Houston Rockets byli chyba najdziwniejszą drużyną tego sezonu. Nieoczekiwanie bardzo dobrze bronili, mimo że Dwight Howard spędził połowę rozgrywek na ławce, poważne kłopoty zdrowotne nie przeszkodziły im ostatecznie zająć drugiej pozycji na Zachodzie, a mocno krytykowany wcześniej za swoje liderowanie James Harden był o krok od MVP. Byli sporym objawieniem, ale mimo wszystko cały czas nie przekonywali do siebie i nikt nie mówił, że zdrowi są w stanie powalczyć o tytuł. W playoffach przypomnieliśmy sobie dlaczego, kiedy Harden nie zawsze grał tak jak tego oczekuje się od największych gwiazd ligi i czasami wyglądał jakby brakowało mu energii, chęci, a Rockets mieli fatalne momenty, w których wyglądali jak jedna z najgorszych drużyn fazy posezonowej. Ale mimo to sprawili ogromną niespodziankę wracając z 1-3 i pokonując Clippers, a Harden znowu przypomniał o tym jak potrafi być dobry. Pomógł również przedłużyć serię Finałów Zachodu rzucając swoje rekordowe 45 punktów, jednak tylko po to, żeby w kolejnym meczu zanotować 13 strat przy 14 punktach i znowu sprawić, że zastanawiamy się co chodzi. Nie rozumiem tego, nie rozumiem tej drużyny, ale mimo wszystko tak udanego sezonu nie mieli od 1997 roku.
Rockets skończyli rozgrywki szybką porażką z Warriors, ale wiele osób w Houston ma powody do zadowolenia z tego co osiągnęli, a jednym z największych zwycięzców jest Daryl Morey. Zbudowana przez niego drużyna nie tylko była drugą siłą Zachodu, ale też wreszcie nie poległa już na pierwszej rundzie i osiągnęła coś w playoffach. To największy sukces Rockets za czasów jego rządów, a przecież jeszcze rok temu wszyscy śmiali się z Moreya i był on postrzegany jako największy przegrany poprzedniego offseason.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
Adam, KJ McDaniels :)
Tak przepadł po wymianie do HOU, że już zapomniałem jak ma na imię :)
Adamie bardzo przepraszam, ale czytajac ten art na telefonie kliknela mi się jedna gwiazdka. Chciałbym to anulować, ale chyba nic z tego…
Co do Rockets to McHale jest tutaj największym wygranym. Po pokonaniu Clippers cieszył się jakby awansował co najmniej do Finałów NBA. Zwolnić go nie zwolnią, bo dla Rockets ten sezon i tak jest udany(WCF), ale chyba nikt nie wierzy, że może on coś z Houston więcej osiągnąć.
Ciekawe czy będzie się starał o Rondo? Kiedyś Go chciał :)
Ciekawa jest różnica między “osiągnąć coś playoffach” a “tylko druga runda”.
Dziękuję za ten artykuł. Łatwo jest wszystkim wieszać psy na tej organizacji a ja (choć wiem, że do pewnego stopnia nieobiektywnie) uważam, że to byłświetny rok w kontekście przewidywań (pamiętam głosy na tym portalu, że nie będzie PO dla Houston), kontuzji etc. Drugi wynik na zachodzie w sezonie regularnym, a potem dojście do finału konferencji = jedna z 4 najlepszych drużyn sezonu!
A ja uwazam ze Houston w tej formie nie przebije glowa sufitu i za rok bedzie gorzej. D12 miewa przeblyski ale gdy nie ma dnia i nie ma swojego nadludzkiego atletyzmu okazuje sie byc b. Dobrym obronca ale mocno srednim atakującym. Nie jest to go-to-guy a takiego potrzebuje Houston. Sam Harden nie wystarcza.