Więc masz brata bliźniaka, z którym grałeś całe życie i bierzesz mniejszy kontrakt, żeby brat dostał wyższy. Do tego obaj zgadzacie się na ich przedłużenie i prawdopodobnie w parze bierzecie mniej, bo chcecie grać razem. Urocze. Naprawdę urocze.
Ale potem po trzecim z kolei sezonie career-highs w punktach (15.3), zbiórkach (6.2), asystach (2.3) i stealach (1.2) siedzisz nad swoim “poważnie Kieff, nie było nas stać na lepszy?” basenem, oglądasz TV, truskawki same wchodzą ci do gardła (o, przepraszam, czy możemy się jeszcze zamoczyć w winie? och, chlups, naaaaa), kiedy buzia twojej lokalnej pohanke z odbiornika mówi:
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
Dobry wujek Ainge pośpieszy z pomocą?
Hmmm…
Poprawciw mnie jesli się mylę, ale to Markieff i Marcus byli na liście płac Phoenix, a nie Suns na liście płac bliźniaków.
Podpisujesz kontrakt i zostajesz zabawką włodarzy klubu – takie jest życie gracza NBA, chyba że jesteś graczem z TOP40 ligi i możesz dyktować warunki. Ale ty nim nie jesteś Kieff.
Pracodawca też w robocie nie pyta, czy pracownik ma czas i ochotę pojechać w przyszłym tygodniu na 5-dniową delegację, tylko oznajmia ci, że to zrobisz.Ma w tyłku, że planujesz zrobić mały remont w domu, masz imieniny teścia or whatever..
Markieff, przestań się mazać i zachowuj się jak pro, a nie obrażona panienka, która robi łaskę, że pojedzie na obóz.
jedna rzecz, o której nie napisałem. Po tym dealu z Detroit, Suns byli jeszcze 9-10 mln dolarów od zaoferowania kontraktu Aldridge’owi i gdyby Aldridge się zgodził, to prawdopodobnie musieliby przesunąć właśnie Markieffa Morrisa w sign-and-trade Aldridge’a do Portland, albo zrzucić jego kontrakt np do 76ers. A jeśli zrzuciliby kogoś innego i zostawili Morrisa, to tak jak napisałem kwestią czasu byłoby przehandlowanie go.
Czy masz na to jakąś alegorię? Np ‘Hej Host3234, lubimy co dla nas robisz, ale możemy sprowadzić kogoś kto robi to od Ciebie lepiej i wtedy wyślemy Cię gdzie indziej, nie będziesz już nam potrzebny, może pozyskamy za Ciebie papier do drukarek, ale nie obraź się, to biznes”. Na końcu zarabiałbyś to co zarabiałeś wcześniej, ale gdzie indziej. Wolałbyś zostać w miejscu w którym pracowałeś czy sprawdzić jak jest gdzie indziej?
A może w ten sposób?
“Kowalski, Nowak – do dyrektora!
…..
Przyznam szczerze, że władze firmy są mocno zmęczone i poirytowane Wasza postawą w pracy. Wykonujecie kawał dobrej roboty, ale to jak odnosicie się do pozostałych pracowników i swoich przełożonych jest wręcz karygodne i niedopuszalne.
Zwlaszcza pan, panie Nowak. Zostaje Pan oddelegowany do zakładu w Ciechanowie. Natychmiastowo.
Kowalski – od początku Twojej kariery stawiamy na Ciebie i powtarzamy, że jesteś przyszłością naszej firmy, ale musisz zrozumieć, że to dobro zakładu jest dla nas najważniejsze. Na chwilę obecną muszę to powiedzieć wprost – rozglądamy się na rynku pracy za pracownikiem o wyższych kwalifikacjach, a przede wszystkim o wyższej kulturze osobistej w pracy. Jeśli uda się nam go znaleźć zostaniesz odesłany do Pacanowa, a jeśli nie…to liczymy, że zmotywuje Cie to do zmiany swojego zachowania i liczymy, że w przyszłością sam zostaniesz jednym z najwazniejszych pracowników firmy.
Czy u nas, czy u innych – musisz pamiętać, że Twoja zachowanie w pracy może niekiedy przesłonić to jak efektywnie pracujesz. Przemyśl to Kowalski.”
PS: Chylę czoło za nawiązanie do papieru z drukarki :)
po pierwsze:
alegoria (za sjp) – w sztuce i literaturze: postać, idea lub wydarzenie mające poza dosłownym znaczeniem stały umowny sens przenośny (w przeciwieństwie do symbolu), np. kobieta z przewiązanymi oczami, mająca w jednej ręce wagę, a w drugiej miecz – alegoria sprawiedliwości,
po drugie porównywanie NBA do umowy o pracę jest po prostu bez sensu. To jest mniej więcej taka różnica jak między piciem w Szczawnicy a szczaniem w piwnicy.
Jeśli już chcesz stosować jakieś ANALOGIE to z umowami kontraktowymi.
Np. Menadżerowie w korporacjach, wojsko itp.
Podpisujesz kontrakt do armii i po pewnym czasie przychodzi rozkaz, że widzą resztę Twojej kariery w pięknej Pile lub Orzyszu. Masz do wyboru dwie rzeczy zrezygnować ze służby lub pojechać do Piły lub orzysza.
Tak samo w korporacjach. Przychodzi do Ciebie szef i mówi że firma by widziała Twoje umiejętności w pięknej Mongolii. z umowy kontraktu wynika, ze odmowa zmiany miejsca pracy jest podstawą do zerwania kontraktu.
Masa ludzi jest w takiej sytuacji jak koszykarze NBA (pod względem zmiany miejsca pracy) natomiast chyba żadna z tych prac nie jest tak dochodowa jak NBA
jak jestes dobry w tym co robisz, a dobry znaczy top200 na swiecie to zmieniasz prace, a nastepny pracownik po tobie, rekurtowany z firmy, nie z ogloszenia o prace, zada pytanie: hej a dlaczego ten gosc byl tak dobry i odszedl? to z wami cos nie tak?
bzdura, jedyne pytanie jakie zada jaka kasa za jakie obowiązki
w pewnym momencie konczy swie swiat w ktorym chodzi tylko o pieniadz
jak będziesz potrafił określić w którym, napisz o tym. Nagroda Nobla z psychologii murowana.
mi wystarczyly 24 lata by podejmowac decyzje gdzie pieniadze nie sa czynnikiem decydujacym
pozwolę sobie zadać prywatne pytania, masz rodzinę? (mam na myśli żona, dzieci). Zarabiałeś kiedyś duże (bądź stosunkowo duże) pieniądze??
Jeśli będziesz mógł odpowiedzieć na powyższe dwa pytania twierdząco (albo chociaż na pierwsze) to będziesz miał prawo wygłaszać takie tezy. Tzn. nie odmawiam CI tego prawa, bo jest głasnost, ale po prostu masz za mało doświadczenia, życiowego.
Kobe, LeBron, MJ, Spree, Thompson, Davis itd. wszyscy walczą o kasę.
W NBA przy wyborze klubu liczą się dwie rzeczy – kasa i szansa na tytuł. Z tym, że najczęściej tytuł jest ważniejszy dla tych, którzy już kasę zarobili.
Jest jeszcze trzecia kategoria – Wade, Tim Duncan, Nowitzki – ikony klubu, którzy borą mniej niż by mogli bo są ikonami i zyski na parkiecie rekompensują sobie poza nim (lub zrekompensują w przyszłości – dostaną robotę w klubie)
Czasem te wieksze pieniadze nie sa warte morderczych warunkow pracy, pracodawcy swira czy czegokolwiek innego. Jestes na poziomie ktory cie satysfakcjonuje i jedyne czego chcesz to wygody i komfortu. Co zrobi ze mna moja dziewczyna, gdy nie bede myslal tylko zeby przezyc kolejny dzien w pracy albo bede tonal we frustracji z powodu szefa czy srodowiska pracy.
niby masz rację, ale nie dotyczy to NBA. Żeby się tam dostać ci zawodnicy często podporządkowali swoje życie temu celowi. czasem mają tylko jedną szansę, jeden kontrakt, żeby zarobić na resztę swojego życia. W każdej chwili mogą złapać kontuzję, która przekreśli ich szansę na kolejny kontrakt. Biorą ile mogą.
Można to porównać do pracy wakacyjnej. Jak ja wyjeżdżałem na studiach na wakacje do Stanów (a były to czasy gdy jeszcze grali Jordan i Ewing) to patrzyłem tylko ile zarobię pieniędzy, bo musiałem zarobić na bilet i przywieźć kasę do Polski. W d. … miałem pracodawcę, po przez te kilka miesięcy dało się to wytrzymać. Inna perspektywa niż szukanie pracy, w której spędzisz resztę życia.
Poza tym, Twoja ostatnia wypowiedź, trochę kłóci się z pierwszą. bowiem piszesz początkowo, że podejmujesz decyzję gdzie pieniądze nie są czynnikiem decydującym, a potem piszesz o sytuacji gdzie jesteś na poziomie który Cię satysfakcjonuje (zakładam że chodzi o pieniądze). Wychodzi na to, że najpierw “kasa musi sie zgadzać” a potem dopiero można mówić o warunkach.
Dodam jeszcze, ze optyka Ci się jeszcze zmieni, gdy będziesz musiał utrzymać dzieci.
no zgadzac, ale zakladamy ze nie spadamy ponizej pewnego poziomu, bo jestesmy DOBRZY w tym co robimy, a tutaj rynek dyktuje warunki. takie bylo moje zalozenie od samego poczatku. rozmawiamy o ludziach ktorzy sa w czyms elitarni.
W takim wypadku znajduję sobie nowego pracodawcę… ;)
@host3234
“Pracodawca też w robocie nie pyta, czy pracownik ma czas i ochotę pojechać w przyszłym tygodniu na 5-dniową delegację, tylko oznajmia ci, że to zrobisz.Ma w tyłku, że planujesz zrobić mały remont w domu, masz imieniny teścia or whatever..”
Stary ten przykład jest straaaaasznie do bani. Wiadomo, że tak jest – pracodawca każe, ty robisz. Ale na boga nie jesteś niczyim niewolnikiem. Jak nie masz możliwości zmiany pracy bo nie ma alternatywy/nie jesteś wystarczająco dobry/za dobrze ci płącą/whatever to po prostu zaciskasz zęby i jakoś sobie radzisz. Jesli jednak masz inne możlwiości to przecież nikt nie może zabronić ci wyrażania swojego niezadowolenia. I masz wtedy prawo powiedzieć, że albo pracodwaca coś zmieni w swoim podejściu do twoich obowiązków albo odchodzisz. I wg mnie to jest sytuacja, w której znajduje się Markieff.
Tia. Tzn. Klub bardzo brzydko traktuje Pana M. Bo chcial byc lepszy. Czyli chcial L.A. Zamiast jakiegos sredniaka. Wiec Pan M teraz jest bardzo obrażony, został oszukany itd. Itp. No bo jak tak można robic w NBA… Cud ze 3/4 ligi zaciska te zeby i grają mimo tych wszystkich niegodziwości.
Nie Macku, jak Kieff ma tyle dumy to niech odda calosc $ z kontraktu i DOPIERO dyktuje warunki
To co robi to jest “Kali chciec banana i nie musiec kopac dolkow”
napisałem “trochę dumy”, nie “tyle dumy”. Podoba mi się u niego właśnie ten poziom dumy, nie poziom dumy porównywalny z głupotą, jaką byłaby rezygnacja z 32 mln dolarów przez cztery lata
Nie widzę tu ani ‘tyle dumy’, ani ‘trochę dumy’. Jak wywalczy trade, to kasa i tak będzie się zgadzać. To nie jest rzucenie wypowiedzenia szefowi, który chce nas wymienić na papier do drukarki i udowodnienie, że gdzie indziej zechcą nas za tyle albo i więcej, bo całkiem gruba pensyjka mu zostanie. Groźne miny i twarde słowa to tylko foch. Częściowo oczywiście zrozumiały ale to i tak tylko “rzucanie dupą” i to bez konsekwencji, a nie żadna duma…
Mieć ciastko i zjeść ciastko to chce manago Suns. Skrajną naiwnością było oczekiwać, że po transferze jednego z braci, drugi będzie z entuzjazmem budował potęgę klubu z Phoenix. Markieff nie miga się od obowiązków – jasno i wyraźnie informuje, że stracił zaufanie do zarządu klubu i nie widzi wspólnej przyszłości.
Jak nie znajda dobrej wymiany to zsylka do d-league na ostudzenie arbuza.
Reaktywacja “Klubu Kokosa” w Phoenix? :)
Problem Suns, te wszystkie agresywny próby ruchów (startowanie m.in. po Love’a rok temu gdy był w Minnesocie [propozycja Bledsoe za Love’a], spotykanie się Aldridgem) lub same ruchy (33-letni Tyson Chandler, Isaiah Thomas) są spowodowane tym, że właściciel Robert Sarver nie chce bawić się w przebudowę.
Suns nie zarabiają tak dużo pieniędzy – mają jedną z najmniej korzystnych lokalnych umów telewizyjnych – więc gdy dodatkowo notują:
21. oglądalnośc meczów w domu w 14/15
24. w 13/14
23. w 12/13
to jest to dla nich kłopot.
To ten sam Sarver, który w poprzedniej dekadzie sprzedawał picki w drafcie za pieniądze (Rondoooo!)
Zamiast rozwijać core Bledsoe-Dragic-Kieff-Len (ten zaskakujący team z sezonu 13/14), dodawać młode assety z draftu, rozwijać np Goodwina, którego b.lubię (Warren miał świetną Ligę Letnią) , GM McDonough (pewnie z przymuszenia właściciela) musi być agresywniejszy (vide sytuacja Della Dempsa w Pelicans).
To jest mam wrażenie coś przez co cierpią w tym roku (Dragic/Markieff). Że “muszą” wystawić jak najbardziej atrakcyjny produkt, bo właściciel patrzy w portfel.
Ja mam też wrażenie, że McDonough może jest zdolnym GMem, ale nie jest najlepszym człowiekiem do pracy w akurat takich warunkach. On wygląda na kogoś, kto jakby mu pozwolić działać spokojnie, będzie umiał złożyć bardzo dobry team. Jednak kiedy musi być agresywny, zaczyna popełniać błędy. Może to brak opanowania, może doświadczenia, a może to zwyczajnie nie ten styl zarządzania. Niedopasowanie w NBA może wyjść na każdym poziomie organizacji: drużyny, zawodników, sztabu szkoleniowego, czy menedżmentu. Jak się zastanowić to w 99% przypadków wszystko musi pasować właścicielowi i tylko jemu, a zespół ma spełniać jego cele, które nie koniecznie znaczą “Mistrzostwo”. Po prostu, zły fit dla Phoenix. W końcu Ryan wyleci i dla innego teamu zrobi sporo dobrego. Takie gut feeling
@Wooden
McDonough jest zdolnym/dobrym GMem, wszystko sprowadza się do własciciela który wpierdala się do każdej decyzji, Sarver ma jednak na tyle sprytu w przeciwieństwie np. do Vivka że nie pcha się na afisz stąd krytyka spada na GMów których zatrudnia.
Ciekawe, że w Polsce na takie sprawy zwykle patrzy się z punktu widzenia pracodawcy. Akurat w przypadku NBA jest to zrozumiałe, bo kibice chcą contentu na jak najwyższym poziomie a dobro zawodników może nie być dla nich istotne. Dla jedna to jest typowy konflikt pracownik-pracodawca, w którym jak to zwykle bywa ten pierwszy ma słabszą pozycję. Zawsze mi się wydawało, że sprawiedliwiej opowiadać się po stronie słabszym.
@Pakun
Pracownik w NBA (koszykarz) z gwarantowanym kontraktem NIGDY nie ma słabszej pozycji. Jego czeki będą takie same obojętnie czy będzie grał czy też będzie siedział na końcu ławki albo w domu. W przypadku Suns to właściciel/GM są na straconej pozycji, płacić muszą a pracownik wystarczy że będzie przychodził do pracy, nawet nie musi pracować…
Eee, co? Właściciel klubu może rozwiązać z zawodnikiem kontrakt, jeśli zawodnik będzie zachowywał się nieprofesjonalnie.
eee, tam. Dlaczego Philly tankuje?? Bo zrobili trade, gdzie zamiast centra all stara dostali wielkiego debila, który zakończył karierę na kręgielni. Rozj… kostki na kręgielni nie jest zachowaniem profesjonalnym, a i tak trzeba mu było wypłacić kontrakt co do centa.
kolejny przykład?? Milwaukee. Sanders stwierdził, ze nie chce już grać w koszykówkę. Rozwiązali z nim kontrakt?? G.. mogli. Musieli iść na ugodę, gdzie w zamian za to, że nie będzie przyjeżdżał do roboty i tak zapłacili mu masę kasy.
Ale Sanders miał mityczne problemy z odnalezieniem siebie i blablabla, więc to usprawiedliwione, że dostał pieniądze za nic… :)
Przykład Bynuma trochę nieadekwatny. On już w momencie tradeu był kontuzjowany. W dodatku Chris Paul też gra w kręgle i nie słyszałem, żeby ktoś mu robił z tego zarzut. Może zawodnicy mają też przestać brać prysznic, bo się mogą pośliznąć. Takie kontuzje też się zdarzały. Sanders to lepszy przykład, choć w tej sprawie nie znamy chyba wszystkich szczegółów.
Ja nie mówię, że gracze w NBA nie mają żadnych praw. Sytuację takie jak z Morrisem widzę jako starcie dwóch sił. To jest walka miliarderzy kontra milionerzy. Dla mnie jest zrozumiałe kto tu jest silniejszy.
Właściciele grają pod swój egoistyczny interes. Zbyt często jest on utożsamiany z interesem całej organizacji. Wydaje mi się, że jeśli zawodnik podpisze kontrakt niższy niż na taki który zasługuje to jest postrzegany jako ktoś szlachetny, zdolny do samopoświęceń dla sprawy. W takich sytuacjach zapomina się trochę, że beneficjentami takich ruchów są też właściciele. Najlepiej pokazuje to narracja wokół kontraktu Kobego.
nie podoba Ci się przykład Bynuma?? ok
Miller i Curry wspólnie ważyli chyba pół tony zajadając się kurczakami i rozwalając karierę w McDonaldach i KFC. Ich zachowanie nie miało nic wspólnego z profesjonalizmem, a kasy dostai co od grosza.
Ostatnie przykłady-
Lawson- Wóda
M.Scott -Prochy
Sefalosha – bójka z policją (niezależnie od tego czy policja przesadziła czy nie)
Felton – machanie bronią wobec żony
który z nich nie dostał kasy z kontraktu, lub kontrakt został rozważany???
The Answer is …. Donald Sterling
A co do zysków z tytułu niższego kontraktu, to słyszałeś o czymś takim jak Salary cap ???
Jak x weźmie więcej, to nie można zatrudnić y tu nie chodzi o sam podatek od luksusu. Dzięki temu zespół jest słabszy a zawodnik nie zdobywa trofeów. Dzięki kontraktowi Kobego nie można było sprowadzić drugiej gwiazdy z wolnej agentury, a właściciel i tak kasę musi zapłacić. jak nie jednemu to drugiemu
Skoro Suns uznali ,ze maja szanse sciagnac LMA to trudno czynic im z tego tytulu wyrzuty.Dzialali dla dobra ‘firmy’-Aldridge jest po prostu lepszym graczem.
Wiadomo ,ze gdy twoj szef widzi kogos w twoim fachu lepszego od ciebie,nie jest to mile ale taki lajf.
Zachowanie MM jest z doopy, nie ryzykuje utraty pracy/placy -gdzie tu odwaga?
Bracia jak chcieli grać razem to mogli zawalczyć o taką klauzulę w kontrakcie coś jak no trade KG, ale byli naiwi i poza sobą nie widzieli innych.
Maciek udziela się w komentarzach – brak zNYKa ewidentnie wychodzi ;)
Abstrahując od alegorii ;) – suns totalnie rozwalili core który był jeszcze rok temu tak ciekawy do oglądania i grając super small ball sprawiali w lidze niespodzianki.
Tam się nie dzieje dobrze…
W żadnym zespole nie będzie się dziać dobrze jeśli właściciel żąda natychmiastowych wyników. A dla ownera Suns liczy się nie gra i zwycięstwa zespołu tylko kasa jaką generują kibice, niestety. Jemu jest wszystko jedno czy jego zespół przegra czy wygra, ważne żeby hala była pełna, jerseye i maskotki się sprzedawały, hajs musi się zgadzać. Stąd te głupie ruchy pod LMA, Sarver myśliał że gwiazda sprowadzi mu tlumy kibiców do hali a jak wyszło wszyscy wiemy, Suns przez idiotę właściciela zostali z ręką w nocniku.
sam sobie przeczysz. Bo albo ma w d.. wyniki i nie gra o zwycięstwa, albo walczy o najlepszych graczy w lidze.
Gdzie tu logika? Że dba o ilość kibiców? co ich przyciąga na halę?? Zwycięstwa!!
Akurat Phoenix jest zespołem, który nie tankuje. zawsze walczy o PO i za to ma mój szacunek. To nie Phladelphia gdzie bezczelnie tankują bez opamiętania mając w d.. kibiców, którzy zapłacili za bilet.
@Lanfaust
nie zrozumiałeś, nie szkodzi :)
W idealnej rzeczywistości jest tak jak piszesz czyli zwycięstwa = kibice jednakże kiedy jesteś niecierpliwym właścicielem (Sarver) to postępujesz tak jak On czyli rozbijasz zespół który grał świetnie (Bledsoe-Dragić-Thomas) bo wydumałeś sobie że za mało kibiców na hali więc, eureka, potrzeba gwiazdy i rozbijasz drużynę z nadzieją że będziesz miał gwiazdę, która i tak wybrała poukładane San Antonio :) stąd napisałem że kieruje się (głupotą) hajsem i wiedząc że może przegrać wyścig po LMA rozbił drużynę, co doprowadzi do mniejszej ilości kibiców w hali w tym sezonie.
Mam nadzieję że teraz łatwiej to ująłem Lanfauście? :)
przypomnij mi może (bo w moim wieku mogą już być kłopoty z pamięcią) To Saver wywalił Dragica? Bo mnie się wydawało, ze to Dragic powiedział, ze ma w d… Phoenix i zażądał transferu bo inaczej odejdzie za darmo??
@Lanfaust
ależ pamięć Cię nie zwodzi tylko że Twój post potwierdza moją tezę o co najmniej złej komunikacji pomiędzy Sarverem/GMem a Dragiciem. Cholera wie co tam Sarver Słoweńcowi naobiecywał?
Jasne, jeżeli fakty nie pasują do tezy to tym gorzej dal faktów:) Jaka komunikacja?? Było 3 guardów i jedna piłka. Piszesz że Saver rozbił trio (Bledsoe-Dragić-Thomas) tymczasem z wypowiedzi Dragica wychodziło, że to on nie chciał tam grać.