David Stern cieszy się ostatnim miesiącem urzędowania na stanowisku komisarza NBA, zanim przekaże pełnię swoich władz doskonale przygotowanemu do tej funkcji – Adamowi Silverowi. Choć zbliża się czas podsumowań kilkudziesięciu lat pracy obecnego sternika, na razie skupimy się na przyszłości, fragmentami odsłaniając sylwetkę jego następcy. Ten od paru lat zaskakuje opinię publiczną swoimi pomysłami. Chce wzbogacić ligę korzystając z rozwiązań, które zostały już sprawdzone czy to za oceanem, czy na podwórku obok.
Dopóki jednak Silver nie zostanie komisarzem, nie będzie mógł rozporządzać w sprawach, które ostatecznie muszą przejść przez gabinet jego przełożonego. O ile Stern ufa protegowanemu, o tyle pozostaje ostrożny na ostatniej prostej swojej kadencji. Pragnie pożegnać NBA ze świadomością, że zrobił wszystko co było w jego mocy, aby szerzej otworzyć lidze okno na świat. Stąd też bojaźń Davida przed ryzykownymi i niesprawdzonymi krokami. Silver zdaje się mieć znacznie więcej wigoru i chęci.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
Obcisłe koszulki z reklamami oraz pseudonimami na plecach lub samymi inicjałami jak się ktoś statusu nie dorobił :) To będzie COŚ! :-))))
Te miniturnieje to super pomysł biorąc pod uwagę jak słabo zdrowie dopisuje zawodnikom z sezonu na sezon, no i draftowy system koła :-)))
Ja mam inną propozycję, pewnie pasuje do Pana Silvera, każda drużyna miałaby rozgrywać 10 z 82 spotkać w sezonie zamiast na parkiecie to na konsolach w NBA 2K14 a potem kolejne wersje :-)))) W tym czasie wszyscy by siedzieli na parkiecie w hali, np Griffin w swoim nowym Kia, Kobe w fotelu Turkisch Airlines itd. itp. Myślę, że Pan Silver ma dużo ciekawych pomysłów :-))))
Co do Cubana to faktycznie człowiek, który nie lubi rutyniarstwa, tyle lat starał się zdobyć mistrzostwo, że po osiągnięciu celu rozgonił całą mistrzowską ekipę
Funny do fragmentu o Cubanie. Liczyłeś jego tax gdyby zostawił tamten team z m.in. Chandlerem? No właśnie. To nie Prohorov, który może rozliczać się z graczem posiadłościami w Rosji.
Mogliby zrezygnować z konferencji i w playoffs brałoby udział 16 drużyn z najlepszymi bilansami a nie musielibyśmy oglądać drużyn które dostały się do playoffs tylko dlatego że wschód jest fatalny więc ktoś musiał awansować
już sobie wyobrażam jak Miami trafia w pierwszej rundzie na Sacramento, w drugiej na Lakers, w trzeciej na Portland, etc.
logistycznie to jest bardzo ryzykowne przedsięwzięcie.
Czemu ryzykowne? Kazda druzyna ma samolot lub go czarteruje i jest w stanie kilku godzin dotrzec do miasta rywala. To juz nie sa lata 70 gdzie wszedzie jezdzili autobusami. To jest tez powod dlaczego Royce White urodzil sie te 40 lat za pozno.
Owszem ma samolot, ale pomyśl tylko o zmianie czasu i wpływie na zawodników. Z jednego wybrzeża na drugie jest jednak kawałek a dopóki nie wynajdziemy teleportacji to tego się nie da przeskoczyć. To nie przypadek, że terminarz jest obecnie tak zrobiony, że są serie wyjazdowe, szczególnie jeśli przeciwnikami są drużyny z drugiego wybrzeża.
Tak, sam lot może i trwać 4-5 godzin, ale weż pod uwagę dojazd na i z lotniska do hotelu, wlicz w to potworne korki i z Twojej 5-cio godzinnej podróży robi się cały dzień. Do tego jeszcze zmiana strefy czasowej, cholernie męcząca sprawa.
Czy znacie jakieś pomysły na skrócenie rozgrywek. Do mniejszej ilości meczów ?
Ja osobiście myślałem, żeby obciąć ilość do 65 meczów, biorąc pod uwagę wariant dopuszczenia najlepszych drużyn do PO. Czyli po 2 mecze z każdym zespołem z poza dywizji = 50 spotkań i po 3 z dywizji co daje = 15. Co łącznie daje nam 65 spotkań. Czyli opuszczamy 17 spotkań sezonu. Jeżeli chodzi o identyczny wynik i selekcje do 16 to jeżeli wynik w pojedynku jest remisem (możliwe tylko w przypadku drużyn spoza dywizji) wchodzi ten, który wygrywa dywizje. Pozycja w dywizji byłaby ustalana z wyników pojedynków jej ekipy.
Plusy z tego rozwiązania to skrócenie rozgrywek,większa rywalizacja na gruncie lokalnym, no i do PO wchodzą lepsze ekipy.
Minusy to fakt, że niektóre dywizje są słabsze, ale myślę, że nie można mieć wszystkiego.
Owszem pomyslow mozna miec wiele. Np mecze tylko dwa razy w tygodniu i aby utrzymac aktualna ilosc meczy, sezon zaczynac juz we wrzesniu.
Inna opcja jest taka, zeby co miesiac usuwac z rozgrywek dwie najgorsze druzyny (jedna na wschodzi i zachodzie). W ten sposob nikt by nie tankowal bo nic by nie zarobil.
Dalej, aby chronic zdrowie zawodnikow wprowadzic maksymalny limit minut jaki moze rozegrac gracz w miesiacu. Poziom informatyzacji/cyfryzacji rozgrywek jest na tyle wysoki ze mozna by to wprowadzic. Sa praktycznie same plusy tego – odgorne chronienie zdrowia najbardziej obciazanych aktualnie gwiazd, cala lawka ma w ten sposob gwarantowane minuty. Dzieki temu rozgrywki nabieraja rumiencow a trenerzy maja dodatkowe mozliwosci opracowania strategii dla swoich druzyn.
Moglbym tak jeszcze dalej, ale nienazywam sie Adam Silver i mi za to nie placa :)
Po co ograniczać zawodnikom czas gry w meczu? Przecież nie można sztucznie robić ograniczeń, to menadżerowie, trenerzy są od tego by szanować swoich zawodników. Przecież każdy zawodnik inaczej może grać, jeden w wieku 30 lat może grać 30 minut inny 38 minut. Kto będzie to dzielił? Silver?.
Weźcie przykład ze Spo albo Popa, oni dają odpoczywać swoim zawodnikom, a np MDA zarzyna wszystkich jak leci. Są różne szkoły jak widać ale potrzeba zdrowego rozsądku, a nie bezwzględnej pogoni za wynikami.
Po co skracać sezon do np 65 spotkań, skoro wszystkie poważne kontuzje się zdarzyły w tym roku po maks rozegranych 30 spotkaniach, a w przypadku KB po 6 Rosa po 10 Russella po 25 inni rozegrali też mało. Tu nie w ilości spotkań leży problem. Trzeba szukać innych rozwiązań.
Co więcej ten sport (NBA) ma już tyle “dzikich” i dziwnych regulacji, że mało kto jest w stanie to ogarnąć. Im więcej “kosmosu” w zasadach tym więcej braku zrozumienia i spadku popularności sportu, porównajcie zasady w F1 w sezonie np 2009 i 2014.
Wiesz tu nie chodzi o to zeby robic zasady dla zasady.
Cala rzecz w tym, ze wlasciciel druzyny oczekuje wynikow. Wyklada na to pieniadze i rzadko kiedy interesuje go to ze jego zawodnicy w wieku 35 lat sa kalekami.
Popatrz jako koszykowka sie rozwija przez ostatnie lata. Nawet nie dawno, w czasach Jordana, koszykowka nie byla tak fizycznym sportem jak to jest teraz. Teraz juz nie wystarcza talent – potrzebujesz jeszcze gory miesni wypracowanych na silowni… nie wspominajac w wspomagaczach.
To wszystko sklada sie na to, ze gracz wyciskajacy z siebie trzy razy w tygodniu 150% mozliwosci swojego organizmu predzej czy pozniej doprowadzi do kontuzji.
Zasady, nawet te w F1 maja na celu zabezpieczenie zdrowia zawodnikow i wyrownanie szans miedzy zespolami. Nie zawsze sie to udaje, owszem.
“Po co skracać sezon do np 65 spotkań, skoro wszystkie poważne kontuzje się zdarzyły w tym roku po maks rozegranych 30 spotkaniach, a w przypadku KB po 6 Rosa po 10 Russella po 25 inni rozegrali też mało.”
Lol. Wlasnie o to chodzi, ze jesli masz 82 mecze to musisz grac te 3-4 w tygodniu, przez co duza intensywnosc meczow, duze obciazenia i suma sumarum kontuzje. Mniej meczow i od razu masz np tylko 2 w tygodniu (bez b2b) co zdecydowanie ogranicza ryzyko zlaman, zerwan, naciagniec itd.
Wroblon Przeeeestań, przecież to nie pierwszy rok gdy liga gra 82 spotkania :-)))) Nie tędy droga. Wielu zawodników ma 1000 + spotkań + PO. Pomyśl sobie, nikt się na to nie zgodzi, nawet zawodnicy o tym nie mówią, nie mówią o tym właściciele, dla nich to strata powiedzmy 10 spotkań w swojej hali, czyli wpływy z biletów, średnio koło 200 tys., transmisje itd. itp.
Liga gra swoje i tyle.
NHL ma 82 spotkania ale inaczej rozdziela się zdrowie zawodników, MLB, NFL to dwa bieguny.
Dla mnie najlepszym przykładem głupoty jest LAL z sezonu 2012/13 gdy MDA grał rotacją dużą ilość spotkań 7 zawodnikami przy składzie 13-14 reszta była cieszynkami (tak tak Sacre). Nie ma rozwiązań systemowych, potrzeba zdrowego rozsądku.
No bo jeżeli będzie mniej spotkań to zawodników będą męczyć po 40-46 minut per 48. Nie ma cudów.
Hehe, nie, tu chodzi o większą ilość $$ a nie mniejszą ;) Będzie więcej spotkań, choćby w formie turniejów, więcej reklam, więcej wszystkiego ;) a co do kontuzji, cóż, wykreuje się nowe gwiazdy i gwiazdeczki, każdy będzie miał szansę na swoje 5 minut i “tłusty” kontrakt.
Wszystko, tylko nie reklamy na koszulkach i parkietach. Żygać się chce jak się patrzy na te euro, lub polsko ligowe koszulki z reklamami typu: “składy cementu Marian i syn”
Ja rowniez uwazam ze od zawsze gralo sie 82 mecze i tak powinno Pozostać, a kontuzje beda sie zdarzały i jak sezon bedzie liczyl 50 meczy. Myslicie ze jak meczy nedzie mniej to beda grali co tydzień? Nie ma szans intensywnoac bedzieta sama tylko cczas sie skroci. Sezon będzie trwal od grudnia do konca Marca i będziecie mieli wiecej czasu zeby marudzić jak to tesknicie za nba. Dodatkowo dochodza sprawy fina sowe. Zadnego skracania pisze to na 6G już kolejny raz i mam nadzieję ze coraz więcej ludzi ma to samo zdanie.