Dobrze wiemy w jakim miejscu znalazła się koszykówka NBA. Pull-up trójki, pick-and-rolle i atletyzm. Przestano zabijać deski, blokować każdy rzut, zespołowa obrona przeniosła się na dystans. Skończono z szufladkowaniem graczy, zaufano talentowi.
Wysocy nie są już tylko i wyłącznie specjalistami od bloków i zbiórek, a 3-and-D graczy przestano ograniczać do spot-up strzelców i dobrych obrońców. Zaczęli grać w post-up (Wesley Matthews), prowadzić akcje w pick-and-rollu (Rodney Hood), a jeśli nie, to kontrolować piłkę w hand-off akcjach. Stawiają więcej zasłon dla innych zawodników, ale też dla siebie, gdy szukając mismatchu, lub w ramach zagrywki, stawiają zasłony w okolicach low-post, ale na koniec posiadania oddają rzut. Jak Kyle Korver, jak JJ Redick, jak Klay Thompson, jak obecnie w zasadzie każdy grający na pozycji numer dwa strzelec. I nie tylko.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
Jest w tej NBA miejsce dla graczy pokroju Big Karna?
Jest dla Bobana będzie i dla graczy pokroju Karnowskiego – nie wiem czy dla samego Karnowskiego.
To nie jest tak, że zespoły NBA przestaną interesować się wysokimi, masywnymi zawodnikami – w erze smallballu każdy zespół NBA ma w składzie co najmniej jednego centra.
Wysocy w NBA muszą być tak dobrzy, aby nie opłacało się nimi nie grać. Muszą robić więcej rzeczy na parkiecie. Robić to, co gracze z pozycji 1-2-3-4. Łącznie. Bronić niższych, kozłować, rzucać za trzy, podawać. Im mniej all-around jest wysoki gracz, tym – niezależnie czy w lidze panuje smallball czy nowoczesny bigball – ma mniejszą szansę na grę w NBA.
Na moje oko niemobilni centrzy tracą rację bytu, mimo wszystko trzymam kciuki z Przemka.