Drik Nowitzki po raz pierwszy od dwóch lat rzucił 40 punktów i poprowadził Mavs do bardzo ważnego zwycięstwa z Blazers. Wygrali też goniący playoffy Jazz. Raptors tymczasem zbliżyli się do pierwszych Cavs.
Anthony Davis nie zagrał w starciu z Clippers i wiadomo już, że nie pojawi się na parkiecie do końca sezonu, ale Omer Asik zdobywał punkty i Pelicnas na własnym parkiecie zaskoczyli rywali.
Sześć meczów rozegrano minionej nocy.
–
(35-35) Dallas Mavericks przegrali siedem z wcześniejszych ośmiu spotkań, spadli na ósme miejsce w tabeli, dlatego pojedynek z (36-35) Portland Trail Blazers, którzy również walczą o awans, był dla obu ekip niezwykle istotny. Obejrzeliśmy bardzo wyrównany i ciekawy mecz, który tak samo jak ich pierwsze starcie na początku grudnia, rozstrzygnął się dopiero w doliczonym czasie gry. I znowu to Mavs na finiszu okazali się lepsi.
Po tym jak przez ostatnie dziesięć minut czwartej kwarty nikt nie był w stanie uzyskać wyższego prowadzenia niż 3 punkty, potem gospodarze szybko uciekli i zdominowali dogrywkę, wygrywając 132:120.
Mavs byli osłabieni brakiem kontuzjowanego Chandlera Parsonsa i do piątki wrócił Zaza Pachulia, ale spędził na parkiecie tylko 5 minut i potem już nie wrócił do gry. Minuty na środku dostał debiutant Salah Mejri, który większość sezonu spędził na końcu ławki, ale tym razem okazał się kluczową postacią, rozgrywając swój najlepszy mecz krótkiej kariery w NBA. Bardzo pomógł w walce na tablicach zbierając 14 piłek. Miał też 13 punktów, chociaż spudłował kluczowe wolne na 13.7 sekund przed końcem, które mogły zapewnić Mavs zwycięstwo w regulaminowym czasie gry. Ale najważniejszą rolę Mejri odegrał w obronie, chroniąc strefę podkoszową i to też jego blok na penetrującym Damianie Lillardzie rozpoczął run Mavs w dogrywce. W całym meczu zaliczył aż 6 bloków, a w sumie pilnując obręczy pozwolił rywalom tylko na 1/10. W 33 minuty miał wskaźnik aż+30.
Po tym bloku Mejri’ego w dogrywce, Deron Williams szybko popędził do ataku i trafił za trzy. Natomiast później obsługiwał podaniami Dirka, zagrali dwie kolejne akcje pick-and-pop, w których lider Mavs trójkami ze szczytu powiększał prowadzenie. Zrobili run 11-0 i przesądzili losy spotkania.
Nowitzki miał kiepski start, ale rozstrzelał się w drugiej kwarcie i od tego momentu był już nie do zatrzymania. Wykorzystywał switche Blazers, rzucał nad niższymi rywalami, a w tym decydującym momencie dogrywki był zabójczy gdy nie switchowali i zostawili mu trochę miejsca na dystansie. Zdobył 40 punktów z 26 rzutów, był 3/5 zza łuku, zebrał 8 piłek i zaliczył 4 asysty.
Został dopiero czwartym zawodnikiem w historii, który mając ponad 37 lat rzucił co najmniej 40. To jego najwyższa zdobycz od dwój lat, ale też to jego już ósmym mecz z rzędu na co najmniej 20 punktów. Jego najdłuższa taka seria od mistrzowskiego sezonu. W momencie gdy ważą się losy Mavs, mogą polegać na swoim liderze. Dirk nie zamierza kończyć rozgrywek już w połowie kwietnia.
Świetne spotkanie miał także Williams, który pod nieobecność Parsonsa był dużo agresywniejszy i wziął na siebie większy ciężar zdobywania punktów. Często ustawiał się w post-up, trafiał swoje jumpery i był skuteczny za łukiem, gdzie trafił 4/6, a do tego dobrze znajdował kolegów odrzucając piłkę w penetracjach. Ostatecznie zanotował swoje rekordowe w sezonie 31 punktów i dołożył do tego również najlepsze 16 asyst.
Wesley Matthews słabo spisywał się na początku, miał kłopoty z nogą i musiał udać się do szatni, ale po retejpowaniu kostki wrócił do gry i zrobił się gorący na dystansie. Trafił 5/7 trójek na 15 punktów, pomagając Mavs tym strzeleckim pojedynku. W sumie Mavs mieli 15 trójek ze świetną skutecznością 60%, tymczasem Blazers aż 7 razy trafiali zza łuku w czwartej kwarcie i zanotowali 18 przy 39.1%.
W ekipie gości 3/3 za trzy w czwartej kwarcie, a 6/10 i 24 punkty w meczu zanotował Allen Crabbe. Damian Lillard zdobył 26 punktów, ale potrzebował do tego aż 26 rzutów. Na 29.7 sekund przed końcem czwartej kwarty doprowadził do remisu dostając się pod kosz, jednak już w ostatniej akcji grając izolację z Williamsem spudłował step back jumpera na zwycięstwo. Lillard znacznie lepiej grał w pierwszej połowie, natomiast po przerwie pałeczkę przejął CJ McCollum, który zdobył wtedy 17 ze swoich 22 punktów. Obaj zaliczyli też po 8 asyst.
Tymczasem najwięcej rzutów zza łuku oddał Al-Farouq Aminu. W Dallas dobrze go znają, bo grał tu w poprzednim sezonie. Co prawda teraz ma najwyższą w karierze skuteczność na dystansie, ale Mavs chętnie oddawali mu te rzuty i zostawiali bez pilnowania. Na początku czwartej kwarty mogli zwątpić w tę taktykę, bo Aminu dwa razy z rzędu trafił, ale wiedzieli, że to nie może trwać za długo. Aminu skończył z 4/12, w tym 0/4 przez ostatnie dziewięć minut meczu.
Blazers nie byli tak skuteczni jak ich rywale (40% z gry, 55% Mavs), ale zdominowali walkę na atakowanej tablicy i zebrali tam aż 22 piłki. Mason Plumlee miał 19 zbiórek, z czego 10 w ataku.
W środę Blazers będą mieli okazję do rewanżu na Mavs przed własną publicznością, jednak będzie to ich ostatnie bezpośrednie spotkanie w fazie zasadniczej, więc tym wczorajszym zwycięstwie Mavs zapewnili już sobie bardzo ważny tie-breaker, prowadząc w rywalizacji 2-0.
Mavs i Rockets mają w tym momencie taki sam bilans, Blazers wyprzedzają ich tylko o 0.5 meczu, natomiast mecz straty do nich mają (34-36) Utah Jazz, którzy po sobotniej porażce w Chicago, w niedzielę bez większych problemów poradzili sobie z gospodarzami w Milwaukee. To był wyrównany pojedynek do połowy trzeciej kwarty, wtedy Jazz zanotowali run 22-4 i w czwartej kwarcie już tylko utrzymywali prowadzenie. Pokonali (30-40) Milwaukee Bucks 94:85.
Gordon Hayward 13 ze swoich 18 punktów zdobył w tej decydującej trzeciej kwarcie. W sumie siedmiu graczy Jazz było w double-figures. Rudy Gobert do swoich 12 punktów dołożył 14 zbiórek, natomiast Shelvin Mack miał 13 punktów i 12 asyst. Z ławki Trey Lyles i Joe Ingles zanotowali 6/8 za trzy.
Giannis Antetokounmpo tym razem miał słaby występ i zaliczył tylko 12-4-7, a po przerwie zdobył ledwie jeden punkt. Greg Monroe w całym meczu zdobył tylko 8. Najlepszym strzelcem Bucks był Jabari Parker z 19 i efektownym dunkiem nad Gobertem.
Dla zmęczonych (48-21) Toronto Raptors to był już piąty mecz w ciągu siedmiu dni i długo walczyli z (29-40) Orlando Magic, ale ostatecznie udało im się wygrać 110:105. Decydująca akcja miała miejsce na 54 sekundy przed końcem, kiedy DeMar DeRozan wykorzystując zasłonę Kyle’a Lowry’ego dostał się pod kosz i trafił z faulem. W ten sposób dał gospodarzom 4 punkty przewagi i potem wystarczyło już tylko wykorzystywać wole.
DeRozan miał 25 punktów i 5 asyst, Lowry 18 i 7. 20 punktów dołożył Luis Scola, który drugi mecz z rzędu trafił 3 trójki. Bismack Biyombo zastępujący Jonasa Valanciunasa w piątce zanotował kolejne double-double na 12-11, a do tego popisał się 6 blokami. Patrick Patterson nie grał z powodu urazu kostki, Cory Joseph dostał wolne, ale Jason Thompson zaliczył 8-10, a młody Delon Wright miał też niezły występ w 16 minut gry.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
Zawsze mnie zastanawiało skąd te liczby, że ktoś kogoś wyprzedza o “pół” lub “półtora” meczu. Mniej więcej kojarzę metodykę liczenia tego z nba.com, ale nadal to dla mnie sztuczne wyliczenie i w gruncie rzeczy niewiele mówi.
To jest takie uwzględnienie tie-breakera. Że nie wystarczy, jak masz równy bilans, musisz wyprzedzić. Tak niefachowo ujmując :-)
Hmm, zawsze myślałem, że po prostu wygrana więcej to +0,5 meczu a porażka więcej to -0,5. Jesteś pewien, że bierze się pod uwagę tie-breakery?
Byzydura, to oznaczenie nie ma z tym nic wspólnego
Hmm, ja patrzę na to jako na liczbę “kolejek”, które muszą być rozegrane by jedna drużyna dogoniła drugą (oczywiście przy założeniu, że jedni wszystko wygrają, a drudzy przegrają) i dla mnie zawsze było całkiem spoko. Taki lower bound bezpieczeństwa dla prowadzących by wiedzieli ile kolejek mogą balować bez obaw :)
Kolejki zgoda, ale Behemot chyba głównie o te połówki pytał..;-) i po wczorajszych komentarzach już się zamykam i znikam :-)
W NBA nie ma kolejek rozgrywkowych jak np w kopanej 1 kolejka, 2, 3 itd
Normą jest że drużyny w trakcie sezonu mają rozegraną różną liczbę spotkań . Więc do ustalania kolejności w tabeli w trakcie sezonu używa się procentu wygranych meczy i stosunku zwycięstw
Np teraz na wschodzie DET 36-34 WAS 34-35 1.5 meczu z tyłu . WAS ma jeden mecz rozegrany mniej , jakby go wygrali to bedą mieli 35-35 i jeden mecz różnicy do DET (bo od teoretycznego stanu 35-34 obydwu drużyn DET wygrali a WAS przegrali).
Mam nadzieję, że trochę wyjaśniałem ;)
Jak porównujesz dwie drużyny (1 i 2) to jest to po prostu:
GB = [(W1 – W2) – (L1 – L2)] / 2
Przykład:
Detroit: W36 L34
Washington: W34 L35
GB: [(36 – 34) – (34 – 35)] / 2 = 3/2 = 1.5
Już śpieszę z wytłumaczeniem. Otóż najważniejszy jest sposób wyliczania GB (games behind) i on sporo mówi.
Otóż GB to zsumowana różnica zwycięstw i porażek dwóch zespołów podzielona przez 2.
Czyli:
mamy zespół A z bilansem powiedzmy 35-20
i zespół B z bilanzem 30-22
robimy tak ((35-30)+(22-20))/2 = (5+2)/2 = 7/2 = 3.5
Czyli w polu GB drużyny B pojawi się 3.5 w stosunku do drużyny A.
Oznacza to mniej więcej tyle że aby obie drużyny zrównały się bilansem (nie do końca zrównały ale fair enough) drużyna A musiałaby przegrać 3.5 spotkania, a drużyna B wygrać 3.5 spotkania.
To pół spotkania jest bardzo umowne ponieważ z racji tego, że liczba rozgranych spotkań może być nieparzysta a w dodatku dwie drużyny mogły rozegrać różną liczbę spotkań, czasem niemożliwe jest by drużyny zrównały się bilansem po rozegraniu całkowitej liczby spotkań.
Z przykładu powyżej:
Jeśli drużynie A dopiszemy 3.5 porażki -> 35-23.5
A druzynie B dopiszemy 3.5 zwycięstwa -> 33.5-22
to otrzymamy następujący GB dla druzyny B -> ((35-33.5)+(22-23.5))/2= (1.5 + (-1.5))/2 = 0/2 = 0
W każdym razie w praktyce będzie to oznaczać, że jeśli drużyna B ma 3.5 GB do drużyny A to jeśli drużyna B wygrałaby 3 bezpośrednie mecze z drużyną A to wciąż pozostawałby za nią w tabeli ale jeśli wygrała by 4 bezpośrednie mecze to już wyprzedziłaby w tabeli drużynę A.
Zwróćcie też uwagę, że te określenia z “wyprzedzaniem w tabeli” mają sens tylko przy jednakowej liczbie rozegranych spotkań (co w pewnym momencie i tak następuje). W przypadku innej liczby rozegranych spotkań może się czasami zdarzyć, że w tabeli drużyna z lepszym win % będzie “kilka Games Behind” za drużyną z gorszym win %.
a tak w ogóle to https://en.wikipedia.org/wiki/Games_behind
Czuję się dokształcony do granic możliwości w temacie. Grzecznie dziękuję.
Clips grają na 4 miejsce?
Pytanie retoryczne :-P
Wreszcie DeAndre może być dumny z tego jak świetnie “trafia” wolne.
graja by wpasc na Miski w PO ?
Z tyloma kontuzjami chyba sa łatwiejszym przeciwnikiem niż Houston, Portland czy Dallas
Moczę się w nocy na myśl o tych rzutach Dirka. Dobrze widzieć go w takiej formie.
Dirk jest swietny, ale wczoraj to bardziej “zasługa” Blazers
Akurat Dirka nie da się pokryć. Albo trafi albo nie. Zasługa Blazers to wg mnie już prędzej te 31 pkt Derona.