Co naprawdę jest motywacją Vivek Ranadive’a? Jego real-time basketball

11
fot. Jose Luis Villegas / newspix.pl
fot. Jose Luis Villegas / newspix.pl

Sentymentalna podróż Vivek Ranadive’a przez jego życie od pucybuta do milionera jest tym, co powszechnie postrzega się jako amerykański sen. Na lotnisku w Stanach wylądował z kilkoma dolarami w kieszeni. Po kilku latach stał na czele małego software’owego imperium, które w ostatecznym rozrachunku sprzedał za 4,3 miliarda dolarów.

Po wielkim sukcesie, dla TIBCO nastąpił okres recesji, dlatego Ranadive po 17 latach postanowił odciąć się od działalności i większą uwagę skupić na Sacramento Kings.

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.

11 KOMENTARZE

  1. Można się przyglądać, można być zainteresowanym ale nie da się ukryć że Vivek jest właścicielem który nie znosi kiedy jego pracownik mówi mu NIE. A z takim podejściem jego zespół będzie pośmiewiskiem w NBA. Nawet jeśli Kings wymyślą coś nowego to i tak przegrają z Popovichem czy z następcą “sami wiecie kogo” :)

    0
  2. Zostawiając na chwilę koszykówkę. Popatrzmy na ruchy właściciela Kings, tak jakby zarządzał jakąkolwiek organizacją biznesową. To, że stara się zebrać maksymalną ilość danych z jak największej liczby miejsc, jest samo w sobie super (sam jestem zafascynowany zaawansowanymi statystykami NBA). Im więcej danych tym lepiej. Ale clou w każdej organizacji nie są same statystyki, tylko ich interpretacja + odpowiedź na pytanie, jakie działania należy podjąć żeby te statystyki poprawić. To stwarza najwięcej problemów i tu pojawia się (nie)stety czynnik ludzki. Każdy właściciel/manager etc. będzie przynajmniej minimalnie inaczej interpretował fakty oraz inne działania naprawcze podejmował.
    I teraz wracając do basketu. Najlepszy właściciel to taki który umie otyczyć się właściwymi (często mądrzejszymi od siebie!) ludźmi i korzystać umiejętnie z ich rad (patrz Spurs). Czy Vivek jest taką osobą? Pewnie będzie jeszcze kilka okazji żeby to ocenić, ale z pewnością samo korzystanie z zaawansowanych technologii nie jest żadnym gwarantem osiągnięcia sukcesu (jakkolwiek ten sukces Vivek postrzega, czy biznesowy = zysk, czy sportowy = mistrzostwo).

    0