Koszykówko, nie przestajesz zaskakiwać. Ale jesteś też – jak żadna inna zespołowa gra, którą znam – grą rytmu. Co stało się w przerwie między trzecią a czwartą kwartą ostatniego ćwierćfinału EuroBasketu? Czy były to kluczowe zmiany w składzie, czy zmiany w strategii? Raczej nie, ale wystarczyła jedna przerwa, a zupełnie rozbita w ostatnich pięciu minutach trzeciej kwarty kadra Litwy odpowiedziała na serię 14-7 Włochów startem 15-0 w czwartej kwarcie.
Znakomity w obronie pick-and-rolli przez cały mecz 33-letni Darius Lavrinovic “pokazał się” na picku granym przez Pietro Aradoriego, przesunął stopy na spotkanie z atakującym po przekątnej rozgrywającym i wsunął prawą dłoń w kozioł Włocha. Piłkę przejął Reinaldas Seibutis, nagle Litwini mieli kontrę 3-1 i po dwóch podaniach z Mantasem Kalnietisem Seibutis skończył kontrę z faulem. Trafił dodatkowy rzut wolny i było 72:58 dla Litwy na 4,08 min. przed końcem meczu.
Włosi już nie wrócili.
Trudno doprawdy powiedzieć co stało się z włoskim teamem, który w trzeciej kwarcie przejmował losy spotkania swoją kombinacyjną grą po pick-and-rollu. To był mecz w meczu – jak Litwini będą bronić ten najbardziej na EuroBaskecie zamerykanizowany atak Starego Kontynentu.
Włosi dysponowali w tym roku prawdziwą sektą guardów – Belinelli, Aradori, Cinciarini, Diener, Gentile – zdolnych w różny sposób zaatakować po rozgrywanym u góry czy ze skrzydeł pick-and-rollu – z kozła czy po hand-offach. Tak, że można się było zastanawiać czy zatrzymujący piłkę w rękach Andrea Bargnani i Danilo Gallinari byli im tak naprawdę potrzebni… Zasłony stawiali Luigi Datome, nowy gracz Pistons, doskonale popujący na szczyt za linię za trzy i trafiający stamtąd powyżej 40%, rolujący Nicolo Melli i grający na oba sposoby Diego Cusin.
Litwini zaczęli mecz grając do słabych stron w obronie włoskiej – używając swoich silniejszych skrzydłowych w grze do post, wypracowując pozycje do rzutu za trzy dla Martynasa Pociusa. Z czasem jednak Włosi zaczęli uzyskiwać swój rytm gry, doskonałą zmianę przed przerwą dał rezerwowy playmaker Travis Diener.
W trzeciej kwarcie trener Litwinów Janas Kazlauskas próbował ruszyć swoim zespołem, najpierw stawiając na presję na 2/3 boiska, potem grając nawet strefą 2-3, ale z biegiem czasu wychodziły trudne do wytłumaczenia różnice w sposobie obrony picków przez jego wysokich graczy.
Jonas Valanciunas switchował i był zamrażany rzutami nad swoją ręką lub dwukrotnie penetracjami Marco Belinelliego. To samo Belinelli robił z Donatasem Motiejunasem, który switchował tak jakby chciał włoskim guardom coś udowodnić (a pokazał tylko jaki problem mogą mieć Rockets aby grać nim minuty na czwórce w przyszłym sezonie).
Koniec końców, na szczęście dla Litwy, ostał się 33-letni Lavrinovic, który grał w najklasyczniejszy ze sposobów – pokazywał się albo na siódmym, albo nawet na ósmym/dziewiątym metrze do kozłującego, a następnie trzymał go na swoim boku cofając się do rolującego: niewielka pomoc obrony z rogów, doskonała gra Lavrinovica w obronie i +10 w 27 minut zaniżone tylko przez serię 12-5 Włochów w ostatnich 80 sekundach, gdy wynik był już rozstrzygnięty.
Dygresja: to było od startu zastanawiające że Litwini nie mieli jednej taktyki obrony pick-and-rolli, nie mówiąc już o jednej taktyce obrony do Belinelliego. Co gracz, to inne sposoby – poza tym, że switchowali KAŻDY drugi pick w posiadaniu – co miało sens, bo wymuszali rzuty z daleka pod presją czasu. W drugiej połowie zaczęli switchować już pierwszy pick (BigV, Motiejunas). I mieli szczęście, że Włosi tak mało próbowali gry pick-and-pop 1/4 z Datome.
Litwa zagra w półfinałach i koszykarze Kazluaskasa zrobili to pomimo łącznie tylko 7 punktów i 36 minut od Linasa Kleizy i Valanciunasa. Lavrinovic rzucił 10 punktów z 11 rzutów, ale to najrówniejszy na przestrzeni turnieju gracz Litwy, rozgrywający Kalnietis (17 punktów, 8/12, 7 zbiórek i 5 asysty), ‘Maciej Zieliński’ Litwy czyli Jonas Maciulis (13 pkt w 31 min.) i fantastyczny bez piłki po wyjściu zza zasłon (trafił tak 3/3 za 3) Pocius (11 pkt) robili z obwodu punkty dla teamu Kazlauskasa.
Z drugiej strony 22 punkty z 17 rzutów rzucił nierówny i niewidoczny przez pierwszych siedem minut czwartej kwarty Belinelli, 15 dołożył 21-letni Alessandro Gentile, ale tylko 10 punktów w 37 minut rzucił za mało wykorzystywany jako popujący Luigi Datome.
Na 10 minut przed końcem nic jednak nie wskazywało, że rozkręcająca się z minuty na minutę włoska maszyna nagle się zatrzyma.
Co wydarzyło się w trakcie tej jednej przerwy przed czwartą kwartą? Nagle rytm Włochów ustał i Litwini wolno – najpierw dobitka, zaraz layup w kontrze – bo wolno – potem już gra do post (Maciulis! Motiejunas!) – zaczęli się rozkręcać. Lavrinović był w tym czasie fantastyczny w obronie, co zwykły boxscore pokaże mu na przestrzeni meczu tylko jako 1 steal i 1 blok (fakt, że oba w 4q), i Litwa zagra w półfinale z Chorwacją.
Żal Włochów, ich najlepsze momenty w EuroBaskecie stały na poziomie najlepszych chwil Hiszpanii. Na koniec stali się zbyt łatwi do przewidzenia, a stary wyga Lavrinovic pokazał swoim młodym kolegom jak bronić najpopularniejszy w NBA i w tych mistrzostwach sposób ataku.
To był zdecydowanie najlepszy mecz ćwierćfinałów.
Mam wrażenie, ze w pozostałych poziom gry drużyn różnił się znacznie- jedni się zacinali i wiadomo było kto wygra, mało emocji
Po ok. 2 min. 4 kwarty Belinelli usiadł na ławce i była to chyba jego jedyna przerwa w meczu. Może dlatego był trochę niewidoczny.
Panie co się wydarzyło? Nie zauważyłeś? 3 kwarta – switche na KAŻDYM picku (baaa, nawet bez picka, na udawanym picku, czy przebiegnięciu), co dało Włochom miss-matche na początku akcji i dużo czasu na egzekucje. Stąd run na koniec kwarty ze strony Włochów, moje 3 minutowe bluzgi na idotyzm naszej obrony i rozlane pół piwa od oderzenia pięścią w stół. Początek czwartej kwarty, nazwane również objawieniem Ljubljańskim na Kazlauskasie, (przynajmniej 5 minut, potem już nie zwracałem uwagi) to zaprzestanie switchów. Litwini biegali za swoimi, przedzierali się przez picki i to, zaskakująco, podziałało na Italię.