Zakończyliśmy pierwszą część naszych przewidywań na sezon 2015/16. Możesz je wszystkie znaleźć TUTAJ.
W koszykówce NBA, która staje się coraz bardziej bezpozycyjna, zajęliśmy się teraz …pozycjami. Pozycjami takimi jakie znaliśmy kiedyś i jakie znamy obecnie.
Zaczynamy od nr 1. Rozgrywający, czy też już scoring-guardzi?
—
1. Kto jest najlepszym rozgrywającym w NBA?
Michał Kajzerek: Chris Paul. Stricte w znaczeniu rozgrywający jest nim oczywiście Chris Paul dysponujący całym pakietem gry na tej pozycji. Trudno znaleźć drugiego gracza, który w tak kompleksowy sposób byłby przygotowany do roli generała. CP3 wkracza w kolejny najważniejszy sezon w swojej karierze. Rotacja Clippers została obudowana wokół jego potrzeb i teraz wiele sprowadza się do tego, jak CP3 zareaguje na jej potrzeby.
Przemek Kujawiński: Chris Paul. Można dyskutować o tym, czy Stephen Curry nie jest indywidualnie lepszym graczem niż Paul. Można dyskutować, czy lepszym graczem nie jest Russell Westbrook. Jeśli rozmawiamy tylko i wyłącznie w kategoriach indywidualnych umiejętności na pozycji numer 1, to CP3 wciąż pozostaje poza konkurencją. To, że ze swoimi “upośledzonymi” składami nie przebił się jeszcze przez 2 rundę playoffów nie ma w tej dyskusji znaczenia. Na poziomie kontrolowania tempa, widzenia rzeczy, zanim się wydarzą i wpływania na grę swojej drużyny po obu stronach parkietu Paul gra w tej samej lidze co LeBron James.
Maciej Kwiatkowski: Stephen Curry. W poprzednim sezonie był lepszy niż Paul w PER, lepszy niż Paul w WinShares, lepszy niż Paul w WinShares per-48 minut, lepszy niż Paul w MSR i lepszy niż Paul w awansach do finału konferencji. Jest o trzy lata młodszy, więc powinien pozostać lepszy niż Paul. Paul jest fantastycznym graczem, ale Curry jest po prostu lepszy.
Piotr Sitarz: Chris Paul. Nie dostaje się w paint tak jak parę lat temu i z roku na rok oddaje coraz mniej rzutów spod obręczy, ale potrafił łagodnie, bez utraty efektywności, dostosować się do ograniczeń własnego ciała i odejść na półdystans i obwód trafiając w poprzednim sezonie 48% pull-up jumperów. Niesamowity przegląd pola, kontrola tempa, zadziorność, zaangażowanie, przewiduje posiadania w ataku, zamyka guardów w obronie. Chris Paul jest nieco niedoceniany, ale to najlepszy point-guard ligi, który może nie ma atletyzmu Russella Westbrooka, tego “momentu” Stephena Curry’ego, ale w ostatnich 3 sezonach tylko 3 graczy miało wyższy PER i tylko jeden więcej WinShares per-48 minut niż Chris Paul. Żaden z nich nie był rozgrywającym.
Adam Szczepański: Stephen Curry. MVP ligi, mistrz, już teraz jeden z najlepszych strzelców dystansowych wszech czasów, który jak mało kto przyciąga uwagę obrony, a do tego bardzo dobry playmaker. Dla mnie tu nie ma dyskusji, zrzucił z tronu Chrisa Paula, który był na pierwszym miejscu w ostatnich latach.
—
2. Kto jest najbardziej niedocenionym rozgrywającym w NBA?
Kajzerek: To proste – Mike Conley. Ma świetną in-between game. Jest dobry w rzeczach, które niekoniecznie widać w statystykach, ma dobry wpływ na to, jak drużyna organizuje swoją grę. Poza tym po tylu latach gry z Gasolem i Z-Bo nauczył się czytać obronę rywala w akcjach dwójkowych. Moim zdaniem to jedna z najlepszych zalet rozgrywającego Grizzlies. All-Star, który przez to, że gra na małym rynku, jest tylko kolejnym PG.
Kujawiński: George Hill. Jego cyferki nie rażą w oczy, ale w zeszłym sezonie wszedł trochę w buty Mike’a Conleya. Nikt o nim nie mówi, ale Pacers są bez niego inną drużyną. Przed nim potencjalnie 2-3 najlepsze lata kariery.
Kwiatkowski: Kyrie Irving. Ma zbyt dużo hejterów, jak na kogoś kogo mam na końcu Top-10 graczy NBA. Wyrzuca się mu kontuzje, ale …był 10. w minutach w sezonie regularnym (może powinien grać mniej, by być gotowym na playoffy), był w Top-10 ligi w izolacjach i pick-and-rollu wg Synergy Sports i grając obok LeBrona Jamesa udowodnił przedsezonowym krytykom, że potrafi grać jako spot-up shooter: trafiał 50% z rogów boiska i 44% w catch-and-shoot. I rzucił 57 punktów w hali obrońców tytułu. To było najwięcej punktów rzuconych przeciwko obrońcom tytułu od 62 punktów Wilta Chamberlaina vs Celtics w playoffach 1962 i najwięcej punktów rzuconych drużynie trenowanej przez Gregga Popovicha.
Sitarz: Nie wiem. Nie mam takiego problemu.
Szczepański: Ricky Rubio. Nie spełnił ogromnych oczekiwań, nie nauczył się rzucać, a do tego ma kłopoty zdrowotne, ale w ostatnim czasie tak bardzo skupiliśmy się na tych wszystkich negatywach, że chyba za bardzo obniżyliśmy jego wartość. A nie powinniśmy zapominać jak fantastycznie prowadzi grę i podaje. Jest jednym z najlepszych palymakerów, do tego też bardzo dobrym obrońcą i jego obecność na parkiecie naprawdę robi różnicę. W ostatnim sezonie Wolves z nim na parkiecie byli -1.6 na sto posiadań, bez niego -11.5.
—
3. Kto jest najbardziej przecenionym rozgrywającym w NBA?
Kajzerek: Kyle Lowry. Napisałbym, że Derrick Rose, ale to zbyt proste, biorąc pod uwagę ostatnie lata. Kyle Lowry? W Toronto wierzą, że z Lowrym na jedynce są w stanie rozbijać rywali jeden po drugim. Nie jestem jednak do końca przekonany, co do jego dojrzałości i parkietowego IQ. Ma duży talent, ale czy jest graczem gotowym wziąć na siebie odpowiedzialność za wynik i podejmować dobre decyzje zawsze, gdy drużyna tego potrzebuje?
Kujawiński: Damian Lillard. Lillard jest fajnym gościem. I chyba to sprawia trochę, że nie mówimy tak dużo o tym, że nie jest super efektywny. Jego selekcja rzutowa mogłaby być porównywana z tą Russella Westbrooka, a w obronie jest tym, kim w ostatnich latach bywał Kyrie Irving. Nadchodzący sezon to największy test w jego dotychczasowej karierze. Blazers to teraz jego zespół i dowiemy się, czy należy mu się miejsce w szeregu największych gwiazd tej ligi.
Kwiatkowski: Derrick Rose. W sezonie 2014/15 był 113. w PER (był 9. w sezonie, gdy wygrał MVP), 300. w Win-Shares, 365. w Win-Shares per-minute i był 68. w asystach na layupy-na-minutę. A mimo tego był 34. w Waszym rankingu #6G100. I nie piszę tutaj nawet o tym, że przez cztery ostatnie sezony zagrał dla Bulls tylko 100 meczów więcej niż duet Wałęsa/Komorowski. Piszę za to, że gdyby sezon rozpoczął się teraz, to nie mógłby grać.
Sitarz: Damian Lillard. Jego obrona, współpraca z partnerami (nawet jeśli jest do bólu combo-guardem), selekcja rzutowa – te rzeczy nie są adekwatne do hype’u i przede wszystkim do pieniędzy jakie będzie zarabiał. Ma przed sobą rok, w którym wreszcie zostanie prawdziwym liderem zespołu, a to najwyższy czas aby zaczął grać mądrą, odpowiedzialną koszykówkę i żeby postarał się zmienić zdanie, myślę, że nie tylko moje.
Szczepański: Goran Dragic. Dopiero co podpisał kontrakt na 86 milionów dolarów, a wcześniej zastanawialiśmy się nawet czy ktoś nie da mu maxa. Ale Dragic jak na razie miał tylko jeden sezon na poziomie All-Stara. Poza tym był bardzo dobrym, czasami świetnym rozgrywającym, jednak nie gwiazdą. Mimo to, postrzegamy go jak gwiazdę, a on też tak się zachowywał stawiając w Phoenix swoje aspiracje przed drużyną. Do tego nie jest już najmłodszym graczem, który nadal się rozwija. Ma już 29 lat.
—
4. Kto jest najbardziej obiecującym rozgrywającym w NBA?
Kajzerek: Elfrid Payton. Potrzebuje oczywiście dodać rzut, ale jego czytanie gry w pierwszym sezonie gry wśród profesjonalistów, było wręcz zjawiskowe. Jest mądrym graczem i świetnie reaguje na sytuacje mające miejsce na parkiecie. Musi zyskać od nowego trenera Scotta Skilesa dużo zaufania, aby nadal się rozwijać. To najważniejsze na tym etapie jego rozwoju. Jestem bardzo ciekaw, jak rozwinie się jego koszykarski instynkt.
Kujawiński: D’Angelo Russell. Ma tylko jedną rękę, ale jest rzadkim przypadkiem gracza, który już w tak młodym wieku widzi na parkiecie więcej niż inni. Ten naturalny instynkt, warunki fizyczne i – podobno – dobry charakter, to kombinacja, która może go wywindować na szczyt.
Kwiatkowski: D’Angelo Russell. Ma dopiero 19 lat, ale przegląd pola już w Top-10 graczy tej ligi. Za kilka sezonów jeszcze lepiej będzie rozumiał kąty gry w pick-and-rollu (m.in. przechodzenie bliżej zasłon), czy zagrożenia jakie niesie gra przeciwko dłuższym wingspanom i lepszym atletom w liniach podań Wtedy dopiero pokaże dlaczego jego talent jest next-level. Już w swoim pierwszym meczu preseason rzucił no-look pass, a wcześniej trafił trójkę catch-and-shoot w kontrataku. To kombinacja asyst i rzutu. To nie Zach LaVine bez asyst, czy Elfrid Payton bez rzutu. Mecze na 20/10 nie powinny być dla niego problemem już za 2-3 lata od teraz. Jeśli pozostanie zdrowy i wzmocni się fizycznie, będzie gwiazdą NBA. O ile nie zniszczą go Los Angeles, przedwczesny hype i presja Życia Po Kobem.
Sitarz: Kyrie Irving. Brałem pod uwagę graczy, którzy nie skończyli jeszcze 25 lat. Irving jest drugim, może trzecim najlepszym kozłującym ligi, z sezonu na sezon widzi więcej, i gra z LeBronem Jamesem, który nawet jeśli bezpośrednio nie przyczynia się do rozwoju innych graczy, to przecież nie zabrania podpatrywać cross-passów, czy tego jak czyta obronę w akcjach drive-and-kick. Nie specjalnie martwię się też o jego obronę, bo od czasu do czasu szybkość z ataku przenosi na drugą stronę, do gry na zasłonach w bronionych pick-and-rollach, plus pokazał jak może wyglądać w defensywie w pierwszym meczu niedawnych Finałów. Niepokoi tylko jego zdrowie – nie rozegrał jeszcze pełnego sezonu.
Szczepański: Dennis Schroder. Nie wiem kiedy nadejdzie jego moment – czy już w tym sezonie, czy jeszcze będziemy musieli poczekać do następnego roku – ale wydaje mi się, że kiedy w końcu zostanie uwolniony zza pleców Jeffa Teague’a, szybko potwierdzi swój ogromny talent. Jest kluczową postacią dla przyszłości Hawks.
—
5. Kto będzie najlepszym rozgrywającym w NBA za 5 lat?
Kajzerek: John Wall. Stephen Curry i Russell Westbrook będą wychodzić z prime’u, więc stawiam na Johna Walla. Ma 25 lat, nadal rośnie i coraz lepiej radzi sobie jako klasyczny play-maker. Poza tym sprawia wrażenie znacznie dojrzalszego niż kilka lat temu i to zwiastuje dla niego wiele dobrych rzeczy. Liga przepełniona rozgrywającymi grającymi na kosmicznym poziomie sprawia, że trudno przewidzieć co się stanie za pięć lat. Niemniej jestem fanem rozwoju rozgrywającego Washington Wizards.
Kujawiński: Kyrie Irving. Niech tylko będzie zdrowy. Wciąż się rozwija. Ma szansę codziennie trenować z LeBronem Jamesem. Za 5 lat (dopiero!) będzie w swoim prime i jego drybling i rzut mogą nie mieć już w tej lidze konkurencji.
Kwiatkowski: Kyrie Irving. Bo nie wiem czy John Wall jest w stanie dużo mocniej poprawić swój rzut. Wątpię w to – chodzi o technikę. Irving jest bardziej efektywny w ataku jako scoring-guard i ma dopiero 23 lata. Penetruje też lepiej niż Wall, ma fantastyczną słabszą, lewą rękę – lepszą niż Curry. Za 5 lat od teraz może mieć na niej dwa pierścienie mistrzowskie i LeBrona Jamesa jako przerzutkę. Jeśli – oczywiście – pozostanie zdrowy. Bo jeśli okaże się, że jest zbyt łamliwy i kruchy, aby grać w tej lidze – zostanie tylko snajper Irving, bez penetracji. Nie gra jednak na wysokim poziomie atletyzmu – gra jak 30-latek – co traktuję jako plus dla jego przyszłości.
Sitarz: John Wall. Dużo pracy i dużo jeśli. Jeśli zacznie trafiać lepiej niż 30% za trzy punkty, odpuści długie dwójki, jeszcze częściej będzie odrzucał piłkę do rogów po penetracjach, utrzyma albo nawet poprawi obronę, to będzie najlepszym point-guardem ligi, który łączy czysty scoring z czystym rozgrywaniem. Nieco gorszym niż Chris Paul w swoim ciągle trwającym (?) prime.
Szczepański: Kyrie Irving. Obawiam się o ten typ ze względów zdrowotnych, ale zaryzykuję, bo wydaje mi się, że ma on największy potencjał, żeby być najlepszą jedynką za 5 lat. Już jest jedną z największych gwiazd ligi, jednym z najlepszych strzelców, a ma dopiero 23 lata. Doświadczenie zbierane u boku LeBrona na pewno pomoże mu się rozwijać i z czasem powinien też nauczyć się być lepszym kreatorem. W 2020 powinien być u szczytu swojej kariery, przejmując pałeczkę od starzejącego się LeBrona.
Dopiero w tym momencie zdałem sobie sprawę, że Kyrie ma 23 lata dopiero, a już tyle lat jest w tej lidze i zdążył rozczarować tylu ludzi, że po odejściu LBJa z Cavs nie było playoffs. Chyba rzeczywiście on jest najbardziej niedocenianym PG w tej lidze.
Wyjątkowo (a może nie?) mam problemy ze zgodzeniem się z Maćkiem w pytaniach 1 i 2, ale 5 to generalnie problem. Bo o ile będziemy mieli fajnych scoring guardów lub undersized SG to ciężko wskazać tu prawdziwych rozgrywających – Irving nim nie jest i mam poważne wątpliwości czy będzie za 5 lat. Z drugiej strony mamy rozgrywających o odpowiednich cechach – Payton, Rubio, ale z poważnymi wadami, z którymi ciężko będzie sobie im poradzić (IMHO). Z tego wszystkiego wychodzi mi, że najbliżej określenia “najlepszy rozgrywający” za 5 lat będą John Wall lub ewentualnie jeszcze Curry.
“Nie gra jednak na wysokim poziomie atletyzmu – gra jak 30-latek – co traktuję jako plus dla jego przyszłości.”
Gra jak Wujek Drew… :D
Chris Paul jest u mnie o jeden flop za Currym.
U mnie Curry o jeden wymuszony faul przy trójce za Paulem.
Irving jak na 23 lata strasznie już dużo kontuzji. Oby zdrowie mu dopisywało w dalszej części kariery.
Szczepanski ma racje Dennis Schroder bedzie kotem,już teraz jest chyba najszybszym zawodnikiem na kozle
Curry ma MVP i tytuł. Wiem, że nie powinno się sprowadzac dyskusji Paul vs Curry vs Westbroży do takich prostych wyznaczników, ale serio, co jeszcze Steph musi zrobić, żeby zostać numerem jeden chociaż na swojej pozycji? Pytam również sam siebie, bo indywidualnie najwyżej stawiam Russa, a na swojego PG wybrałbym Paula.