Tydzień temu Jimmy Butler miał tylko 5 punktów w rozegranym w United Center pojedynku z (21-14) Toronto Raptors, ale bardzo dobrze spisali się wtedy rezerwowi gospodarzy, punkty zdobywał Derrick Rose i (20-12) Chicago Bulls nie przeszkodził cichy wieczór ich najlepszego strzelca. Wczoraj Bulls przyjechali do Toronto na rewanżowe starcie i ponownie Butler rozpoczął ten mecz będąc prawie niewidocznym. Podczas gdy pilnowany przez niego DeMar DeRozan był zaskakująco gorący na dystansie, on do przerwy zdobył tylko 2 punkty z 4 rzutów. Do tego w połowie drugiej kwarty oberwał łokciem w usta od DeMarre Carrolla i musiał udać się do szatni, żeby zatrzymać krwawienie. Raptors tymczasem uzyskali dwucyfrowe prowadzenie i przejęli kontrolę nad wydarzeniami na parkiecie. Butler jednak nie zamierzał oddawać im tego meczu, a na pewno nie bez walki.
Po przerwie w koszulce gości z numerem 21 oglądaliśmy już zupełnie innego zawodnika niż w pierwszej połowie. Od samego startu trzeciej kwarty był bardzo agresywny, atakował kosz, dostawał się na linię, trafiał trudne jumpery i ciągnął ofensywę gości. W ostatnim czasie sporo było dyskusji o tym jakim jest liderem. Sporo było głosów, że jeszcze nie jest w stanie poprowadzić drużyny, że jeszcze nie zapracował sobie na rolę lidera, ale tym występem skutecznie zamknął usta wszystkim krytykom. Zrobił co do niego należało, zagrał jak przystało na lidera i prawdziwego gwiazdora. Wziął na siebie ciężar gry, zdobywał punkty i poprowadził Bulls do zwycięstwa. To był wielki występ.
W trzeciej kwarcie zdobył 21 punktów trafiając 7 z 9 rzutów z gry i wykorzystując wszystkie 7 wolnych. Rzucił wyzwanie rywalom, ale Raptors odpowiadali celnymi trójkami i nadal utrzymywali prowadzenie. Potem na starcie czwartej kwarty Kyle Lowry ruszył do ataku i po kilku jego świetnych akcjach wydawało się, że gospodarze nie oddadzą tego meczu. Ale Butler się nie poddawał, dostał też wsparcie od kolegów i po jego trójce na 2:28 przed końcem mieli tylko 2 punty straty. Natomiast kiedy na zegarze zostawało 58 sekund udało im się wreszcie doprowadzić do remisu, po tym jak E’Twan Moore zebrał piłkę po niecelnym rzucie Butlera i ponowił akcję spod kosza. W odpowiedzi Lowry ograł Moore’a w izolacji.
W kolejnej akcji Bulls oczywiście piłka znowu powędrowała do Butlera. Dostał ją w prawym rogu, Carroll był blisko, ale Jimmy nic sobie z tego nie robił i nie potrzebował nawet zasłony od Pau Gasola. Dał gościom pierwsze prowadzenie w meczu od początku drugiej kwarty i jak się za chwilę okazało, prowadzenie na miarę zwycięstwa.
Raptors mieli jeszcze sporo czasu, ale nie byli w stanie wymyślić nic lepszego jak tylko indywidualne próby swoich liderów dostania się pod kosz. Najpierw Lowry, potem DeRozan wchodzili w pomalowane, jednak nie byli w stanie w ten sposób zaskoczyć obrony Bulls, która była na miejscu i zmusiła ich do trudnych, niecelnych rzutów. Chociaż do ostatnich sekund gości dawali jeszcze Raptors nadzieję, ponieważ spudłowali 3 z 6 wolnych. Dlatego jeszcze równo z końcową syreną DeRozan miał okazję trafić game-winnera rzutem zza łuku. W całym meczu miał najwięcej w sezonie 3 celne trójki, w tej ostatniej akcji było blisko, ale spudłował. Bulls wygrali 115:113.
Butler w drugiej połowie zdobył aż 40 z 67 punktów swojej drużyny, ustanawiając strzelecki rekord klubu w jednej połowie. Nawet Michael Jordan nie miał tak dobrych 24 minut. Jimmy po przerwie ani razu nie zeszedł z parkietu, grał pełne 24 minuty, trafił 14 z 19 rzutów i wygrał ten mecz. W sumie miał też 5 asyst i 4 zbiórki. Bardzo dobrze zagrał również Pau Gasol, który zanotował 19 punktów, 13 zbiórek, 6 asyst i 4 bloki. Nicola Mirotic dołożył 4 celne trójki i 17 punktów. To był trzeci mecz opuszczony przez Derricka Rose’a, który w poniedziałek ma przejść badanie rezonansem magnetycznym, ale Bulls wygrali już po raz czwarty z rzędu i wskoczyli na drugą pozycję Wschodu.
Raptors w czwartej kwarcie oddali rywalom 34 punkty przy 63% z gry, sami natomiast przestali trafiać za trzy (1/6), po tym jak przez trzy kwarty byli gorący zza łuku na 12/24. DeRozan miał świetną pierwszą połowę kiedy zdobył 17 ze swoich 24 punktów, ale zniknął po przerwie. Lowry zaliczył 9 punktów w czwartej kwarcie, w sumie miał ich 22 z 22 rzutów, a do tego 10 asyst i 5 zbiórek. 22 punkty miał również Luis Scola, a 13 z ławki dołożył Cory Joseph, ale w drugiej połowie rezerwowi Raptors nie byli już tak przydatni jak przed przerwą.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
16-91 bilans Knicks :)
Aż tak słabi to nie są…
Niech mi ktoś jeszcze powie, że Butler ma muchy w nosie i powinien być bardziej profesjonalny. On powinien w tej dziwnej ekipie mieć status jak Lebron w Cleveland.
Ten Larry Nance Jr wygląda na prawdę nieźle. Wygląda na to że może być z niego solidny grajek na 15-10, a jakby trafił gdzieś gdzie miałby większe minuty, to kto wie, ho ho…
Blake dla ubogich ;)
Nie ma co porównywać, ale dobry zmiennik może z niego być w tej lidze. Gościu gra za kazdym razem z energią i zaangażowaniem, takich się ceni.
Też mi się podoba jego gra, jak na razie wg. mnie – Clarkson + Nance Jr. > Russel + Randle :)
Akurat Randle’a bym się nie czepiał bo ma trochę takiej złości boiskowej i jest agresywny w ataku, ale Russel gra trochę tak jakby bał się, że mama będzie zła jak nie trafi. Nawet jak mu coś wyjdzie ciekawego to przez ten brak radości jest to takie nijakie.
Toronto grało wczoraj bardzo dobrą koszykówkę przez większość meczu (do połowy 4tej kwarty powiedzmy). Mieli świetny ruch piłki, spacing, trafiali za trzy i kończyli spod kosza (Scola smażył każdego kto się nawinął). Natomiast Chicago grało okropnie (jak zwykle?). Zero ruchu piłki, pudłowanie czystych trójek, problemy z kończeniem przy obręczy do tego bardzo słabo w obronie grali obwodowi byków. I tak sobie ciągnęli ten mecz na jumperach z dalekiego dystansu (często pull upach z jakiegoś szalonego odchylenia).
I niech mi ktoś teraz wytłumaczy dlaczego Chicago wygrało ten mecz i dlaczego Toronto nagle zamieniło swoją świetną, efektywną ofensywę na grę w izolacjach.
Zakładam, że widziałeś cały mecz. Ja też i też byłem zdziwiony, że Bulls się udało wyrwać to zwycięstwo. Też mega jarałem się wczoraj Scolą, niesamowicie wyszkolony gracz i do tego zaczął palić trójeczki z rogu, szkoda, że dopiero teraz :)
Dlaczego Bulls wygrali? Moim zdaniem dlatego, że Butler przejął mecz, zaczął grać sam, a Lowry i DeRozan podnieśli rzuconą rękawicę i też chcieli pokazać jacy to oni nie są kozacy w grze 1 na 1. Problem w tym, że tego dnia na Butlera nie było mocnych :)
Świetny mecz, oby tylko takie puszczali w niedzielę wieczorem czasu PL!
Czy tylko mi Jimmy Butler przypomina Jamiego Foxxa? :-)
chyba tak
Lol.
Najgorsze skojarzenie EVER! :)
Jeszcze się okaże, że Lakersi wypadną z top3 draftu i Sixers będą mieć np. jedynkę i czwórkę :)
Nie strasz:-) Tyle wysiłku żeby spaść do tego low-3 :-D
Jedynkę wylosują NETS :)