Flesz: 12 porażka z rzędu Phoenix Suns, New York Knicks wybuczeni w Madison Square Garden

12
fot. Associated Press
fot. Associated Press

7 pojedynków w koszykówkę NBA rozegrano w poniedziałek, ale dla aż 10 drużyn był to trzeci mecz w ciągu czterech dni. Każda z nich grała swój mecz na wyjeździe.

Niedoszły PG Knicks Kyle Lowry miał w Madison Square Garden swoje pierwsze triple-double w tym sezonie, a ptaszki boo poleciały z trybun na trupę Porno Rambo (świetna historia). Goran Dragic nie zaprzestał boleriady nawet po powrocie Dwyane’a Wade’a i to już 3-0 Miami po All-Star Game, także doprowadzenie do remisu w super zaciętej serii z Indianą.

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.

12 KOMENTARZE

  1. Heat 3:0 bez Wade’a i Bosha, no bo przecież nie powiemy, że Dwyane dziś grał, skoro poszedł full frontal Kobe mode, albo i lepiej, ze swoim 4/21 i 5 stratami.
    Wniosek prosty, Wade i Bosh są zdecydowanie D.O.N.E. i bez tych dwóch ciaptaków pędzimy na majstra. Teraz dla zmyły przegrana z Warriors, żeby uśpić czujność, a potem sweep na Cavs i Dubs w finale. Yeah!

    0
      • @lukostro

        Samo GSW zostanie mówisz? Eeeee… To jak zabranie dziecku cukierka, trzeba będzie gwiazdkę przy majstrze postawić.

        @haini – wybacz, ale jak słyszę “ważne punkty”, to od razu mnie zęby bolą. Ten termin to pokutuje od czasu Michałowicza w TVN, albo nawet i chyba Szaranowicza z początku 90’s razem z jego nocną pobudką “hej hej tu NBA” :)
        Rozumiem, że chodzi o pewne uznanie, że ktoś bierze sprawę w swoje ręce i nie boi się grać w crunch, ale punkty są punkty. Jakbyś zdobył je wcześniej, to potem byś nie gonił. Osobiste za 1, do linii 7,24 za 2, dalej za 3. Innych rzutów (ważniejszych) nie znam, ani nic nie słyszałem, że bliżej końca meczu lepiej je liczą ;)

        Pzdr

        0
        • Wolver wychodzi, że nigdy w życiu nie grałeś “o coś”.

          Ludzie, a do takich zaliczają się mimo wszystko zawodnicy NBA, posiadają coś takiego jak układ nerwowy, który w zależności od sytuacji potrafi reagować w inny sposób. I tak w końcówce wyrównanego meczy zdecydowana większość graczy jest bardziej skoncentrowana i skupiona na swoich zadaniach, w związku z czym broniący bardziej się starają, a rzucający czuje większą presję na sobie w porównaniu do rzutu np w 2 kwarcie.
          I to nie jest Michałowicz, czy Szaranowicz, to jest fizjologia ludzka.

          Jeżeli nie przekonują Cię takie marne wywody, to zapytaj np Maćka czy innych fachowców wśród czytelników 6G ile więcej wygranych meczy miałby taki Boston, gdyby miał zawodnika trafiającego “trudne” rzuty w końcówkach meczy.

          0
          • @Mac
            Trochę podobno grałem :) A Ty grałeś kiedyś w kosza mądrze i skutecznie od pierwszej akcji meczu? Wtedy jest łatwiej w crunchtimie, albo czasami nawet go nie ma, polecam.

            @PeLe
            “I tak w końcówce wyrównanego meczy zdecydowana większość graczy jest bardziej skoncentrowana i skupiona na swoich zadaniach, w związku z czym broniący bardziej się starają, a rzucający czuje większą presję na sobie w porównaniu do rzutu np w 2 kwarcie.”
            Padłem jak to przeczytałem. Wniosek z Twojej wypowiedzi jest taki, że w crunchu broniący lepiej pilnuje, bo jest skoncentrowany i skupiony, a zawodnik atakujący gorzej atakuje i czuje presję, bo też jest skoncentrowany i skupiony. Czyli skupienie pomaga tylko w obronie, w ataku sobie nie pomożesz, nice :) Popatrz co się dzieje i jakie brainfarty popełnia obrona, kiedy np. GSW z zimną krwią w crunchtime ezgekwuje swoje laserowe podania i mnóstwo ruchu bez piłki. A tacy niby ci defensorzy skupieni…
            A w ogóle to jednak ja obstaję przy swoim i proponuję więcej trafiać w drugiej kwarcie, o której wspominasz, skoro nie ma presji. To łatwiej musi być przecież, nieprawdaż? A co do “I to nie jest Michałowicz, czy Szaranowicz, to jest fizjologia ludzka”. A ludzka psychika ma też to do siebie, że jak jest początkowa część meczu, to człowiek podchodzi trochę na luzie i np. nie dokłada wystarczająco starań w obronie itd. itp. a gdyby zacząć ostro od pierwszej minuty, to też byłoby inaczej. W NBA też tak bywa, w końcu sam piszesz, że koszykarze to tylko ludzie.

            Podworowaliśmy sobie troszkę, a teraz bardziej serio:

            Żeby nie było sam lubię zacięte końcówki, bo wtedy mecz ogląda się do samego końca i jak pisałem wcześniej rozumiem docenianie śmiałości i pewnej ręki w crunchu. Ale to nie zmienia tego, że same PUNKTY jako takie nie są ważniejsze, zwłaszcza w przypadku do którego odnosi się haini. Gość ma 4 trafienia na 21 prób, ale gloryfikujemy, że zdobywał ważne punkty. Sam Wade’a wynoszę na koszykarskie ołtarze, ale bitch please, w tym wypadku to jest jednostka chorobowa rodem z kościoła Bryanta…

            A co do mojego grania, to zagrało mi się o coś i nie o coś ileś tam razy, ale ważniejsze, że wiecie lepiej, to właśnie lubię w tych całych “internetach”. No nic chłopaki, życzę jak najwięcej “ważnych punktów” w waszych rozgrywkach. O tym się pisze i te są liczone lepiej, pzdr :)

            0
  2. Minesota, jest nadzieja na lepsze czasy. KAT robi robotę wygląda to obiecująco…
    Lebron wszedł na wyższy poziom… i przegrał z Pistons. Tam też budują coś fajnego SVG ogarnia temat
    Golden State klasa sama w sobie kolejny rekord zaliczony zjedzą wszystkich w tym sezonie. Wszyscy o tym wiedzą, co było widać w trade deadline. Nikt z kontenderów nie zrobił spektakularnych wymian bo tak naprawdę nic to nie dało by. Na pewno King po sezonie będzie naciskał na zrobienie super teamu bo wie ze dostanie baty w finałach.

    0