Russell Westbrook znowu był niesamowity. Tym razem już nie miał triple-double, ale grając w back-to-back zanotował imponujące 43-8-7. Ostatecznie to jednak nie on był bohaterem wieczoru w United Center.
E’Twaun Moore po dwóch poprzednich latach w rotacji słabych Orlando Magic, w tym sezonie większość czasu spędza na ławce Chicago Bulls i rzadko pojawia się na parkiecie. W poprzednich dziewięciu meczach dostał łącznie niecałe 13 minut, ale wczoraj grał 22. Bardzo dobrze zaprezentował się w pierwszej połowie i potem Tom Thibodeau trzymał go na boisku przez całą czwartą kwartę, w której razem z Nikolą Miroticem ciągnęli atak gospodarzy i pomogli im odrobić straty. Moore w tym sezonie jeszcze nie miał dwucyfrowego dorobku punktów, tymczasem teraz ustanowił swój nowy rekord kariery zdobywając 19, z czego 13 miał w samej czwartej kwarcie. Nie pomył się wtedy przy żadnym z 6 rzutów i przede wszystkim trafił ten najważniejszy na finiszu, który przesądził o wygranej.
Bulls mieli punkt straty i 4.9 sekund na rozegranie akcji. Mike Dunleavy wyprowadzający piłkę z autu podał do Pau Gasola ustawionego na lewym bloku. Westbrook od razu ruszył go podwoić, zostawiając Moore’a samego w rogu. Pau wyskoczył w górę, żeby złapać piłkę i szybko ją odegrał do wolnego kolegi. Moore w sezonie ma dobre 36.4% zza łuku, wczoraj swoją pierwszą próbę spudłował, ale w tym kluczowym momencie wytrzymał presję, rzucając trójkę nad próbującym jeszcze kontestować go Westbrookiem. Bulls wygrali 108:105.
Corso, podobno Air Congo odnaleziono gdzieś w lasach Illinois! :)
“Nie pomył się wtedy przy żadnym z 6 rzutów” – a nie miało być “podmył”?
Oklahoma miała jeszcze ponad dwie sekundy, Brooks nic nie wymyślił? ;)
Westbrook z wznowienia zostal podwojony przy linii, wszedl na nia i po tym nie bylo czasu na nic wiecej.
Nie naśmiewaj się z trenera miesiąca ;)