Stephen Curry.
Golden State Warriors wygrali z Houston Rockets 115-80 i prowadzą w serii 3-0.
Stephen Curry.
Jak bardzo chciałbym zostawić to w ten sposób. Najkrótszy artykuł w historii Szóstego Gracza. Najwięcej komentarzy w historii Szóstego Gracza.
“Przemek lenisz się”. “Nie za to płacę”. “Szósty Gracz się skończył”.
Ale o czym mam napisać? O czym mam pisać w niedzielę nad ranem? Wyszedłem z klubu, żeby obejrzeć ten mecz, pomimo tego, że bardzo ładna kobieta powiedziała mi tam, że mam ładny nos.
Żadna kobieta nigdy wcześniej nie powiedziała mi, że mam ładny nos.
Więc, co mam wam powiedzieć w ten niedzielny poranek?
Stephen Curry.
35 minut, 40 punktów, 12 na 19 z gry, 7 na 9 za trzy, 7 asyst, 5 zbiórek.
W pewnym momencie napisałem w moich notatkach z meczu, że “Stephen Curry jest cudowny”.
Cudowny do diabła. Mówię tak tylko o kobietach, które kocham. I najwyraźniej o Stephenie Currym.
Stephen Curry jest cudowny. Jest jak 8-miesięczne dziecko, które uśmiecha się do ciebie bez żadnego powodu. Jest jak lody czekoladowe. Jak zapach świeżo skoszonej trawy. Jak trochę deszczu w upalny dzień. Jak poduszka po dwóch dniach bez snu. Jak miłe słowo. Jak motyle w brzuchu.
Stephen Curry nie będzie Michaelem Jordanem. Nie będzie też LeBronem Jamesem. Nie będzie dominował tych ciężkich, “fizycznych” spotkań kiedy wychodzisz z pokoju, żeby zwymiotować pomiędzy kwartami. Nie pomyślisz nigdy, że to najlepszy gracz w historii. Z czystym sumieniem możesz tak nie myśleć. Stephen Curry nie będzie najlepszym graczem w historii. Ale przez chwilę pomyślałem sobie dzisiaj o tym, dlaczego ten nienachalny sposób dominacji spotkań przez Curry’ego ma być gorszy niż dominacja LeBrona Jamesa.
Dlaczego koszykówka nie może sprowadzać się tylko i wyłącznie do tego, czy potrafisz trafiać do kosza?
Stephen Curry potrafi trafiać do kosza.
Jak nikt.
Ba!
Zapisałem dziś w jednym momencie:
“Stephen Curry dominuje deski”.
Później dodałem znak zapytania.
“Stephen Curry dominuje deski?”.
Bo Stephen Curry nie jest Michaelem Jordanem. Jego dominacja nie jest tak oczywista. Jest za chudy i za niski i nie ma w sobie tej sprężystości. Nie myślisz, że potrafi w powietrzu przybrać kształt dowolnego naczynia.
Ale, cholera, jak on trafia do kosza.
JAK ON TRAFIA DO KOSZA!
Stephen Curry jest fantastyczny u samych podstaw tego koszykarskiego rzemiosła. W dowolnej odległości od kosza. 3, 5, 7, 9 metrów. Wybierz swoją truciznę.
To jest 38 na 62 z gry w tej serii. 61 procent. 18 na 31 za trzy. 58 procent.
Ja rozumiem, że Jason Terry i że Patrick Beverley krzyczy tylko z ławki, ale to jest 61% z gry w Finałach Konferencji!
I to jest 3-0.
Być może powinienem napisać trochę więcej o tym, jak dobry jest Draymond Green (17/13/5) i że być może zostanie latem pierwszym w historii graczem zadaniowym z maksymalnym kontraktem. Być może powinienem chwalić Andrew Boguta, który miał drugi z rzędu świetny występ. Być może powinienem rozwikłać sprawę Klaya Thompsona, który tym razem był 6 na 16. Być może powinienem wyrazić moje rozczarowanie Jamesem Hardenem, który trafił 3 z 16 rzutów i miał raptem 17 punktów. Być może powinienem przeprowadzić długi wywód na temat Kevina McHale’a, który po dwóch porażkach nie wprowadził żadnego – żadnego – usprawnienia.
Nie wiem tylko po co. Bo co możesz napisać w niedzielę nad ranem o meczu, w którym jeden zespół wygrywa różnicą 35-punktów? A mógł wygrać różnicą 50.
Poza tym, że najlepszy gracz zwycięskiej drużyny jest cudowny. I choć nie jest Michaelem Jordanem, to może być dużo bardziej niezwykły niż Michael Jordan.
To jest ten poranek, kiedy zastanawiam się, czy LeBron James będzie w finałach NBA bronił Stephena Curry’ego. A jeśli faktycznie, to czy zrobi to wystarczająco dużą różnicę.
Bo jak możesz bronić kogoś, kto potrzebuje centymetrów przestrzeni i ułamków sekund, by oddać rzut?
I Stephen Curry nigdy nie będzie Michaelem Jordanem i LeBronem Jamesem. Nigdy nie zdominuje meczów w defensywie. Nigdy nie stłamsi najlepszego gracza przeciwników. Nigdy nie będzie tak wszechstronny, by dominować każdy aspekt spotkania. Ale w takie poranki jak dziś, Stephen Curry może być przez chwilę najlepszym graczem na całym świecie.
Tylko i aż dlatego, że umie trafić do kosza.
Bo dlaczego miałoby to być za mało? To jest koszykówka. Możesz robić na parkiecie wszystko, ale przegrasz, jeśli przeciwnicy rzucą więcej punktów. Możesz mieć dziesiątki asyst i zbiórek. Możesz być fantastyczny w obronie. Ale przegrasz, jeśli twój rywal będzie trafiał rzuty z ośmiu metrów. Steph Curry trafia takie rzuty.
To jest jak objawienie. I trochę jak złoto głupców. Ale w takie poranki lecę na te błyskotki. Stephen Curry trafia do kosza. W tej grze nie chodzi o nic więcej.
Golden State jest świetne, Golden State jest zdrowe i nie postawisz się im jeśli sam nie jesteś zdrowy. Houston było o zdrowie Pata by postawić się tym świetnym Golden State. Cavs jak wiemy też nie jest zdrowe i tego braku zdrowia nie zniweluje nawet najlepszy gracz na świecie. Gratuluje Golden State mistrzostwa.
Nie dzielcie skóry na niedźwiedziu.GSW są zdrowi w tym momencie ale wystarczy chwila nieuwagi, źle postawiona stopa i to szybko może się zmienić.Oby nie.
Po wygranej z Clips uwazalem podobnie jak czesc innych czytelnikow ze to Clips przegrali a nie Houston wygrali. To nie jest rywal i nie byl nim od poczatku dla GSW.
Kibice Rockets chcieli zbijać piątki z Currym po jego rzutach…
Ambitne to Houston.. Wyszli z 1-3, to chcą teraz pokazać, że i z 0-3 dadzą radę:)
To jest przemyślana strategia. Cavs zesweepują Hawks i będą mieli ponad tydzień przerwy do finałów, a Rockets będa w rytmie meczowym. McHale to geniusz!
Już nie młody, a wciąż obiecujący!
Geniusz zła McHale znów nadaje ;)
Śmiejemy się z tych Rockets, ale mają chłopaki jaja.
oby nigdy więcej takich Play Off’s!!!
od początku było wiadomo jak będzie, i tak tez sie dzieje:/
mam nadzieje ze w przyszłym roku będzie więcej drużyn chętnych na mistrza, nie tylko jedna.. eee
ale bzdury
Sorry, ale ja nie lubie wiedziec z góry kto wygra (mecz, konferencje, lige..)
jak lubisz ogladac blowouty to pewnie sie cieszysz, ja wole wyrównane pojedynki..
od dawna bylo wiadomo ze w finale zagra GSW i LeBron!
potem co niektorzy mieli pewnie nadzieje na inne rozwiązanie, widzac Clippersow i kontuzje Love’a, no ale to bylo chwilowe, i wszystko wrociło do normy, i mamy to co bylo spodziewane, przez fanów i bukmacherów przed PO..!
Serio blowouty? Ile tu tych blowoutów było? Może inne playoffy oglądamy?
hmm.. spójrzmy na faworytów do finału:
GSW – NOH > 4:0
GSW – MEM > 4:2
GSW – HOU > 4:0
12:2
CLE – BOS > 4:0
CLE – CHI > 4:2
CLE – ATL > 4:0
12:2
noo, zajebiscie emocjonujace, WOW !
nie moge sie doczekac aż zarwe nocke zeby obejrzec kolejny mecz, ciekawe kto wygra…
A to jest jakiś przymus oglądania? W poszczególnych meczach blowoutôw było mało. No chyba że poprzednie playoffy też były fatalne, bo 4:2, 4;2, 4:1 i w finałach 1-2… Zawsze można sobie dłużej pospać niż się wkurzać i zniechęcać
Od jak dawna było wiadomo, że GSW zagra w finale ?…chyba można było mieć takie przypuszczenia dopiero po pierwszej rundzie, gdzie odpadli Spurs. Myślisz, że gdyby San Antonio doszli do finałów konferencji to Warriors zrobiliby z nimi to co z Rockets robią właśnie. Poza tym jakie blowuoty ? Mecze numer 1 i 2 w WCF były wyrównane do samego końca, w tym drugim o zwycięstwie zadecydowała być może ostatnia akcja.
Zgadzam się z typem, że Warriors byli faworytem do mistrzostwa zanim ruszyła faza Play Offs, ale nie mogę się zgodzić z tym, że nikt tutaj nie miał/ma żadnych szans im zagrozić.
Jeszcze jedno…ludzie tutaj piszą, że wiadomo było, że Warriors zagrają w finale z LeBronem, więc PO są nudne. W zeszłym roku było wiadomo, że LeBron zagra w finale ze Spurs, dwa lata temu również…jakoś nikt nie pisał, że PO są nudne.
spoko, tez racja!
Mój komentarz to z jednej strony troche prowokacja, z drugiej wyraz rozpaczy, ze finaly obu konferencji skoncza sie sweepami…
Nie ujmujac nic GSW, wiadomo bylo ze sa mega, zajebisci bo obu strochach parkietu itd..No i wiadomo bylo ze raczej ida na mistrza.
Przed PO, wszyscy kombinowali, kto mógłby im zagrozić, szukało sie kogos ale to raczej na siłe, a bardziej liczac na cud albo kontuzje..
Niestety nie wyszło, latwo przechodza do finalu, no i tam bedziemy marzyc zeby magia LeBrona zadziałała..
Na mistrzostwo chętne sa dwie druzyny, od mniej wiecej połowy sezonu gdzies tam chyba wszyscy juz czuli, ze w finale zagrają Cleveland z Warriors. Co by nie mowic o Cleveland, to wlasnie oni oprócz Warriors najbardziej zasługują na występ w Finale. I taki wlasnie finał tego sezonu bedzie najlepszy.
„Przemek lenisz się”. „Nie za to płacę”. „Szósty Gracz się skończył”- Przemek jest to mój drugi miesiąc z 6tym Graczem (w abonamencie) i Twój tekst jest właśnie tym za co chcę płacić. Co więcej uważam, że zasługujesz na premię, no bo co tu wymyślić przy “…38 na 62 z gry w tej serii. 61 procent. 18 na 31 za trzy. 58 procent” Dla blogera to praca w warunkach szkodliwych a te liczby są chyba najlepszym komentarzem, tak więc ponad 60 linijek tekstu to w tym wypadku wyczyn porównywalny z tym co w paly-offach robi LBJ :) Wszyscy lubimy (chyba wszyscy) Wasze subiektywne analizy i typowania scenariuszy, pojedynków ale później wychodzi taki niewinny Curry syn Della i wszystkie te analizy można …
Podsumowując nawet tekst ograniczony do np. “Stephen Caurry bardzo często trafia do kosza” byłby wielce ok. edit: “Stephen Curry bardzo często trafia do kosza z każdej pozycji i jego drużyna przez to wygrywa”
ps. proponuję zrobić quiz “co czujesz gdy widzisz grę Stephena?”
– na pewno nie to co czułem widząc MJ, Kobego, LBJ lub Tima Duncana, prawdopodobnie nie jest to związane z koszykówką, być może jest to obraz związany raczej z National Geographic, coś o harmonii w przyrodzie, perfekcji ruchu sam już nie wiem, i nie zażywałem tu żadnych środków psychoaktywnych.
zwykle nie mogę zabrać się do pisania komentarzy ale po dzisiejszej nocy musiałem, pozdrawiam wszystkich fanów koszykówki “I love this game”
Oglądając Currego i jego szalone rzuty czuję mniej więcej to samo co oglądając za młodu show Copperfielda – “to przecież niemożliwe”.
Stephen Curry.
Zapach świeżo skoszonej trawy to jedna z najgorszych rzeczy na świecie
Dla alergików :-P
Masz rację. Nie jestem alergikiem, ale z czasów rajdów harcerskich (złote czasy podstawówki), gdy spaliśmy po stodołach, raz mi się zdarzyło spać na świeżo skoszonej trawie (która zresztą pomogliśmy zebrać). Następnego dnia praktycznie wszyscy potracili głos, bo opary z trawy działają bardzo drazniaco na gardło i koleżanki musiały nas ratować piwem z ucieranym surowym jajkiem
A ja uważam że finał cc vs gsw wcale nie będzie taki jednostronny. Ponieważ irving do 4 czerwca zostanie podleczony, shumpert również. Zdrowe cavs z lbj będzie naprawdę niebezpieczne dla gsw. Czego życzę wam i sobie oby w game 7 się okazało kto będzie mistrzem.