Kto zawinił przy trójce Bartona?

9

Dirk Bauermann powiedział, że Polacy mieli faulować przy ostatniej akcji Czechów, ale czy mieli też switchować na szczycie i czy wszyscy byli po tej samej stronie?

Uprzedźmy: tak, mieli switchować. Nie, nie byli.

Thomas Kelati zostawił Lubosa Bartona, który zbiegł ze szczytu do lewego rogu. On i Maciej Lampe pokazują prawdopodobnie Adamowi Waczyńskiemu, aby ten zbiegł do rogu za Bartonem. Ale Waczyński jest zaabsorbowany przechodzeniem za swoim zawodnikiem przez zasłonę Jana Vesely’ego.

Teoretycznie Łukasz Koszarek mógłby zbiec za Bartonem, ale zagrożeniem jest lob nad kosz.

Waczyński w końcu zostawia gracza z nr 6 i biegnie do Bartona. Koszarek się nie orientuje, że czeka u góry Kelati i nie odpuszcza krycia Jiri Welsha (#9), nie przejmując też gracza z nr 6 (Pumplra) – od tego momentu zapomina o nakazie faulowania. Ryzykuje też dwa plus jeden od linii.

Waczyński schodzi na pomoc do linii – być może trochę niepotrzebnie, ale robi to instyktownie, dobrze – i tak zostaje czysty w lewym rogu Barton, do którego jeszcze przed podaniem biegnie Kelati.

Kto zawinił? Waczyński? Koszarek? Obaj?

A może trener Bauermann, który kazał switchować i faulować w tej samej akcji, narzucając graczom zbyt dużo rzeczy na głowę?

To są ułamki sekund, plus inna rzecz, że akcja Czechów nie była jakimś pogrążaniem się w stagnację i pick 1/4 u góry na rzut za trzy.

Czy też przede wszystkim – była to akcja na rzut za trzy, a nie na remis.

Mówi Waczyński po meczu, via Sportowe Fakty:

“Miał być faul po złapaniu piłki, zmiany po wszystkich zasłonach od piłki. Tak naprawdę było jedno wielkie zamieszanie, Czesi zrobili kolokwialne tornado. Barton znalazł się na otwartej pozycji i wykorzystał to. Miał dwie otwarte pozycje w końcówce i z obu trafił.

Nikt do nikogo nie miał pretensji, ale ja swoje wiem, że popełniłem błędy. O kłótniach nie ma mowy, jest cisza i frustracja.”

9 KOMENTARZE

    • faulowanie np. Vesely’ego miałoby sens. Jeśli trafi oba wolne, to trudno, mamy te 8-10 sekund na akcję. Natomiast Janek nie jest zbyt pewny na linii i można założyć, że trafi jednego. Mamy piłkę i +1, Czesi faulują i nie mają już timeoutów, więc zaczynają akcję spod własnego kosza nierozrysowaną zagrywkę. Wiadomo, całość sytuacji rozbija się jednak o to, czy Czech na początku mojej symulacji trafi oba wolne.

      0
      • Nawet jak trafi te dwa wolne to mamy przynajmiej dogrywke, a do tego mamy piłke więc coś sie może jeszcze udać. Jak dla mnie decyzja o faulowaniu jak najbardziej akceptowalna. To był bardzo ważny mecz i nasi zawodnicy byli pod dużą presją. Czasami w takich momentach warto kombinować z faulami zamiast ślepo ufać że na pewno dobrze obronimy.

        Natomiast druga strona medalu jest taka. Nie oglądałem tego meczu i dopiero wieczorem obejrzałem tą trójke Bartona i po prostu mało nie spadłem z krzesła. Bo do tej pory nie mogę zrozumieć jak można było zostawić Bartona samego w rogu. Co kurwa zrobił Waczyński? Jak on może zrezygnowac z biegnięcia do Bartona i bronic jakiś gówniany wjazd pod kosz, skoro nawet trener im dał przyzwolenie na faulowanie, więc podejście było takie że dogrywka – oczywiście, ale za wszelką cene nie przegrać.
        Ja rozumiem, że to jest taki odruch że bronisz jednak kosza. Jak ja sobie wyjde na boisko to pewnie zrobie to samo i polece bronić gościa z piłką i mi jakis “lokalny Barton” sypnie tróje, ale na litośc boską to jest Eurobasket, tam trzeba mysleć i byc skoncentrowanym. Waczyński po prostu musiał wiedzieć (sam się domyślić) że ma nie iść to pomocy. Jak tego nie ogarnął to sie nadaje co najwyżej do podawania ręczników. Już pal sześc to, że cały nasz zespól przepadł na tych czeskich zasłonach jak kamień w studni, bo można było wszystko jeszcze naprawić jednym mądrym przesunięciem się Waczyńskiego.

        Jak sie nie ma wystarczająco umiejętności, talentu, przeglądu boiska… to trzeba nadrabiac walką, bieganiem, koncentracją i myśleniem. A Polacy grają jak pizdy i to tyle mojego komentarza.

        0
  1. Decyzja o faulowaniu jest wg mnie chora. Jaka jest szansa, że przeciwnik trafi w crunch time przy ustawionej pod własnym koszem całej obronie i presji ostatniej akcji? Z pewnością nie przekracza 40% skoro 40 z małym hakiem mamy wliczając FG całego meczu, włącznie z rzutami z kontry na pusty kosz, czystych rzutów z przewagi itd. Jak świadomie ustawiamy łebka, który ma powiedzmy 70% z osobistych to statystycznie na 50% skazujemy się na remis. A to że zakładamy, że gość trafi tylko jeden, to też bym się tak nie cieszył z góry. Nie daj Boże pierwszy trafi, a po drugim pudle dostajemy zbiórkę ofensywną Jana ‘Griffina’ Veselego, który deptał naszym chłopcom po głowach jak chciał, dobitka i bye bye mecz na własne życzenie. Ale cóż widać w koszykówce FIBA trenerzy zakładają, że drużyna zagra zespołowego babola w obronie i lepiej wysłać kogoś darmowo na linię, żeby być może przegrać mecz po dogrywce (a może i w regulaminowym czasie). Inna sprawa, że w przypadku naszych chłopców miało to rację bytu, bo ten monolit co go postawili w obronie w tej akcji to ho ho ;)

    0