Timberwolves @ Knicks: Mecz statystyk, nieudany powrót Minnesoty, 12 wygrana Knicks

5
fot. USA TODAY Sports
fot. USA TODAY Sports

New York Knicks wygrali z Minnesota Timberwolves 107-102 w meczu z diametralnie różnymi od siebie czterema kwartami. Pierwsza była brudna, ale wyrównana. Druga, lepsza ze strony Knicks. Trzecia, lepsza ze strony Timberwolves. Czwarta nieudanie próbowała doprowadzić do crunch-time. Trzech graczy mogło ten mecz skończyć z triple-double. Ostatecznie nie zrobił tego nikt.

1) Sam Mitchell dokonał zmian w pierwszej piątce i obok Karla Townsa wyszedł Gorgui Dieng. Dał zespołowi gorszą niż 40 letni Garnett obronę, ale lepszy atak. Zdobywał punkty spod obręczy i z mid-range, po akcjach pick-and-pop z Rickym Rubio. Był efektywny (14 punktów 6/9 z gry), ale atakując obronę Knicks dwójkowymi akcjami z Diengiem, Wolves nakryli się dość dużym ryzykiem. Przez pierwsze dwie kwarty brakowało Karla Townsa na półdystansie. Oddał 10 rzutów w 16 minut, trafił tylko 3 i był blokowany w paint przez Kristapsa Porzingisa. Dopiero w drugiej połowie Wolves ruszyli pick-and-rolle Rubio-Towns, po których ten drugi trafiał za trzy i z mid-range – m.in. run Wolves 9-0 w trzeciej kwarcie.

2) Przez cross-matche w obronie uciekł matchup Towns-Porzingis. Tego pierwszego krył Lopez, a tego drugiego na zmianę z Townsem Dieng. Później wpadali na siebie w obronie, ale ten pojedynek nie odegrał w tym meczu kluczowej roli. Towns zdobył 24 punkty i miał 10 zbiórek. Porzingis do przerwy zablokował 6 rzutów, ale w całym meczu zdobył tylko 11 punktów z 14 rzutów, pudłując z każdego miejsca na parkiecie.

3) Ta dwójka pokazała jednak jak dużo dzieli ich w defensywie. Towns był niemal idealny w obronie pick-and-rolli, Porzingis za wolno doskakiwał do popującego Dienga. Towns lekko poruszał się pomiędzy dwójką atakujących, Porzingis miał problemy z rotacją i z chwilowym przejmowaniem niższych graczy. Towns wystawiał ręce w obronie z pomocy, Porzingis wpadał na defensywnych screenach na Anthony’ego. Towns wygrał defensywny matchup, ale nie jest tak, że Porzingis nie potrafi bronić. Wykonał ogromną pracę w paint walcząc o zbiórki, blokując rzuty i wystawiając długie ramiona do góry, które w tym meczu poczuł chyba każdy gracz z Minnesoty. Mimo tego, nawet tutaj jest się do czego przyczepić.

4) Porzingis ma momenty przestoju po nieudanych próbach zablokowania rzutu. Wyskakuje w górę, nie blokuje rzutu, ale rywal nie trafia. Łotysz wtedy opada na parkiet – toczy się walka o zbiórkę/zbiórki – ale przesuwa się do tyłu w kierunku linii końcowej i wypada za obręcz, nawet za tablicę. Brak czucia parkietu i miejsca w którym się znajduje, eliminuje go z gry w obronie, bo powrót zza kosza pod obręcz trwa za długo – kiedy wraca jego zespół ma już piłkę w rękach i zaczyna kontrę, albo nowe posiadanie po stracie punktów To takie małe błędy, przez które obrona Knicks może nie przegrywa meczów, ale gra przez kilka sekund bez najwyższego obrońcy. Gdyby gracze Knicks gorzej zbierali, Wolves zdobyliby w tym meczu więcej niż 22 punkty drugiej szansy.

5) W drugiej kwarcie błyszczał atak Knicks. Dzięki posiadaniom z pięknym ruchem piłki do rogów i z powrotem, gracze Dereka Fishera trafiali rzut za trzy punkty. Oddali 21 rzutów za trzy, trafili 8 z czego 3 trafił Arron Afflalo w fantastycznym meczu na 29 punktów z 14 rzutów. Jeszce raz curle w triangle offense uruchomiły strzelca w mid-range, a pin-down screeny pomogły także rzutom za trzy punkty, które Knicks kreowali ustawiając na łokciach grającego na pozycji numer cztery Anthony’ego  – to na nim przez większość spotkania skupiała się obrona Wolves. Dużo było w tym meczu “trójkątów”, które od czasu do czasu przeszkadzały ofensywie Knicks, zamykając ich gracz narożnikach parkietu w iso-game.

6) W trzeciej kwarcie Timberwolves prawie odrobili 20 punktów straty sprzed przerwy i zmniejszyli przewagę Knicks do 8 punktów. To cały czas ten sam bardzo prosty atak z elementami flex-offense, gdzie zasłony stawia Ricky Rubio. To również ten sam atak, w którym problemy w pick-and-rollach ma Andrew Wiggins oraz cały zespół gdy piłkę dominuje Zach LaVine.

  • Nie jestem przekonany do podejmowanych przez niego decyzji. Opóźniając podanie, gdy łapie piłkę w obie ręce wytrąca zespół z rytmu. Robi to w sytuacjach, w których mógłby jeszcze kozłować do środka i tam szukać zasłony od wysokiego.
  • Nie kontroluje tempa zespołu i nie wygląda na to aby LaVine miał przegląd pola chociaż w połowie tak dobry jak Rubio – bo wiele posiadań point-guard LaVine kończy podaniem do post-up lub pull-up jumperem.
  • Były minuty w których grał z Rubio na parkiecie i był ścinającym pod kosz off-guardem. Slasher, który oddał w tym meczu 20 rzutów (19 punktów) rzucał za trzy punkty zamiast penetrować i wymuszać faule – 0 rzutów wolnych w tym meczu.
  • Łatwiej gra się Minnesocie gdy LaVine nie kontroluje piłki. Ale z drugiej strony jeśli LaVine nie gra na jedynce w rezerwowych lineupach, to na parkiet wybiega Andre Miller. Wtedy tempo Minny jest takie, że go nie ma.

7) Anthony’emu zabrakło jednej asysty do triple-double. Miał 9 asyst po podaniach do rogów, po podaniach pod samą obręcz, po podaniach wzdłuż parkietu i gdy napędzał transition-offense Knicks. Oddał tylko 15 rzutów i to zadziwiające, że lubiący od czasu do czasu stanąć atak Knicks, nie potrzebował punktów od Antohny’ego. Oddał piłkę innym graczom – Derek Fisher wygrał tą decyzją z Samem Mitchellem – i przez pierwszą połowę grał jako point-forward, który rzutowo uruchamiał się tylko w końcówkach kwart – 5 punktów z rzędu przed przerwą dopełniło run (29-6) Knicks.

8) Wiggins zdobył 23 punkty z 22 rzutów. Został parę razy zablokowany przez Porzingisa, ale też pokazał w tym meczu złą selekcję rzutową, od której nie ucieknie w zespole prowadzonym przez Sama Mitchella. Dobrze bronił w czwartej kwarcie Antohny’ego w smallballu gdy grał na pozycji numer trzy, ale znowu nie trafiał po pick-and-rollach, nie kreował innych w tych akcjach, nie kończył rzutów pod obręczą.

9) Ricky Rubio miał prawie quadruple-double: 9 punktów (3/10), 12 asyst, 10 zbiórek i 8 przechwytów. Spokojnie prowadził grę, rzucał po koźle gdy obrońcy przechodzili mu pod zasłonami – nie trafiał – ale też podaniami wykorzystywał błędy Knicks w obronie. W czwartej kwarcie podkręcił tempo swojego zespołu outlet passami do Wigginsa i LaVine’a, ale Knicks nie dali zaprowadzić się w crunch-time i na szybszą grę odpowiedzieli wymuszając faule i trafiając rzuty wolne.

Poprzedni artykułMiędzy Rondem a Palmą (321): Tu jest dobrze
Następny artykułDniówka: LeBron vs. Durant. Trzecia część Dwightmare?

5 KOMENTARZE

  1. Świetny opis meczu jak zwykle Piotrek, choć akurat w obronie było nawet sporo posiadań, w których Towns krył Porzingisa. Przede wszystkim wykonał na nim świetną pracę w post uniemożliwiając mu dogranie piłki- cały czas albo wyskakiwał przed niego, albo wystawiał ręce, był bardzo aktywny. Nieco gorzej (w bezpośrednim match-upie) wypadł w obronie mid-range, ale Porzingis i tak tych rzutów nie trafiał (no ale będąc uczciwym to powinien, bo były conajmniej 3-4 posiadania w których KAT za bardzo odpuszczał). Początek meczu to był typowy “show-off” w wykonaniu Townsa, chciał zrobić wszystko i to jednocześnie najlepiej, widać było bardzo, że próbuje się komuś pokazać – “domowy” mecz zrobił swoje. Później już był świetny. Bardzo podobało mi się, kiedy szybko minął Porzingisa po koźle i gdy w następnej akcji Kristaps został nieco dalej, by to się nie powtórzyło, KAT zrobił sobie miejsce jab-stepem i trafił z dystansu. To pokazuje, że możliwości ofensywne Townsa są naprawdę bardzo duże i mimo młodego wieku potrafi sporo z nich wykorzystać.
    Ogólnie fajnie się oglądało ten pojedynek i mam wrażenie, że pierwszy raz widzieliśmy rywalizację, którą jeszcze dłuugo w tej lidze będziemy oglądać (oby w już niedługo w finałach ;) ). Porzingis jest mega długi i jak na swoje warunki świetnie się rusza. Dużo jeszcze pracy przed nim w obronie, ale jeśli to ogarnie to z tymi warunkami może być świetnym obrońcą. Już straszy blokiem pod koszem a z jego mobilnością może być też świetny w help-defense, oby tylko to ogarnął. Pytanie tylko czy gdy nabierze siły (a musi się to stać) to trochę z tej mobilności nie straci.

    Co do Lavine’a to nie jest point-guard i dla większości fanów Minnesoty nie jest zrozumiałe, czemu Mitchell próbuje z niego takiego robić. Zach ma nawet potencjał jako SG, ma ładny rzut, coraz lepiej wygląda kiedy dostaje się pod kosz (coraz lepiej radzi sobie z kontaktem z przeciwnikiem, choć cały czas wygląda to dość średnio) i przede wszystkim jest dużo bardziej pożytecznym zawodnikiem, kiedy nie oczekuje się od niego podejmowania decyzji. Rubio ma dużo lepszy przegląd pola, lepiej kontroluje tempo i po prostu widzi akcję dwa-trzy ruchy do przodu, a Zach tego nie potrafi. W meczu z NYK była taka sytuacja, że Rubio zanotował przechwyt i podaniem przez całe boisko obsłużył właśnie Zacha, który zdobył punkty po dwutakcie. Minnesota tak właśnie powinna grać. W życiu nie miałoby to miejsca, gdyby PG był Zach, a SG Martin. Zresztą nawet nieistotne kto byłby wtedy z przodu, Lavine tego po prostu nie ma. To jest nawet zaskakujące jak często kiedy gra jako PG nie wykorzystuje swoich możliwości atletycznych, zwalnia akcje, nie potrafi wykorzystać kiedy w pick and rollu obrońca przechodzi pod zasłoną i zostawia mu dużo miejsca i klepie piłkę w miejscu itd. Wygląda często na zagubionego i po prostu funkcjonuje dużo lepiej, kiedy na boisku wymaga się od niego bardziej by egzekwował a nie prowadził grę i podejmował decyzje. Jeszcze inną sprawą jest jego obrona, ale już wystarczająco długi ten komentarz ;) Zresztą sam Zach mówi, że lepiej gra mu się bez piłki. Tak więc na pewno te minuty na PG mu coś dały, ale ten eksperyment powinien się kończyć. Inna sprawa, że drugim PG po Rubio jest Miller i Tyus Jones, który aktualnie został odesłany do D-League i z tym jest problem :)

    0