37-letni Paul Pierce już ledwo co pamięta dzień, w którym trafił do NBA wybrany z 10 numerem przez Boston Celtics. To był draft w 1998, którego twarzą początkowo był Michael Olowokandi, ale wybrano wtedy też przede wszystkim Dirka Nowitzkiego i Vince’a Cartera, który zdobył nagrodę dla najlepszego debiutanta i z miejsca stał się jedną z gwiazd ligi. Pierce też od samego początku był ważną postacią swojej drużyny, a przywitał się z NBA zdobywając średnio 20 punktów w pierwszych 10 meczach.
Obecnie możemy tylko pomarzyć o takich występach w wykonaniu debiutantów. Na starcie sezonu na palcach jednej ręki możemy policzyć 20-punktowe zdobycze zawodników z draftu 2014… i potrzebujemy do tego tylko dwóch palców. Najlepszy strzelec wśród rookies po 10 spotkaniach miał średnią prawie o połowę niższą niż Pierce w swoich pierwszych meczach w NBA. Nic dziwnego, że doświadczony skrzydłowy Wizards nie jest pod wrażeniem:
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
bardzo trafiony komentarz Pierce’a. Patrzcie gdzie teraz jest taki Parsons czy Leonard mimo, ze nikt ich nie hype’ował to jednak inteligencja boiskowa przebijają wyższe nr z draftu o kilka długości..