Pamiętacie mecz numer cztery zeszłorocznych Finałów, w którym Dwyane Wade zdobył 32 punkty, miał 6 przechwytów i wyglądał jak ten zawodnik, który w 2006 prowadził Heat do mistrzostwa? A pamiętacie jak trzy dni później w Game 5, Manu Ginobili wszedł do pierwszej piątki Spurs, po czym zanotował 24 punkty i 10 asyst?
Wade i Ginobili mieli swoje momenty w tamtych Finałach, ale to były tylko momenty. Ani jeden, ani drugi nie może zaliczyć tamtej serii do udanych i teraz będą mieli okazję zamazać złe wspomnienia.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
Nie wiem po czym wnosisz, że Gino może mieć lepszą serię niż w zeszłym roku? Trzymam za niego kciuki, bo to jeden z moich ulubionych graczy w lidze, ale pisząc, że bardzo dobrze zagrał w meczu nr 6 to zapominamy między innymi o 1/7 za trzy (no tak, ta trójka). Mam nadzieję, że to będzie bombastyczna seria z wielkimi meczami Gino i Wade’a, ale wydaje mi się, że dla tego pierwszego wcale nie musi to być lepsza seria niż w zeszłym roku.
Lata lecą, ale dalej liga nie dorobiła się zawodnika, który podaje lepiej od MANUGINO.