Finał NBA rozpocznie się dopiero w czwartek, ale nie będziemy czekać aż minie ból głowy Klaya Thompsona i odpoczną kończyny Kyrie’ego Irvinga. W lutym Chris Webber zapytał w TNT przed rozpoczęciem transmisji z meczu Golden State Warriors i Cleveland Cavaliers “Czy nie obejrzymy zaraz przypadkiem zapowiedzi Finałów NBA?”.
—
Maciek: Z jednej strony drużyna, która wydaje się mieć odpowiedź na wszystko, z drugiej strony LeBron James i …mógłbyś grać w jego drużynie Ty, Ty, Ty, tamta pani, o i ten pan jeszcze, a bylibyście w Finale NBA. Golden State Warriors przegrali tylko 3 z 15 meczów w drodze do Finałów NBA, Cavaliers przegrali zaledwie dwa. Był to piąty z rzędu sezon, w którym LeBron James doszedł do Finałów, ale jeszcze nigdy jego dominacja nad resztą Konferencji Wschodniej nie była tak wyraźna. To show LeBron Jamesa – wystarczy umieć trafiać z dystansu po jego podaniach. Warriors to kolebka najlepiej rzucającego za trzy duetu w historii ligi. Stephen Curry i Klay Thompson to maszyny. Jedna z nich, czyli Curry, uczynił z rzutów z dystansu nowy konkurs wsadów. Pokazał, że nawet rzut z ośmiu metrów może być nie tylko efektywną, ale efektowną częścią gry. Najlepsze momenty Warriors to jedne z najlepszych momentów gry w tym millenium. To zespół łączący atletyzm z obroną i precyzją rzutów za trzy jak nie łączyła tego wcześniej żadna inna drużyna w historii ligi. Tegoroczne finały mogą być zaledwie pierwszą częścią rywalizacji Cleveland z Oakland.
Adam: To są dwie fantastyczne historie, ale w tym momencie tylko jedna fantastyczna drużyna. Po drugiej stronie jest dominator LeBron James. Bez Kevina Love’a, z kontuzjowanym i w najlepszym wypadku grającym na 50% Kyriem Irvingiem. Jak to możliwe, że tak osłabieni Cavaliers w ogóle się tutaj znaleźli? Wczoraj Jared Dudley powiedział, że Carmelo Anthony jest najbardziej overrated graczem i tak sobie pomyślałem, że Melo przecież też grał w playoffach z JR’em Smithem i Imanem Shumpertem. Grał nawet z Sixth Manem JR’em Smithem i miał jeszcze do pomocy Tysona Chandlera, a New York Knicks skończyli na drugiej rundzie. Jednak nie chodzi mi tu o to, żeby teraz pastwić się nad Melo. Tu chodzi o LeBrona i to jak ciągnie swój zespół. Nikt nie potrafi robić tego tak jak on. Tak jak piszesz, wydaje się, że nie ma większego znaczenia z kim gra. Z nim w składzie nawet tegoroczni Knicks byliby kontenderami na Wschodzie. Ale nie odbierając nic Jamesowi – nie można pominąć słabości konferencji, w której gra.
Maciek: Konferencja Wschodnia nie była w tym sezonie wcale tak słaba, dopóki nie przeszedł się po niej LeBron.
Adam: Myślisz, że na Zachodzie (gdyby nie było tam Warriors) też byłby w stanie doprowadzić tych Cavs do Finału?
Maciek: Jeżeli grałby z tymi samymi drużynami, z którymi Warriors grali – tak.
Adam: Muszę się z tym zgodzić, bo Warriors mieli zaskakującą łatwą drogę. Jeszcze zanim poznaliśmy ostateczne rozstawienie wydawało się wręcz pewne, że będą musieli pokonać Spurs albo Clippers. Stało się inaczej i można powiedzieć, że ta dwójka sama się wykończyła, oddając pole Warriors. Ale chodziło mi to to, że tak jak stawiałbym na Warriors w pojedynkach ze Spurs czy Clippers, tak tym osłabionym Cavs nie dawałbym wielkich szans. Ale może się mylę i teraz będziemy mieli okazję się o tym przekonać w Finale. Czy znaleźliśmy się w momencie, w którym LeBron James niezależnie od tego z kim gra jest w stanie pokonać kogokolwiek w NBA?
Maciek: Ja stawiałbym Cavaliers z Clippers i chyba też ze Spurs (chyba, że Parker by się do “Finałów” ogarnął), ale gdyby zdrowi grali Kevin Love i Kyrie Irving. Nie o to jednak tutaj chodzi. Chodzi o ten team Cleveland bez Love’a i bez 50% Irvinga. Ten team, który w playoffach znalazł swoją defensywną tożsamość i poskromił 6. i 10. atak sezonu regularnego. Kocham takie teamy – jeden gracz i banda role-players pracujących ciężko po bronionej stronie boiska. Te dwie kliniki defensywne jakie zrobili w G6 z Chicago i G2 z Atlantą, to były małe arcydzieła tych playoffów. Wiesz, myślę, że oni mogą bronić przeciwko Golden State. Z drugiej jednak strony nagle zatrzymanie tej nieskomplikowanej ofensywy Cavaliers sprowadza się do tego czy Warriors są w stanie zatrzymać LeBrona przed meczami na 30 punktów i 10 asyst. Wydaje mi się, że są, ale po obejrzeniu w czwartek jego dominacji na Warriors z lutego, zaczynam mieć wątpliwości czy przypadkiem James nie jest w stanie przejąć tych Finałów i zdobyć tytuł jakiego nie zdobyli wcześniej ani on sam, ani Michael Jordan. Tym bardziej, że przed nim tydzień na regenerację i kilka meczów, między którymi będą dwa dni przerwy.
Adam: Tylko wyjaśnię, że wcześniej cały czas miałem na myśli tych obecnych Cavs, bez Love’a i z połowie Irvinga. Ale wiesz co, już sama myśl, że jeden zawodnik może zdominować w ten sposób całą ligę, jest przerażająca. A najbardziej przerażające jest to, że ta myśl w tym momencie wcale nie wydaje się być jakimś totalnym wymysłem. To może się wydarzyć – LeBron może przejąć te finały, ale z drugiej strony, to było też coś, na co liczyli w Miami rok temu. Okazało się, że zespół San Antonio Spurs to zdecydowanie za dużo na osamotnionego Jamesa i teraz może być podobnie. Tym bardziej, że po drugiej stronie też jest przecież fantastyczny zawodnik, który w zupełnie innym stylu, ale również potrafi zdominować mecze. Stephen Curry trafia w tych playoffach 4.9 trójek na skuteczności 43.7% i nawet obrona Grizzlies nie była w stanie go ograniczyć w więcej niż dwóch meczach. Wydaje mi się, że on wszedł już na ten najwyższy poziom pewności siebie, że obojętnie co zrobisz, on i tak wie, że trafi do kosza. Poza tym, jest też świetny jako playmaker i potrafi bardzo dobrze uruchamiać swoich kolegów, dzięki czemu ta maszyna Warriors jest tak niebezpieczna. Myślisz, że Cavs są w stanie zatrzymać go w inny sposób niż tylko puszczając ze smyczy Matthew Dellavedovę rzucającego się w jego nogi?
Maciek: Wyobraź sobie scenariusz, w którym Dellavedova rzuca się pod nogi Curry’ego w G1 i łamie przenajświętszą kostkę Curry’ego… To prawdopodobnie najlepszy sposób dla Cavaliers na wygranie tej serii. Nie oszukujmy się – nawet jeśli ten team Cleveland wydaje się bronić lepiej niż tamten team Miami sprzed roku – Warriors nieprzypadkowo są tutaj 70-procentowym faworytem wg bookmacherów. Kyrie Irving wykonał bardzo dobrą pracę w lutym w kryciu Curry’ego i sam był ważnym elementem ataku. LeBron musi zostać co jakiś czas zluzowany z obowiązku robienia wszystkiego. Wygląda na to, że Irving rozpocznie G1 – nie Delly. Tylko czy jest w stanie bronić Stefkę? Bo nie wierzę, że te osiem dni przerwy jakoś nie wiadomo jak go wskrzesi (x-faktor nr 1 w tej serii). Curry to potężne zagrożenie już od połowy boiska. Nie chcę napisać, że większe w ataku niż James, ale może tak właśnie być. Nie możesz zostawić mu miejsca w promieniu 10 metrów od kosza. Natomiast widzę jak Cavaliers mogą to spowolnić, m.in. wrzucając na niego czasem Shumperta, czasem Jamesa. Grizzlies akurat bronili Curry’ego mniej więcej tak jak zwykle bronią, tylko trochę agresywniej wychodząc wyżej do picków. A tutaj trzeba pójść krok dalej i skorzystać z trapowania jak robili to Clippers w sezonie regularnym (Thompson ma szanse to robić) lub switchowania, jak robili to Pelicans i Rockets w tych playoffach (może robić to LeBron, gdy będzie krył Greena). Pozostali gracze piątki Warriors są dla Cavaliers do zatrzymania jeden na jednego. Wielkim problemem Cavs będą natomiast Livingston i Iguodala jedzący Dellavedovę w post-up, jeśli na parkiecie nie będzie Barbosy. Tym bardziej, że jak wiemy, Matthew broni na wysokości kostek:)
Adam: Warriors lubią wykorzystać te przewagi i na pewno będą też próbowali grać Draymondem Greenem w post-up, jeśli Cavs będą switchować jego pick-and-roll z Currym. W serii z Rockets często był na Jasonie Terrym. Zresztą sam pojedynek na pozycji silnego skrzydłowego zapowiada się bardzo interesująco. Tristan Thompson w tych playoffach wyrósł trochę na takiego grzecznego Dennisa Rodmana, przede wszystkim walcząc o zbiórki, ale też dobrze grając w obronie. Thompson będzie w stanie wyjść wysoko do Greena, żeby kontestować jego trójki. Najpierw jednak Green będzie musiał go do tego zmusić. Na pewno nie zrobi tego jeśli dalej będzie trafiał tak jak przeciwko Rockets (20%), a dla Warriors z kolei będzie bardzo istotne, żeby wyciągał Thompsona spod kosza, uniemożliwiając mu dominację na tablicach. Tylko, że po drugiej stronie Thompson i Mozgov to ogromny problem ze spacingiem, a Warriors w serii z Grizzlies pokazali jak potrafią to wykorzystywać. Oczywiście Cavs to nie są Grizzlies i grożą rzutem za trzy, ale ciekawe czy Steve Kerr znowu będzie czerpał ze szkoły Popovicha i będzie skłonny zostawiać LeBronowi więcej miejsca na dystansie? Na pewno zachęca do tego 33% z mid-range i 18% za trzy w tych playoffach.
Maciek: To w tych playoffach jego pięta achillesowa. Nie może znaleźć rytmu za trzy. To po trochu może być spowodowane tym, że to on jest osobą kreującą atak Cleveland i brakuje tutaj Irvinga, który od czasu do czasu mógłby wykreować mu pozycję do catch-and-shoot rzutu. Pull-upy Jamesa nigdy nie było jego mocną stroną, zaczynając od mid-range. Potrafi pudłować mocno, ceglić. To coś co faktycznie mogą zrobić Warriors i przechodzić mu pod zasłoną. Oglądałem ten mecz z Warriors z lutego i lineup Mozgov/Thompson grał niewiele, gdy tymczasem Warriors grali wysoko. Z ławki grali David Lee i Marreese Speights. Nie było tych niskich lineupów, które najpewniej w tej serii zobaczymy. Tylko, że zastanawiam się, czy przypadkiem niskie lineupy Warriors Barnes/Green jako 4/5, kontra lineupy Cavs James/center, nie są przypadkiem na rękę Cleveland – raz zbiórki w ataku centra, dwa James vs Green. Może to te miejsce, w którym Kosmos Warriors napotyka na czarną dziurę… Zastanawiam się też co zrobią Warriors z Currym, gdy LeBron i Kyrie grali będą picki ze sobą, po których Curry będzie krył LeBrona. Zacząłem myślenie o tej serii z “Warriors w 5”, doszedłem do “Warriors w 6” i stąd już tylko o krok od zastanowienia się czy przypadkiem Cleveland nie jest w stanie pokonać Warriors. Trudno jest typować przeciwko gościowi, który dominuje kilka pozycji w jednym meczu. Tym bardziej po tym co widziałem patrząc na to co zrobił Warriors w lutym. Barnes, Green – nie mieli szans zatrzymać go jeden na jednego, a gdy wszedł Iguodala – zginął. Brakowało żeby jeszcze przepraszał Jamesa. James nie musi nawet grać picków. Po prostu jeden na jednego. Jeśli ktoś myśli przed tą serią o tym, że Warriors mają obrońców na Jamesa, niech zobaczy tamten mecz i przypomni sobie (chyba jest na League Passie) – można mieć po tym wątpliwości.
Adam: Warriors rzeczywiście nie mają obrońców na Jamesa w sensie, że nie mają ludzi, którzy niczym Kawhi Leonard mogą go zatrzymać. Tak na dobrą sprawę jego nie da się zatrzymać. Ale Warriors mają na niego obrońców, w sensie, że mają ludzi z odpowiednimi warunkami fizycznymi, których mogą rzucić na Jamesa. Barnes, Iguodala, Green, Thompson mogą z nim walczyć, męczyć go i starać się jak najbardziej utrudniać mu życie. To jest to co mogą i muszą zrobić i to może być dużo, bo oni będą mogli wymieniać obrońców na niego, a LeBron będzie tracił energię na każdego z nich. A tej energii potem może mu brakować jeśli dalej będzie musiał samodzielnie ciągnąć swój zespół. Tymczasem Cavs nie mają tego samego na Curry’ego. Delly, Shumpert, kontuzjowany Irving, może James, ale przy tym wszystkim nie mogą zapomnieć, że jest jeszcze Klay. Koszykówka to jednak sport zespołowy i nawet LeBron tego nie zmieni. On jeden plus grupka role playerów to za mało przeciwko tak świetnej drużynie z tak fantastycznymi strzelcami jak Splash Brothers, ale mimo wszystko on jeden jest w stanie zrobić z tego serię. Dlatego typuję Warriors, ale w 6, co myślę, że jest bardzo optymistycznym scenariuszem dla Cavaliers.
Maciek: Warriors są dominujący, ale dla mnie, dla tych oczu, nie dotarli jeszcze w tych playoffach do punktu, do którego San Antonio Spurs dotarli sezon temu w Finałach NBA i do którego docierali w przedwczesnym finale z Oklahomą i docierać zaczęli w blowoucie na Portland. Co chcę przez to powiedzieć – to Spurs byli lepszą drużyną koszykówki niż ci Warriors. I zdaję sobie sprawę, że jest to niewymierne w kontekście Warriors. Być może właśnie w serii z Cavaliers Warriors wejdą na wyżyny i będą jeszcze lepsi niż byli w sezonie regularnym. To fantastyczny team, maszyna, ale jestem trochę zawiedziony póki co. Typuję Warriors w 5, bo ich ławka będzie robić dużą różnicę. James nie może grać po 45-46 minut co mecz z Irvingiem będącym cieniem samego siebie. Typuję Warriors, ale chciałbym być świadkiem. Chciałbym żeby albo Warriors przebili Spurs i eksplodowali tak jak San Antonio rok temu, ale bardziej chciałbym żeby LeBron przebił tą serią Jordana. Bo jeśli ci Cavaliers jakich oglądamy w tych playoffach pokonają Warriors, to oznaczać może, że oglądamy najlepszego koszykarza w historii ligi. Po prostu chciałbym być świadkiem oglądania czegoś co jest najlepsze w historii. Bez żadnych sympatii. To nie dikrajderyzm. Chcę oglądać najlepszych. Nie po to spędzam cały sezon, budząc się o 4 rano i oglądam po nocach Charlotte Hornets.
Adam: Amen.
Cavs w 7 i kropka.
Polubiłem Króla James’a (hater started to appreciate!), w siedmiu!
Im bliżej finału tym wszyscy dają większe szanse Cavs. Warriors faktycznie mieli o dziwo łatwą ścieżkę do finału, ale Cavs mieli jeszcze łatwiejszą. W finale Warriors wyglądają na papierowego faworyta, ale zgadzam się że nie pokazali w tych PO dominacji jako drużyna tak jak Spurs rok temu. Pokazali momenty. Z drugiej strony jest James gracz nr 1 w NBA który już tu był. Co roku bywa. Ma obok siebie grupę fajnych roleplayerow którzy przy nim grają lepiej. Boję się że Warriors mogą to przegrać w głowach jeśli trafi im się mecz w którym nie będzie wpadać a z drugiej strony James wejdzie na wyżyny swojej dominacji. Potem mogą się nie podnieść.
Podtrzymuję, Cavs w 6. Dubs z każdą kolejną rundą są coraz bardziej Doubts.
GSW w 6. Nie pokazali wszystkiego co potrafia bo nie musieli.
Maćku, sądzisz że Cavaliers bez Love’a i z połową Irvinga przeszliby Grizzlies na zachodzie? Nie sądzę, nawet biorąc pod uwagę LeBrona i postęp Thompsona
z połową twarzy Conley’a i chorymi pachwinami Allena?
Nie kupuję zwycięstwa Warriors w finałach. To wszysko poszło za łatwo i za szybko. Nie mieli żadnej górki do przejścia i żadnych “koszmarów” do pokonania. I nie chodzi nawet o ten sezon.
Jak dla mnie ten zespół nie zdążył nabrać playoffowego charakteru i zdziwię się jak nie spali się w finałach.
Trenarzy. Co by nie sądzić o Blacie, to nie sądze żeby można tu mówić o jakieś przewadze po stronie Kerra. Blatt – trener niesamowicie doświadczony w bojach finałowych i z wieloma europejskimi trofeami, ale debiutant w nba. Kerr – mój ulubiony analityk, jako zawodnik był w finałach wielokotnie, trafiał najważniejsze punkty, ma za sobą udany sezon, ale to jego pierwszy sezon w roli trenera w ogóle.
James robi gigantyczną różnice. On jest na misji i nie odpuści do końca. Jak patrzę na niego to widzę pewność siebie, charakter i całkowitą odpowiedzialność za zespół. Rzeczy których w takiej formie u niego jesze nie widziałem wcześniej. To będzie jego 6 finał. To ogromny kapitał doświadczenia. Jak to wygląda u GSW? Owszem są niesamowicie utalentowani, ale czy to wystarczy. Nie sądzę.
Moim zdaniem Lebron będzie orał i wywalczy swój trzeci pierścień.
Clevleand w 6.
Trochę mnie zastanawia końcowy wniosek Maćka, że jeśli James wygra tytuł to przeskoczy Jordana.A co jeśli będzie miał przeciętną/słabą serię a Cavs zwyciężą bo dostaną pomoc od innych?Co jeśli kluczowy zawodnik Warriors zostanie wyeliminowany przez kontuzję?Czy będzie można powiedzieć, że jesteśmy świadkami czegoś historycznego?Przecież ta drużyna Cavs nie jest najlepszą drużyną jaką widziało NBA, nie będzie nawet w top10 jeśli zdobędą tytuł a zwycięstwo Jamesa ciężko będzie nazwać dominacją i czymś niesamowitym jeśli będzie rzucał po 25 punktów na skuteczności 45%.Czy rzeczywiście będzie wówczas jednoznacznie można powiedzieć, że na własne oczy widzieliśmy coś najlepszego?Coś co przebije fantastyczną, drużynową koszykówkę Spurs z zeszłorocznych Finałów czy dominację Wade’a w Finałach 06′, Shaqa z Finałów 2000 czy Jordana w serii z Phoenix?Wątpię, zwłaszcza, że nie będzie to 4, nie 5, nie 6 i nie 7 tytuł LeBrona.
Maciek wychodzi z założenia, że finał obędzie się bez nowych kontuzji i że LBJ na swoich plecach zaprowadzi Cavs po pierścień. I jeżeli Ci mają zdobyć pierścień to tylko właśnie w takich okolicznościach, na plecach LeBrona. Nie ma takiej opcji, że role-players zaczną grać świetnie, James średnio i Cleveland zdobędzie mistrzostwo. Maciek w żadnym momencie nie sugeruje, że Cavs to świetna drużyna. Wręcz przeciwnie mówi, że to przeciętna drużyna + LBJ. I jeżeli ta przeciętna drużyna zdobędzie pierścień, to będzie to zasługa ich lidera, co da finalny powód wielu fanom aby stawiać LeBrona nad Michaelem.
Ja tam wolę uważać, że Jordan był lepszy ale rzeczywiście jeśli Cavs zdobyliby mistrzostwo to byłby Święty Graal gościa z Ohio.
Tylko, że gości wprowadzających na swoich plecach drużyny do Finału i wygrywanie ich było wielu, nie tylko James.Tymczasem Maciek stara się budować narrację, że James jako jedyny potrafi to robić co nie jest prawdą.Robił to choćby Wade, który też miał do dyspozycji praktycznie samych zadaniowców, robił to Hakeem, robił to Jordan, który praktycznie w pojedynkę zdominował Phoenix (średnia w Finałąch na poziomie 41pkt, 8zb, 6asyst i skuteczność na poziomie 51%fg i 40% za 3).To były historyczne rzeczy.A tutaj słyszymy, że jeśli Cavs wygrają to praktycznie wszyscy powinni zaakceptować, że właśnie na naszych oczach stało się coś najlepszego i James poprzez aklamację powinien zostać uznany najlepszym graczem w historii.Nie kupuję tego, zwłaszcza, że jeśli 3 tytuły wystarczą żeby przeskoczyć Jordana to autor chyba nigdy MJ’a wysoko nie cenił.Co jeśli zdobędzie 3 i 4?To chyba w oczach Maćka osiągnie poziom nie osiągalny dla nikogo a skok nad Jordanem odbędzie się w skali logarytmicznej.
Boję się o zdrowie Currego bo napewno będą go traktować ostro. Boję się o problemy z faulami Greena jeśli będzie krył Jamesa. Ale dalej stawiam na Warriors pomimo wszystkich “ale”. James na misji, brak playoffowego charakteru Warriors i inne takie argumenty jednak nie mogą mi przykryć przewagi talentu jaką mają GSW.
Serducho me chce Warriors i to nie tylko ze względu na Stefka. Cały team wygląda świetnie, grają pięknie, lubię ich jako całośc i każdego z osobna.
Ale w tym wszystkim jest jakaś zgroza, boje się, że okażą się ciut za bardzo… chwiejni, a Lebron wykorzysta to bez litości. A wtedy może zgarnąc pełną pulę. Kibicuje Warriors.
Nie typuję wyniku tego finału. Typuję jednak, że James z CAVS przez następne 5 lat z rzędu będzie w finałach.
Ostatni akapit Macka to kulminacja i podusmowanie. Dziekuje Ci. Ja tez chce byc i jestem swiadkiem!
No nie dajmy się zwariować redaktorzy zasiali ziarnko zwątpienia ale mimo wszystko to Golden jest zdecydowanym faworytem. 4:2 to max co moze ugrać Lbj. Nie podniecal bym się ze Cavs wygrali wschod to raczej inni go nie chcieli wygrac. Wszystko w temacie
czy wyście ocipieli wszyscy? golden state góra w 6 meczach!
Sto procent racji Pani redaktor.
GSW 4:1 lub 4:2 pomimo mojej wielkiej sympatii do Cavs :)
W tym roku LBJ robi coś o czym nie wiele się mówi – rzuca, rzuca nawet kiedy mu nie wpada. To coś co różni go od tej wersji z finałów z Dallas. To coś w czym przejawia się absolutna pewność – jak fame winner z Bulls.
Tak jak Warriors szukają kogoś kto złapie wiatr w żagle tak Cavs mają kogoś kto dmucha w nie kiedy przestaje wiać. To jest ta różnica, która poprowadzi Cavs i ich testosteron. Typuję odważnie bardzo 4-2 dla Cleveland LeBrons
To bardzo ciekawe jest że jak Maciek napisze coś w stylu “jesteśmy świadkami, chcę być świadkiem” to chorągiewka czytających wskazuje LeBrona pomimo że to jest gra pięciu na pięciu. Pytanie, gdzie jest Pippen dla tego nowego Jordana? Ja go nie widzę więc GSW w 7 :)
tak, w 7 bo LeBron na misji, bo gwizdki nie takie, bo australijskie Dingo będzie pożerać kończyny a na końcu wszyscy którzy typowali Cavs napiszą że i tak się cieszą ze zwycięstwa Wojowników :)