Flesz: Splash Brothers wygrali mecz w Miami. Rezerwowi Bulls lepsi od Wizards. Paul George wreszcie był w 4 kwarcie

26
fot. AP Photo
fot. AP Photo

To już 127 meczów z rzędu w fazie zasadniczej z celnym rzutem za trzy. Stephen Curry już na samym początku pojedynku w Miami trafił zza łuku. Potem popisał się swoją firmową daleką trójką tuż przed końcem pierwszej kwarty

A na finiszu był clutch, trafiał wielkie rzuty zapewniając Warriors 51. zwycięstwo w tym sezonie.

Jeśli Kevin Durant w wakacje przeniesie się do Oakland, będą mogli sobie codziennie ze Stephem robić konkurs rzutów z dziewiątego, albo może nawet z jedenastego metra

Celne trójki w samej końcówce rozstrzygnęły też losy spotkania w Toronto i trafiał je DeMar DeRozan. Skuteczni z dystansu byli nawet Grizzlies, rozstrzeliwując Lakers na własnym parkiecie. Coraz bardziej zadomowiony w Cleveland Channig Frye swoimi rzutami za trzy przesądził o blowoucie Cavaliers. Tymczasem Paul George spudłował wszystkie swoje 7 prób zza łuku, ale wreszcie w czwartej kwarcie był liderem Pacers i poprowadził ich do zwycięstwa.

Wygrali też Bulls grający w rezerwowym składzie, tak rezerwowym, że Mike Dunleavy momentami nie wiedział kto biega obok niego po parkiecie.

Kto to jest Cristiano Felicio? Od kiedy Justin Holiday gra w Bulls?

Jak to pisze Maciek – Do gier!

Świetny mecz rozegrano na Florydzie. (32-25) Miami Heat zaczęli od mocnego startu, Dwyane Wade nakręcał atak, a Hassan Whiteside po wejściu na parkiet zdominował walkę pod koszami i mieli już 12 punktów przewagi. (51-5) Golden State Warriors odpowiedzieli na przełomie drugiej i trzeciej kwarty, kiedy zanotowali run 18-4 i w drugiej połowie oglądaliśmy już bardzo wyrównaną rywalizację. Nikt nie uzyskał wtedy przewagi większej niż 8 punktów, a prowadzenie zmieniało się aż 20 razy.

W czwartej kwarcie gorący zrobił się Klay Thompson, który zdobył 15 kolejnych punktów dla gości, ale na finiszu przekazał pałeczkę MVP tego sezonu. Najpierw na 1:06 przed końcem przy 2-punktowym prowadzeniu dla Heat, Curry zrobił to, co tylko on potrafi robić tak perfekcyjnie i trafił szybką, daleką trójkę, korzystając z podwójnej zasłony swoich podkoszowych.

W odpowiedzi Wade wszedł pod kosz wymuszając faul, trafił dwa wolne i znowu Heat byli na prowadzeniu, a za chwilę Whiteside popisał się efektownym blokiem na Draymondzie Greenie. Ale gospodarze szybko żałowali, że zatrzymali rzut nieskutecznego na dystansie po All-Star Weekend skrzydłowego gości, bo piłkę złapał Curry i jego Hassan już nie był w stanie dosięgnąć.

Ten rzut przesądził o zwycięstwie, bo Wade w kolejnej akcji spudłował runnera i potem już wolnymi Warriors utrzymywali prowadzenie. 118:112.

Curry zdobył 42 punkty, po raz dziewiąty w tym sezonie osiągając poziom 40. Trafił 6/12 za trzy, miał 7 zbiórek i 7 asyst, ale też 7 strat. Thompson dołożył 4/8 za trzy i 33 punkty, z czego 17 w czwartej kwarcie.

Splash Brothers przejęli ten mecz dla Warriors.

Wade zaczął od 5/5 w pierwszej kwarcie i miał 18 punktów do przerwy. Później brakowało mu już skuteczności, w czwartej kwarcie nie trafił rzutu z gry, ale dostawał się na linię i też świetnie obsługiwał podaniami kolegów, na finiszu asystując w kolejnych akcjach przy celnej trójce z rogu Luola Denga i rzucie Whiteside’a, który dał im prowadzenie na 1:42 przed końcem. W sumie zanotował 32 punkty z 20 rzutów i 7 asyst.

Whiteside także trafił pięć pierwszych swoich rzutów. Był świetny w pierwszej połowie, po czym rozpoczął drugą w pierwszej piątce, wtedy był mniej widoczny, ale przypomniał o sobie w czwartej kwarcie. Zmusił Warriors do wysokiego ustawienia. Andrew Bogut był na parkiecie w crunch time i zeszedł na ławkę dopiero, kiedy na minutę przed końcem złapał szóste przewinienie. Grał też Anderson Varejao po raz pierwszy w nowych barwach. Whiteside zakończył spotkanie mając 21 punktów z 11 rzutów, 13 zbiórek i 2 bloki.

Dobrą zmianę z ławki Heat dał też Josh Richardson, który trafił 3/3 za trzy i zdobył swoje rekordowe 15 punktów. Luol Deng i Justise Winslow pomagali w walce na tablicach zbierając razem 21 piłek, tymczasem Goran Dragic po ostatnich bardzo dobrych wystepach teraz miał tylko 13 punktów z 17 rzutów i 7 asyst.

(38-18) Toronto Raptors na własnym parkiecie zrewanżowali się (18-40) Minnesocie Timberwolves za porażkę sprzed ASW. Ale to było bardzo wyrównane spotkanie i dopiero na finiszu gospodarze zapewnili sobie zwycięstwo. Po tym jak Wolves runem 9-0 doprowadzili do remisu na niespełna 4 minuty przed końce, liderzy Raptors rozpoczęli serię rzutów za trzy. Najpierw Kyle Lowry z lewego rogu, za chwilę DeMar DeRozan z prawego, potem Lowry trafił pull-up trójkę, a na 27 sekund przed końcem znalazł DeRozana w rogu i to był dagger. 114:105.

Lowry wcześniej był 1/6 zza łuku, ale dwa ostatnie rzuty trafił, zdobył 12 z 21 punktów w czwartej kwarcie i miał 6 asyst. DeRozan zanotował 2/2 za trzy i w sumie 31 punktów z 19 rzutów. Z ławki bardzo dobrze zagrał Corey Joseph z dorobkiem 18 punktów i 6 asyst.

Andrew Wiggins w swoim rodzinnym Toronto zdobył 26 punktów, ale tylko 2 z 6 rzutów w czwartej kwarcie, do tego popełnił ważną stratę na finiszu gubiąc piłkę w transition. Gourgi Dieng zaliczył 21 punktów i 8 zbiórek, Ricky Rubio 12-12, a Karl-Anthony Towns tym razem miał słabszy występ na 16 punktów i 6 zbiórek.

Paul George miał tylko 2 punkty z 9 rzutów schodząc na przerwę meczu z (24-35) New York Knicks, ale zaczął się rozkręcać w trzeciej kwarcie, a w czwartej zdominował ofensywę (31-26) Inidany Pacers, prowadząc ich do zwycięstwa 108:105.

Zdobył 15 punktów w czwartej kwarcie (z 28 druzyny) i trafił ważny rzut z półdystansu, po tym jak niemal stracił piłkę, dając gospodarzom 6 punktów przewagi na 79 sekund przed końcem. Knicks jeszcze zmniejszyli stratę i mieli swoje szanse, ale najpierw Kristaps Porzingis spudłował trójkę ze szczytu na 11 sekund przed końcem, która mogła dać im prowadzenie, a po tylko jednym celnym wolnym Milesa Turnera, Carmelo Anthony rzucał na remis, ale rzucił airballa.

George miał 25 punktów z 14 rzutów w drugiej połowie, wreszcie grając w końcówce jak przystało na lidera, to on miał piłkę w rękach i to on oddawał rzuty. W sumie zanotował 27, 7 zbiórek i 6 asyst. Bardzo dobrze zagrał także Turner, który 16 ze swoich 24 punktów zdobył po przerwie i w czwartej kwarcie trafiał ważne rzuty. Nie ustępował w tej rywalizacji debiutantów Porzingisowi, mającemu 22 punkty. Anthony zaliczył tylko 14 z 20 rzutów, ale za to Jose Calderon, który jednak nie został usunięty z pierwszej piątki, trafił 4/4 za trzy na 20 punktów, a z ławki wsparcie zapewnili Kyle O’Quin (19 punktów i 6 zbiórek) i Langston Galloway (10 z 17 punktów w czwartej kwarcie).

Do długiej listy kontuzjowanych w (30-26) Chicago Bulls dołączył również Derrick Rose, który z powodu urazu kolana opuścił mecz z (26-30) Washington Wizards i gospodarze wystąpili w mocno rezerwowym składzie, ale to nie przeszkodziło im wygrać 109:104.

Wizards byli w back-to-back, ale to ich nie tłumaczy. Zagrali bardzo słabo, ich obrona mocno zawodziła, tymczasem w grze Bulls nie tylko było więcej zaangażowania, ale też nieoczekiwanie mogli oni liczyć na wielu swoich zawodników. W sumie siedmiu miało dwucyfrowy dorobek punktów.

Po wyrównanej pierwszej połowie, gospodarze uciekli na początku drugiej, kiedy najpierw w kolejnych akcjach bez większych problemów dostawali się pod kosza, a za chwilę rozstrzelali się na dystansie i trafili trzy kolejne trójki. W czwartej kwarcie goście jeszcze zbliżyli się na 3 punkty, ale Bulls nie pozwolili odebrać sobie prowadzenia, a kluczową rolę odegrał wtedy Doug McDermott, który obsługiwany podaniami Taja Gibsona z post, atakował kosz i trafiał jumpery.

E’Twaun Moore i Gibson byli najlepszymi strzelcami gospodarzy z dorobkiem 17 punktów. Gibson dołożył do tego jeszcze 7 zbiórek i 7 asyst. Pau Gasol miał 10 punktów, 15 zbiórek i tylko jednej asysty zabrakło mu do triple-double. Tony Snell trafił 4/5 za trzy na 16 punktów, a McDermott 10 z 14 punktów zdobył w czwartej kwarcie.

Dla Wizards 19 punktów z 19 rzutów i 0/6 za trzy Bradleya Beala. 16 punktów z 15 rzutów i 7 asyst Johna Walla. Słaby występ Marcina Gortata na 8-8. Ten mecz był dla nich dobrą okazją, żeby przybliżyć się do ósmych Bulls, ale to zmarnowali, tym bardziej ta porażka powinna ich boleć.

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.
Poprzedni artykułDniówka: Kolejne rekordy Stephena
Następny artykułDniówka: Joe Johnson i Nets rozmawiają o buy-oucie, sezon trwa dalej

26 KOMENTARZE

  1. Przy tym filmiku z dwiema trójkami Stefki polecam obejrzeć zasłony Greena na Dragicu i Dengu, nice job. Normalnie nie można nawet kogoś biodrem musnąć, bo mamy gwizdek, a tu proszę :)
    Nie dziwota, że Curry rzuca tyle niekontestowanych trójek :)
    Ale w sumie dobrze, że je trafił, bo jeszcze by Warriors przegrali i misterny plan zmylenia i uśpienia GSW przed finałem wziąłby w łeb ;)

    0
    • To był misterny plan ze strony trenera Miami – pograć jak równy z równym przez większość meczu a później oddać zwycięstwo aby uśpić czujność przeciwnika. Dobrze, że jednak nie grał Bosh, bo już w tak osłabionym składzie ciężko było się podłożyć, a z Boshem jeszcze nie daj Boże by wygrali. A tak GSW nie spodziewa się nawet tej nawałanicy, która ich zdmuchnie w finałach. Nawet Pop by nie wpadł na taki diaboliczy plan. GSW są już niestety houston w tym sezonie, chyba jeszcze nawet o tym nie wiedząc :D

      0
        • Nie ma czegoś takiego jak “ważna zasłona”. Zasłona to zasłona, każda jest liczona tak samo, czy w pierwszej kwarcie czy w ostatniej minucie :P Widać, że nigdy nie grałeś, inaczej byś wiedział takiej rzeczy :D

          0
          • A Ty nie wiesz, że jak stawiasz zasłonę podczas crunch time, to nie jest sobie taki np. byle rzut? Jesteś pod presją skoncentrowanej obrony, Twój układ nerwowy szaleje i to już nie jest to samo. Proszę Cię, to są absolutne podstawy :D

            A może jednak w końcu kiedyś będę musiał zagrać w cokolwiek i o coś? Sam już nie wiem :)

            0
          • Wolver pewnie w życiu żadnej zasłony nie postawił, ba nawet nie powiesił ani jednej (podobno).

            0
          • Lucek milcz już, ja Cię proszę. Jak się żona dowie, że do zasłon potrzebuję pomocy, to w końcu zrozumie dlaczego tak żaluzje forsowałem i będę pośmiewiskiem na dzielni…

            0
        • A czemu tu się dziwić. Jak żyję nie zauważyłem, żeby oprotestowanie decyzji sędziego przyniosło coś poza “technikiem” :) Jak sedzia połknie gwizdek to grasz dalej, nie ma żadnego sensu odpuszczać :) Ja do świata pretensji nie mam o wynik, ale akurat fajnie wyszedł filmik. Poza tym jeżeli jedyne co masz, to że obrońcy nie protestowali, to siła argumentu drzemie po Twojej stronie potężna ;)

          0
          • Argument dobry, ważne, że jest. Moim zdaniem, gdy zawodnik czuje się oszukany to zawsze przynajmniej spojrzy na sędziego z wyrzutem. To naturalne.
            Dragić nie upadł na parkiet i nie pomyślał: “kurde, nie bede protestował, bo jeszcze dacha dostanę” :)

            Nie mówię, że w świecie idealnym faulu nie było, ale chcę Wam uświadomić, że takie sytuacje zdarzają się często i to nie jedynie w meczach GSW, a już na pewno nie tylko u Greena.

            No ale wracając do moich argumentów to faulu nie było również dlatego, że sędziowie nie zagwizdali ;)

            0
          • “Argument dobry, ważne, że jest.”
            Nie mam na tą karkołomną konstrukcję odpowiedzi :)
            “gdy zawodnik czuje się oszukany to zawsze przynajmniej spojrzy na sędziego z wyrzutem.”
            A po co gardłować po ptakach. Nie każdy tak ma. Gdyby to był Wade, to zapewne nie omieszkałby zamienić z arbitrem słowa, ale on akurat stał dalej :)
            “No ale wracając do moich argumentów to faulu nie było również dlatego, że sędziowie nie zagwizdali ;)”
            Faule jest zagraniem niezgodnym z przepisami, najwyżej się go odgwizduje lub nie :)

            Czuję się jakbym słyszał słowa miłościwie nam panującego Jarosława K. i jego świty ;)
            Proponuję zostawić temat tak że faulu nie było, a ja z filmiku w duchu śmieję się dalej i mamy win win situation. Szkoda Twojego zapału na GSW im idzie przecież dobrze. Ale w Jezioranach to byś się Kobiemu przydał :)

            Pzdr :)

            0
          • Oj już dobra nie kręć tak noskiem. Wierzę, że z sensem i na temat zaczniesz wypowiadać się znacznie szybciej niż wymieniony Pan i jego klika. Pokój bracie :)

            0
  2. Fajna historia się robi z tego Miami, wychodzą w siedmiu ludzi i są o clutch-D-Wade’a od wygranej z Warriors, nigdy nie lubiłem Heat, ale chyba tak trochę zaczynam trzymać za nich kciuki w walce o finał Wschodu (albo na razie o playoffy).

    Btw, co to za podróbka Jesusa McRobertsa tam teraz gra? :(

    0