W Bostonie zakończyła się wczoraj konferencja MIT Sloan Sports – myśli zostały rzucone, pomysły przedstawione. Jednym z nich – tym który najlepiej przebił się do nagłówków – jest temat, który poruszyłem przed kilkoma tygodniami w Przerwie na Żądanie Extra.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Zaloguj się jeśli masz już abonament
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
Powiem krótko głupi pomysł i bardzo bym się zdziwił gdyby zyskał szersze poparcie.
Dlaczego głupi ? LeBron, czy Kobe poszli do NBA prostu z High School i jakoś nie są debilami. D-League zdecydowanie nie jest wykorzystywana tak, jak można by to robić. “D” to development, czyli rozwój, a co to innego jest rozwój, niż branie osiemnasto letnich chłopaków i przygotowywanie ich do gry w NBA ?
Głupi pomysł bo?Przynajmniej wówczas nikt by się nie oszukiwał co jest prawdziwą intencją zarówno zawodników jak i władz drużyn.Goście, którzy idą na studia wcale nie myślą o nauce, wielu z nich ma problemy z zaliczaniem przedmiotów i zdobywaniem wiedzy, tyle że jeśli prowadzą swoje szkoły do zwycięstw to nikt ich nie naciska.Szkoły też udają, że chcą im dać alternatywę do koszykówki w postaci solidnej edukacji a tak naprawdę chodzi tylko o dolary z meczów i splendor dla uczelni.W D-league przynajmniej można by skończyć z tą fikcją i obie strony mogłyby się skupić na tym co jest dla nich najważniejsze czyli jak najlepszej grze w koszykówkę.
Autor artykułu wymienił wystarczająco dużo plusów za grą na uczelni oraz minusów gry w D-League, jaka działa w obecnym kształcie. Oszustwa zaczęłyby się dopiero wtedy, gdyby każda drużyna zaczęła wabić młodych dobrze zapowiadających się zawodników do swojej szkółki (drużyny D-League), żeby być pewnym że będzie on później grał ich drużynie NBA.
Drużyna wybiera w drafcie 18-latka po HS i wysyłą go do D-LEague na rok żeby się podszkolił i ogarnął życiowo, nie ma tak że bez draftu druzyna zgarnie jakiegos Wiginas czy Parkera do swojej filii i tyle. Najpierw draft a potem wysłanie do D League. Tak to powinno wyglądać.
A propos wskazania Krymu na mapie. Krym nie leży na mapie, krym leży na ciostku.
piękne
Jak fan NCAA niestety muszę się zgodzić z Maćkiem. Niektóre uniwerki nie mają nawet dobrego ubezpieczenia zdrowotnego. I faktycznie, takie Wigginsy zarabiają miliony na sprzedaży koszulek, praw telewizyjnych. Prosty przykład – P.J. Hairston został wydalony z Północnej Karoliny, a obecnie w D-League kręci po 26 punktów i umacnia swoją pozycję w Top 20. Cuban dobrze główkuje, szczególnie w opcjach nauki dotyczącej radzenia sobie w NBA. Można to wszystko jakoś poukładać. Są za i przeciw. Jako fan NCAA cenię sobie granie przez 3-4 lata na uniwerkach, gdzie gracze dojrzewają, są dobrze wyszkoleni. Ale w dzisiejszych czasach liczy się prospekt, młody talent, który trzeba szybko poddać zawodowej obróbce. To jeszcze dzieciaki, mogą się w tym gubić. Do sedna – fajny pomysł na przyszłość. Aloha!
Sebastianie czy mógłbyś napisać właśnie na temat NCAA ale “od kuchni”? Nie kto jakie wykręcił cyferki ale jak są postrzegane uniwerki przez graczy, co im oferują oprócz “nauki” i campusowej atmosfery? Prztkład – wspomniane przez Ciebie ubezpieczenie itp. Z góry dzięki :)
Zastanówmy się. NBA D-League. Czyli NBA Development League. Gdzie w tej chwili jest tam ten development? Także pomysł jak najbardziej wart zastanownienia