Od momentu zakończenia finałów konferencji, przez kilka ostatnich dni, aż do dziś rano wysyłaliśmy do siebie maile o rozpoczynających się Finałach NBA. Nasze typy zmieniały się w trakcie, ale czy ostatecznie się zmieniły?
—
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Zaloguj się jeśli masz już abonament
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
Pierwszy akapit Adama przypomniał mi, że Nando DeColo był w Spurs i poleciał jak tylko zajęczał na temat swojego czasu gry. Przynajmniej tak mi się wydaje.
btw szkoda go,w Toronto grał jeszcze mniej
“Spurs w 7, in your face Norris Cole” …mistrzostwo :D
Parker w 100%: Spurs w 6
Parker w 90%: Spurs w 7
Parker w 75%: Heat w 6
cyt. “I had an appointment with my orthopedist today. He is part of the San Antonio Sports Medicine Associates–the Spurs team doctors. I asked him about Parker. He said the MRI showed nothing. Pop just being cautious. Then he added, “And he’s French”
Ponadto gdyby Wade był zdrowy jak niegdyś … eh… ;-). NBA byłaby nudna i przewidywalna.
Heat w 6.
Czuje to samo co przed finałami ad. 1993, 97 i 98. Spokój o losy “króla” ;-). To dobre dla Heat, że wszystkie znaki na niebie i ziemi, w tym np. panele ekspertów wskazują na Spurs, presja w pewnym sensie zanika, pozostawiając “sportową” złość. Owszem Spurs grają fantastyczną koszykówkę, ale to w Heat widzę jeszcze pokłady wzrostu ponad poziom prezentowany przez Spurs. Ponadto ubiegłoroczna wygrana, jakby ja nazywać; szczęśliwa lub niekoniecznie, daje też psychologiczną przewagę Heat, że mogą powrócić w meczach ze Spurs nawet z bardzo dalekiej podróży. Gdzieś z tyłu głowy, obie te drużyny, będą to miały. Na korzyść będzie działało tylko jednej z nich.
1 kwietnia 1984 roku David Stern zastąpił na stanowiska komisarza NBA Larry’ego O’Breina. W finale NBA zmierzyli się wówczas Boston Celtics, legitymujący się bilansem 62-20 z sezonu regularnego, z Los Angeles Lakers, którzy w sezonie regularnym ugrali bilans 54-28. Był to ostatni finał rozgrywany systemem 2-2-1-1-1, a mistrzostwo wywalczyli Celtics dopiero po siedmiu spotkaniach. MVP finałów został niski skrzydłowy Celtics, Larry Bird. W roku 85 Lakers zrewanżowali się Celtom wygrywając w sześciu meczach, a MVP został odchodzący powoli na emeryturę Kareem Abdul-Jabbar
1 lutego 2014 roku Adam Silver zastąpił na stanowisku komisarza NBA Davida Sterna. W finale NBA zmierzą się San Antonio Spurs, legitymujący się bilansem 62-20 z sezonu regularnego, z Miami Heat, którzy w sezonie regularnym ugrali bilans 54-28. Jest to pierwszy finał rozgrywany systemem 2-2-1-1-1. W 2013 w 7 meczach wygrali Heat, a MVP finałów został niski skrzydłowy Heat, LeBron James
Stawiajcie pieniądze na Spurs w 6 meczach. Czas pożegnać Tima
Wschód wygra! Miami jak Celtics 84′ i LBJ jak Bird . Miami w 7
Te wszystkie “pierwszy gracz od 8 sezonów, który trafił 53%, zebrał ponad 4 piłki i rozdał co najmniej 6 asyst w drugiej rundzie play-offów wschodu przy pełni księżyca” są niczym w porównaniu z tym, co nam tu zapodałeś.
Miami w nie wiem ilu.
Pewność siebie to coś co zyskali po ostatnich finałach Miami Heat czy raczej Big 3. Dlatego ja byłbym skłonny postawić nawet na 4-2 dla Heat. Tylko dlatego, że nawet 2-4 punktowe zwycięstwa Heat w tych PO wyglądały jak “to było pewne zwycięstwo”. Mam wrażenie, że ta drużyna lepiej rozumie siebie jako organizm, a to sfera która w ubiegłym roku była domeną Spurs.
Przy okazji spytam, jak Wieczny Tułacz? Robi znowu wyprawę na wszystkie mecze Finałów? W sumie wydeptał tam sobie już kilka ścieżek :). Fajnie się czytało jego wrażenia z tej wyprawy. Pozdrowienia dla ludzi spełniających marzenia!
Od początku mojej przygody z NBA, zawsze komuś w finałach kibicowałem, co do zasady był to zespół ze wschodu, z wyjątkiem kiedy w finałach grali Spurs i wyjątkiem od wyjątku w 2007 r.
W ubiegłym roku moja sympatia była i musiała być po stronie – the most versatile player in the history of the game – LeBrona, ale w ogóle nie obraziłbym się gdyby Spurs wygrali ten pieprzony tytuł. Obstawiałem Heat w 6. Było w 7. W tym roku sytuacja jest analogiczna i typ jest ten sam. Heat w 6.
Nie zgadzam się z teorią, że Heat są gorsi niż w ubiegłym roku. To jest constans. Są bardziej wypoczęci i przede wszystkim mają w lineupie zdrowego Wade (i mam nadzieję, że to będą Jego finały).
Heat zaczną od niespodzianki, czyli 0-1, a po opuszczeniu Florydy będzie 3-1.
Chłopaki, obu Was cenię i czytam/słucham z wielką przyjemnością, ale tych frazesów o tym, że tegoroczni Spurs są lepsi niż przed rokiem, nie jestem w stanie zaakceptować.
Skoncentruję się na Spurs, bo o Heat pisałem już tu i tam. Nie będę przytaczał nie wiadomo jak zaawansowanych statystyk (nie z lenistwa, raczej z faktu, że nie posługuję się nimi najlepiej), ale sprowadzę pewne kwestie do tego, co widać czarno na białym:
Rzut oka tutaj: http://www.basketball-reference.com/teams/SAS/stats_totals.html
… i tutaj: http://www.basketball-reference.com/teams/SAS/opp_stats_totals.html
Co widać? Ano gołym okiem widać, że statystki SAS z ostatnich dwu sezonów regularnych są niemal identyczne. Pojawiają się subtelne odchylenia (zarówno in plus, jak i in minus), ale powiedzmy, że summa summarum mamy praktycznie to samo. Oczywiście, w tym sezonie Spurs wygrali cztery mecze więcej i na pewno jest nadwyżka, ok.
Te statystyki: http://www.basketball-reference.com/teams/SAS/stats_per_game.html i te statystki: http://www.basketball-reference.com/teams/SAS/opp_stats_per_game.html mówią w zasadzie to samo, co powyższe: w tym RS Spurs (per game) rzucali rywalom o 2.4 punktu więcej (punktem odniesienia jest poprzedni sezon), notowali bliźniaczą skuteczność z gry (0.486-0.481), oddawali praktycznie identyczną ilość rzutów za trzy (21.4-21.5), trafiali je nieco lepiej (0.397-0.376), minimalnie gorzej trafiali za dwa (0.517-0.519), rzadziej stawali na linii i odrobinę gorzej wykonywali rzuty osobiste, praktycznie równie często asystowali (25.2-25.1), lepiej zbierali (43.3-41.3), zwłaszcza w ofensywie (9.3-8.1), minimalnie rzadziej kradli piłki (7.4-8.5) i blokowali (5.1-5.4), częściej faulując (18.2-17.4), ale zmuszali rywali do większej ilości strat (14.7-14.4). Może ja czegoś nie widzę, ale dla mnie wynik tego równania to zero. Nie ma tu radykalnych popraw, ani gwałtownych spadków. A ich rywale w tym sezonie? W telegraficznym skrócie (odsyłam do źródła): rzucali Spurs nieco więcej punktów, na identycznym procencie za trzy i nieco lepszym za dwa (pozostałe statystyki są bardzo zbliżone).
Ok, to teraz playoffy w najbardziej banalnym wydaniu:
W tamtym sezonie w drodze do Finałów zagrali 14 gier (4-0, 4-2, 4-0), w tym 18 (4-3, 4-1, 4-2). Do statystyk per game z playoffów nawet nie zaglądam, ale w ciemno strzelam, że przed rokiem mogły być albo bardzo podobne, albo nawet ciut lepsze. W skali makro najbardziej miarodajne wydają się być dla mnie powyższe statystyki z RS.
A jak kształtuje się forma poszczególnych (kluczowych) zawodników w playoffach? (Z braku czasu ograniczę się do PER-u i telegraficznego skrótu wybranych statystyk, ale zainteresowanych odsyłam tu: http://www.basketball-reference.com/teams/SAS/2013.html i tu: http://www.basketball-reference.com/teams/SAS/2014.html).
Tim Duncan (obecnie i przed rokiem): PER: 21.6-21.3; lepiej trafia z gry, gorzej zbiera (per 36), gorzej punktuje (18.2-18.7).
Tony Parker: PER: 16.0-21.5; (abstrahując od kontuzji) podobnie punktuje (20.6-20.3), lepiej rzuca za dwa, gorzej za trzy, ma mniej asyst i przechwytów.
Manu Ginobili: PER: 21.1-16.5 (równoważy się z Parkerem); wyraźnie lepiej rzuca za dwa i za trzy, więcej punktuje (per 36) – 21.0-15.6, gorzej asystuje, ale ma też sporo więcej przechwytów (2.5-1.5).
Kawhi Leonard: PER: 17.2-18.9; lepiej punktuje (per 36) 15.1-13.2 wyraźnie gorzej rzuca za 2, gorzej za 3, gorzej zbiera, minimalnie lepiej przechwytuje i blokuje rzuty rywali (plus zbiera mniejszy procent piłek z tablic: http://www.basketball-reference.com/players/l/leonaka01.html – polecam tabelę Playoffs Advanced – i pozwala na większą ilość punktów zdobywanych na 100 posiadań rywali: 101-98).
Danny Green: PER: 16.0-15.2; lepiej rzuca za dwa, praktycznie identycznie za trzy, lepiej punktuje (14.2-12.5), częściej przechwytuje piłki (plus pozwala na identyczną ilość punktów zdobywanych przez rywali w 100 posiadaniach: 102).
Boris Diaw: PER: 17.1-10.1 (wyraźny progres); lepiej rzuca za dwa i za trzy, dwa razy lepiej punktuje (per 36) – 15.1-8.6, minimalnie lepiej zbiera i asystuje (generalnie, spory progres względem ostatnich playoffów, tylko Diaw w S5 = brak Diawa z ławki, a ja nie wierzę w ławkę Spurs w tej serii, bo oprócz Manu, to nie widzę tam kogoś, kto może być Garym Nealem Anno Domini 2014 i przynajmniej raz zrobić ofensywny show up; nie, uważam, że Mills nie będzie błyszczał przy defensywie Norrisa Cole’a).
Tiago Splitter: 19.0-13.5 (wyraźny progres, ale nad nim nie będę się rozwodził, ponieważ – jak to zostało słusznie zauważone – najprawdopodobniej Spoelstra “wyjmie” go z tej serii szczypczykami z napisem “SMALL BALL”, vide Finały 2013).
Sorry, bardzo, ale ja nie widzę tego, gdzie Spurs wyglądają lepiej niż przed rokiem. Owszem, Popovich fantastycznie rotował składem w RS, ale w playoffach przed rokiem SAS w drodze do Finałów zagrali też o cztery gry mniej, co również – przy średniej wieku na poziomie 30 lat – jest istotne, no i przy początku serii Parker był zdrowszy, a teraz istnieją wszelkie przesłanki ku temu, żeby sądzić, że już od Game 1 może niedomagać. Może się czepiam, ale rzucacie trochę słowami bez pokrycie, no chyba że jesteście w stanie przytoczyć racjonalne argumenty wyrażone w liczbach, które przemawiają za tym, że Spurs są wyraźnie lepsi niż przed rokiem. Co więcej, może i Heat nie są lepsi niż rok temu, ale na pewno nie są też gorsi. Wade jest zdrowszy, bardziej wypoczęty, a i w serii z Pacers (którzy według Maćka byli w tym roku mocniejsi) zmęczyli się mniej niż w ECF 2013.
Ufff, sam nie wierzę, że poświęciłem tyle cennego czasu, żeby to napisać, ale powtarzanie w koło Wojtek tych samych banałów trochę zaczyna mnie irytować. Przy tym stanie wiedzy, takie gadanie nie uchodzi, Panowie. Pzdr.
Szacun za poświęcony czas i energię, ALE:
Maciek pisał: “mam wrażenie, że jeden team jest ciut lepszy, a drugi ciut gorszy niż były rok temu.”
Adam pisał: “Zgadzam się z Tobą, że Spurs wydają się być nieco lepsi, a Heat trochę gorsi(…)”
Ty zaś piszesz: “Może się czepiam, ale rzucacie trochę słowami bez pokrycie, no chyba że jesteście w stanie przytoczyć racjonalne argumenty wyrażone w liczbach, które przemawiają za tym, że Spurs są wyraźnie lepsi niż przed rokiem.”
Ciut/nieco ewidentnie nie jest jednoznaczne z “wyraźnie”. Nie ma co szukać sensacji na siłę ;)
Pozdr.
Ok, pełna zgoda. Z tym że mam wrażenie, że w PnŻ czy Palmie padły bardziej radykalne słowa. Tak czy siak nadal nie wiem, na jakiej podstawie mówi się, że Spurs są lepsi niż przed rokiem. Nie widzę tego przez pryzmat statystyk (za wyjątkiem Diawa, ale seria serii nie równa i fakt, że dobrze matchupował się z Thunder, wcale nie musi być jednoznaczny z tym, że równie wesoło będzie w Finałach), a i moje skromnego oko nie dostrzega tych ezoterycznych niuansów, które każą głosić redaktorom to, co głoszą (zwłaszcza, że Parker cherla). Dzisiaj cząstkowo udało mi się przesłuchać wczorajszą Palmę i retoryka Maćka jest – delikatnie mówiąc – dość wybiórcza. Padło tam hasło, którego totalnie nie rozumiem: że Parker wcale nie jest tak istotny dla Spurs, jak nam się wydaje, bo jego niemoc w Game 6 i Game 7 nie była kluczowa dla końcowego rozstrzygnięcia. Hmmm…
W Game 1 Parker zdobył kluczowe punkty w końcówce, łącznie rzucił 21 (najwięcej po stronie SAS), zanotował 6 asyst i miał najwyższy wskaźnik +/- w drużynie (+9 – ex aequo z Duncanem). Spurs wygrali.
W Game 2 Parker rzucił tylko 13 punktów, był -27 i zaliczył 5 strat (w Game 1 nie miał ani jednej). Spurs przegrali.
W Game 3 Parker statystycznie niczym szczególnym się nie wykazał (to był ten mecz, gdy Gary Neal wyskoczył zza krzaka i trafił 6 trójek z ławki), ale w 27 minut był +27 (tylko Leonard był lepszy: +29). Spurs wygrali.
W Game 4 Parker zagrał nieźle (na tle drużyny), rzucił 15 punktów i miał 9 asyst, ale był też -6 (choć np. Manu był -22). Spurs przegrali.
W Game 5 rzucił 26 punktów (10/14 z gry) i miał 5 asyst. Spurs wygrali.
W Game 6 Parker co prawda rzucił 19 punktów, ale na Bryantowskim procencie z gry (6/23), miał 8 asyst. Spurs przegrali.
W Game 7 Parker zagrał słabiej: 10 punktów (3/12 z gry), -4, 4 asysty, 3 przechwyty, 2 straty. Spurs przegrali po raz czwarty.
Czy naprawdę chcemy opowiadać ludziom, że Parker nie jest kluczowy dla Spurs?
Parker w trzech zwycięstwach Spurs w tamtej serii był +35, natomiast w czterech porażkach -29.
Dla porównania, Duncan w trzech zwycięstwach Spurs był: +29, natomiast w czterech porażkach jego wskaźnik +/- to 0.
Chyba gołym okiem widać, czyja dyspozycja dnia jest dla Spurs bardziej istotna, nieprawdaż?
A na koniec średnie punktów i skuteczności z gry Parkera w meczach, które Spurs wygrali:
17.6 pts, 52.5% z gry
…i z porażek:
14.3 pts, 32.3% z gry.
Jeśli Parker i jego forma fizyczna nie są kluczowe dla tegorocznej serii, to nie wiem, co jest. Przestańmy przekłamywać rzeczywistość, błagam. Bo z jednej strony mówimy o mniejszym atletyźmie Heat, a z drugiej traktujemy Spurs jakby czas był dla nich łaskawszy; z jednej strony ględzimy o braku Millera, a pomijamy milczeniem absencję Gary’ego Neala i fakt, że jego następca, Marco Belinelli, notuje w tych playoffach PER na poziomie 11.0 (dużo poniżej ligowej średniej); z jednej strony nie doceniamy jakoś szczególnie faktu, że Wade jest znacznie zdrowszy niż przed rokiem, natomiast obojętnie przechodzimy obok stanu zdrowia Parkera, który wcale dobrze nie rokuje (ta kontuzja ciągnie się za nim od serii z Mavs i zdrowszy już w tym sezonie nie będzie).
Upraszam o odrobinę obiektywizmu. Jeśli Spurs wygrają – super. Jeśli nie, to nie wiem, jaką narrację zbuduje Maciek. Jak znam życie, nagle będziemy mówili o tej serii w kontekście kontuzji Parkera i tego, jak duży wpływ ma on na Spurs (i słusznie). Mam wrażenie, że Maciek po raz kolejny z uporem maniaka stawia przeciwko Heat (mieli przegrać z Nets i Pacers) i świadomie przymyka oko (bo broń Boże nie jestem mu w stanie zarzucić niewiedzę) na racjonalność pewnych argumentów. U ignoranta i laika pewnie by nie raziło – tu razi.
Parker w zeszłych finałach grał z kontuzją, więc to się wyrównuje, Ginobili i Diaw,a także Splitter (ten ostatni przez dwie serie) i też Mills są wyraźnie lepsi w tych play offs, Leonard ma rok więcej doświadczenia i z meczu na mecz gra lepiej- wystarczy zobaczyć Game 6 z OKT; Green, Duncan są w fajnej formie, Bellineli na razie zawodzi, ale jest to przynajmniej tej samej klasy gracz co Neal;
niektórzy się zachwycają Lewisem mimo, że zagrał z dwa, trzy dobre mecze, w tym jeden tylko gdy zobaczy się statystykę +/_, głownie rzucając za trzy – dajmy szansę też Bellineliemu, może wstrzeli się też Bonner; dla mnie Miami to James, Wade i Bosh, – czy są lepsi, zdrowsi to sprawdzą w tym roku dopiero SAS
Owszem, grał, ale z tego co pamiętam, wchodził w tamtą serię będąc zdrowym. Teraz od początku niedomaga i jest to przewlekły uraz. O Splitterze w ogóle nie chcę rozmawiać, bo nawet jeśli nie dzisiaj, to w dalszych meczach tej serii po prostu nie będzie dla niego miejsca na boisku. Diaw może mieć mecz, w którym wielkimi literami zapisze swoje nazwisko w boxcore, ale Green czy Leonard nie powinni wnosić nic, ponad to co wnosili rok temu. Statystyki nie kłamią na tę chwilę, choć kto wie – może na widok jerseyów Heat poleci im piana z pysków i wściekle rzucą się do podgryzania Wade’a i LeBrona. O Millsie nie ma sensu rozmawiać dopóty, dopóki nie zobaczymy go w tej serii ze dwa-trzy razy, bo w sumie diabli wiedzą, czy i jak będzie się spisywał, a także jakie zadania otrzyma od Popovicha. Ta seria to jedna wielka niewiadoma. Nie ma tutaj jednoznacznych odpowiedzi, ale też nie ma przesłanek ku temu, by twierdzić, że Spurs są lepsi.
Zresztą jeśli dla Ciebie Heat to tylko Big 3, to w zasadzie chyba nie ma o czym rozmawiać. Fakt, że nie wymieniłeś u boku tej trójki przynajmniej Allena (nie wspominając o paru innych nazwiskach), to jakiś żart. EOT.
SAS są nieco lepsi niż rok temu, np. o grę Diawa, Splitera, a co do MIami to ciężko stwierdzić bo na wschodzie cały czas są na wakacjach, co też świadczy o ich sile, niemniej ciężkiej do oceny
Spurs jeszcze 4 !
Stawiam na Heat w 6. Zdrowy Wade to może być szach mat w tej serii.
Seria to seria, wiec oba zespoły mogą wygrać, ale jak dla mnie faworytem są MIA.
A już w ogóle nie rozumiem sugestii, że MIA mogą być słabsi niż przed rokiem. Dziz, w żadnym razie – nie stracili praktycznie nikogo z poprzedniego składu (M. Miller to nie był nawet gracz z top8 rotacji i parę dobrych meczów w finałach niech tego nie przesłania) zaś na plus:
– INDYWIDUALNY ROZWÓJ GRACZY – Cole mimo ogonów jakie grał poprawił obronę i dodał 3, zaś co do BIG3 – Wade miał rekordowe 55% z gry w RS (1st wśród guards), Bosh stał się pełnoetatowym strech-5 i pewną opcją za 3, Lebron – nc
– DOŚWIADCZENIE – 4 sezon z rzędu w finałach, przynajmniej z 4,5 ciężkich serii przez ten czas i porażka tylko z DAL
– EWOLUCJA – przebyli długą drogę od wychodzenia z Bibbym i Anthonym w piątce a mimo to nadal stale ewoluują, nie tylko zmienili sposób gry, ale potrafią też adaptować się do konkretnego rywala a także przeprowadzać zmiany już w trakcie serii – kryptonitem dla MIA była IND, którą w tym roku po raz pierwszy od 3 lat naprawdę zdominowali i to mimo braku HCA, i na swoich zasadach a nie dostosowując się do rywala
– DOJRZAŁOŚĆ – wiele mówiło się o problemach Miami z presją, słabych 4 kwartach itp. – teraz już tego nie ma – jasne, nie wygrywają 100% meczów na styku, ale z zespołu cieniującego w 4q stali się zespołem, który przegrywając jest na ogól tylko o jeden run od zwycięstwa i często ten run zalicza
– COACH SPO – nc
– LBJ – gracz, którzy ma ledwie 29 lat, dopiero zaczyna swój prime a już mówi się o nim top10ever
MIA jest for real – nawet jak 1 z BIG3 gra słabo to MIA i tak potrafi wygrać. Są lepsi (albo jeśli ktoś woli – dojrzalsi i bardziej zgrani) niż rok temu (czy to pokażą to już inna sprawa), ale nawet gdyby zachowali status quo to wciąż byliby dość dobrzy, by i w tym roku wygrać. Tak jak nie szanuje się często Lebrona (gdzie mu tam do Kobego) tak samo patrzy się często na całe Miami – słaby zespół, nabrali gwiazd w jednym offseason, grają w żenująco słabej konferencji a nawet ich mistrzostwa to jeden wielki fart (nieodgwizdany faul Lebrona na KD, mega farciarska trójka Allena rok temu), w dodatku finały grają po spacerku w EC, gdzie rywal z zachodu musi stoczyć 3 dwunastorundowe walki bokserskie.
A co do SAS – nie jestem ich hejterem, wręcz odwrotnie – gdyby nie MIA to bym im kibicował :) Mogą wygrać te finały – mają HCA, trenera, dobry team, na nich też stawia część ekspertów. Ale jeśli chodzi o mój typ to MIA wydają mi się mocniejsi. MIA w 6/7.
Słuszna uwaga: jak Heat przegrywają Game 1 z Pacers, mamy wysyp entuzjastów, którzy widzą Indianę w Finałach. Gdy Heat rozjeżdżają ich w serii, powstaje narracja, że Wschód jest słaby, że to, że tamto. Dzisiaj w Palmie usłyszałem, że Pacers, którzy jeszcze jakiś czas temu byli wymieniani jako żelaźni pretendenci do mistrzostwa i – rzekomo – w którymś momencie zdążyli zmartwychwstać w tych playoffach, nie wygraliby rundy na Zachodzie. Nigga, please…
a z kim Indiana tak grająca miałaby wygrać na zachodzie2 w tych play offs?! W pierwszej rundzie odpadły GSW, Houston, Memphis i Dallas, a Indiana wymęczyła zwycięstwo 4-3 z Atlantą grającą z Anticem na centrze
A nie dostrzegłeś tej małej, dość banalnej, ale jakże prawdziwej zależności pomiędzy wynikiem serii Pacers z Hawks a Anticem grającym daleko od kosza?
daj spokój:) wiele razy słyszałem to tłumaczenie, ale jeżeli na dobry zespół kryptonitem mam być Pero Antic rzucający z daleko, to już nie można uważać takiego zespołu za dobry – przynajmniej w tych play offs Indiana nim nie była;
W tej całej dyskusji o tym kto jest lepszy, kto gorszy w porównaniu z zeszłym rokiem i motłochu wszelkich statystyk uważam, że zapominacie o bardzo istotnej sprawie. Sportowej złości jaka kipi w szeregach ekipy SAS. Oni nie tylko chcieli się znaleźć w finale – oni chcieli zastać tam Heat. Duncan i spółka wyprują sobie żyły na parkiecie, aby tylko zemścić się za ubiegło roczny finał. Oni nie wypuszczą tego z rąk. Pop nie da się drugi raz wykiwać. Życzę wszystkim epickich finałów.
Spurs w 6
Dokładnie. Sportowa złość i chęć zemsty Spurs będzie tutaj kluczowa. Spurs w 6.
Podkreślacie znaczenie sportowej złości, która faktycznie potrafi przenosić góry, ale nie deprecjonujcie, proszę, tego, że ambicje Heat też zostały podrażnione (zobaczymy, na ile wypowiedź Timmy’ego Duncana zaszła im za skórę). Co więcej, Heat mają okazję dokonać czegoś historycznego, czyli ten wałkowany wszem i wobec three-peat. Pamiętajcie, że tu rozchodzi się również o legacy LeBrona (nawet jeśli ten twierdzi, że jest inaczej). Jeśli LeBron zdobędzie trzy mistrzostwa rok po roku, to będzie jego mile stone a’la Michael Jordan. I dalej: w dalszej perspektywie, kto wie, czy to trzecie mistrzostwo, nie będzie początkiem wyścigu o czwarte, a tego w NBA nie było już od dawien dawna. Spurs są źli, ale Heat też będą gryźli parkiet, stąd moje ciche przeczucie, że te Finały nie będą tak “grzeczne” jak przed rokiem.
Heat w 7. Niech zatrzęsie się ziemia.
Heat w 6
W ogóle nie mam pojęcia dlaczego trzykrotny finalista i dwukrotny mistrz, a zarazem obrońca tytułu, który wygrał przed rokiem właśnie ze Spurs (czy Spurs czasami przed rokiem też nie byli faworytami, jak rok wcześniej Oklahoma?)z najlepszym od lat graczem NBA nadal nie są faworytami pomimo, że od pamiętnej serii z Mavs wygrywają wszystko, ale ok. Może to jakaś przewrotność, czy prowokacja Panów Redaktorów i ekspertów, którzy piszą, że Spurs sa super, a później mi zaniżają kumulację wygranej u buków na Heat.
Przeanalizujmy tych mitycznych herosów z Texasu:
Duncan, Ginobili i Parker są starzy i z pewnością starsi niż przed rokiem
Z młodych – ok Leonard gra świetnie, ale dla mnie to bardziej wybitny role player, niż materiał na gwiazdę.
Greena trójki Heat rozpracowywali w poprzednim finale, neutralizując go w g6 i g7. Z pewnością poprawił obronę, ale czy w ataku może czymś zaskoczyć Heat?
Diaw jest kolejnym graczem, który będzie pewnie świetnie się prezentował, ale już Splitter, jak będzie grał small ball ma już być zneutralizowany, zatem jego lepszy sezon może tu nie mieć przełożenia.
Chętnie zobaczę tego Millsa w akcji, bo już w tamtym roku o nim fani Spurs trąbili, a on jakos mi do tej pory nie wpadł w oko.
Jeżeli Bonner nie stanie sie nagle X-factorem, to te jego 1,8pkt serii raczej nie odmieni.
Belinelli to jak do tej pory gracz minusowy.
Kogoś pominąłem?
zatem mamy: Duncan, Parker (nie wiemy co z kostką), Ginobili, Leonard i Diaw. Może jeszcze Green. Zatem, gdzie ta mityczna ławka? Gdzie ta młodość? Gdzie ta przewaga?
Poza tym mamy rok parzysty, Spurs z Heat nigdy nie wygrali w playoffs serii, a Heat maja 100% udanych serii z teksańczykami.
Ze zdrowamym Parkerem 4-2 dla Heat, z kontuzjowanym 4-1 dla Heat.
Może 4-0, co?
Miami jeszcze 4!
dubel, kasować :)
Dr Ćma na redaktora bo się chłopak marnuje w tych komentarzach ;-)