Nieefektywny LeBron? Ale co z tego, skoro wygrywa?

17
fot. AP Photo
fot. AP Photo

Mnóstwo izolacji, sporo kontestowanych rzutów, duża część akcji kończona w mid-range i dużo rzutów za trzy przy niskiej skuteczności. To ma być przepis na przegrywanie, a zawodnicy grający w ten sposób w ostatnich latach są pod stałym ostrzałem, krytykowani za swoją nieefektowność. Analityka coraz bardziej dominuje NBA, dlatego prawie wszyscy dążą do tego, żeby jak najefektywniej wykorzystać każde posiadanie, żeby zadbać o dobry ruch piłki, żeby był spacing i żeby oddawać jak najlepsze rzuty. To mają być klucze do sukcesu.

LeBron James przez lata był jednym z tych zawodników, którzy bardzo uważnie śledzili statystyki jakie dostarczali im analitycy i przykładał dużą wagę do tego, żeby poprawiać efektywność swojej gry. Zwłaszcza w ostatnich sezonach w Miami było to bardzo widoczne, kiedy z każdym rokiem coraz więcej miał akcji kończonych przy obręczy, coraz bardziej popoprawiał selekcję rzutów zza łuku i w poprzednim sezonie pomogło mu to zanotować fantastyczne 56.7% z gry. Od początku swojej kariery aż do tamtego momentu jego skuteczność z każdym sezonem była coraz lepsza. Ten trend został zatrzymany dopiero po powrocie do Cleveland i w tym sezonie przerwał też swoją serię pięciu kolejnych lat ponad poziomem 50%.

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.

17 KOMENTARZE

  1. A to przypadkiem nie jest TEN LeBron na którego tak długo czekaliśmy?

    Ten z mitycznym killer instinct, ten który zabija swoich kolejnych przeciwników, a nie oddaje piłki do Udonisa Haslema. Ten który korzysta ze swojej przewagi boiskowego IQ i przede wszystkim – wreszcie W PEŁNI – z przewagi fizycznej! Morduje ludzi w post up, a to jest coś co Maciek prosił się już od czasu kiedy LBJ zawitał w Miami.

    James jest teraz tak dobry, że pokonał nie tylko analitykę, ale też… swoich hejterów. Nigdy za nim nie przepadałem, ale teraz to czapki z głów. Obudził w sobie wewnętrznego Kobe’go i sam jest świadom, że to jego najlepsza wersja. W pojedynkę zaprzecza drużynowej idei koszykówki.

    Do dyskusji wrócimy po końcu finałów, bo jeszcze wiele może się wydarzyć. Jeśli LBJ wygra będzie bogiem, jeśli przegra będzie miał 4 z 6 finałów przegrane i przyjdzie się zastanawiać czy to przez to, że zawsze gra z lepszym Zachodem czy ma pecha, czy może jednak zawodzi, a to MJ był, jest i będzie GOAT.

    0
    • Skoro tak bardzo walisz w stół, to nożyce się odezwą :) Szybko i krótko bo z roboty.

      Podstawowa róznicą jest taka, że Kobe uskutecznia swój styl gry zawsze, czyli wtedy gdy nie jest to potrzebne i kiedy wcale nie jest najskuteczniejszym zawodnikiem w teamie, bo ten typ tak ma. Bronek w tej chwili ma w ataku jako takie wsparcie Mozgova, reszta gra piach absolutny, co jest wypadkową ich super skilla i obrony złotych chłopców. Skoro GSW za bardzo nie chcą podwajać (pewnie słusznie), to nie ma komu tyle okazji podawać na czyste pozycje i słusznie czyni rzucając dla Cavs 40 pts, mimo że na 40% (robi to równocześnie rozgrywając, szarpiąc w obronie i na deskach przez 45 min. na mecz). Ja wiem, że wolałbyś wyłącznie dobry shot selection LBJ-a, a całą resztę żeby podawał kolegom rzucającym w tej serii 30-35% i było 3:0 dla GSW. I pewnie to Cię najbardziej boli, co?
      A co Kobe wygrywał sam, to my bardzo dobrze wiemy (podpowiedź: nic, zero, nul, pierwszej rundy PO nie potrafił przebrnąć).

      I tu jeszcze nie zgodzę się z tezą Adama z artykułu. James robi to co robi właśnie dlatego, że nadal dobrze analizuje to co się dzieje i wie, że jakby nie ciągnął sam, to byłoby jeszcze gorzej. To co oglądamy jest tak złe, bo Bronek jest tak dobry, czy ktoś się z tym zgadza czy nie :)

      A Ty się Lucek nie spinaj tak z tym onanizmem, bo niestety czuję, że mimo wszystko GSW wygra (nie wiem czy byłyby na nich właściwe słowa, gdyby to przerżnęli), więc jeszcze sobie nadgarstek poćwiczysz :)

      Pozdro! :)

      0
        • To tak jeszcze w kwestii tej konsekwencji:

          Bronek niosąc drużynę na plecach rzuca 40pkt/mecz na skuteczności niewiele, ale WYŻSZEJ – słowo klucz dla fanów KB24 – niż średnia % całego jego teamu, ergo niech rzuca więcej, póki tylko oddechu wystarczy. Ba, jest tylko o 1 punkt procentowy gorszy od drugiej ofensywy ligi, która gra przeciwko niemu, czyli GSW :)
          I robi to prawie sam (przynajmniej w ataku), przeciwko pierwszej defensywie ligi. W tej roli znowu GSW :)

          Nie ma Irvinga, Miłości i Varehehe, a on był – być może – jeden buzzer beater od prowadzenia 3:0 z najlepszym w bilansie i rankingach, do tego w pełni zdrowym, teamem NBA. Wybrał najlepszą drogę i niech się jej trzyma.

          Z drugiej strony, o której wspominasz, mamy Kobiego, którego jedynym remedium na każdy problem jest rzut, rzut i jeszcze raz rzut, bez względu na to, że jest np. w najgorszej dyspozycji rzutowej w danym meczu. A zabierz mu piłkę, gdy gra jest na ostrzu noża. Co tam, że w końcówkach jest słabszy niż średnia ligowa… Fade away przeciw trzem obrońcom? Zrobi się panie trener z resztą i tak nie masz nic do gadania ;)

          I jak ja mam ich porównywać i gdzie tu problem z konsekwencją?

          Pamiętasz (moim zdaniem najlepszy) cytat z Kerra dotyczący tematu:
          Ludzie to idioci :)

          Pzdr

          0