Na 40 sekund do końca penetrujący po raz 4-5 w ostatnich kilku minutach Damian Lillard zgubił piłkę i Chicago Bulls mieli posiadanie w ataku prowadząc 87-85. Bardzo dobra w drugiej połowie obrona Blazers pod obręczą, zatrzymała Pau Gasola, a w kontrze Damian Lillard znowu dostał się pod kosz, nie zdobył punktów, ale wymusił faul – trafił jeden rzut wolny. Blazers na 16 sekund do końca sfaulowali Jimmy’ego Butlera – trafił oba – i przegrywali 3 punktami. Terry Stotts poprosił o timeout, po którym 2 punkty po penetracji zdobył C.J McCollum. Butler znowu trafił komplet z linii, Blazers mieli piłkę z boku. Zagrali na trójkę dla McColluma, ale Bulls zrobili switch w obronie i Joakim Noah nie dał się wciągnąć w wymuszenie faulu przez two-guarda Trail Blazers. Na niecałe 2 sekundy do końca Bulls prowadzili 5 punktami i było po meczu. Chicago Bulls pokonali Trail Blazers 93-88 i pierwszy raz od 2007 roku wygrali w Portland.
1) Fatalnie zagrał backcourt Blazers. Damian Lillard trafił tylko 4 z 22 rzutów próbując wygrać mecz penetracjami i przechodząc w drugiej połowie w grę jeden na jeden z Derrickiem Rosem. Rose wygrał ten matchup, ale też nie trafiał swoich rzutów (7 na 20). Obydwaj dostawali się pod obręcz i obydwaj chcieli zdobywać punkty bezpośrednio na sobie pull-up jumperami. Lillard nie trafił żadnego z 10, Rose 4 z 10 po bank-shotach z prawej strony, których z meczu na mecz oddaje więcej – być może już nie up-and-under layup, a właśnie rzut od deskę staje się jego signature-move (trafił w ten sposób 15 z 16 rzutów w tym sezonie).
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
Świetne są te Twoje podsumowania poszczególnych spotkań.