Ojciec Grindu Tony Allen z powodu kontuzji ścięgna udowego oglądał z ławki mecz numer pięć. Golden State Warriors jeszcze zanim wyszli z szatni spojrzeli na statystki – 31.2% za trzy kiedy Allen jest na parkiecie, 41.7% za trzy kiedy go nie ma. Steph uśmiechnął się, pokiwał głową i wybiegł na rozgrzewkę. Pierwszą kwartę zakończył z czterema celnymi trójkami, czyli miał ich tyle samo co w całym poprzednim meczu, tyle co łącznie w Game 2 i 3. W tym trzy trafił w ostatnie trzy minuty prowadząc run Warriors i sprawiając, że Oracle Arena jak zwykle eksplodowała.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
http://www.foxsports.com/buzzer/story/golden-state-warriors-steph-curry-let-it-be-051315?adbid=10153878331229552&adbpl=fb&adbpr=112638779551&adbsc=foxsports_b45732246&short_code=2zii7
znowu blowout :/ tego Zachodu nie idzie oglądać ostanio.