Po kilku kolejnych blowoutach, wreszcie doczekaliśmy się emocjonującego do ostatnich minut meczu Superligi. Co prawda w pierwszej połowie (46-4) Golden State Warriors prowadzili już różnicą 20 punktów i przez chwilę mogło się wydawać, że znowu idą po pewne zwycięstwo, ale (38-14) Oklahoma City Thunder im na to nie pozwolili. Wrócili do gry i na 3:35 przed końcem doprowadzili do remisu. Gospodarze w Oracle Arena znaleźli się w rzadkiej dla siebie ostatnio sytuacji, byli w crunch time, ale… to było na tyle, jeśli chodzi o sukces Thunder. Zmusili ich do walki do ostatnich minut, ale w tym decydującym momencie po raz kolejny Warriors potwierdzili, że są najlepszą drużyną ligi. Znowu skończyło się jak zawsze. Znowu mieli na parkiecie swój Lineup Śmierci i znowu wygrali. Stephen Curry był MVP na finiszu, mimo że przez cały mecz nic nie trafiał zza łuku.
Steph, zupełnie jak nie on, spudłował siedem z ośmiu prób za trzy i jest to jego najgorszy wynik w tym sezonie. W czwartej kwarcie spudłował pierwsze 4 swoje rzuty, ale później miał bezpośredni udział przy każdym z ostatnich 11 punktów Warriors. Dostawał się pod kosz, przerzutem na drugą stronę boiska znalazł wolnego za łukiem Klaya Thompsona, a potem rzucił daggera w izolacji przeciwko Kevinowi Durantowi, dając Warriors 6 punktów przewagi na 33 sekundy przed końcem.
Za chwilę jeszcze zebrał piłkę po niecielnym rzucie KD, fantastycznie podał do Andre Iguodali i można było rozpocząć świętowanie. 116:108
Thunder rozpoczęli mecz od 9-0, ale gospodarze szybko odpowiedzieli rozkręcając swój atak. Zakończali pierwsza kwartę z dorobkiem 36 punktów, w połowie drugiej prowadzili już +20, a na przerwę schodzili mając na swoim koncie 73 punkty przy 59.2% z gry i tylko 3 stratach. Ich ofensywa płynęła, ale przestała w drugiej połowie. Po przerwie obie drużyny mocno straciły na skuteczności, do tego Warriors popełniali błędy, a Thunder dostawali się na linię i zaczęli odrabiać straty. W czwartej kwarcie atak gości pociągnął Enes Kanter, który w kolejnych pick-and-rollach z Russellem Westbrookiem kończył akcje spod kosza. To on też doprowadził do remisu, ale od tego momentu Thunder już nie zdobyli punktów z gry. Durant rozgrywał świetne spotkanie, ale nie był clutch i nie potrafił odpowiedzieć na to co po drugiej stronie robił Curry.
MVP miał 26 punktów z 25 rzutów, a do tego 10 asyst, 6 zbiórek i 3 przechwyty. Thompson również nie mógł się wstrzelić, był 1/6 zza łuku zdobywając 18 punktów, ale kluczową rolę odegrali Harrison Barnes i ławka rezerwowych. Barnes rozegrał świetną pierwszą połowę, jakby w kontekście ostatnich plotek o możliwej przeprowadzce KD do Oakland, chciał wszystkim udowodnić, że nie potrzebują kolejnej wielkiej gwiazdy, że on im wystarczy. Ścinał do kosza, trafiał trójki, pull-up jumpera nad Ibaką i miał 16 punktów do przerwy. Później jednak zniknął i skończył z dorobkiem 19. Marrese Speights trafiał swoje jumpery w pick-and-pop na 15 punktów, a Shaun Livingston wykorzystywał przewagi w post-up na 10 punktów. Draymond Green tymczasem zebrał 14 piłek, 4 w ostatnich minutach, w tym jedną bardzo ważną na ofensywne desce. Do tego dołożył 9 punków i 6 asyst.
Durant nie pozwolił Warriors uciec z łatwym zwycięstwem, prowadził ofensywę Thunder zdobywając 40 punktów, w tym 10 w czwartej kwarcie, zebrał 14 piłek, zaliczył 5 asyst, a też miał świetne momenty obrony w transition. W obronie grał przeciwko Greenowi, co pozwalało im lepiej radzić sobie switchując w pick-and-rollach Curry-Green. Russell Westbrook zanotował 27 punktów z 22 rzutów, 12 asyst przy tylko 3 stratach i 3 przechwyty, ale w czwartej kwarcie poza tym, że świetnie obsługiwał Kantera, spudłował wszystkie 6 rzutów z gry. Kanter był jedynym rezerwowym, który zapewnił wsparcie gościom (rezerwowi gospodarzy wygrali 42-17). Warriors atakowali jego obronę w pick-and-rollu, ale on nadrabiał w ataku i w sumie był tylko -1 w 20 minut. Miał 14 punktów i 15 zbiórek.
Dobry crossmatch od Billy'ego Donovana gdy postawił KD na Greenie. Switche z Westbrookiem w pnr Curry/Green, ten drugi nie grał w post-up.
— Piotr Sitarz (@sitarzp) February 7, 2016
https://twitter.com/mackwiatkowski/status/696239435067891712
Thunder poradzili sobie lepiej niż Cavs i Spurs w ostatnich meczach z Warriors, ale też mieli szczęście, że Curry nie trafiał tych swoich dalekich trójek, bo wtedy ten pojedynek mógłby się zakończyć dużo wcześniej.
Durant on coming back from 20 down to tie it up in the fourth: "That's what we're supposed to do … No moral victories in here."
— Royce Young (@royceyoung) February 7, 2016
Dla Warriors to już 46 zwycięstwo w 50 meczach i 41 z rzędu wygrana w Oracle Arena.
Na własnym parkiecie niepokonani w tym sezonie pozostają również (43-8) San Antonio Spurs, chociaż niewiele brakowało, żeby Kobe Bryant w swojej ostatniej wizycie w San Antonio sprawił niespodziankę.
Zaczęło się jak zwykle, od pożegnalnego wideo:
Potem Bryant spudłował 8 z 10 rzutów w pierwszej połowie, ale już wtedy grający w back-to-back gospodarze wyjątkowo męczyli się z (11-42) Los Angeles Lakers. W trzeciej kwarcie lider gości zrobił się gorący, trafił 3 razy za trzy, zdobył 16 punktów i oglądaliśmy wyrównany pojedynek. Na nieco ponad 3 minuty przed końcem spotkania Bryant doprowadził do remisu trafiając kontestowaną przez Kawhi’ego Leonarda trójkę z rogu. Kolejne rzuty już jednak mu nie wpadały, podczas gdy po drugiej stronie Tony Parker i LaMarcus Aldridge zaprezentowali dobrą egzekucję i zapewnili Spurs zwycięstwo 106:102.
Aldridge miał 26 punktów i 9 zbiórek, natomiast Leonard zanotował tylko 4/13 z gry, ale 15 razy był na linii, uzbierał 20 punktów, a do tego dołożył 13 zbiórek.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
Karl Anthony Towns jest kozakiem od pierwszego dnia sezonu a tu panuje jakaś zmowa milczenia, został oceniony i zaszufladkowany przed sezonem ?
Stanley Johnson (i może Jahlil Okafor) :>
Czy strata Riversa nie jest wzmocnieniem dla Clips? ;-)
Się okaże, bo pewnie wtedy z ławki będzie więcej grał Lance a tu nigdy nic nie wiadomo.
Adam Szczepański.Ten pojedynek nie skończył się szybciej dlatego, że Thunder mieli szczęście, ale dlatego, że zagrali o dziwo bardzo dobrze w obronie.
Obrona obroną, ale Warriors nie trafiali trójek z czystych pozycji, średnio wykonywali wolne i trzecia kwarte grali piach. KD i Russ grali bardzo dobrze. Bronili nieźle a i tak przegrali. Co można więcej zrobić żeby pokonać Warriors?
Zakraść się do szatni Warriors przed meczem, porwać Stefkę i wywieźć za miasto.
Mieć więcej w ofensywie niż Durant, Westbrook i zbiórki Kantera :)
Zagrać tak cały mecz, nie tylko drugą połowę.
Dostać więcej z ławki, trafić te parę rzutów, które się wykręcily i sędziów, którzy nie będą gwizdac dmuchniecia na Greena lub Stefanię :-)
pewnie, bo wykręcały się tylko rzuty OKC :)
W crunchu tak:-)
…a propos ławki: Singler chyba nigdy nie był aż tak zły. Nigdy nie widziałem, żeby ktoś w 12 minut zepsuł wszystkie kontakty z piłką jakie miał. …ehhhh
KAT JEST KATEM