Flesz: Wielki czwartek w NBA, 27 punktów Pau w Toronto, super-emocje w Memphis

7
fot. Chris Szagola / Newspix.pl
fot. Chris Szagola / Newspix.pl

Minęły już dwie godziny, a wciąż czuję ten ścisk w żołądku, który towarzyszy chwilom podniecenia i ekstazy. NBA przyniosła orgazm końcówką meczu w Memphis, choć jeżeli jesteś kibicem Kings możesz czuć rozgoryczenie tym co przyniosło rozstrzygnięcie po kolejnej, fantastycznej pierwszej kwarcie Kings w hali drużyny z mistrzowskimi aspiracjami.

Jednak pomimo spartaczenia 15 punktów przewagi w ostatnich 12 minutach, Kings wyglądają na drużynę, która szybko i niespodziewanie dorobiła się zaskakującej, defensywnej tożsamości. To bardziej istotne niż drugi z rzędu heartbreaker. To nie są już Kings bez charakteru. Pisze to ich największy sceptyk, dziś prawie kibic.

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.

7 KOMENTARZE

  1. No dobra Thompson też zawalił bo mieli switchować. Ale jeśli nie takie było zalecenie trenera, (a Gay ze swoim elevation i łapami spokojnie może bronić Dr.Dont Jump.Gasola, czyli trener też mógł tu zawalić) to Gay musi trzymać się swojego gościa a nie przechodzić zasłone w kierunku obwodu. Dzieciak.

    A no i Ben McLemore, strasznie słaby grajek. 2 kluczowe osobiste, 2 okropne pudła. Łatwo znaleźć tu indywidulane błędy.

    0
  2. Jak dla mnie to właśnie ważniejsze jest, że kings traca te przewagi. +24 i +26? Przecież to się może odbić na psychice i stać traumą.
    Za każdym razem jak beda prowadzic to beda o tym myslec, a rywale z kolei beda wiedziec, ze maja szanse nawet przy wysokim deficycie.

    0