Są czasem takie mecze, o których wiesz, że mogą się skończyć tylko tragedią, płaczem i zgrzytaniem zębów. Było 61-49 dla NYK i 19 min. do końca spotkania, a ja czułem, że to nie ma żadnego znaczenia bo, Knicks idą utartą ścieżką zabójcy trolli. Ku zagładzie. I to mimo tego, że TOR wyglądali źle. Naprawdę fatalnie. Jak stado karibu, które zabłąkało się w metrze i zastanawia się czy kupić bilety czy walić na pałę na gapę do stacji końcowej. Do tego wyszli w piątce z jakąś kobietą – Laurą. Ale to i tak było za wiele. NYK wysłali do nich smsa o treści „POMAGAM”.
A. Bargnani chciał wesprzeć przyjacielskim gestem B. Udriha i trafił w bok tablicy. Ten chciał trochę zabawę utrudnić i trafił w jej górną część. Czym lekko zszokował. Nikt nie ośmielił się tego wyczynu skopiować. Ci tzw. najlepsi obrońcy I. Shumpert i T. Chandler po czterech minutach 1Q już siedzieli na ławce za szybkie dwa faule i rozwiązywali świąteczną jolkę. JR Smith miał chwilę zjawiskowego przebłysku, ale potem popadł w marazm manowców ślepego zaułka. T. Murry koło J. Lina nawet nie stał, a Pan Cegiełko miał pięciominutowy popis mimiczny po którym Czarek Pazura i Marcin Daniec drżą, ze stracą pracę w kabaretonie na stojaka. Patrząc na K. Martina człowiek modli się, żeby spotkała go łaska kontuzji…
A przecież ten mecz miał takie fenomenalne preludium.
Oto w złotej kolasie, zaprzężonej w osiem białych królików (wyszabrowanych od Radagasta Burego w zamian za obietnicę autorskiego programu grzybach) po czerwonym dywanie, obsypanym kwiatami orchidei wjechał do szatni drużyny – Właściciel Dolan i oznajmił, że Ci co są już spakowani mogą rozpiąć walizki bo zasadniczo żadne natychmiastowe transfery nie są planowane, a posada M. Woodsona jest bezpieczna jak seks z kalendarzykiem. Na co Trener Woo zrewanżował się solenną deklaracją (podobno klęczał), że na koniec sezonu flaga NYK zostanie zatknięta na perci Atlantic Division. JR Smith się nie odezwał. I to powinno dać do myślenia.
Demotywatorzy?
Nie wiem, czy to miało być dementi tych wyssanych z brudnego palca pogłosek, że NYK szykują transfer R. Rondo. Słyszeliście jak chcą to zrobić? To jest dopiero plan Schlieffena. R. Rondo ma, nakłoniony przez włodarzy NYK, wmusić na nich przeniesienie do Nowego Jorku. Patent na Melo 2011. Jeżeli konwencjonalne środki zawiodą ma rozpocząć głodówkę i okupację męskiej toalety. Co więcej pewność siebie, z jaką zachowują się włodarze NYK świadczy o tym, że to nie jest problem „czy” tylko „kiedy”. Trochę to wszystko zaplątane i nie do końca jasne, dlaczego np. P. Gasol miałby zostać Celtem, ale NYK robią bardzo tajemniczą minę. To z drugiej strony być może koresponduje z kolejnym newsem z paska TVP Info, że Melo też już jest w modzie „not if, but when” dotyczącym jego przeniesienia się do LAC celem wypełnienia toastu weselnego. Nie, Amare siad. Ty zostajesz. Siad powiedziałem. Merdanie ogonem niczego nie zmieni. CBA ma zdaje się na temat przenosin do Kalifornii inne zdanie… ale… można zacząć pisać powieść epistolarną z L. Coon’em. Wyjaśniać. Klarować. Paulinka, Melo, Gryf i dwa automaty do robienia popcornu. Jak to nie jest mistrzowski skład? Jeżeli Melo ma faktycznie taki pomysł to należy go w nim wspierać, pompować oponki w U-Haulu i masować Lali pośladki.
Ci co mnie trochę znają wiedzą, że mam do Kanady stosunek lekko prześmiewczy i traktuję całą organizację z dużym przymrużeniem oka i sporą porcją niewybrednych żartów. Próba zbudowania tam czegoś o konstrukcji trwalszej niż igloo musi skończy się katastrofą budowlaną i setkami ofiar. Ale… TOR są 7-3 odkąd puścili R. Gaya w ofercie za Łososia i paczkę żelków. Dlaczego oni to robią? Po co mieszają? Wydawało się, że zasadzą się na jakiegoś Wigginsa, nabierając miarowo wody w ładownie, a tu taki zwrot przez rufę. Nie wiem, o co w tym chodzi. Raptors mają w miarę poukładaną sytuację płacową – za dwa lata są już tylko zakontraktowani na Różanego, Józwę Butryma i wnuka Diany Ross. Przy czym dwaj ostatni grają nadal za dwa czekoladowe batony i wspólny śpiwór. Obraz psuje tylko ten S. Novak, który potencjał został ostatecznie zweryfikowany i do gry to może wrócić ale chyba w kręgle. Ale Masai już nie takim chłamem z powodzeniem handlował. L. Fields i Ch. Hayes są balastem jeszcze tylko przez półtora roku, a potem zostaną odcięci z wilczymi biletami – drogi powrotnej nie ma. Ten popularny Chucky zwany Motem na Amare stracił rację bytu skoro STATa już nie ma i popyt na jego usługi wyraziła już tylko bramka w klubie nocnym. Czyżby, więc Masai Ujiri próbował nas przekonać, że w Kanadzie da się stworzyć drużynę bez krążka? Nie wierzę. Ale z ciekawością się przypatruję. TOR mistrzem NBA? Szczerze mówiąc brzmi równie absurdalnie jak mistrzostwo NYK.
Śmiesznie. Jest 38 sek. do końca. Transmisja w toku. Najazd kamery na ucieszone twarze S. Novaka i L. Fieldsa. A potem Właściciel wyciągnął wtyczkę, odciął prąd. I stała się ciemność.
Still nothing imminent Mr. Owner? Then when?
Kiedy jakiś mecz z MIL albo ATL?
NYK wysłali do nich smsa o treści „POMAGAM”.
You’ve made my day!
Jeja, nawet gimnazjaliści śmieją się już z NYKsów. Takie wiesz, ‘twoja stara podwaja Melo’ i pochodne…
Miałem identyczne odczucia co zNYK skacząc na League Pass między WAS@MIN a TOR@NYK, gdy z Knicks +10 przełączyłem, po 5 minutach wróciłem zrobiło się Raps bodajże +1 nawet mi powieka nie drgnęła, późniejsze +10 to była tylko kwestia kilku minut i kolejnych defensywnych majstersztyków.