Osiem meczów i typowa mało interesująca, żeby nie powiedzieć nudna noc w NBA.
W piątek (28-34) Miami Heat wrócili z -35 i prawie wyrwali zwycięstwo w Waszyngtonie. Teraz na własnym parkiecie też zanotowali świetny comeback. Nie mieli aż tak dużej straty, ale w trzeciej kwarcie przegrywali 16 punktami z (21-40) Sacramento Kings. Dobrą obroną strefową zatrzymali rywali na 35 punktach w drugiej połowie i doprowadzili do remisu. Na samym finiszu czwartej kwarty Kings mieli szansę zapewnić sobie zwycięstwo, ale layup Rudy’ego Gaya wykręcił się z kosza, dobitka DeMarcusa Cousinsa też była nieskuteczna i potrzebna była dogrywka.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
Świetnie się ogląda współpracę MCW – Middleton, czekam na przyszły sezon
Drugie miejsce na zachodzie parzy . Grizz ewidentnie nie chca trafic na Spurs. Noel 2 debiutantem sezonu bez dwoch zdań
a Mirotić?
masz rację o nim zapomniałem
Drugi debiutant sezonu, a nie debiutant dwóch tygodni.
i niby Noel lepiej się prezentuje w tej smutnej Filadelfii? Statystyki tego nie pokazują jakoś specjalnie.
Faktycznie była to dość nudna noc,bez niespodzianek.
Dzięki za weekendowy Flesz i proszę popraw “Buks”w tytule ;)
Air Pasta w top10, dziwne czasy nastały.
A Minionki znów narozrabiały:)
Btw, nie zapominajcie, że dziś zmienia się czas w USA i wieczorne mecze są od 18, nie 19