koniec w wygranej OKC nad (47-28) Los Angeles Clippers 119:117. Dobitka Stevena Adamsa na 27 sek.  przed końcem była zwycięskim punktami dla OKC, którzy wygrali dechy 46-26.

Dobre słowa/analiza Billy’ego Donovana o Brożym:

“I’ve seen a lot of guys play and he’s by far the best loose-ball guy I’ve ever seen. He has an incredible ability, and if you watch him he’s engaging when he shoots free throws. He notices right where it’s missing, where it’s going to go. He watches the flight. He sees shots go up and all of sudden he’s taking off before anybody else is moving. He’s got great speed and closing speed to come up with those plays.”

Clippers – którzy już praktycznie wiadomo, że skończą sezon na 4 miejscu w Konferencji Zachodniej – dali dzień odpoczynku Chrisowi Paulowi, DeAndre i JJ’owi Redickowi. W kolejnym meczu w niedzielę przeciwko Wizards powinni mieć z powrotem ich wszystkich i – tadam – Blake’a Griffina. W czwartek mieli dwóch graczy, którzy byli super-hot przeciwko tej bimbającej – choć lepszej ostatnio! – obronie Thunder.

Austin Rivers zdobył career-high 32 punkty, trafiając aż 7 z 9 rzutów za trzy, a 32 punkty rzucił też Jamal Crawford – 5/8 za 3. Do przerwy obaj trafili wszystkie swoje cztery trójki. Rivers miał szansę na prawdziwy mecz życia, ale Andre Roberson krył go bardzo ciasno w penetracji na 5 sek. przed końcem meczu, przy +2 dla Oklahomy.

31 punktów, 8 zbiórek i 5 asyst Kevina Duranta, 26 punktów Westbrooka i 11 punktów z ławki Enesa Kantera.

Po oddaniu 120 punktów w piątek z Brooklynem, porażkach u siebie z OKC i Chicago, (39-36) Indiana Pacers przegrali znów u siebie, ale z grającymi o nic (32-43) Orlando Magic 94:114. Moje gratulacje. Nikola Vucević wrócił do gry i rzucił z ławki 24 punkty.

W ten sposób Pacers na 8 miejscu mają już tylko jedną porażkę mniej niż (38-37) Chicago Bulls, którzy odhustlowali (37-39) Houston Rockets w Teksasie w wygranej 103:100.

Te dwie wygrane Chicago praktycznie zakończyły sezon Waszyngtonu.

7. Detroit 40-35

8. Indiana 39-36

9. Chicago 38-37

10. Washington 36-39

Na 1.30 min. przed końcem niekryty E’Twaun Moore trafił trójkę po pick-and-rollu na szczycie Butler/Gasol. Było 97-91. Jimmy Butler spędził ostatnie sześć minut meczu grając jako rozgrywający.

Rockets są fatalni. Nie chcą z różnych przyczyn grać piątką Beverley-Harden-Ariza-Capela-Howard. Gdy grali nią, byli już 15-10 w tym sezonie (Capela/Howard są +8.3 PER-48 w 300 minut). Ale od 10 lutego grali nią w tylko dwóch meczach. Smallball nie wychodzi im kompletnie. Ewentualnie mogliby grać Beverley-Harden-Ariza-Motiejunas-Capela, ale pieszczą się z Dwightem jakby ten miał więcej w nogach niż Robert Parish teraz ma.

 

Brawo dla Chicago. Granie do końca może przynieść im jeszcze playoffy. Nikola Mirotic 21 ze swoich 28 punktów rzucił do przerwy, 21/8/6 Butlera, 15 punktów z ławki Douga McDermotta. 15 minut i 3 asysty Cristiano Felicio jak blaow, głowa do góry!

Derrick Rose grał tylko 11 minut – kontuzjował łokieć. Taj Gibson z kolei w ogóle nie grał – Bobby Portis wyszedł w piątce – bo złamał jedno z żeber. Ale Taj oczywiście zamierza grać dalej i będzie.

W dwóch pozostałych meczach (53-22) Cleveland Cavaliers wzięli rewanż na (21-54) Brooklyn Nets za ostatnią porażkę i nie przegrali 107:87. Z kolei (28-47) New Orleans Pelicans, których w tym momencie sezonu kocham, pokonali (32-45) Denver Nuggets u siebie 101:95.

Pellies wyszli piątką Toney Douglas – 20 punktów i 10 asyst, Jordan Hamilton, Luke Babbitt – 22 punkty i 10 zbiórek, Dante Cunningham i Omer Asik. Z ławki 11 punktów Jamesa Ennisa w jego drugim meczu na 10-dniowym kontrakcie i 17 punktów i 8 asyst Tima Fraziera, który trafił też 3 z 5 trójek.

Dziękuję za przeczytanie.

6 KOMENTARZE