Nie jestem wielkim fanem Michaela Jordana. Nie pamiętam jego występów transmitowanych w TVP. Nie było go w NBA live 98, a jego miejsce w rosterze Bullsów zajął nomen omen Roster Player. Pamiętam za to, że ta gra dawała rewelacyjne możliwości oszukiwania, takie jak rzucanie alley-oopów z każdej pozycji wiedząc, że ktoś skończy spod kosza, branie timeoutów ponad normę po zmienieniu sterowania na rywala, albo wyłączenie fauli, autów i wpadanie całym impetem w graczy, by przejąć piłkę. Ta gra najpierw nauczyła mnie oszukiwać. Później nauczyła mnie składów prawie wszystkich drużyn z fajnym logiem. Bulls mieli fajne logo, ale nie mieli Michaela Jordana.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
Wierzę w początek bardzo dobrego cyklu ;) .
Aha, Brawls of the NBA – idealny cykl na wakacje :)
Oczywiście chodziło o Dereka a nie Rona Harpera:-) Trochę mnie ta pomyłka zbiła z tropu, szukałem w tym zamieszaniu Rona Harpera a on w Bulls zaczął grać kilka miesięcy później:-)
Dzięki. Poprawione :)
Aaaaale ja lubię takie opowiastki
Luc Longley na bramce w dresie. Choinka o zapachu kokosowym do malucha, albo uzywana opona do Stara…
To był kawał koszykówki w play offowym wydaniu.Teraz nie ma tak twardej walki, takich emocji. Kosz z tamtych lat to było to. Knicks z tamtych lat to była drużyna. Mimo iż nie wygrali żadnego tytułu mimo iż nie grali pięknie dla oka to nie sposób nie było im kibicować. Dla mnie to idealny schemat drużyny tzn. 1 gwiazda Ewing i solidna reszta(Oakley, Mason, Smith, Starks, Harper itd) Tak panie Melo tak panie LBJ nie było super teamów nie było łatwizny tylko walka i charakter, którym nadrabiali swoje braki.
Nie zgodzę się. Teraz gracze są prawdopodobnie lepsi. Jest wyższy poziom graczy średnich i słabych niż wtedy. A Chicabo Bulls byli niejako super teamem, więc ten zarzut do Jamesa to trochę z czapki, szczególnie jak zobaczysz z jakim zespołem wchodził do finałów ligi. Dużo słabszym niż Ewing.
Paweł, skoro są prawdopodobnie lepsi to dlaczego napisales że Patrick mial lepszych pomocnikow? Sam Kinkong byl gorszy od Lbj ale mieli charakter wwlczyli o każda piłkę. Serie byly zacięte czesto po 7 meczow. Tego mi brakuje w obecnych play off. Tylko Portland z Houston, san antonio z Dallas byly na styku reszta bez emocji. Tak jak napisałeś James doprowadzil druzyne bez gwiazd do finalu czyli efekt jest taki sam jak Patricka zero tytulow. Dopiero jak sobie ustalili ze polacza sily w Miami udalo sie cos ugrać i za takimi zespolami nie jestem i zawsze kibicuje przeciw. Przeciwko zawodnikom ktorzy wybieraja z kim chca grac. Chicago rzeczywiscie mialo w swoim skladzie wyjatkowych graczy ale to nie bylo tak ze mj powiedzial ze chce tego czy tamtego oni sie rozwineli grajac ze sobą. Ja sie wychowałem na tamtej koszykówce i te standardy budowania drużyn nie za bardzo mi odpowiadaja. Brakuje mi również tego ze w tamtych play off kazdy mogl wygrac z kazdym no moze procz Chicago. Bylo ciekawiej po prostu.
Z dużo słabszym, gdyż cały wschód od lat jest dużo słabszy. A cofając się nawet wcześniej kim byłby dzisiaj Isiah Thomas i reszta ekipy Detroit? Myślę, że tylko przeciętnym rozgrywającym, tamten system walki, a wręcz brutalności pozwalał im na osiąganie sukcesów mino braków w talencie, dzisiaj by to nie przeszło.
Nie no, mówienie że Pistons to była zgraja przeciętniaków to chyba lekka przesada.Nie ma możliwości by zostać mistrzem NBA będąc wyraźnie słabszym od innych.Fizyczny i brutalny styl Bad Boys to jedno ale nie zdobyliby dwóch tytułów gdyby to był ich jedyny atut, zwłaszcza że All Starów w tym teamie nie brakowało.Jednocześnie gra się tak jak pozwalają przepisy i skoro ówczesne dopuszczały taki styl gry to czemu mieli z tego nie korzystać?
James wszedł do Finałów ze słabszą drużyną niż Ewing ale i mierzył się ze słabszymi drużynami niż Pat.Finały zresztą obnażyły dysproporcję pomiędzy Konferencjami bo Spurs gładko pokonali Cavs i praktycznie wyłączyli Jamesa z gry.
Knicks w tamtych czasach to było coś. Nigdy im nie kibicowałem ale lubiłem ich oglądać, ta walka, zadziorność, cwaniactwo, brudna gra z ulicy. Serie z Bulls, finały z Houston, miód na serce. Dziś już tak nikt nie gra a szkoda.