NYK mieli ochotę zrobić HOU drugie sanantonio. Nie wyszło. Film urwany w połowie.
Nie dałem się wciągnąć w ten mecz. Był zawiesisty i męczący. Jak jedzony drugi tydzień bigos.
Drugie ramię Teksańskiego Trójkąta odrysowane. Rakiety mamy w tym sezonie odpalone.
HOU ciągle gra źle. Może „źle” to niezbyt akuratne słowo, ale ofensywnie nie wygląda to nadal zbyt zbożnie. K. McHale ciągle tego nie odnalazł. Może powinien zadzwonić do pułkownika Jamesa Braddocka, żeby odszukał, to co zginęło (np. grę za „trzy” z listopada)? Wydawało mi się, że oni są bardziej jak wielolufowa kartaczownica a na koniec dnia wszystkie punkty musi wyhodować Czarnobrody, bo jak nie to reszta tylko tak stoi i się tak paczy. J. Lin zrobił jakiś statement, żeby media w NYC podniosły jakiś lament i odgrzały linsanity (no i żeby R. Felton znowu pomyślał o liposukcji). Ch. Parsons, T. Jones i D. Howard pozostali przeciętni w bezbarwności, a ławki nie było.
Prognozy Maćka, że HOU może wygrać regularnie Zachód wyglądają mi się wielce wątpliwe. Raczej widzę piąte miejsce i odpadnięcie w pierwszej rundzie z LAC (C. Paul zgodnie z przewidywaniami zaczyna się rozsypywać na naszych oczach – pokaż ile teraz jesteś wart Blake).Potrzebny jest lepszy (młodszy) trener by zrobić rakietowy krok do przodu. K. McHale nie sprzeda do głów tych dzieciaków lat osiemdziesiątych. Historią jeszcze nikt mistrzostwa nie zdobył. Tak jak nie da się prowadzić polityki historycznej. Na dłuższą metę. Życie toczy się tu i teraz, a nie za Jagiellonów. „I wtedy my z L. Birdem wsiedliśmy do tego Fiata Ritmo, na stacji benzynowej kupiliśmy dwa Budwisery przy akompaniamencie Billy Joela poszliśmy na prywatkę do R. Parisha”. Większość z tych chłopaków nie znała jeszcze w tym czasie swoich rodziców a Kevin nadal nie ogarnia facebooka. To jest pokoleniowa przepaść. Mostu się nie zbuduje. Jak to mówią Rosjanie – Kevin is to go. I to im wcześniej tym lepiej.
Co u nas?
Raczej takie gry przedszkolne. Berek, chowany, gry terenowe.
I. Shumpert nadal ściska pod językiem swoją wróżbę i robi efektywnie różnicę. A. Bargnani ośmiesza to co już dawno nie śmieszy już prezenterów RAI Uno, T. Murry żyje od dziś z ciężką do przełknięcia przepowiednią C. Drexlera (Glide kochałem Cię, ale Twoich popisów mikrofonowych słuchać hadko), że na koniec sezonu będzie startującą jedynką NYK, Melo był myślami przy swojej kostce i pisze pierwsze takty kolejnej Melodramy, B. Udrih gra jakieś zawrotne minuty, które nie mają żadnego merytorycznego uzasadnienia, T. Hardaway Jr. nadal ma zakwasy po sprzątaniu po sylwestrowej balandze, STAT już się w tym sezonie nagrał, T. Chandler zdaje się obejrzał „Karate Kid” i próbował sprzedać trochę choreografii D. Howardowi, JR Smith nadal łka na grobie Młodszego Brata przebijając głupotę Bargsa o 5 sekund, a MWP przebywa na orbicie.
Nie ma historii tego spotkania. Nie da się tego nadmuchać. Można mierzyć ją kategoriami neurologicznymi. Ale czy ma to jeszcze sens?
PS. Żeby osiągnąć to, co udało się wyżyłować w zeszłym sezonie NYK muszą… być 44-6. Good luck.
TOR ucieka. 6 i pół gry.
Houston zawodzi, NYK też… no i to tyle
JR to debil, co dzisiaj potwierdził, co w sumie mnie cieszy, gdyż od dawna za takowego go miałem.
Podobał mi się stat rzucony przez komentatorów, mówiący jaki to Melo jest Clutch tzn. 1/16, ktoś podejmie rękawicę?
Houston potrzebuje trenera.
Mecz (poza Smithem) przegrali Woodson z Bargsem. Na początku 4 kwarty gdy Kniks tracili prowadzenie przez idiotę Bargsa (rzuty z d… za 3 punkty i kontry po tych rzutach) na parkiecie nie było nikogo z tercetu Schump, Ty, Melo. Woodson lekką ręką oddał prowadzenie i wprowadził kluczowych graczy dopiero gdy już go nie było. Później Knicks do końca kwarty musieli gonić.