Los Angeles Clippers mają obecnie najdłuższą serię zwycięstw w lidze, wygrywając sześć ostatnich meczów. W tym czasie mają drugi najlepszy atak w całej NBA, a to wszystko pomimo nieobecności ich najlepszego strzelca. Blake Griffin opuścił pięć spotkań z powodu kontuzji mięśnia czworogłowego w lewej nodze. Clippers co prawda nie mieli w tym czasie bardzo wymagających rywali, Hornets byli jedyną drużyną z dodatnim bilansem, ale Wizards i Jazz też walczą o playoffy i potrafią sprawić problemy, zwłaszcza na własnym parkiecie, a Clippers dopiero sobotni mecz grali u siebie, wcześniejsze pięć na wyjeździe.
Chris Paul robi co do niego należy i prowadzi drużynę zaliczając średnio 18 punktów i 10 asyst. JJ Redick jest ostatnio bardzo gorący na dystansie i przejął rolę pierwszej opcji w ataku. W tych sześciu meczach trafił 22 trójki z rewelacyjną skutecznością 59.5% za trzy, a średnio zdobywał 19 punktów. Do tego DeAndre Jordan ma statystyki na poziomie 14-14, a Austin Rivers rozegrał dwa swoje najlepsze mecze sezonu, w których zdobywał ponad 20 punktów z ławki. Kluczową rolę odgrywa również 38-letni Paul Pierce. Przez pierwsze dwa miesiące sezonu był prawie niewidoczny, ale teraz kiedy drużyna go potrzebuje, znowu udowodnia, że zostało mu jeszcze trochę paliwa w baku i nadal może być przydatny. Podobnie jak kilka miesięcy temu w Waszyngtonie, także teraz okazuje się wartościową stretch-czwórką.
W pojedynku z Jazz miał swój najlepszy występ sezonu, kiedy trafił 5 razy za trzy zdobywając 20 punktów. W kolejnym meczu był już w pierwszej piątce i mimo że nadal jest w niej również minusowy w ataku Luc Mbah a Moute, ofensywa Clippers świetnie funkcjonuje w tym ustawieniu. Jest spacing, jest mnóstwo trójek i średnio 116.6 punktów na sto posiadań, a w sumie są wtedy 20.6 na plusie (63 minuty). W przeliczeniu PER-48 ten lineup oddaje aż 32.7 rzutów zza łuku trafiając 44.2% z nich. Dla porównania, ta sama piątka z Griffinem zamiast Pierce’a ma 13.1 PER-48 prób za trzy mniej i zdobywa o 5.3 punktów mniej na sto posiadań. Dodajmy także, że w całym sezonie Clippers zaliczają średnio 24.2 rzutów za trzy, co daje im 17. miejsce w lidze, podczas gdy liderujący w tym względzie Rockets 30.1.
Pierce w ostatnim spotkaniu z Sixers odpoczywał, natomiast we wcześniejszych czterech, w których nie było już Griffina zdobywał 11.8 puntów, trafił 10 z 20 trójek, a do tego notował 5 zbiórek i 1.3 asyst w niespełna 22 minuty gry. Doc Rivers tymczasem zupełnie zrezygnował z Josha Smitha. Wystawił go w piątce w tym pierwszym meczu bez Blake’a, ale trzymał na parkiecie tylko pięć minut. W kolejnych trzech spotkaniach nie pojawił się już na parkiecie, a w starciu z Sixers zagrał dopiero w garbage time. Kontuzja Griffina była szansą dla Smitha, żeby przypomnieć o sobie, w końcu został ściągnięty do LA mając być odpowiedzią na Draymonda Greena, ale od początku sezonu gra bardzo słabo i to się nie zmienia. Tylko 31.5% za trzy i Rivers ma już dosyć tych jego forsowanych jumperów.
(22-13) LA CLIPPERS @ (15-22) PORTLAND 4:00
Dzisiaj znowu Clippers grają na wyjeździe, ale potem mają serię 5 kolejnych spotkań w Staples Center. Blazers już z Damianem Lillardem, natomiast co do powrotu Griffina nadal jeszcze nie ma wyznaczonego terminu, ale pod koniec tygodnia powinno być coś wiadomo. Rivers powiedział, że jak tylko dostanie zielone światło od sztabu medycznego, od razu wejdzie do gry. I bardzo możliwe, że zacznie więcej rzucać z zza łuku. Podobno już od początku sezonu Pierce namawia go do tego, Griffin trenuje ten rzut i według Riversa wkrótce stanie się zagrożeniem na dystansie. Jak na razie miał 17 prób (25 w całym zeszłym sezonie), z których trafił 6.
(17-19) NEW YORK @ (21-13) MIAMI 1:00
Trójka najskuteczniejszych strzelców zza łuku od początku grudnia na Wschodzie (minimum 50 rzutów):
Mathew Dellavedova 49.1%
Jared Dudley 45.2%
Chris Bosh 43.9%
Może Griffin pójdzie śladami Chrisa Bosha, który ma kolejny rok znaczącego postępu pod względem rzutu za trzy i dzisiaj jest już jednym z najgroźniejszych wysokich na dystansie. Warto pamiętać, że przez pierwsze 9 lat w lidze bardzo rzadko wychodził za łuk, a zaczął częściej oddawać stamtąd rzuty dopiero w swoim trzecim sezonie w Miami. Miał wtedy 74 próby i tylko 28.4% skuteczności, ale od tamtego czasu w każdym kolejnym roku jest coraz lepszy:
2012/13 – 21 celnych trójek, 28.4%
2013/14 – 74, 33.9%
2014/15 (44 mecze) – 63, 37.5%
2015/16 – 61, 40.7%
Natomiast w ostatnim czasie nie tylko trafia trójki, ale w ogóle gra bardzo dobrze zaliczając 24.3 punktów, 49.1% z gry, 46.3% za trzy, 7.9 zbiórek i 2.8 asyst w dziewięciu meczach.
(23-9) CLEVELAND @ (15-17) WASHINGTON 1:00
22.6 punktów, 11.7 asyst i 4.8 zbiórek, a do tego 46% z gry i świetne jak na niego 26/69 za trzy to statystyki najlepszego zawodnika grudnia na Wschodzie. Tymczasem jeszcze w listopadzie John Wall zaliczał tylko 14.5 punktów ze skutecznością 36.9% i 7.8 asyst. Miał kiepski początek, ale teraz znowu gra jak jedna z największych gwiazd ligi, jednak mający problemy z kontuzjami Wizards nie są obecnie nawet w pierwszej ósemce Wschodu, przez co też popisy Walla nie są aż tak zauważanie. Nie jest również doceniany przez kibiców i słusznie mówił, że to żart, że Kyrie Irving, który dopiero co wrócił do gry, zebrał dotychczas więcej od niego głosów do Meczu Gwiazd. Pierwsze wyniki plasowały Walla na piątej pozycji wśród guardów na Wschodzie, podczas gdy Irving był na drugim miejscu.
Wall będzie miał dzisiaj coś do udowodnienia w bezpośrednim starciu z Irvingiem i na pewno będzie chciał coś pokazać kibicom. Tak więc szykuje się kolejne ciekawe starcie rozgrywających, którzy zostali wybrani z jedynką w dwóch kolejnych draftach i od zawsze ze sobą rywalizują. Tymczasem Irving coraz bardziej się rozkręca i ma za sobą swój najlepszy występ tego sezonu. W starciu z Raptors zanotował 25 punktów, 8 asyst i 6 zbiórek w niespełna 29 minut gry.
(17-17) CHARLOTTE @ (12-25) PHOENIX 3:00
Hornets mają ostatnio spore kłopoty z kontuzjami, bo nie tylko stracili na dłużej Ala Jeffersona, ale też Nicolas Batum, Jeremy Lin i Jeremy Lamb nie są zdrowi, co przełożyło się na aż 7 porażek w ostatnich 9 meczów. Po blisko dwóch miesiącach, w których mieli dodatni bilans, są o krok od znalezienia się na minusie. Dzisiaj mogą być bez Batuma i Lamba, ale w pojedynku z fatalnie grającymi Suns nawet bez tej dwójki nie są bez szans.
Suns są zupełnie rozbici, przegrali już 9 meczów z rzędu i teraz pozostała im tyko walka o jak najlepszą pozycję w loterii. Przystępowali do tego sezonu mając nadzieję, że po pięciu latach przerwy wrócą do playoffów, ale ta ich przebudowa tylko się coraz bardziej wydłuża. A przecież jeszcze nie tak dawno temu mieli młody zespół z 48 wygranymi i wydawało się, że przed nimi bardzo obiecująca przyszłość…
O kłopoty swojej byłej drużyny został zapytany Goran Dragic, który w zeszłym sezonie wymusił wymianę. Według niego największym problemem Suns są ciągłe zmiany i to, że kiedy znajdą już zawodnika, który może odgrywać ważną rolę nie są wobec niego lojalni. Dragic mówi, że on z Bledsoe mieli świetną chemię, że po tamtym udanym sezonie oczekiwał, że Suns wzmocnią skład pod koszem, co pomoże zrobić im kolejny krok i dostać się do playoffów, ale zamiast tego do zespołu został ściągnięty kolejny guard. Był tym bardzo sfrustrowany, a też nie mógł się odnaleźć w sytuacji gdy grał więcej bez piłki i musiał kryć niskich skrzydłowych.
Coś w tym jest. Pomysł z trójką guradów był intrygujący, ale zamiast docenić Dragica, który wcześniej grał jak All-Star i dodać mu partnerów, którzy lepiej go uzupełnią, tym ruchem zmniejszyli jego rolę. Natomiast w czasie ostatnich wakacji podkopali Markieffa Morrisa, oddając jego brata i próbując ściągnąć lepszego zawodnika na jego miejsce. Jeszcze rok temu był on ich kluczowym graczem obok Dragica i Bledsoe. Można winić za to GM’a, ale wszystko zaczyna się od samej góry, a największym problemem Suns jest ich właściciel, który nie pozwolił na spokojne budowanie zespołu i cały czas naciskał na duże ruchy, chcąc jak najszybciej mieć świetną drużynę.
Robert Sarver w niedawnym wywiadzie wziął na siebie część odpowiedzialności za sytuację drużyny. Mówił, że brakuje im mistrzowskiej kultury, a wszystko zaczyna się od niego, ponieważ do niego należy znalezienie odpowiednich ludzi, którzy taką kulturę pomogliby stworzyć. Dobrze, że choć trochę poczuwa się od odpowiedzialności, chociaż oczywiście znajduje też wiele innych powodów niepowodzeń Suns. Narzekał między innymi ‘na tę dzisiejszą młodzież’, mówiąc, że pokolenie Milenium nie radzi sobie z niepowodzeniami, z trudnymi sytuacjami, a Markieff Morris to idealny przykład.
Nam i kibicom Suns pozostaje narzekać na właścicieli, którzy nie rozumieją NBA i przez lata nie potrafią nauczyć się jak zbudować dobrze funkcjonujący klub. Sarver jest jednym z najgorszych.
(12-23) DENVER @ (12-23) MINNESOTA 2:00
Nuggets mają już wreszcie Jusufa Nurkica, który w miniony weekend zaliczył swój debiut w tym sezonie, a dzisiaj prawdopodobnie będą mieli też z powrotem Emmanuela Mudiaya. Ich młody rozgrywający z powodu kontuzji kostki opuścił 12 meczów i po tak długiej przerwie ma być ostrożnie wprowadzany do gry. Początkowo będzie prawdopodobnie wychodzić z ławki.
Powroty szykują się w również w ekipie z Minnesoty. Do swojego pierwszego występu przygotowuje się dawno niewidziany Nikola Pekovic. W poprzednim sezonie rozegrał tylko 31 meczów przez kłopoty z kostką, ostatni raz grał na początku marca, a w kwietniu przeszedł operację Achillesa. Pod koniec grudnia dostał zielone światło do uczestniczenia w pełnych treningach i wczoraj Sam Mitchell powiedział, że jest 50% szans, że zagra z Nuggets.
Na parkiecie Target Center powinniśmy też zobaczyć Kevina Martina, który czeka na transfer i przesiedział siedem poprzednich meczów. Początkowo jego nieobecność była spowodowana urazem nadgarstka, ale ostatnio nie grał, ponieważ Mitchell chciał w większym wymiarze sprawdzić Zacha LaVine’a w roli rzucającego obrońcy. Teraz znowu chce korzystać z weterana…
Rotacje w Wolves to dziwna sprawa, ale wiele rzeczy, które robi Mitchell trudno rozsądnie wytłumaczyć. Jest jednym z najgorszych trenerów (potwierdzają to też Punkty po Timeoutach) i trochę szkoda, że w ten sposób marnuje się potencjał Wolves. Pewnie gdyby mieli kogoś lepszego na ławce, byliby realnym kandydatem do playoffów na tym słabym Zachodzie.
To jeden z przykładów jego pracy – wymyślił sobie, żeby Wolves faulowali na finiszu trzeciej kwarty, po co? Mogli próbować wybronić i mieć jeszcze mieć 7 sekund na rozegranie ostatniej akcji.
(20-15) DALLAS @ (11-22) NEW ORLEANS 2:00
Mavs przegrali już dwa z trzech meczów z obecnie trzecią najgorszą drużyną Zachodu, w tym kilka dni temu na własnym parkiecie. Dzisiaj mają okazję do rewanżu, ale podobnie jak w ostatnią sobotę, znowu zmierzą się z Pelicans grając drugi dzień z rzędu. A teraz to zmęczenie może odegrać jeszcze większą rolę po długim, zakończonym dopiero po dwóch dogrywkach pojedynku z Kings.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
“Na tym słabym zachodzie” – jeszcze kilka miesięcy temu nie do pomyślenia, by tak napisać :)
Dokładnie. Gdzie są Ci krzykacze domagający zniesienia konferencji i zrobienia coś z tym słabym wschodem :) ?
Znieśmy konferencje, trzeba zrobić coś z tym słabym zachodem ;)