To taka polska rzecz, i nie tylko w ostatnich dniach, najpierw dać ciała, a potem pozostawić nas z niedosytem. Piłkarze w piątek mieli słusznie nieuznany gol w 94 minucie w must-win z Czarnogórą – ale jak mój sąsiad to przeżył, to prawie zszedł na zawał. Mniej znani koszykarze w sobotę mieli trzy otwarte trójki na remis w ostatnich 60 sekundach swojego must-win z Chorwacją – ktoś tam podskoczył przed ekranem, klasnął w ręce, spadł i westchnął.
29 strat – i to niemal po równo, bo 9, 10, 10 – w trzech pierwszych połowach EuroBasketu jest wymowne. 29 strat w 60 minut, jedna strata co cztery mniej więcej posiadania. Nasz fatalnie wyglądający spacing, pasywni kozłujący i nie otrzymujący piłek, ale także nie dominujący w low-post Marcin Gortat.
Trener Dirk Bauermann wpadł na coś w tym meczu z Chorwacją (70:74) – choć z różnych przyczyn zajęło mu to dużo czasu.
Maciej Lampe, czyli nasz maruder, nasza cytryna, mógłby nie znieść najlepiej roli rezerwowego, ale dziś widać, że kto jak kto, ale nie Lampe, ani też nie – ha ha – Gortat, tylko Michał Ignerski, tak, Michał Ignerski, jako – “nowoczesna” w niektórych kręgach, a “typowa” w naszych tutaj – poszerzająca spacing czwórka to najbardziej kluczowy gracz z naszego trio. To kluczowy gracz dla przecież jeszcze mniejszej niż w NBA powierzchni skąd oddaje się rzuty za dwa.
Przegrywaliśmy 42:58 kiedy Bauermann w trzeciej kwarcie wstawił do gry Ignerskiego obok Gortata. Osiem minut później było 61:66.
Para Ignerski/Gortat wg basketstats.pl była +3.33 w różnicach efektywności po dwóch pierwszych przegranych meczach,.Lampe/Gortat – 5.00, Ignerski/Lampe -32.00. W sobotę Ignerski +20, Lampe -18. EDIT, NIEDZIELA: Ignerski/Gortat +17, Ignerski/Lampe -5, Gortat/Lampe -28 w całym turnieju via http://www.basketstats.pl @wrobelooo
Dygresja: przepraszam, być może jestem nudny, bo pisałem o tym przedwczoraj… Są inne kłopoty, możemy się efektownie rozdrabniać, klikać w klawiaturę. Problemem nr 1 kadry na tych mistrzostwach nie są Gortat czy Lampe, ale oczywiście to, że nasi kozłujący (minus Krzysztof Szubarga dziś!) traktują linię za trzy jak urwisko i Europa – nawet Gruzja i Czechy – są daleko przed nami jeśli chodzi o umiejętności kreowania (talent) graczy na pozycjach 1-3. Taki Giorgi Cincadze, który zagrał Treflu tylko 10 meczów, grał jak wirtuoz nie tylko z nami, ale też z Chorwacją (25 pkt). Dziś Krunoslav Simon miał 14 punktów i 6 asyst dla Chorwacji, a słabszy w tym roku na EuroBaskecie Roko Ukic (9/28) 10/6 i być może najważniejszy rzut meczu z kozła po pick-and-rollu.
To nie jest tak, że można grać przez wysokich, zwłaszcza twin-towers, mając pasywnych zawodników na obwodzie. Przecież zwykły head-fake Przemysława Zamojskiego, penetracja z lewego skrzydła i podanie do linii dały w drugiej połowie Ignerskiemu niekontestowany layup. Za chwilę odważny drive Szubargi w półkontrataku sprawił, że Gortat mógł piłkę do kosza równie dobrze wepchnąć nosem.
Każdy z nas mógłby być Koszarkiem – jeśli umie dokozłować piłkę do 10 metra i uruchomić zagrywkę. Każdy z centrów mógłby grać w ataku na trójce, jeśli polegałoby to tylko na dogrywaniu do post-up i trafianiu rzutów za trzy na 40-proc. skuteczności. Thomas Kelati niestety jest już nieco zbyt wolny, aby mijać ludzi w pierwszym kroku.
Sam Gortat oczywiście też nie broni się swoją postawą.
Być może to efekt pozostałości po kontuzji stopy, czy tego, że w trakcie przygotowań na blisko trzy tygodnie wyjechał do USA. Przeciwko Chorwatom miał znowu 3 bloki, zbierał tym razem gorzej (to względne – miał 4 zbiórki, ale liczba zbiórek to jak wiemy już niewiele znaczący stat. Tym razem żaden Jan Vesely mu nad głową nie skakał), ale w końcu – choć dopiero po przerwie – kilka razy zagrał odważnie i przede wszystkim skutecznie w post.
Problemem Gortata jest jednak coś innego. To sfera mentalna. Taki zawodnik jak on, center, który ma być zdecydowanym nr 1 w obronie i liderem zbiórek, musi być dokarmiany przez zawodników obwodowych. Nie każdy jest bowiem Billem Russellem, Dikembe Mutombo czy do licha Joelem Anthony’m (tak, wiem – w jednym zdaniu), aby móc żyć i nakręcać się przez 40 czy 48 minut z faktu dominowania gry bez oddawania rzutów. Tym bardziej, że – umówmy się – nie wszyscy w Polsce dobrze rozumieją jego rolę. Tak łatwo przecież obwinić Gortata za porażki bo 1) zdarza mu się przesadzać, gdy mówi o szansach, 2) “gra w NBA”.
Gortat nie jest i nie powinien być regularną opcją nr 1 dla żadnego teamu tych mistrzostw. Kropka – ale jest jednym z bardziej mobilnych i lepiej rolujących centrów na świecie.
Nie korzystamy z tego na EuroBaskecie, bo gra obok Macieja Lampego, którego obrony nie szanują, gdy wychodzi za linię za trzy. A z kolei w końcu i Lampe – “gwiazda Barcelony” – jest głodny rzutów, więc zamyka nam spacing do piątego metra, nie pomagając tym w pick-and-rollach.
I tutaj może właśnie wyszedł nam ten brak lepszych sparingpartnerów. Lampe i Gortat w meczach przygotowawczych pokazywali znamiona bardzo dobrej gry high-low, ale i rywale prezentowali nam przeważnie gorszą obronę niż te, które Lampe i Gortat widzą teraz od środy. Pamiętamy co stało się kiedy zagrali przeciwko Turcji. Wcześniej rozegrali wspólnie tylko pięć meczów – z rywalami, z których najsilniejszym była prawdopodobnie Ukraina.
Ignerski rzucił 22 punkty z 14 rzutów, w tym 3 na 7 za trzy – to stretch-four, bardzo naturalna, z szybkim nadgarstkiem.
Była akcja na 54:62, kiedy Ignerski stał na lewej 45tce, a Gortat rolował po picku granym na wprost kosza. Gortat złapał piłkę, bo obrońca Ignerskiego nie zszedł/nie mógł zejść w jego kierunku. Doskoczył więc zawodnik z lewego rogu, ale Gortat miał już piłkę w high-post. W tym czasie Adam Waczyński ściął wzdłuż linii z lewego rogu i skończył akcję łatwym dunkiem.
To nie jest fizyka kwantowa. To po prostu wymóg europejskiej koszykówki. W Gruzji robił to Viktor Sanikidze (5/10 za 3 na EuroBaskecie), dla Czechów Lubos Barton (4/12), a czwórką Chorwatów przez 28 minut był w sobotę grożący rzutem za trzy Damir Markota (3/7). Jutro zagramy z Hiszpanią, gdzie na czwórce grać będzie niski skrzydłowy Victor Claver (1/7). Słowenia wystawi tam Jure Balazica (4/8).
Nie chodzi o skuteczność, ale o status, renomę, to jak rywale cię traktują – Ignerski jest zapisany w scouting-report naszych przeciwników jako ‘groźny catch-and-shooter’. To, że tak o nim myślą, ułatwia grę wszystkim – nasi nieutalentowani kozłujący mają więcej miejsca, drewniany czasem Gortat może rolować bez wyciągniętych z obwodu, jak u zombie, rąk obrońców. Jedna taka para rąk mniej dla Koszara, jedna para mniej dla Maszyny i nagle wszystko jest łatwiejsze.
Można ganić Bauermanna za to, że nie zdecydował się na ten koncept wcześniej. Proszę. Z drugiej jednak strony, słabi sparingpartnerzy pozwolili nam i mu uwierzyć w Dwie Wieże, taki Lampe mógłby się obrazić na rolę rezerwowego, a Ignerski, który w czwartej kwarcie meczu z Czechami prosił ze zmęczenia o zmianę, przeciwko Chorwacji nie trafił dwóch czystych trójek na remis w ostatniej minucie. Może dlatego, że grał bez przerwy od 27-mej?
To złożony problem. Może winnych trzeba byłoby szukać aż w naszej federacji. Ganić kogoś za brak lepszych rywali w sparingach (ponoć to jakiś ‘żart’ wokół polskiej koszykówki, że po trzeciej porażce z rzędu w mistrzostwach szuka się winy właśnie wśród oficjeli), ale może to najzwyczajniej zbieg okoliczności, że to urosło do rangi problemu. Mogło być np inaczej, gdyby na mecz z Gruzją nasi koszykarze nie wyszli jak na spacer z dziećmi wokół hotelu.
Mam tylko takie dziwne wrażenie, że: Lampe lub Gortat – że któryś z nich w kadrze już nie zagra, i że drugiego Ignerskiego, który kończy tym turniejem karierę w reprezentacji, nie mamy.
Tak więc, może chodźmy się napić Kosma. To takie polskie.
Taka prawda . Koniec…
najbardziej bolesne byly te trojki w ostatniej kwarcie. To bylem ja, co podskoczyl przed ekranem, rzucil kurwą i poszedl do lodowki po browara. Smutne.
to nie jest skomplikowane, odpowiedź ma 16 liter i 2 cyfry: Maciej Lampe 21 minut.
19:2???!!!!!!
Dzisiaj reprezentacja wyglądała znacznie lepiej i zabrakło naprawdę niewiele. Rzeczywiście strasznie u nas słabo z pozycjami 1-3, nie ma szarpnięcia z obwodu, w obronie również wygląda to źle. Okazuje się jednak, że wystarczy kilka dobrych wejść Szubargi i wszystko zaczyna działać inaczej. Ignerski zagrał świetnie, walczył, ciągnął zespół, który bez niego wyglądałby tragicznie. Szkoda, że w takich, a nie innych okolicznościach będzie żegnał się z reprezentacją, mimo wszystko wielki szacunek za charakter. O ile mogliśmy się spodziewać gorszych występów graczy obwodowych, to dla mnie największym rozczarowaniem jest Maciej Lampe, widać chęć do gry, ale zdecydowanie za często przeradza się ona w frustracje, niepotrzebne, głupie zagrania. Wielu pewnie chciało, żeby ten turniej okazał się czymś, co pomoże polskiej koszykówce wyjść na prostą, a chyba bliżej mu do bycia gwoździem do trumny.
Ignerski jest bezsprzecznie najlepszym graczem naszej kadry na tych ME. Gortat + Lampe to jeden wielki niewypał (czytaj to co wychodzi z drugim garniturem Wielkiej Brytanii nie ma prawa wychodzić na Eurobaskecie). Szkoda tylko, że potrzeba 3 meczów na docelowych zawodach w tym roku, aby to zauważyć. 1q z naszym “najlepszym duetem mistrzostw” -20 i 3q run Chorwacji na -18 do momentu wejścia Ignera…Symptomatyczne jest to, że nawet z jednym z najgorszych obwodów na tym turnieju jesteśmy w stanie grać do ostatnich minut z Chorwacją i Czechami i nikt mi nie powie, że byli to rywale nie do pokonania ( o Gruzinach nie wspominam, bo w tym meczu nie było nas nawet przez chwilę). Tak krytykowany m.in. przez mr. Kwiatkowskiego Krzychu Szubarga pokazał w dzisiejszym spotkaniu, czego brakuje tej reprezenacji, czyli “bezczelnych”, rozrywających obronę penetracji do środka i odegrań na zewnątrz. Z całym szacunkiem dla Koszara, ale to nie jest podstawowy pg drużyny, która miałaby walczyć o 1/4 ME, zbyt statyczny, zbyt nijaki. Wiadomo, że w tym momencie za późno na jakieś rewolucyjne zmiany, ale w meczach z ESP i SLO chciałbym zobaczyć Lampego wchodzącego z ławki, to by znaczyło, że nasz sztab wyciąga jakiekolwiek wnioski z dotychczasowych spotkań. I na koniec jeszcze raz szkoda, że potrzeba aż 3 meczów i przegranego turnieju, żeby dojść do w miarę oczywistych wniosków, bo naprawdę tę reprezantację mimo oczywistych słabości było stać na wyjście z tej grupy.
Tak sobie wczoraj rozmyślałem czego potrzeba tej drużynie żeby zaczeła wygrywać z poważnymi przeciwnikami. Doszedłem do wniosku ze nie trzeba nam wymieniać całego obwodu… Wystarczy rozgrywający. Z całym szacunkiem dla Łukasza Koszarka i Krzyśka Szubargi, potrzeba nam czegoś więcej. Gdybyśmy tylko mieli kogoś takiego jak Goran Dragic… ehhhh marzenia. utalentowany playmaker, który nie boi się kozlowac i jeszcze kozluje z głową, moglby sprawić ze braki na pozycjach 2-3 czy też słabsza dyzpozycja Lampego lub Gortata nie byłyby tak widoczne.
Być moze wystarczyłby ktoś pokroju Davida Logana, o podobnych umiejetnosciach kozlowania i wchodzenia pod kosz, moze tylko lepiej kreujący gre.
Bierzemy czarnoskórego na jedynkę, jakiś sprzeciw?
Jose Torres w podstawowym, Kazadi z lawki i koncza sie problemy.
Jose Torres to latynos.