Okropny mecz w Chicago kończył się w crunch-time, bo Los Angeles Clippers potrafili bez wyrzuconego z parkietu Blake’a Griffina odrobić 16 punktów straty. Na 7 minut do końca spotkania Josh Smith trafił za trzy na remis 66-66 (!), ale Bulls szybkim runem 7-0 po raz kolejny odskoczyli w tym meczu. Nie pomogła wielka trójka Chrisa Paula w 46 minucie meczu i Bulls po daggerze o tablicę Derricka Rose’a na 45 sekund do końca, wygrali 83-80. To 10 porażka Los Angeles Clippers w tym sezonie i lepszy bilans od zespołu Doca Riversa ma aż 8 drużyn Konferencji Wschodniej.
1) Fatalnie oglądało się ten mecz i tak samo wyglądała gra obu zespołów. Siódmy atak ligi zdobył w pierwszej połowie 35 punktów. Była w tym meczu obrona, ale oba zespołu popełniały w niej błędy i oddawały rywalom dużo niekontestowanych rzutów. DeAndre Jordan czy Blake’ Griffin nie radzili sobie z Pau Gasolem, a Pau Gasol z frontcourt Bulls zostawiali na półdystansie Blake’a Griffina, który w pierwszych 12 minutach meczu trafił 5 z 8 rzutów na 10 punktów. I gdyby nie flagrant faul drugiego stopnia, to Clippers mieliby w końcówce spotkania lepszą niż Josh Smith, Wesley Johnson czy Lance Stephenson opcję w ataku.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
Jedni i drudzy mieli być wielcy w tym sezonie. Parkiet zweryfikował wszystko. Moim zdaniem obie drużyny co najwyżej druga runda play-off. W LAC może to się równać przebudowa zespołu.
LAC w obecnym stanie? Gdyby mieli zmierzyć się z GSW/SAS to na pierwszej rundzie by się skończyło.