Amerykanom niepostrzeżenie rośnie za miedzą rywal, którego za kilka lat mogą zacząć poważnie się obawiać. Koszykówka w Kanadzie zyskała jakiś czas temu nowy status i nic w kwestii rozwoju tej sytuacji nie zostało pozostawione przypadkowi. Młodzi utalentowani gracze, zarząd z doświadczeniem w najlepszej lidze świata i wsparcie Steve’a Nasha jako generalnego menadżera i mentora reprezentacji, tworzą dla koszykówki klonowego liścia szansę na zbudowanie czegoś naprawdę wielkiego. Wszystko, co było potrzebne, aby zdynamizować rozwój to zaangażowanie odpowiednich osób i wykorzystanie sprzyjających okoliczności (pojawienie się prawdziwych koszykarskich perełek).
Kanada nigdy nie było ani kopciuszkiem, ani zespołem liczącym się w walce o cokolwiek. Żyjąc bliżej bieguna północnego pierwszeństwo zazwyczaj miał hokej i sporty ogólnie powiązane z parkietem hal skutym lodem. W odniesieniu do koszykówki zawsze jako pewnego rodzaju paradoks mówiono o tym, że James Naismith pochodził z Ontario, czyli jednego z kanadyjskich stanów. Piłkę z koszem połączył już w Stanach i tam też swoją koncepcję w Springfield rozwijał. Amerykanie byli gotowi zakładać instytuty na jego cześć, z kolei Kanadyjczycy podchodzący do basketu z większym dystansem, postawili mu pomnik w Almonte, gdzie się urodził.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.