Phoenix Suns w ostatnich dniach wyrastają na drużynę, z którą będzie trzeba się liczyć w tym sezonie. Dużo mówi się o ich backcourcie, o trenerze, ale przy tej okazji warto też zwrócić uwagę na ławkę rezerwowych, która jest jedną z najlepszych w lidze, a o jej sile w dużej mierze stanowią bracia Morris.
Markieff i Marcus Morris, czyli dopiero druga para bliźniaków w historii NBA mająca okazję grać razem w jednej drużynie. Są właściwie identyczni, nie do odróżnienia poza numerami na koszulkach – Markieff #11, Marcus #15. Nie pomagają nam tak jak bracia Lopez, którzy mają inne fryzury. Morrisowie nie tylko są tak samo przystrzyżeni, ale też mają taki sam zarost i nawet tatuaże, dokładnie 18, w tym: MORRIS BROTHERS, EST. 1989. Jedyna różnica, to Markieff jest minimalnie wyższy i kilka kilogramów cięższy, ale trudno to dostrzec. A nie dość, że wyglądają identycznie, to również robią wszystko to samo. Razem mieszają w jednym domu w Phoenix, mają takie same samochody w tym samym kolorze, razem przychodzą i opuszczają szatnię czy też jedzą to samo przed meczami.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
fajnie musieli razem wyglądać grając na asfalcie :P
niesamowita historia ;) żeby tylko ta chemia nie przerodziła się w taką współzależność, że jak jeden będzie kontuzjowany to drugi też nie zagra. Ciekawa sprawa. Fajnie to wygląda.
fajny artykuł!!