Zsuń się Dwight, twój czas się skończył.
Te wszystkie plotki i doniesienia, jakie pojawiały się w ostatnich dniach, sprawiały, że oczekiwania wobec trade deadline były bardzo duże, ale po raz kolejny okazało się, że to nie jest czas transferów z udziałem gwiazd. Nawet podczas szaleństwa rok temu nie wymieniono nikogo z tych najlepszych zawodników, tylko byłych (KG), przyszłych (Thomas) i niedoszłych (Dragic) All-Starów. Natomiast teraz nawet Dwight Howard nie znalazł nowego domu, mimo usilnych starań jego agenta i Daryla Moreya. W jego przypadku istotną rolę odegrał też fakt, że jest na kończącym się kontrakcie, a w tym roku drużyny były wyjątkowo ostrożne przy handlowaniu po takich zawodników i ostatecznie niewielu z nich zmieniło kluby. Nadchodzący skok salary cap zrobił swoje. Ogromna liczba drużyn będzie miała wolne pieniądze w wakacje, dlatego nikt nie chciał teraz płacić zbyt wysokiej ceny za gracza, o którego będzie można powalczyć na wolnym rynku, albo którego trzeba by mocno przepłacić, żeby oddanie picku nie skończyło się tylko kilkumiesięcznym wypożyczeniem.
To nie był gorący trade deadline, słaby i rozczarowujący biorąc pod uwagę wcześniejszy szum plotek i nazwiska o jakich się mówiło, ale tak jak już wczoraj pisałem – można się pocieszać, że nie było najgorzej. Przypomnijmy sobie te zamknięcia okienek, kiedy największymi historiami były wymiany JJ Redicka nie będącego jeszcze mistrzem gravity albo mającego już problemy z kolanami Danny’ego Grangera.
__WYGRANI
Golden State Warriors – Podobno nawet nikt do nich nie zadzwonił z żadną propozycją, ale oni sami też nie chcieli nic robić, bo co można zmieniać w tak fantastycznej drużynie? Mogli przespać trade deadline. Obudzili się, zobaczyli, że nadal NBA należy do nich i tylko ziewnęli. Nikt z Super Ligi nie wykonał ruchu, który mógłby przybliżyć ich do poziomu Warriors.
Detroit Pistons – Stan Van Gundy wyrasta na króla trade deadline. Rok temu przejął Reggie’go Jacksona za bardzo niską cenę. Dostał drugiego gwiazdora do swojego zespołu oddając tylko dwa picki w drugiej rundzie i dwóch zawodników, z których jeden rozgrywa obecnie bardzo słaby sezon (Kyle Singler), a drugi został właśnie ponownie wytransferowanych (DJ Augustin).
Teraz pozyskał 23-letniego Tobiasa Harrisa w zamian za tylko dwa kończące się kontrakty i 25-letniego Donatasa Motiejunasa za będącego poza rotacją Joela Anthony’ego i pick w pierwszej rundzie. Zdobył dwóch młodych zawodników, którzy powinni stać się istotnymi elementami Pistons na najbliższe lata. Oczywiście w przypadku D-Mo podejmuje ryzyko, bo po operacji pleców w tym sezonie gra on niewiele, a do tego w wakacje będzie zastrzeżonym wolnym agentem czekającym na dużą wypłatę. Ale jeśli tylko będzie zdrowy, to bardzo dobry gracz, który powinien pasować do Pistons, ponieważ nie tylko jest świetny w post-up, ale też trafia trójki. Oddanie picku to spora cena, ale Pistons są w takim momencie przebudowy, że mają już na tyle dużo młodych talentów, że bardziej niż kolejny gracz z draftu, przydadzą im są zawodnicy, którzy będą w stanie już teraz pomóc drużynie. Poza tym, oddali w sumie tylko jeden pick za Harrisa i Motiejunasa, co jest dość zaskakująco niską ceną.
It's bizarre to me that Markieff (mailed in a season) and D-Mo (barely played due to back injury) got 1sts, and T. Harris didn't.
— Zach Lowe (@ZachLowe_NBA) February 18, 2016
Nie jestem przekonany, że te wymiany już teraz sprawią, że Pistons rzeczywiście będą lepsi w drugiej części sezonu. Wcale nie musi tak być, bo Harrisa będzie trzeba wkomponować do zespołu, a nie wiadomo ile będzie w stanie dać z siebie nadal wracający do formy D-Mo. Ale nawet jeśli nie dostaną się do playoffów, to na pewno idą w dobrą stronę, mając coraz więcej talentu i to tylko kwestia czasu, aż przełoży się to na wyniki na boisku.
Daryl Morey w wymianie ze Stanem Van Gundym – To dobry trade dla obu stron. Rockets mieli dwóch podkoszowych, którzy za chwilę mieli stać się zastrzeżonymi wolnymi agentami i było wiadomo, że obu nie zatrzymają. Zależało im na wymianie jednego z nich, żeby nie stracić go z nic w wakacje i to się udało. Do tego, Morey dostał bardzo dobrą cenę, zwłaszcza jak na zawodnika, który stracił większość tego sezonu z powodów zdrowotnych. Pick w pierwszej rundzie, zastrzeżony w top-8, który prawie na pewno otrzymają w nadchodzącym drafcie. W najgorszym wypadku będzie to wybór w połowie pierwszej rudny, ale Pistons wcale nie mają zagwarantowanego miejsca w playoffach, więcej jest nawet szansa na pick w loterii.
Cleveland Cavaliers – Po pierwsze, zrobili upgrade dostając nadal wartościowego stretch-four Channinga Frye’a w zamian za mało przydatnego Andersona Varejao. Po drugie, zyskali finansowo na tym ruchu. Po trzecie, nikt z ich najpoważniejszych rywali na Wschodzie (o ile w ogóle można tu mówić o jakiś poważnych rywalach) się nie wzmocnił. Konferencja Wschodnia pozostaje w rękach LeBrona.
Brooklyn Nets – Podczas gdy inni koncentrowali się na szukaniu wymian, Nets negocjowali warunki kontraktu ze swoim nowym generalnym managerem i udało im się dojść do porozumienia. Wyciągnęli Seana Marksa z San Antonio i to na pewno duży sukces. Nie wiemy jak sprawdzi się on w roli GMa, bo to będzie dla niego debiut, ale wiadomo, że dostał najlepszą szkołę w San Antonio i chyba dobrze się tam spisywał, ponieważ Spurs próbowali go zatrzymać, co świadczy o tym, że bardzo go cenią. Nets chcą naśladować najlepszą organizację w lidze i mają ich człowieka, to dobry znak i nadzieja na lepszą przyszłość.
Portfel Micky’ego Arisona – Najpierw pozbyli się kontraktu Chrisa Andersena ($5mln), przejmując Briana Robertsa ($2.85mln), co dało im już prawie $6 milionów oszczędności w ramach luxury tax. Potem oddali siedzącego na końcu ławki Jarnella Stokesa i jego minimalny kontrakt, zmniejszając swój podatek o kolejne $2 miliony. Na na koniec przehandlowali pozyskanego wcześniej Robertsa i zupełnie zeszli z podatku. Znajdują się teraz poniżej progu, a jeszcze przed wymianą Andersena ich rachunek na luxury tax wynosił ponad $14 milionów, ponieważ mieli płacić tę najwyższą stawkę jako wielokrotny płatnik. Pat Riley wykonał swoją pracę i zaoszczędził sporo pieniędzy z portfela właściciela Heat.
Portfel Dana Gilberta – Oddali oddali $9.6 milionów w kontrakcie Varejao, $0.9mln Jareda Cunninghama, w zamian przejmując $8.2mln Frye’a. Niby niewielka różnica, ale w przypadku Cavs, którzy tak bardzo są ponad pułapem luxury tax, oznacza to spore oszczędności. Łącznie około $10 milionów w pensjach i podatku. Co prawda umowa Frye’a jest rok dłuższa niż Varejao, ale o to będą się martwić później. Póki co, Gilbert wyda nieco mniej na swoją drużynę.
Portfel Claya Bennetta – Kolejny właściciel, który zaoszczędził dzięki wymianie przed trade deadline. Thunder oddali Nuggets $6.7 milionów w kontraktach Augustina i Novaka, sami przejęli $3.3mln Randy’ego Foye’a, co w sumie zmniejszy ich rachunek na pensje i przede wszystkim podatek o $9.8 milionów.
Washington Wizards – Szukali wzmocnienia, żeby poprawić swoje szanse na walkę o playoffy i to zrobili. Ryzykują przejmując Markieffa, ale to może się opłacić. Nie zapominajmy, że to utalentowany zawodnik, nadal jeszcze młody, który w dwóch poprzednich sezonach był kluczową postacią Suns. Potrafi grać, jeśli tylko chce. W dodatku jest na korzystnym kontrakcie, który nie zblokuje Wizards drogi w staraniach o KD. Pozyskanie Morrisa wydaje się być lepszym rozwiązaniem niż kogoś takiego jak Ryan Anderson, na kończącym się kontrakcie, któremu trzeba by zapłacić jeszcze więcej w wakacje.
Markieff Morris – Nikt nie wierzył w to co mówił jeszcze wczoraj, że chciałby zostać w Phoenix. Od wakacji czekał na ten moment i wreszcie wydostał się z drużyny, która obraziła jego i jego rodzinę, rozdzielając go z bratem w wakacje. W końcu może opuścić Phoenix.
#Suns trade Markieff Morris to #Wizards. Morris spoke the on way out. More tonight on @3TVSports & @CBS5AZSPORTS pic.twitter.com/YM47ZbKdDo
— Mark McClune (@MarkMcClune) February 18, 2016
W dodatku w Waszyngtonie spotka starych znajomych – Marcina i Jareda.
The Wizards now have more players from the 2011-2012 Suns than they do from the 2011-2012 Wizards.
— Dan Steinberg (@dcsportsbog) February 18, 2016
Channing Frye – Wreszcie znalazł się w drużynie, w której będzie mógł powalczyć o coś więcej. To już jego 10 sezon, ale dotychczas tylko dwukrotnie występował w playoffach. Ostatni raz w 2010, kiedy z Suns był w Finale Zachodu.
Pau Gasol – Chciał zostać w Chicago i ostatecznie będzie mógł dokończyć tam sezon. Ale przede wszystkim uniknął spędzenia kolejnych miesięcy w Sacramento.
Lance Stephenson – Co prawda gdyby został oddany do Orlando, byłby zwolniony i mógłby wrócić do Indiany, ale wygląda na to, że ostatecznie trafił do drużyny, gdzie chcą dać mu tę jeszcze jedną szansę. Trener i zawodnicy w Memphis nie chcieli, żeby się go pozbywano. Chcą, żeby był częścią zespołu. Jeszcze ktoś w niego wierzy. To musiał być dla niego wzruszający moment, po tym jak kolejno w Charlotte i LA przez długie miesiące słyszał tylko o tym jak bardzo chcieliby się go pozbyć.
Sources: Dave Joerger, Grizzlies players made it clear to management: They don't want Lance Stephenson waived. They'll try to win with him.
— Adrian Wojnarowski (@wojespn) February 19, 2016
Portland Trail Blazers – Mieli sporo miejsca w salary cap i było wiadomo, że będą chcieli to wykorzystać, żeby włączyć się w wymiany, przejąć niechciane kontrakty i otrzymać za to zapłatę w pickach. GM Neil Oshley znowu zrobił co do niego należało. Od Cavs w parkiecie z Varejao dostali pick w drafcie 2018 chroniony w top-10, natomiast z Heat wybór w drugiej rundzie plus Robertsa, który może im się przydać, bo brakowało im zmiennika na jedynkę.
Charlotte Hornets – Courtney Lee to przydatny zawodnik, który powinien dobrze wkomponować się do zespołu i pomóc im w walce o playoffy. Ryzykują, że może odejść w wakacje, ale nawet jeśli tak się stanie, dwa picki w drugiej rundzie nie są ogromną ceną za poprawienie swoich szans na upragnione playoffy.
__PRZEGRANI
Dwight Howard – Zostaje w Houston wiedząc, że drużyna chciała go wytransferować i mając świadomość, że nikomu szczególnie nie zależało, żeby go przejąć. Morey bardzo starał się znaleźć wymianę z jego udziałem. Rozmawiał z Hawks, Celtics, Hornets, Bulls, Mavs, Heat i Bucks. Pomagał mu też agent Howarda, ale nic z tego nie wyszło. Jeszcze kilka lat temu cała liga była gotowa bić się o niego. Teraz wszyscy uznali, że pick w pierwszej rundzie w pakiecie z jakimś wartościowym zawodnikiem to wygórowana cena. To pokazuje jak bardzo spadła wartość Dwighta. To oczywiście nie powinno dziwić, ale dla Howarda to mogło być bolesne zderzenie z rzeczywistością, zwłaszcza przed offseason, w którym będzie szukał maksymalnego kontraktu. Teraz również w obawie o to, że będzie trzeba mu dużo zapłacić w wakacje, drużyny rezygnowały ze starań o niego.
Houston Rockets – Przed przerwą na ASW wypadli z pierwszej ósemki Zachodu, a po meczu trener i zawodnicy otwarcie mówili, że w zespole panuje fatalna atmosfera. Wymiany miałby pomóc ją naprawić, ale niewiele się zmieniło. D-Mo i Marcus Thronton raczej nie byli problemem. Dlatego teraz może być jeszcze gorzej. Howard wie, że chcieli się go pozbyć, że nie chcą go zatrzymać na dłużej, w międzyczasie sporo mówiło się o tym jak on i Harden nie potrafią się porozumieć, a też Ty Lawson cały czas pozostaje w drużynie… Istnieje ryzyko, że możemy być tutaj świadkami ładnej katastrofy w drugiej części sezonu.
Orlando Magic – Tanio oddali Harrisa nie będąc w stanie wynegocjować za niego picku w pierwszej rundzie draftu. Druga sprawa, czy Harris to był ten zawodnik, którego powinni oddawać ze swojej dużej grupy młodzieży? I czy warto było poświęcać go po to, żeby poprawić swoje szanse na playoffy i dostać graczy, którzy wcale nie sprawiają, że teraz mogą być pewni ósemki?
Ich największym zyskiem z wymian jest wyczyszczenie salary cap. Pozyskanie kończących się kontraktów Ersana Ilyasovy i Brandona Jenningsa, a także oddanie Frye’a może uwolnić im nawet $45 milionów jakie będą mieli do wydania na rynku wolnych agentów w te wakacje. Wystarczy na max-playera i jeszcze jednego bardzo dobrego gracza. Tylko problem polega na tym, że akurat w tym roku nie będzie wielu gwiazd na rynku, a w dodatku większość drużyn będzie miała sporo wolnych pieniędzy.
Teoretycznie Magic mają bardzo interesującą sytuację, ale wydaje się, że timing może być nietrafiony. To nie jest ten rok, kiedy wchodząc na rynek z tak dużą pulą wolnych pieniędzy ma się znaczącą przewagę nad pozostałymi.
Zobaczymy jak to się skończy i co zrobią dalej, jeszcze mogą się z tego wybronić, jeśli w offseason uda im się dobrze wykorzystać te pieniądze, ale póki co, to nie wygląda dobrze. Jest wiele wątpliwości.
New Orleans Pelicans – Kontuzje pozbawiły ich szans na przehandlowanie Erica Gordona i Tyreke’a Evansa. Został Ryan Anderson, co do którego są podobno przekonani, że odjedzie w wakacje, ale nawet jego nie byli w stanie wytransferować.
__WYGRANI/PRZEGRANI?
Toronto Raptors – Wydawało się, że są pewniakami do wymiany i wiadomo, że szukali wzmocnienia na pozycji silnego skrzydłowego. Mieli poprawić swoje szanse w rywalizacji z Cavaliers, ale tego nie zrobili. Szkoda. Z drugiej strony, może lepiej, że nie próbowali robić nic na siłę. Nie oszukujmy się, i tak w playoffach mieliby niewielkie szanse pokonać LeBrona, nawet z lepszym graczem na czwórce, dlatego płacenie za takie wzmocnienie zbyt wysokiej ceny rzeczywiście mogłoby nie być dobrym pomysłem.
Clippers zdecydowali się na taki ruch.
Los Angeles Clippers – Wczoraj wydawało mi się, że to mimo wszystko dobry trade, bo może nie dostają game-changera, ale Jeff Green to duży upgrade w stosunku do Stephensona, a w dodatku jest graczem na pozycję, na której Clippers mieli największą lukę. Z drugiej strony, oddali wartościowy pick za zawodnika, którego mogą stracić w wakacje i który nie przybliża ich do mistrzostwa.
Tak więc niby się wzmocnili, ale skoro nie przybliżyli do tytułu, to co to za wzmocnienie dla drużyny z ich aspiracjami?
Oklahoma City Thunder – Zmniejszyli koszty, dostali zawodnika, który może być bardziej przydatny niż dwójka, którą oddali i zrobili też sobie wolne miejsce w składzie. Nie jest źle, ale powinno być lepiej. Nie zrobili trade’u, który przybliżyłby ich do Warriros i Spurs. Nie pozyskali gracza 3-and-D, którego najbardziej im brakuje.
Sacramento Kings – Vlade Divac do samego końca rozmawiał z Bulls na temat Pau Gasola, ale nie udało mu się doprowadzić do wymiany. Miał wzmocnić drużynę, miał też poszukać gracza, który pomoże w obronie – nic z tego nie wyszło. Kings nie poprawili swoich szans na playoffy, co na pewno nie cieszy Vivka. Z drugiej strony, dobrze, że nie zrobili nic głupiego i nie oddali kolejnych picków za dwa miesiące Gasola czy coś w tym stylu.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
Adam, spojrzałem na tytuł i zastanawiałem się “o czym tu można pisać”? Myślałem, że maksymalnie kilka słów. Ale przyznam, że wycisnąłeś temat jak cytrynę do ostatniej kropli.
Imponujące, serio.
Super się czytało, dzięki.
mysle ze brak wymian w przypadki Sacto to wzmocnienie :D, kto wie co Divac by nawiwijal
Merytorycznie jest dobrze, ale ogrom literówek powoduje, że zadaję sobie pytanie czym jest to powodowane? Czy tak ciężko przeczytać tekst jeszcze ten jeden raz przed opublikowaniem?