Przed Orlando Magic niezwykle ważny offseason. Po trzech sezonach, w których Magic wygrywali po kolei 20, 23 i 25 meczów, we florydzkim klubie liczą najprawdopodobniej na to, że w sezonie 2015/16 uda się Magic włączyć do walki o 7-8 miejsce playoffów Konferencji Wschodniej. Zeszły sezon był prawdopodobnie ostatnim, w którym Magic jeszcze tankowali (asystent James Borrego prowadził Magic w 30 ostatnich meczach). Przyszły ma być odbiciem się od dna.
Żeby poprawić się o 15-18 zwycięstw Magic będą musieli jak najlepiej użyć wyboru z nr 5 przyszłego draftu, liczyć na dalsze postępy Nikoli Vucevica, Victora Oladipo i Elfrida Paytona. Będą musieli także zatrudnić trenera, który byłby nadwyżką nad Jacquem Vaughnem. To ostatnie powinno stanowić najmniejszy problem.
Adam pisał już dwukrotnie o karuzeli trenerskiej wokół Magic. Wczoraj Peter Vecsey, emerytowana legenda koszykarskiego dziennikarstwa, napisał na Twitterze o tym kto będzie nowym trenerem w Orlando:
“Nie jest to zaskoczeniem, ale Scott Skiles zostanie przedstawiony w ten weekend jako nowy trener Magic – tak zostałem poinformowany. Był faworytem od początku. Obecny CEO Magic Alex Martins zajmował się mediami, gdy Skiles był rozgrywającym Magic.”
51-letni Skiles wygrał w NBA 51% meczów. Ostatni raz był trenerem w Milwaukee, ale postanowił odejść po 32 meczach (16-16) sezonu 2012/13. Od tego czasu mieszka w Mount Dora, pięknej miejscowości kilkanaście kilometrów na północny zachód od …Orlando. Skiles był też oczywiście w przeszłości rozgrywającym Magic (1989-1994) w epoce przed Penny’m Hardawayem.
To bezpieczny ruch Magic. Skiles wydaje się być trenerem, który podniesie ten klub koszykówki o poziom wyżej. Nie jest za to kimś z kim można by wiązać dalekosiężne plany. To co Skiles potrafi zrobić, to sprawić, żeby zawodnicy czuli odpowiedzialność za defensywne rotacje. Jest to mniej więcej podobny wpływ jaki wywiera na drużyny koszykówki Tom Thibodeau, za którego Magic musieliby najpewniej oddać wybór w I rundzie draftu, aby przejąć jego dwuletni kontrakt z Chicago Bulls. Skiles to gość, który – legenda głosi – kiedyś na jednym z treningów Magic dziabnął w twarz młodego Shaquille’a O’Neala, bo ten nie był zdaniem Skilesa odpowiednio skoncentrowany. Magic mają w składzie sporo młodych graczy, którzy będą czuli respekt przed białą wersją Porucznika Scotta.
Są trzy potencjalne problemy ze Skilesem – dwa łączą się ze sobą. Skiles to trener starej daty i Magic będą musieli pomóc mu dobrać odpowiednich asystentów ofensywnych, a także przedłożyć skład, który nie uczyni z jego drużyny koszykówki królów mid-range’u. Vucevic, Oladipo – obaj oni w ostatnim sezonie poczynili postępy rzutowe. Vuc stał się pick-and-pop graczem, a Oladipo poprawia swój pull-up jumper po zatrzymaniu i grę jeden na jednego. Payton i Aaron Gordon nie umieją jeszcze rzucać za trzy. Ludzie zostawiają im metr miejsca.
Innym problemem jest to, że do Skilesa przypięta została łatka kogoś kogo zawodnicy po pewnym czasie zaczynają mieć dość. Innymi słowy – Skiles wymaga, ale nie jest koszykarskim wizjonerem. To potencjalnie fantastyczny trener do pracy w NCAA. Gracze NBA potrzebują natomiast wokół siebie ludzi, którzy zaimponują im wiedzą o grze, czy czasem po prostu inteligencją. Skiles uczył się w szkole na czwórkach.
GM Rob Hennigan może jednak przygotować mu odpowiednie podłoże. Magic mają takich graczy jak Payton, Oladipo i Gordon, którzy w trójkę mogą na obwodzie stworzyć jedno z najlepszych defensywnych trio ligi (Gordon jest potencjalnie fantastyczny do switchowania pick-and-rolli, jeśli będzie grał jako czwórka). Jeżeli do Vucevica poprzez draft dokoptowany zostanie broniący obręczy center (np Willie Cauley-Stein), mogą Magic w przyszłym sezonie zrobić skok z poziomu 25. obrony na 15-20 miejsce. Mogą to zrobić nawet młodym składem, z dodatkiem nieminusowych w obronie wysokich Kyle’a O’Quinna i Dewayne’a Dedmona. Wcześniej będą musieli poprawić obwód, podziękować Luke’om Ridnourom, Benom Gordonom i Williem Greenom tej ligi. Tym bardziej, że Skiles może chcieć grać weteranami (np więcej minut Gordonem zamiast Oladipo) i wtedy Myszka Miki zrobi smuteczek.
Problemem będzie też poprawa 27. ataku. Tym bardziej, jeśli Magic pozwolą latem odejść Tobiasowi Harrisowi, który będzie zastrzeżonym wolnym agentem. Harris zdobywał 17.1 punktów dla Magic, ale zaliczał zaledwie 1.8 asysty na mecz. W drugiej połowie sezonu grał lepiej z resztą graczy, przede wszystkim z Vucevicem, ale jest z niego trochę czarna dziura. Choć tak mu dobrze z oczu patrzy. W dodatku to ktoś kto trochę podwaja się pozycją z Gordonem i ktoś kto nie dostawał od Skilesa minut gry w trakcie niespełna półtora sezonu jaki ta dwójka spędziła ze sobą w Milwaukee.
To będzie ciekawe co Magic zrobią z Harrisem. Być może powie nam o tym draft. Jeżeli wybiorą Cauley-Steina, to może być to znak, że Harris zostanie. Jeżeli natomiast z pickiem nr 5 wybiorą kogoś bardziej ofensywnie zorientowanego, to może to oznaczać, że są w stanie nie przepłacać Harrisa.
Nie stawiam jednak krzyżyka na Harrisie. Myślałem tylko, że rozwijać się będzie w bardziej all-around gracza. Że już teraz stanie się też lepszym obrońcą niż jest. Być może dopiero nowy kontrakt sprawi, że to wszystko się wydarzy. Chłopak ma dopiero 22 lata. Być może właśnie dlatego Magic nie powinni oddawać go za nic w zamian. Tym bardziej w obliczu tego, że już od sezonu 2016/17 salary-cap wystrzeli wysoko w górę i Magic będą musieli wydać pieniądze, by dobić do podłogi salary-cap (90%). Może być to poziom 81 mln dolarów, kiedy tymczasem mają tylko 37 mln dolarów w kontraktach na sezon 2016/17 dla Vucevica, Oladipo, Paytona, Gordona, Channinga Frye’a i nr 5 Draftu 2015.
Dlatego Magic mogą wyrównać nawet i maksymalną ofertę kontraktu dla Harrisa i najwyżej potem zobaczyć co dalej.
Póki co, znaleźli swojego Brooksa.
Orlando tą przebudową pakuje się w średniactwo. Żaden z ich dotychczasowych wyborów w drafcie nie wygląda na gracza, który za kilka lat będzie czołową gwiazdą ligi. Zatrudnienie nowego trenera będzie oznaczało postęp i słabsze picki w drafcie, więc coraz mniejsza szansa na wyciągnięcie franchise-playera, ale średni trener nie zrobi wielkiego postępu. Dodatkowo Magic nie mają tradycji podpisywania gwiazd z rynku, wręcz przeciwnie gwiazdy uciekają od nich -> Shaq, Howard. Czy mimo wszystko nie lepiej byłoby odpuścić jeden wybór w drafcie i zakontraktować trenera z większą estymą i liczyć na zainteresowanie wolnych agentów?
Tradycja… Tracy Mcgrady i Grant Hill
Hill przyszedł w wymianie za Chucky’ego Atkinsa i Bena Wallace’a. T-Mac’a można traktować jako FA, ale i tak oddali za niego wybór w 1 rundzie draftu. Dwa razy w historii zbudowali drużynę, która grała w finałach NBA. Ale jakoś nie słyszy się w plotkach o gwiazdach, które rozważają grę w Orlando. Sam T-Mac, którego i tak wymienili po 4 sezonach to trochę mało. Parę lat temu mieli w świetnej formie gwiazdę Howarda i kogo udało im się namówić do przyjścia?
Wyobrażasz sobie w tej sytuacji Westbooka, Duranta albo Walla, że rozważają publicznie grę w świetnej organizacji jaką są Magic?
Duranta, Westbrooka czy Walla to nie wyobrażam sobie w przynajmniej 20 innych drużynach NBA poza Orlando…
Hill to był S&T i on chciał przyjść do Orlando więc chyba się zgodzimy, że to praktycznie FA i był naprawdę(!) gwiazdą wówczas:) Trochę się uczepiłem, bo nie lubię takich kategorycznych stwierdzeń o tradycji. Tradycję to może mają Milwaukee (choć pewnie się okaże, że ściągneli kiedyś jakiegoś zajebistego FA tylko nie pamiętam).
Na argument z wzmacnianiem drużyny przy Howardzie – odpowiem przykładem Lebrona z pierwszego pobytu w Cleveland.
A co do obecnego Orlando to faktem jest, że nie mają czym póki co przyciągać FA poza Disney World. Jednak nie popadajmy w przesadę, bo to są dopiero 2 lata wysokich wyborów w drafcie. W jednym wyciągnęli Oladipo, który może być grajkiem na top 30, może top 20 ligi. W kolejnym drafcie mieli pecha i trafili numerek 4.
Pytanie czy Thibodeau jest takim magnesem dla FA?
“Duranta, Westbrooka czy Walla to nie wyobrażam sobie w przynajmniej 20 innych drużynach NBA poza Orlando…” właśnie dlatego uważam, że nie mają szans ściągnąć z rynku, mając wolne $$, znaczącego wolnego agenta.
Hill i T-Mac to gwiazdy owszem ale w ten sposób (S&T) osłabiasz organizację, tak jak Carmelek do NYK czy D.Will do Nets. Przykład LeBrona z Cleveland jest świetny, pokazuje jak gównianą organizacją byli Cavs a Orlando to prawie ich odpowiednik. Gdyby nie sentyment Jamesa i szczęście do jedynek w drafcie to szkoda gadać.
No właśnie, nr 2 Oladipo, nr 4 Gordon i nr 10 Payton, czy to będą gracze na kontendera? Czy mają aż tak wysoki sufit? Kogo wybiorą teraz? Czy backcourt Payton-Oladipo ma przyszłość?
Thibs z pewnością jest większym magnesem niż Skiles. Jedyne wyjście po podpisaniu Skilesa to tankować na dno i modlić się o dobry pick za rok. Bo w obecnym zespole brak wielkiej gwiazdy.
Aki ma trochę racji. Ostatnie lata Orlando mimo, iż poświęcone na przebudowę stosunkowo dużym kosztem, to raczej kierują ten team w kierunku max II rundy. Chodzi mi o to, że ich picki to gracze dobrzy, ale nie wybitni. Skiles to trener dobry ale nie wybitny. Tyle lat przebudowy tylko po to żeby zostać średnią drużyną?
porównanie Scotta Skilesa do Brooksa wydaje mi się dość obraźliwe (dla Skilesa)
Brooks to bardzo kiepski trener. Z takim składem, który on miał to naprawdę powinien mieć już niejedne mistrzostwo.